Pozdrawiam i do zobaczenia :*
wtorek, 29 lipca 2014
Wyjaśnienie
Wiem,nie było mnie przez prawie 3 tygodnie i bardzo Was za to przepraszam.Potrzebowałam jakiegoś czasu przerwy by odpocząć.W tym lub następnym tygodniu zacznę nadrabiać wszystkie Wasze rozdziały,a u mnie coś nowego powinno też w tym czasie się pojawić.Dziękuję za cierpliwość.Mam nadzieję,że nikt nie pomyślał,że chce skończyć z blogiem,bo ja mam takie postanowienie,że historię Julii i Michała muszę dokończyć.Jeżeli chcecie to możecie zostawić w komentarzu Wasze rozdziały,które mam nadrobić.Byłabym wdzięczna.Chyba nie upuściłyście mnie? :)
niedziela, 6 lipca 2014
28 ROZDZIAŁ
-Zaprosiłam Błażeja tutaj,żebyście sobie wreszcie pogadali-pani Ania poklepała Kubiaka lekko po ramieniu i uśmiechnęła się szczerze.-My się już poznałyśmy w nieco gorszych okolicznościach-zwróciła się tym razem do mnie.
-To nic.Miło panią widzieć taką szczęśliwą i radosną-na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
-Dziękuję-mrugnęła do mnie okiem.-Chodźcie,gdzie będziemy tak w korytarzu stać-gestem ręki zaprosiła nas do środka.
Weszliśmy do dużego salonu, w którym oczywiście już miałam przyjemność przebywać.
-My pójdziemy się rozpakować-odparł oschle Michał,chwycił mój nadgarstek i pociągnął na schody.
-Macie razem pokój.Mam nadzieję,że to nie problem?!-krzyknęła jeszcze z dołu starsza kobieta.
Niestety nie zdążyłam już jej odpowiedzieć,bo łaskawy pan Kubiak wepchał mnie do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi.
-Co ty wyprawiasz?-skarciłam go wzrokiem i położyłam prezenty obok szafki.-Masz zamiar się nie odzywać?-czekałam na odpowiedź,lecz jej nie usłyszałam.
Wstałam i chciałam wyjść,lecz skutecznie zasłonił mi drzwi swoim ciałem.
-Jula-jęknął.-Błażej przyjechał!Po tylu latach się z nim spotkam-zauważyłam w Jego oczach takie wesołe przebłyski.
-Cieszę się bardzo-jedną ręką pogłaskałam Go po policzku.-Ale spróbuj zachowywać się,jak normalny,cywilizowany człowiek.Błagam-podeszłam do walizek biorąc ze sobą jedną z nich,a dokładniej niebieską w czerwono-żółte kwiatki.Wiem,Jula Lipińska ma gust.
Usiadłam na podłodze i zaczęłam się rozpakowywać.Wszystkie ubrania zręcznie wkładałam do szafy,gdy w tym samym czasie Michał leżał na łóżku i patrzył się w sufit.
Westchnęłam ciężko i położyłam swoją ulubioną książkę obok łóżka wraz z tabliczką czekolady i latarką.Jak to mówią: przezorny,zawsze ubezpieczony.
-A ty masz zamiar tak się wylegiwać?-rzuciłam siatkarza jakąś poduszką znajdującą się blisko mej ręki.
Niestety,skubany miał refleks i złapał ją bez żadnych problemów.
-Miałem nadzieję,że moje rzeczy też rozpakujesz-pokazał te swoje białe ząbki i poklepał wolne miejsce obok siebie.
Niechętnie wstałam i usiadłam przy przyjmującym,który niespodziewanie wpił się w moje usta.Rozchyliłam delikatnie wargi,a nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne.Kubiak jedną ręką gładził me plecy.Za to drugą dłoń wsunął pod mój tyłek i delikatnie przeniósł mnie na swoje kolana.Gdy już zaczął dobierać się do mojej bluzki i stanika,drzwi otworzyły się na oścież,a do pomieszczenia wparowała dwójka małych dzieci wraz z niską brunetką wieku średniego.
-Ciocia Jadzia-uśmiechnął się niepewnie Michał i wstał całując dłoń kobiety.
Poczułam,że oblewa mnie spory rumieniec,lecz nieśmiało stanęłam obok Miśka.
-Ciociu,to jest Jula-skinieniem ręki wskazał mnie.
Przywitałam się,a pani Jadzia spojrzała na naszą dwójkę dość znacząco.
-Nie chciałam broń Boże jakkolwiek przeszkadzać,ale kolacja już gotowa-gestykulowała przez chwilę rękami i przywołała do siebie maluchy,które zaczęły skakać po naszym łóżku
-A to kto?-Kubiak przykucnął przy drobnej dziewczynce z długimi blond włosami i wielkimi niebieskimi oczkami.
-Jestem Malysia-podała mu swoją maluteńką rączkę,którą oczywiście uścisnął.
-A ja Adaś!-odezwał się chłopczyk dwa razy większy od swej siostry,jak przypuszczałam i przybił piątkę Dzikowi.-Silny jestem,prawda?-uderzył go z rozpędu w ramię,co wywołało u mnie śmiech.
-Oczywiście-odparł czochrając jego brązowe,kręcone włosy.
-To Błażeja dzieci-powiedziała spokojnie ciocia Miśka.-Chodźmy już,herbaty stygną.
Pociągnęła ze sobą maluchy i zeszła na dół.My kierowaliśmy się za nią.Weszliśmy do salonu,gdzie rozłożony był stół,a na nim różne kanapki.Jedne z szynką,drugie z serem i szczypiorkiem.Na dywanie bawiła się dwójka już poznanych dzieci.a obok nich na fotelu siedział starszy mężczyzna i oglądał w telewizji jakiś świąteczny film.Zapomniałam dodać,że na prawo od wejścia stała duża,piękna choinka ozdobiona przeróżnymi bombkami,cukierkami,babeczkami i jakimiś Mikołajami lub reniferami zrobionymi z papieru.Oczywiście na samym jej czubku znajdowała się złocista gwiazda,a lampki świeciły czerwonymi oraz żółtymi kolorami pozawieszane na końcach jej gałązek.
-Chodźcie kochani,siadajcie.Nie krępujcie się-ni stąd,ni znikąd koło nas pojawiła się pani Ania.
Gestem ręki zaprosiła nas do stołu.Usiadłam przy ladzie czując na sobie wzrok zgromadzonych.
-Alicja jestem-wysoka blondynka o zielonych oczach wyciągnęła w mą stronę dłoń.
-Jula-uśmiechnęłam się szczerze ściskając jej rękę.
-Błażej-bąknął coś pod nosem mężczyzna i nawet nie wstał od stołu,by się przywitać.
Wzrokiem błądził po podłodze i nie szukał z nikim jakiegokolwiek kontaktu.Szatyn o ciemnej karnacji i piwnych oczach.
Michał zaś grzebał coś w swoim talerzu nawet na nikogo nie patrząc.Choć w Jego oczach wyczułam pewną potrzebę.Tak,na pewno chciałby pogodzić się z bratem.Znów poczuć się,jak w dzieciństwie.Niestety u chłopaków to jest bardziej skomplikowane.Żaden nie ustąpi i pierwszy nie złoży broni.Liczy się honor,duma i charakter.
I tak zleciała nam kolacja.Nikt się nie odzywał tylko konsumował jedzenie.Jedynie mama Kubiaka próbowała rozpocząć jakąś rozmowę,lecz zawsze kończyło się tym samym,czyli wkurzeniem pani Jadzi,że przy jedzeniu się nie rozmawia.Ta kobieta,jak nam wspomniała jest kulturalna i nie zamierza tolerować takich świńskich zachowań.
-Dziękuję za kolację-Alicja wstała od stołu i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
-Mamo!Mamo!Obiecalaś nam spacel-Amelka pociągnęła za swojej rodzicielki spodnie.
-Obiecałaś!-dołączył się Adaś.
-No dobrze,ma ktoś ochotę na wędrówkę wkoło Nysy?-westchnęła i zwróciła się do nas.
-Ja bardzo chętnie-uśmiechnęłam się podchodząc do chłopczyka i czochrając jego idealnie ułożone włosy.
-Ja nie chcę,zmęczony jestem.Idę się położyć-odparł Michał i pocałował mnie w skroń na odchodne.
-Ja też się na to nie pisze.Muszę pozałatwiać sprawy-odrzekł Błażej i wyszedł.
-Same też sobie poradzimy-szepnęła mi na ucho blondynka i skierowała nas do wyjścia.
Ubrałyśmy się ciepło,bo zima zaczęła dawać o sobie znać.Termometr wskazał -3 stopnie i do tego jeszcze wiatr oraz mróz,czyli wspaniała pogoda na spacer.
Szłyśmy powoli przez park.Dzieci biegały oraz skakały po trawie i pagórkach śmiejąc się,a także chichocząc.
-Fajne maluchy-powiedziałam uśmiechając się do Alicji.
-Kochane prawda?-zaśmiała się.-Za to ich tata mniej zabawny.
-Z tymi mężczyznami to gorzej,niż z dziećmi-pokręciłam z politowaniem głową,
-Dokładnie.Nigdy nie wiadomo czego chcą naprawdę-westchnęła głęboko.
-Dogadać się też nie potrafią.O co im tak naprawdę poszło?-spytałam z zaciekawieniem spoglądając na gołe niebo.
-Błażej mi nie chce powiedzieć.Mówi,że chodzi o siatkówkę i tyle-wzruszyła ramionami.-Dogadają się w końcu.
-Na pewno-mrugnęłam do niej okiem i schowałam ręce do kieszeni,gdyż mróz dawał się we znaki.
Pospacerowałyśmy jeszcze przez chwilę rozmawiając o wszystkim.Zainteresowaniach,przeszłości,modzie i tak naprawdę co nam na język przyszło.Alicja okazała się miłą i sympatyczną osobą.Mamy wiele wspólnego.Ona też kiedyś trenowała siatkówkę,lecz ze względu na brata Kubiaka zrezygnowała z dalszej gry.Wychowała się w domu dziecka,gdyż jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym,jak miała 5 lat.Mocno to przeżyła.Ma jeszcze siostrę młodszą,ale nie wie,gdzie jest i co się z nią dzieje.Wzięła ślub 4 lata temu w Hiszpanii,oczywiście z Błażejem.
Gdy wróciłyśmy do domu,wszyscy już spali.Spojrzałam na zegarek.Dopiero 21,no nic-pomyślałam i poszłam do pokoju Michała.Wzięłam szybki prysznic oraz umyłam włosy.Stanęłam przed lustrem mając na sobie jedynie zawinięty ręcznik i zaczęłam suszyć moje kłaki.Nagle do łazienki wparowała pani Jadzia trzymając w rękach czajnik.
-Mam cie draniu!-krzyknęła wymachując swoim przedmiotem.
Pisnęłam z całych sił rzucając urządzenie na podłogę i spojrzałam na nią zdezorientowana.
Oczywiście za niecałe kilka sekund do pomieszczenia wparowali wszyscy goście.
-Skarbie,co się stało-podszedł do mnie Michał i przytulił mocno.
-Myślałam,że jakiś złodziej grasuje po domu-odparła winna wszystkiemu i uśmiechnęła się sztucznie.-Ale to Jula.
-Jak mnie pani wystraszyła-położyłam rękę na sercu,które niewiarygodnie szybko biło.
-Trzeba było się nie pałętać po nocy-odpowiedziała szeptem i skierowała się do wyjścia.-Dobranoc-dodała i już jej nie było.
Poczułam,że moją twarz oblewa spory rumieniec,więc cała roztrzęsiona chwyciłam koszulkę klubową Dzika
i powędrowałam do swojego lokum.Usłyszałam za sobą jeszcze przepraszam wypowiedziane z czyiś ust.
Ubrałam wziętą już wcześniej koszulkę,która dosięgała mi do ud,więc nie potrzebowałam spodenek Położyłam się do łóżka przykrywając szczelnie kołdrą.Zamknęłam oczy i poczułam,jak ktoś swoimi wielkimi łapskami oplata mój brzuch i przyciąga do siebie.
-Nie chcesz widzieć swojej miny,jakbyś ducha zobaczyła-parsknął śmiechem.
O,nie.Nie będzie się ze mnie nabijać.Chcę zapomnieć o tym zdarzeniu.
-Ty też byś się wystraszył jakby jakaś kobieta wyskoczyła ci z czajnikiem w rękach i zaczęła się drzeć,jakby chciała Cie zabić-odpowiedziałam jednym tchem.-Przepraszam,ty twardziel Kubiak jesteś,a podejść do brata się boisz.
Trafiłam w sam punkt?Na pewno.Nie odezwał się do mnie,lecz odwrócił w swoją stronę i podniósł mój podbródek bym mogła spojrzeć w Jego tęczówki,choć było to bardzo trudne,bo w całym pokoju panowała ciemność.
-Wygrałaś,ale to nie moja wina,że..
-Siedź już cicho i mnie pocałuj-przerwałam mu,lecz gdy usłyszał moje wypowiedziane słowa uśmiechnął się cwaniacko i wpił namiętnie w me wargi.
Odepchnęłam go lekko.
-A teraz chodź spać-odwróciłam się plecami do przyjmującego i włożyłam ręce pod poduszkę udając,że zasypiam.
Siatkarz jęknął i przegryzł delikatnie płatek mego ucha.Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz,lecz byłam nieugięta.Michał też nie dawał za wygraną i zaczął całować mą szyję,później ramię,a jedną dłonią błądził po nagim udzie.
-Misiek jeżeli zaraz nie przestaniesz to zabierasz swoje manatki i idziesz spać na dworze-rzekłam próbując mówić poważnie,lecz na próżno.
-Nie,to nie.Wrócisz do mnie na kolanach-prychnął obrażony i obrócił się.
Po chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
Obudziłam się,lecz obok mnie nie było Kubiaka.Niechętnie zwlokłam się z łóżka i podeszłam do okna,by odsłonić rolety.To co zobaczyłam za oknem zwaliło mnie z nóg.
-Śnieg!-pisnęłam widząc po drugiej stronie biały puch i szybkim tempem wyjęłam z szafy jakieś ubrania.
Nałożyłam je na siebie (link),zrobiłam delikatny makijaż i związałam włosy w koka.Gotowa zeszłam na dół,gdzie cała rodzinka jadła spokojnie śniadanie.
-Jula,gdzie się wybierasz?-usłyszałam czyiś głos dochodzący z kuchni.
-Na śnieg-odpowiedziałam wyszczerzając się do nich,jak głupi do sera.
Pani Jadzia o mało co nie zadławiła się swoim jedzeniem.
-Kotku,masz gorączkę?-zwrócił się do mnie Michał,a ja posłałam mu groźny wzrok.
-Nie.Napadało trochę,więc pomyślałam,że się wybiorę na dwór-wzruszyłam ramionami.-Coś w tym jest dziwnego?
-Ciociu?Moge isc z tobą?-Marysia zeskoczyła z kolan mamy i podbiegła do mnie łapiąc za nogę.
-Jeżeli mama pozwoli-pogłaskałam ją po włosach i spojrzałam na Alicję,która mrugnęła do mnie okiem i pokiwała twierdząco głową.
-Idźcie.Tylko nie za długo-pogroziła palcem Adasiowi i uśmiechnęła się rozbrajająco.
Wzięłam dwójkę dzieci ze sobą.Nałożyłam im czapkę,kurtkę,szalik oraz rękawiczki,a także kozaki.Otworzyłam drzwi,a maluchy wybiegły na podwórko biorąc do rączki śnieg i rzucając na wszystkie strony.Zaśmiałam się pod nosem nakładając płaszczyk,buty oraz szalik i wyszłam za maleństwami.
Wdychałam rześkie powietrze.Biały puch gdzie nie gdzie dosięgał nawet do kolan.Kochałam śnieg w dzieciństwie,zawsze uwielbiałam bawić się wtedy na dworze z Weroniką.
-To co maluchy,lepimy bałwana?-krzyknęłam do nich i zebrałam do siebie.
-Taak!-odpowiedzieli chórem i zaczęli skakać ze szczęścia.
Wzięliśmy się do pracy.Adaś robił tą największą kulę,a Marysia najmniejszą.Ja za to tą średnią.Udało nam się też wykombinować marchewkę,kapelusz,węgiel,starą szmatkę i dwa patyki przypominające ręce.
Poukładaliśmy wszystko,polepiliśmy i po chwili na samym środku podwórka stał duży uśmiechnięty bałwan.
-Dobra robota!-przybiłam im piątki i skierowałam do domu,z którego wyłaniała się Alicja.
Dzieci choć bardzo niechętnie weszły do mieszkania,ja kroczyłam za nimi,lecz nagle w progu stanął ubrany ciepło Kubiak i wziął mnie na ręce wybiegając na dwór.
-Michał!Debilu!-krzyknęłam,gdy ten rzucił mnie w jakąś zaspę,ale żeby nie być gorsza pociągnęłam go za rękaw i wylądował na mnie.
-Kretyn-skwitowałam i jedną ręką wytarłam śnieg w Jego twarz.
Chciałam uciec,lecz przez to,że był silniejszy i większy przytrzymał mnie w pasie i zbliżył swoje usta do moich.Serce,jak zwykle gdy był blisko wariowało.Ujął moją twarz i wsadził w śnieg.Myślałam,że oszaleję i go tam na miejscu zabije.Podniosłam się i usiadłam mu na kolanach napełniając do rąk biały puch.Siatkarz przytrzymał mi dłonie z tyłu i delikatnie wpił się w me wargi.Całował tak czule,a zarazem namiętnie,jakbym była całym Jego światem i za chwilę miała rozbić się na tysiąc małych kawałków.
-Wracajmy-szepnęłam mu do ucha i pomogłam wstać.
Złożył pocałunek na moim czole i objął mnie w pasie prowadząc do domu.Od razu wparowałam do łazienki,a widząc siebie całą w śniegu parsknęłam śmiechem.Wzięłam długi i gorący prysznic.Znów umyłam włosy,tylko tym razem nikt mi nie przeszkodził w ich wysuszeniu.Spojrzałam na zegarek,który wskazał 14.Ubrałam się (link),moje kłaki pofalowałam i ponownie się pomalowałam.
Zeszłam do kuchni,gdzie Alicja wraz z panią Anią szykowały potrawy na Wigilię.
-Może w czymś pomóc?-spytałam nieśmiało.
-Możesz zająć się babeczkami-uśmiechnęła się do mnie ciepło mama Michała.-Pięknie wyglądasz tak poza tym.
-Dziękuję-odparłam nakładając zielony fartuszek i biorąc się do pracy.
-Michał daje ci w kość nieźle?-spojrzała na mnie zza garnków.
-Nie narzekam-odparłam miksując masę do ciasta.
Następnie nałożyłam wszystko do papilotek i włożyłam do nagrzanego piekarnika.Po chwili poczułam,jak ktoś obejmuje mnie w pasie.
-Kubiak,romantyk-zaśmiała się Alicja szturchając panią Anię.
-Synu widzę,że przyszedłeś nam pomóc.To dobrze,potrzebujemy więcej rąk do pracy-klasnęła w dłonie wyjmując różowy fartuszek.
Spojrzałam na Kubiaka i o mało co nie pękłam ze śmiechu z Jego miny.
-Może ja jednak pójde?Przepraszam panie-chciał wyjść,lecz żona Błażeja skutecznie zasłoniła mu drogę.
-Może jednak zostaniesz kochanie-pociągnęłam Go za rękę i nałożyłam mu wymieniony wyżej fartuszek.
-Przyjmę to na klatę!-wypiął się dumnie.-Więc,co mam robić?
-Z Julą będziesz kończył babeczki-wyszczerzyła się do niego wyjmując z piekarnika papilotki.
Położyła nam je na stole.
-Tutaj macie precelki do rogów dla renifera,białe groszki z roztopioną czekoladą za oczy,a wiśnie kandyzowane jako nosek,a i zapomniałabym dekorator-proszę udekorować kremem-gdy skończyła Michał podrapał się rozpaczliwie po włosach.
Wzięłam się do pracy,wyszłoby wszystko całkiem dobrze,gdyby mi Kubiak non stop nie przeszkadzał.Ale ty masz ładniejszego.A ja tego nie umiem.Pokaż jak to robisz.Pomóż mi-i tak w kółko.
-Wreszcie-wytarłam ręką spływającą krople potu z mego czoła.
-Ty to umiesz,a ja nie-odparł Misiek i zrobił smutną minkę.-Nie bawię się tak.
-Trudno-wzruszyłam ramionami.-Płakać nikt nie będzie.
-O,dziękuję skarbie-do głosu doszła pani Ania.-Idźcie przywitać gości,my sobie z Alicją tu poradzimy.
Pokiwałam twierdząco głową ściągając fartuch i popychając przyjmującego do wyjścia.
W tym samym czasie rozdzwonił się się dzwonek do drzwi,a do mieszkania wparowała spora grupka ludzi.
Kubiak tylko łaził od jednej osoby do drugiej i przytulał lub całował ją,gdyż w większości były to kobiety.
-To jest Jula-w końcu się odezwał wskazując na mnie ręką.
Stępowałam z nogi na nogę,by tylko się nie denerwować.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się promiennie.
-Michał to ten skarb żeś do nas przywiózł!-złapała się za głowę grubsza czarnowłosa staruszka i przytuliła mnie do siebie.
-Piękne masz włosy-powiedziała nagle druga kobieta dotykając palcami końcówki mych włosów.
-W ogóle jest cała śliczna-złapała mnie za ramiona wysoka i chuda kobieta.-I urocza,prawda Zdzisiu?-zwróciła się do mężczyzny przy kości o ciemnych włosach.
-Witaj w rodzinie!-odezwał się jakiś męski głos.
-A co tu się dzieje?-do korytarza wparowała pani Jadzia ubrana w czarną długą i smukłą sukienkę.
-Co ty tu robisz?-prychnęła blondynka stojąca za mną i zmierzyła ciocie Kubiaka wzrokiem.-Rysiu,idziemy-uniosła dumnie głowę i skierowała się do drzwi.
-Do fryzjera chyba znów nie chodzisz.Te odrosty widać na kilometr.
-Chodź-szepnął mi do ucha Misiek i pociągnął mnie do swojego pokoju.
Opadłam zmęczona na łóżko.
-Co to było?-zaśmiałam się i wtuliłam w tors siatkarza.
-Kłócą się tak od tamtego roku,jak jedna chciała ukraść faceta drugiej-jęknął.-Ja nie wiem,jak można być tak zawziętym.O mało co się nie pozabijają.
-Też bym o Ciebie walczyła,jakby ktoś chciał mi Cie zabrać-spojrzałam na Niego ukradkiem i cmoknęłam niespodziewanie w usta.
-Naprawdę?-uniósł prawą brew do góry,a ja usiadłam mu na kolanach i objęłam za szyję.
-Tak,bo Cie kocham,jak wariatka-oparłam swoje czoło o miśkowe ramię i utonęłam w zapachu Jego perfum.
-A ja,jak wariat-parsknął śmiechem.-Dziś powiemy rodzicom o dziecku-odparł po chwili i pocałował mnie w skroń.
-Nie wiem,czy to dobry pomysł.
-Najlepszy,a teraz chodź się,bo za 5 minut musimy być na dole-ruszył się ze swojego miejsca,ja oczywiście zrobiłam to samo.
Poprawiłam jeszcze makijaż i razem trzymając się za ręce zeszliśmy na dół.W salonie byli już wszyscy oprócz nas.Stanęliśmy przy swoich krzesłach i gdy pan Jarek pomodlił się za tą wieczerzę każdy wziął do ręki opłatek,by poskładać życzenia.Na ostatku oczywiście zostawiłam sobie Michała.
-Życzę Ci skarbie wszystkiego co najlepsze.Dużo zdrowia,żeby nie spotkała Cie żadna kontuzja.Byś,jak najdłużej grał,zdobywał najcenniejsze nagrody,medale.Byś zdobył Mistrzostwa Świata i żebyś dalej był taki kochany i idealny.
-A ja Ci kotek życzę,żeby nigdy nie spotkała Cie żadna krzywda.Żebyś była taką pogodną,piękną i wspaniałą osobą.Żebyś mnie nie zostawiła dla kogoś innego.Żebyś zawsze się uśmiechała była najlepszą przyjmującą reprezentacji Polski.Kocham Cie-ułamał kawałek mego opłatka,a ja Jego.
Przytuliłam Go do siebie i szybko powycierałam spływającą pojedynczą łzę.Powinnam codziennie dziękować Bogu,że postawił na mojej drodze tego wielkoluda.Gdyby nie On,nie miałabym dla kogo żyć.
Wróciliśmy do stołu i można powiedzieć,że wreszcie mogliśmy zająć się jedzeniem.Nie zjadłam za dużo,gdyż coś brzuch mnie bolał i nie miałam na nic ochoty.Oczywiście ciotki najchętniej nałożyłyby mi i 50 pierogów,gdyż jak to powiedziały: Jesteś strasznie chudziutka koteczku.
Chuda?Przecież ja jestem w 2 miesiącu ciąży.
Pośpiewaliśmy trochę kolęd i poopowiadaliśmy różne historie z życia.Muszę przyznać,że rodzina Kubiaka jest naprawdę miła i zabawna.Chyba ma coś w genach po swoich wujkach.
-A jak tam się Wam układa,młodzi?-zwrócił się do mnie pan Jarek włączając w tym samym czasie telewizje,gdyż leciał niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju Kevin sam w Nowym Yorku.Ten film mi się nigdy nie znudzi.
-Bardzo dobrze-uśmiechnęłam się do Kubiaka ściskając Jego dłoń.
-Jak my byliśmy w Waszym wieku to już ślub planowaliśmy i dziecko w drodze było-odezwał się jakiś mężczyzna.
-Niech się z niczym nie śpieszą-uspokoiła go pani Ania.-Mają czas.
Widziałam w oczach Miśka,że chce powiedzieć teraz rodzicom o potomku.Czułam,że to nie będzie dobry pomył,bałam się ich reakcji.
-Mamo,tato,musimy Wam coś oznajmić-rzekł poważnym tonem Kubiak i wstał ciągnąc mnie za dłoń,lecz w tym samym czasie rozdzwonił się dzwonek do drzwi i ktoś zaczął walić w nie strasznie mocno.
Kolędnicy?Niespodziewany gość?Kolejna osoba z rodziny Michała?-przeszło mi przez myśl.
__________________________________________________________________________
Witajcie kochani! ;)
Nareszcie udało mi się coś naskrobać.Męczyłam się z tym rozdziałem prawie tydzień.Wena nie pomaga,bo jej praktycznie wcale nie ma.Oby jak najszybciej wróciła,bo inaczej będzie kiepsko.
Jak myślicie,kto będzie niespodziewanym gościem?A może będą to goście? :D
Brawo biało-czerwoni!O to chodzi!Wspaniałe 2 mecze w Gdańsku przypieczętowane zwycięstwami.Zrobiliśmy wszystko,co w naszej mocy.
Szkoda,że Michał odchodzi z JW,ale chłopak chce się rozwijać,a to jest ważne.Czekamy na niego,niech szybko do nas wraca ;)
Dziś gotujemy makaron i wszyscy jesteśmy Włochami!
Pozdrawiam gorąco ;*
-To nic.Miło panią widzieć taką szczęśliwą i radosną-na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
-Dziękuję-mrugnęła do mnie okiem.-Chodźcie,gdzie będziemy tak w korytarzu stać-gestem ręki zaprosiła nas do środka.
Weszliśmy do dużego salonu, w którym oczywiście już miałam przyjemność przebywać.
-My pójdziemy się rozpakować-odparł oschle Michał,chwycił mój nadgarstek i pociągnął na schody.
-Macie razem pokój.Mam nadzieję,że to nie problem?!-krzyknęła jeszcze z dołu starsza kobieta.
Niestety nie zdążyłam już jej odpowiedzieć,bo łaskawy pan Kubiak wepchał mnie do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi.
-Co ty wyprawiasz?-skarciłam go wzrokiem i położyłam prezenty obok szafki.-Masz zamiar się nie odzywać?-czekałam na odpowiedź,lecz jej nie usłyszałam.
Wstałam i chciałam wyjść,lecz skutecznie zasłonił mi drzwi swoim ciałem.
-Jula-jęknął.-Błażej przyjechał!Po tylu latach się z nim spotkam-zauważyłam w Jego oczach takie wesołe przebłyski.
-Cieszę się bardzo-jedną ręką pogłaskałam Go po policzku.-Ale spróbuj zachowywać się,jak normalny,cywilizowany człowiek.Błagam-podeszłam do walizek biorąc ze sobą jedną z nich,a dokładniej niebieską w czerwono-żółte kwiatki.Wiem,Jula Lipińska ma gust.
Usiadłam na podłodze i zaczęłam się rozpakowywać.Wszystkie ubrania zręcznie wkładałam do szafy,gdy w tym samym czasie Michał leżał na łóżku i patrzył się w sufit.
Westchnęłam ciężko i położyłam swoją ulubioną książkę obok łóżka wraz z tabliczką czekolady i latarką.Jak to mówią: przezorny,zawsze ubezpieczony.
-A ty masz zamiar tak się wylegiwać?-rzuciłam siatkarza jakąś poduszką znajdującą się blisko mej ręki.
Niestety,skubany miał refleks i złapał ją bez żadnych problemów.
-Miałem nadzieję,że moje rzeczy też rozpakujesz-pokazał te swoje białe ząbki i poklepał wolne miejsce obok siebie.
Niechętnie wstałam i usiadłam przy przyjmującym,który niespodziewanie wpił się w moje usta.Rozchyliłam delikatnie wargi,a nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne.Kubiak jedną ręką gładził me plecy.Za to drugą dłoń wsunął pod mój tyłek i delikatnie przeniósł mnie na swoje kolana.Gdy już zaczął dobierać się do mojej bluzki i stanika,drzwi otworzyły się na oścież,a do pomieszczenia wparowała dwójka małych dzieci wraz z niską brunetką wieku średniego.
-Ciocia Jadzia-uśmiechnął się niepewnie Michał i wstał całując dłoń kobiety.
Poczułam,że oblewa mnie spory rumieniec,lecz nieśmiało stanęłam obok Miśka.
-Ciociu,to jest Jula-skinieniem ręki wskazał mnie.
Przywitałam się,a pani Jadzia spojrzała na naszą dwójkę dość znacząco.
-Nie chciałam broń Boże jakkolwiek przeszkadzać,ale kolacja już gotowa-gestykulowała przez chwilę rękami i przywołała do siebie maluchy,które zaczęły skakać po naszym łóżku
-A to kto?-Kubiak przykucnął przy drobnej dziewczynce z długimi blond włosami i wielkimi niebieskimi oczkami.
-Jestem Malysia-podała mu swoją maluteńką rączkę,którą oczywiście uścisnął.
-A ja Adaś!-odezwał się chłopczyk dwa razy większy od swej siostry,jak przypuszczałam i przybił piątkę Dzikowi.-Silny jestem,prawda?-uderzył go z rozpędu w ramię,co wywołało u mnie śmiech.
-Oczywiście-odparł czochrając jego brązowe,kręcone włosy.
-To Błażeja dzieci-powiedziała spokojnie ciocia Miśka.-Chodźmy już,herbaty stygną.
Pociągnęła ze sobą maluchy i zeszła na dół.My kierowaliśmy się za nią.Weszliśmy do salonu,gdzie rozłożony był stół,a na nim różne kanapki.Jedne z szynką,drugie z serem i szczypiorkiem.Na dywanie bawiła się dwójka już poznanych dzieci.a obok nich na fotelu siedział starszy mężczyzna i oglądał w telewizji jakiś świąteczny film.Zapomniałam dodać,że na prawo od wejścia stała duża,piękna choinka ozdobiona przeróżnymi bombkami,cukierkami,babeczkami i jakimiś Mikołajami lub reniferami zrobionymi z papieru.Oczywiście na samym jej czubku znajdowała się złocista gwiazda,a lampki świeciły czerwonymi oraz żółtymi kolorami pozawieszane na końcach jej gałązek.
-Chodźcie kochani,siadajcie.Nie krępujcie się-ni stąd,ni znikąd koło nas pojawiła się pani Ania.
Gestem ręki zaprosiła nas do stołu.Usiadłam przy ladzie czując na sobie wzrok zgromadzonych.
-Alicja jestem-wysoka blondynka o zielonych oczach wyciągnęła w mą stronę dłoń.
-Jula-uśmiechnęłam się szczerze ściskając jej rękę.
-Błażej-bąknął coś pod nosem mężczyzna i nawet nie wstał od stołu,by się przywitać.
Wzrokiem błądził po podłodze i nie szukał z nikim jakiegokolwiek kontaktu.Szatyn o ciemnej karnacji i piwnych oczach.
Michał zaś grzebał coś w swoim talerzu nawet na nikogo nie patrząc.Choć w Jego oczach wyczułam pewną potrzebę.Tak,na pewno chciałby pogodzić się z bratem.Znów poczuć się,jak w dzieciństwie.Niestety u chłopaków to jest bardziej skomplikowane.Żaden nie ustąpi i pierwszy nie złoży broni.Liczy się honor,duma i charakter.
I tak zleciała nam kolacja.Nikt się nie odzywał tylko konsumował jedzenie.Jedynie mama Kubiaka próbowała rozpocząć jakąś rozmowę,lecz zawsze kończyło się tym samym,czyli wkurzeniem pani Jadzi,że przy jedzeniu się nie rozmawia.Ta kobieta,jak nam wspomniała jest kulturalna i nie zamierza tolerować takich świńskich zachowań.
-Dziękuję za kolację-Alicja wstała od stołu i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
-Mamo!Mamo!Obiecalaś nam spacel-Amelka pociągnęła za swojej rodzicielki spodnie.
-Obiecałaś!-dołączył się Adaś.
-No dobrze,ma ktoś ochotę na wędrówkę wkoło Nysy?-westchnęła i zwróciła się do nas.
-Ja bardzo chętnie-uśmiechnęłam się podchodząc do chłopczyka i czochrając jego idealnie ułożone włosy.
-Ja nie chcę,zmęczony jestem.Idę się położyć-odparł Michał i pocałował mnie w skroń na odchodne.
-Ja też się na to nie pisze.Muszę pozałatwiać sprawy-odrzekł Błażej i wyszedł.
-Same też sobie poradzimy-szepnęła mi na ucho blondynka i skierowała nas do wyjścia.
Ubrałyśmy się ciepło,bo zima zaczęła dawać o sobie znać.Termometr wskazał -3 stopnie i do tego jeszcze wiatr oraz mróz,czyli wspaniała pogoda na spacer.
Szłyśmy powoli przez park.Dzieci biegały oraz skakały po trawie i pagórkach śmiejąc się,a także chichocząc.
-Fajne maluchy-powiedziałam uśmiechając się do Alicji.
-Kochane prawda?-zaśmiała się.-Za to ich tata mniej zabawny.
-Z tymi mężczyznami to gorzej,niż z dziećmi-pokręciłam z politowaniem głową,
-Dokładnie.Nigdy nie wiadomo czego chcą naprawdę-westchnęła głęboko.
-Dogadać się też nie potrafią.O co im tak naprawdę poszło?-spytałam z zaciekawieniem spoglądając na gołe niebo.
-Błażej mi nie chce powiedzieć.Mówi,że chodzi o siatkówkę i tyle-wzruszyła ramionami.-Dogadają się w końcu.
-Na pewno-mrugnęłam do niej okiem i schowałam ręce do kieszeni,gdyż mróz dawał się we znaki.
Pospacerowałyśmy jeszcze przez chwilę rozmawiając o wszystkim.Zainteresowaniach,przeszłości,modzie i tak naprawdę co nam na język przyszło.Alicja okazała się miłą i sympatyczną osobą.Mamy wiele wspólnego.Ona też kiedyś trenowała siatkówkę,lecz ze względu na brata Kubiaka zrezygnowała z dalszej gry.Wychowała się w domu dziecka,gdyż jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym,jak miała 5 lat.Mocno to przeżyła.Ma jeszcze siostrę młodszą,ale nie wie,gdzie jest i co się z nią dzieje.Wzięła ślub 4 lata temu w Hiszpanii,oczywiście z Błażejem.
Gdy wróciłyśmy do domu,wszyscy już spali.Spojrzałam na zegarek.Dopiero 21,no nic-pomyślałam i poszłam do pokoju Michała.Wzięłam szybki prysznic oraz umyłam włosy.Stanęłam przed lustrem mając na sobie jedynie zawinięty ręcznik i zaczęłam suszyć moje kłaki.Nagle do łazienki wparowała pani Jadzia trzymając w rękach czajnik.
-Mam cie draniu!-krzyknęła wymachując swoim przedmiotem.
Pisnęłam z całych sił rzucając urządzenie na podłogę i spojrzałam na nią zdezorientowana.
Oczywiście za niecałe kilka sekund do pomieszczenia wparowali wszyscy goście.
-Skarbie,co się stało-podszedł do mnie Michał i przytulił mocno.
-Myślałam,że jakiś złodziej grasuje po domu-odparła winna wszystkiemu i uśmiechnęła się sztucznie.-Ale to Jula.
-Jak mnie pani wystraszyła-położyłam rękę na sercu,które niewiarygodnie szybko biło.
-Trzeba było się nie pałętać po nocy-odpowiedziała szeptem i skierowała się do wyjścia.-Dobranoc-dodała i już jej nie było.
Poczułam,że moją twarz oblewa spory rumieniec,więc cała roztrzęsiona chwyciłam koszulkę klubową Dzika
i powędrowałam do swojego lokum.Usłyszałam za sobą jeszcze przepraszam wypowiedziane z czyiś ust.
Ubrałam wziętą już wcześniej koszulkę,która dosięgała mi do ud,więc nie potrzebowałam spodenek Położyłam się do łóżka przykrywając szczelnie kołdrą.Zamknęłam oczy i poczułam,jak ktoś swoimi wielkimi łapskami oplata mój brzuch i przyciąga do siebie.
-Nie chcesz widzieć swojej miny,jakbyś ducha zobaczyła-parsknął śmiechem.
O,nie.Nie będzie się ze mnie nabijać.Chcę zapomnieć o tym zdarzeniu.
-Ty też byś się wystraszył jakby jakaś kobieta wyskoczyła ci z czajnikiem w rękach i zaczęła się drzeć,jakby chciała Cie zabić-odpowiedziałam jednym tchem.-Przepraszam,ty twardziel Kubiak jesteś,a podejść do brata się boisz.
Trafiłam w sam punkt?Na pewno.Nie odezwał się do mnie,lecz odwrócił w swoją stronę i podniósł mój podbródek bym mogła spojrzeć w Jego tęczówki,choć było to bardzo trudne,bo w całym pokoju panowała ciemność.
-Wygrałaś,ale to nie moja wina,że..
-Siedź już cicho i mnie pocałuj-przerwałam mu,lecz gdy usłyszał moje wypowiedziane słowa uśmiechnął się cwaniacko i wpił namiętnie w me wargi.
Odepchnęłam go lekko.
-A teraz chodź spać-odwróciłam się plecami do przyjmującego i włożyłam ręce pod poduszkę udając,że zasypiam.
Siatkarz jęknął i przegryzł delikatnie płatek mego ucha.Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz,lecz byłam nieugięta.Michał też nie dawał za wygraną i zaczął całować mą szyję,później ramię,a jedną dłonią błądził po nagim udzie.
-Misiek jeżeli zaraz nie przestaniesz to zabierasz swoje manatki i idziesz spać na dworze-rzekłam próbując mówić poważnie,lecz na próżno.
-Nie,to nie.Wrócisz do mnie na kolanach-prychnął obrażony i obrócił się.
Po chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
Obudziłam się,lecz obok mnie nie było Kubiaka.Niechętnie zwlokłam się z łóżka i podeszłam do okna,by odsłonić rolety.To co zobaczyłam za oknem zwaliło mnie z nóg.
-Śnieg!-pisnęłam widząc po drugiej stronie biały puch i szybkim tempem wyjęłam z szafy jakieś ubrania.
Nałożyłam je na siebie (link),zrobiłam delikatny makijaż i związałam włosy w koka.Gotowa zeszłam na dół,gdzie cała rodzinka jadła spokojnie śniadanie.
-Jula,gdzie się wybierasz?-usłyszałam czyiś głos dochodzący z kuchni.
-Na śnieg-odpowiedziałam wyszczerzając się do nich,jak głupi do sera.
Pani Jadzia o mało co nie zadławiła się swoim jedzeniem.
-Kotku,masz gorączkę?-zwrócił się do mnie Michał,a ja posłałam mu groźny wzrok.
-Nie.Napadało trochę,więc pomyślałam,że się wybiorę na dwór-wzruszyłam ramionami.-Coś w tym jest dziwnego?
-Ciociu?Moge isc z tobą?-Marysia zeskoczyła z kolan mamy i podbiegła do mnie łapiąc za nogę.
-Jeżeli mama pozwoli-pogłaskałam ją po włosach i spojrzałam na Alicję,która mrugnęła do mnie okiem i pokiwała twierdząco głową.
-Idźcie.Tylko nie za długo-pogroziła palcem Adasiowi i uśmiechnęła się rozbrajająco.
Wzięłam dwójkę dzieci ze sobą.Nałożyłam im czapkę,kurtkę,szalik oraz rękawiczki,a także kozaki.Otworzyłam drzwi,a maluchy wybiegły na podwórko biorąc do rączki śnieg i rzucając na wszystkie strony.Zaśmiałam się pod nosem nakładając płaszczyk,buty oraz szalik i wyszłam za maleństwami.
Wdychałam rześkie powietrze.Biały puch gdzie nie gdzie dosięgał nawet do kolan.Kochałam śnieg w dzieciństwie,zawsze uwielbiałam bawić się wtedy na dworze z Weroniką.
-To co maluchy,lepimy bałwana?-krzyknęłam do nich i zebrałam do siebie.
-Taak!-odpowiedzieli chórem i zaczęli skakać ze szczęścia.
Wzięliśmy się do pracy.Adaś robił tą największą kulę,a Marysia najmniejszą.Ja za to tą średnią.Udało nam się też wykombinować marchewkę,kapelusz,węgiel,starą szmatkę i dwa patyki przypominające ręce.
Poukładaliśmy wszystko,polepiliśmy i po chwili na samym środku podwórka stał duży uśmiechnięty bałwan.
-Dobra robota!-przybiłam im piątki i skierowałam do domu,z którego wyłaniała się Alicja.
Dzieci choć bardzo niechętnie weszły do mieszkania,ja kroczyłam za nimi,lecz nagle w progu stanął ubrany ciepło Kubiak i wziął mnie na ręce wybiegając na dwór.
-Michał!Debilu!-krzyknęłam,gdy ten rzucił mnie w jakąś zaspę,ale żeby nie być gorsza pociągnęłam go za rękaw i wylądował na mnie.
-Kretyn-skwitowałam i jedną ręką wytarłam śnieg w Jego twarz.
Chciałam uciec,lecz przez to,że był silniejszy i większy przytrzymał mnie w pasie i zbliżył swoje usta do moich.Serce,jak zwykle gdy był blisko wariowało.Ujął moją twarz i wsadził w śnieg.Myślałam,że oszaleję i go tam na miejscu zabije.Podniosłam się i usiadłam mu na kolanach napełniając do rąk biały puch.Siatkarz przytrzymał mi dłonie z tyłu i delikatnie wpił się w me wargi.Całował tak czule,a zarazem namiętnie,jakbym była całym Jego światem i za chwilę miała rozbić się na tysiąc małych kawałków.
-Wracajmy-szepnęłam mu do ucha i pomogłam wstać.
Złożył pocałunek na moim czole i objął mnie w pasie prowadząc do domu.Od razu wparowałam do łazienki,a widząc siebie całą w śniegu parsknęłam śmiechem.Wzięłam długi i gorący prysznic.Znów umyłam włosy,tylko tym razem nikt mi nie przeszkodził w ich wysuszeniu.Spojrzałam na zegarek,który wskazał 14.Ubrałam się (link),moje kłaki pofalowałam i ponownie się pomalowałam.
Zeszłam do kuchni,gdzie Alicja wraz z panią Anią szykowały potrawy na Wigilię.
-Może w czymś pomóc?-spytałam nieśmiało.
-Możesz zająć się babeczkami-uśmiechnęła się do mnie ciepło mama Michała.-Pięknie wyglądasz tak poza tym.
-Dziękuję-odparłam nakładając zielony fartuszek i biorąc się do pracy.
-Michał daje ci w kość nieźle?-spojrzała na mnie zza garnków.
-Nie narzekam-odparłam miksując masę do ciasta.
Następnie nałożyłam wszystko do papilotek i włożyłam do nagrzanego piekarnika.Po chwili poczułam,jak ktoś obejmuje mnie w pasie.
-Kubiak,romantyk-zaśmiała się Alicja szturchając panią Anię.
-Synu widzę,że przyszedłeś nam pomóc.To dobrze,potrzebujemy więcej rąk do pracy-klasnęła w dłonie wyjmując różowy fartuszek.
Spojrzałam na Kubiaka i o mało co nie pękłam ze śmiechu z Jego miny.
-Może ja jednak pójde?Przepraszam panie-chciał wyjść,lecz żona Błażeja skutecznie zasłoniła mu drogę.
-Może jednak zostaniesz kochanie-pociągnęłam Go za rękę i nałożyłam mu wymieniony wyżej fartuszek.
-Przyjmę to na klatę!-wypiął się dumnie.-Więc,co mam robić?
-Z Julą będziesz kończył babeczki-wyszczerzyła się do niego wyjmując z piekarnika papilotki.
Położyła nam je na stole.
-Tutaj macie precelki do rogów dla renifera,białe groszki z roztopioną czekoladą za oczy,a wiśnie kandyzowane jako nosek,a i zapomniałabym dekorator-proszę udekorować kremem-gdy skończyła Michał podrapał się rozpaczliwie po włosach.
Wzięłam się do pracy,wyszłoby wszystko całkiem dobrze,gdyby mi Kubiak non stop nie przeszkadzał.Ale ty masz ładniejszego.A ja tego nie umiem.Pokaż jak to robisz.Pomóż mi-i tak w kółko.
-Wreszcie-wytarłam ręką spływającą krople potu z mego czoła.
-Ty to umiesz,a ja nie-odparł Misiek i zrobił smutną minkę.-Nie bawię się tak.
-Trudno-wzruszyłam ramionami.-Płakać nikt nie będzie.
-O,dziękuję skarbie-do głosu doszła pani Ania.-Idźcie przywitać gości,my sobie z Alicją tu poradzimy.
Pokiwałam twierdząco głową ściągając fartuch i popychając przyjmującego do wyjścia.
W tym samym czasie rozdzwonił się się dzwonek do drzwi,a do mieszkania wparowała spora grupka ludzi.
Kubiak tylko łaził od jednej osoby do drugiej i przytulał lub całował ją,gdyż w większości były to kobiety.
-To jest Jula-w końcu się odezwał wskazując na mnie ręką.
Stępowałam z nogi na nogę,by tylko się nie denerwować.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się promiennie.
-Michał to ten skarb żeś do nas przywiózł!-złapała się za głowę grubsza czarnowłosa staruszka i przytuliła mnie do siebie.
-Piękne masz włosy-powiedziała nagle druga kobieta dotykając palcami końcówki mych włosów.
-W ogóle jest cała śliczna-złapała mnie za ramiona wysoka i chuda kobieta.-I urocza,prawda Zdzisiu?-zwróciła się do mężczyzny przy kości o ciemnych włosach.
-Witaj w rodzinie!-odezwał się jakiś męski głos.
-A co tu się dzieje?-do korytarza wparowała pani Jadzia ubrana w czarną długą i smukłą sukienkę.
-Co ty tu robisz?-prychnęła blondynka stojąca za mną i zmierzyła ciocie Kubiaka wzrokiem.-Rysiu,idziemy-uniosła dumnie głowę i skierowała się do drzwi.
-Do fryzjera chyba znów nie chodzisz.Te odrosty widać na kilometr.
-Chodź-szepnął mi do ucha Misiek i pociągnął mnie do swojego pokoju.
Opadłam zmęczona na łóżko.
-Co to było?-zaśmiałam się i wtuliłam w tors siatkarza.
-Kłócą się tak od tamtego roku,jak jedna chciała ukraść faceta drugiej-jęknął.-Ja nie wiem,jak można być tak zawziętym.O mało co się nie pozabijają.
-Też bym o Ciebie walczyła,jakby ktoś chciał mi Cie zabrać-spojrzałam na Niego ukradkiem i cmoknęłam niespodziewanie w usta.
-Naprawdę?-uniósł prawą brew do góry,a ja usiadłam mu na kolanach i objęłam za szyję.
-Tak,bo Cie kocham,jak wariatka-oparłam swoje czoło o miśkowe ramię i utonęłam w zapachu Jego perfum.
-A ja,jak wariat-parsknął śmiechem.-Dziś powiemy rodzicom o dziecku-odparł po chwili i pocałował mnie w skroń.
-Nie wiem,czy to dobry pomysł.
-Najlepszy,a teraz chodź się,bo za 5 minut musimy być na dole-ruszył się ze swojego miejsca,ja oczywiście zrobiłam to samo.
Poprawiłam jeszcze makijaż i razem trzymając się za ręce zeszliśmy na dół.W salonie byli już wszyscy oprócz nas.Stanęliśmy przy swoich krzesłach i gdy pan Jarek pomodlił się za tą wieczerzę każdy wziął do ręki opłatek,by poskładać życzenia.Na ostatku oczywiście zostawiłam sobie Michała.
-Życzę Ci skarbie wszystkiego co najlepsze.Dużo zdrowia,żeby nie spotkała Cie żadna kontuzja.Byś,jak najdłużej grał,zdobywał najcenniejsze nagrody,medale.Byś zdobył Mistrzostwa Świata i żebyś dalej był taki kochany i idealny.
-A ja Ci kotek życzę,żeby nigdy nie spotkała Cie żadna krzywda.Żebyś była taką pogodną,piękną i wspaniałą osobą.Żebyś mnie nie zostawiła dla kogoś innego.Żebyś zawsze się uśmiechała była najlepszą przyjmującą reprezentacji Polski.Kocham Cie-ułamał kawałek mego opłatka,a ja Jego.
Przytuliłam Go do siebie i szybko powycierałam spływającą pojedynczą łzę.Powinnam codziennie dziękować Bogu,że postawił na mojej drodze tego wielkoluda.Gdyby nie On,nie miałabym dla kogo żyć.
Wróciliśmy do stołu i można powiedzieć,że wreszcie mogliśmy zająć się jedzeniem.Nie zjadłam za dużo,gdyż coś brzuch mnie bolał i nie miałam na nic ochoty.Oczywiście ciotki najchętniej nałożyłyby mi i 50 pierogów,gdyż jak to powiedziały: Jesteś strasznie chudziutka koteczku.
Chuda?Przecież ja jestem w 2 miesiącu ciąży.
Pośpiewaliśmy trochę kolęd i poopowiadaliśmy różne historie z życia.Muszę przyznać,że rodzina Kubiaka jest naprawdę miła i zabawna.Chyba ma coś w genach po swoich wujkach.
-A jak tam się Wam układa,młodzi?-zwrócił się do mnie pan Jarek włączając w tym samym czasie telewizje,gdyż leciał niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju Kevin sam w Nowym Yorku.Ten film mi się nigdy nie znudzi.
-Bardzo dobrze-uśmiechnęłam się do Kubiaka ściskając Jego dłoń.
-Jak my byliśmy w Waszym wieku to już ślub planowaliśmy i dziecko w drodze było-odezwał się jakiś mężczyzna.
-Niech się z niczym nie śpieszą-uspokoiła go pani Ania.-Mają czas.
Widziałam w oczach Miśka,że chce powiedzieć teraz rodzicom o potomku.Czułam,że to nie będzie dobry pomył,bałam się ich reakcji.
-Mamo,tato,musimy Wam coś oznajmić-rzekł poważnym tonem Kubiak i wstał ciągnąc mnie za dłoń,lecz w tym samym czasie rozdzwonił się dzwonek do drzwi i ktoś zaczął walić w nie strasznie mocno.
Kolędnicy?Niespodziewany gość?Kolejna osoba z rodziny Michała?-przeszło mi przez myśl.
__________________________________________________________________________
Witajcie kochani! ;)
Nareszcie udało mi się coś naskrobać.Męczyłam się z tym rozdziałem prawie tydzień.Wena nie pomaga,bo jej praktycznie wcale nie ma.Oby jak najszybciej wróciła,bo inaczej będzie kiepsko.
Jak myślicie,kto będzie niespodziewanym gościem?A może będą to goście? :D
Brawo biało-czerwoni!O to chodzi!Wspaniałe 2 mecze w Gdańsku przypieczętowane zwycięstwami.Zrobiliśmy wszystko,co w naszej mocy.
Szkoda,że Michał odchodzi z JW,ale chłopak chce się rozwijać,a to jest ważne.Czekamy na niego,niech szybko do nas wraca ;)
Dziś gotujemy makaron i wszyscy jesteśmy Włochami!
Pozdrawiam gorąco ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)