poniedziałek, 26 maja 2014

22 ROZDZIAŁ

Moim oczom ukazał się sam we własnej osobie Bartosz Kurek.Stał uśmiechnięty i mierzył każdego wzrokiem.Miał na sobie T-shirt z nadrukiem i jeansy.Jego włosy mieniły się w blasku padającego przez okno słońca.Nieśmiało podeszłam do niego i położyłam swoje torby.Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się promiennnie.
-Ty zapewne jesteś Jula.Mam rację?-uniósł jedną brew.
-Tak-chrząknęłam i wyciągnęłam w jego kierunku dłoń,którą mocno uścisnął.
-Ja jestem Bartek.
-Wiem-przerwałam mu.-Idziemy?
-A wiesz gdzie?-zaśmiał się cicho i chwycił 3 torby.-Aśka ci pewnie mówiła,że przez te 6 miesięcy zamieszkasz u mnie.Znaczy w domu mojej mamy,czyli u mnie.
-Coś tam wspominała-powędrowałam za przyjmującym tachając 2 walizki.
Szliśmy w ciszy przez park,boisko,plac zabaw,aż w końcu doszliśmy na miejsce.Na zielonej trawie,wśród innych mieszkań stał dom (link).Był średniej wielkości koloru wpadającego w żółć.Otoczony przez wysoki płot.Podwórko przyozdabiały różnorodne kwiaty i roślinki.Ogólnie wyglądał naprawdę ładnie.
-Panie przodem-skinieniem ręki wskazał na otwartą bramkę.
-Dzięki-odpowiedziałam i weszłam do budynku.
W progu stała wysoka kobieta.Ubrana w błękitną koszulkę,czarną do kolan spódnicę oraz fartuszek.
Włosy spięła w babcinnego koka.
-Oo witaj maleństwo!-pisnęła i rozłożyła ręce w celu przytulenia mnie.
-Mamoo-skarcił ją wzrokiem Kurek i popchał mnie w stronę drzwi.
-Oj no przepraszam. Gdzie moje maniery.Jestem Iwona Kurek,mama tego tam-wystawiła do niego język i przeniosła wzrok na mnie.
-Jula Lipińska-uścisnęłam jej chudą rękę.
-Chodź kochanie,bo pewnie po tej podróży głodna jesteś.Już ci coś dobrego przyszykuje-klasnęła w ręce i zaprowadziła mnie do środka.
-Tutaj jest kuchnia (link),łazienka (link),salon (link),a tutaj twój pokój (link)-obeszła ze mną cały dom zatrzymując się przy drzwiach prowadzących do mojego lokum.
-Wejdź,rozgość się,rozpakuj,a ja w tym czasie zrobię coś do jedzenia-wzięła od Bartka walizki i położyła przy szafie.
-Czuj się,jak u siebie-mrugnęła do mnie okiem i wyszła.
Bardzo sympatyczna i miła kobieta-pomyślałam i opadłam na łóżko.Znów czułam się samotna,bardzo tęskniłam za Michałem,ale próbowałam być silna.Chwyciłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz.1 nowa wiadomość od Miśka.Od razu ją odczytałam.

Cześć skarbie i jak podróż?Wszystko dobrze?Jak się czujesz?
Kocham Cie mocno i tęsknie. <3 i="" nbsp="">

Hej.Podróż bardzo szybko zleciała.Wszystko jest w porządku.Czuję się tak dziwnie,nieswojo,ale to chyba kwestia czasu.Nie zgadniesz mieszkam u Kurków!
Ja Ciebie też. Buziaki ;*    

Odpisałam momentalnie i odłożyłam telefon.Wzięłam się za ropakowywanie.Zajęło mi to około 40 minut.
-Kolacja!-usłyszałam donośny głos.
Wstałam z podłogi i powędrowałam do kuchni.Niestety to mieszkanie było tak wielkie i nowocześnie urządzone,że nie mogłam trafić.
-Tu-objął mnie ramieniem siatkarz i wycelował palcem w jakieś drzwi.
-Tak myślałam-uśmiechnęłam się i zdjęłam jego rękę.
W pomieszczeniu znajdowała się już cała rodzina.Jakiś mały chłopczyk może tak około 9 lat siedział przy stole trzymając w rękach nóż oraz widelec i krzyczał coś w stylu: Ja chcę jeść.
-Już jesteś?-pani Iwona uniosła kąciki ust w górę.-To jest Kuba,mój drugi syn-podeszła do niego i zmierzchwiła włosy.Mruknął niezadowolny,ale przywitał się ze mną.
-Ja jestem Adam-rzekł mężczyzna i wyciągnął w moim kierunku dłoń.
-Jula-uścinęłam ją.
-Siadaj-szepnął mi do ucha Bartek.
Zrobiłam tak jak mi kazał i znalazłam się pomiędzy rodzeństwem.Mama Kurka postawiła na stole spaghetti.
-Smacznego-odparłam i nałożyłam sobie odrobinę na talerz.
-Co tak mało?-wyszczerzył się tata przyjmującego i dodał mi o wiele więcej makaronu niż się spodziewałam.
-Teraz dobrze-dodał i zajął się opróżnianiem swojego talerza.
-Grasz w siatkówkę?-Kuba pokierował do mnie pytanie.
-Tak- stwierdziłam konsumując jedzenie.
-Bartek,będziesz miał bratnią duszę-mrugnął do niego ojciec.
-Też kiedyś będę siatkarzem,ale takim światowym!-krzyknął wymachując przy tym rękoma.
-Tutaj obok jest liceum,w którym będziesz się uczyć.Zresztą Bartek ci wszystko pokaże i wytłumaczy-rzekła pani Iwona.
Czemu każdy mówi cały czas Bartek,Bartek,Bartek.Czy tylko ja mam takie wrażenie,że oni chcą mnie z nim zeswatać?Zresztą on też się na mnie dość dziwnie patrzy i szczerzy,jak głupi do sera.
-Dziękuję za kolację.Była pyszna-odparłam i odeszłam od stołu.
Powędrowałam do swojego pokoju,a za sobą usłyszłam jeszcze: No idź za nią.
Położyłam się na łóżku i włączyłam telewizję.Akurat leciał mecz Jastrzębski Węgiel-Skra Bełchatów.
Wynik był następujący: 2-2.Z tego co mówili komentatorzy,Kubiak grał najlepiej.Bombardował wszystkich zawodników i atakował z każdej możliwej sytuacji.Zacisnęłam mocno kciuki i krążyłam wzrokiem po ekranie.
-Jeszcze tylko jeden.Jeszcze tylko jeden-szeptałam do siebie,gdy jastzębianie mieli piłkę meczową.
Na zagrywkę powędrował mój chłopak.Podrzucił wysoko piłkę i uderzył w nią z rozbiegu.
-Weszło!-krzyknęłam tak głośno,że do pomieszczenia wparował zdezorientowany Kurek.
Uśmiechnął się,gdy spojrzał dlaczego krzyczę.
-Widzę,że kibicujesz węglowi-usiadł obok i podparł się rękoma.
-Kibcuję-stwierdziłam.
-Chcesz iść na spacer?Pokaże ci okolice.-spytał.
Machnęłam ręką,by mi nie przeszkadzał.
Michał był taki szczęśliwy,gdy sędzia pokazał boisko.Jestem z niego taka dumna.
MVP spotkania zostaje nie którz inny,jak  MICHAŁ KUBIAK!
-Wiedziałam-rzekłam.
-No bardzo dobrze gra.W końcu to Dziku-wyszczerzył się do mnie Bartek.
Spojrzałam znów w tv,gdy Kubiak odebrał nagrodę dopchał się szybko do mikrofonu.
-Chciałem powiedzieć,że ta nagroda jest dla najwspanialszej i najpiękniejszej kobiety na świecie.Dzięki niej się nigdy nie poddaję i dla niej chce żyć,jak i grać.Jula,kocham Cie!-uniósł w górę statuetkę.
-Ja Ciebie też-odparłam i wytarłam pojedynczą łzę.
Siatkarz spojrzał na mnie dość dziwnie.
-Tak,to mój chłopak.
Posmutniał nagle i schował wzrok w pościeli.
-Nie mówiłaś nic-burknął.
-Bo nie pytałeś-parsknęłam śmiechem i uderzyłam go delikatnie w ramię wymuszając na jego twarzy nikły uśmiech.
-Dlaczego wyjechałaś?
-Kto by nie przyjął takiej oferty?-uniosłam jedną brew do góry.
-Każdy kto ma kochającego chłopaka i nie chce go zostawić-zakpił sobie ze mnie.
-Nie znasz mnie,więc daruj sobie-lekko się zdenerwowałam.
-Ale znam Miśka i wiem,że to kwestia czasu.On w końcu się załamię,będzie mu ciebie tak brakować,że nie da rady.
-A ty niby skąd to wierz?-prychnęłam.
-Doświadczony jestem.Kiedyś ci opowiem.Ty mi też zresztą dlaczego się tu znalazłaś-mrugnął do mnie okiem.
Usłyszałam wibrację.
-Ja już pójdę.Jutro sobota,więc nie masz żadnych zajęć i treningów,ale oprowadzę cie po mieście.Dobranoc-rzekł i zakmnął za sobą drzwi.
Odebrałam szybko połączenie w ostatniej chwili.
Michał:Cześć kochanie.
Ja:Skarbie to było piękne!Ja ciebie też bardzo,bardzo,bardzo kocham.
Michał:Oglądałaś?To super.Grałem dla Ciebie.
Ja:Wiem,coś tam wspomniałeś,
Michał:Wszystko gra?
Ja:Tak.
Michał:To się cieszę.Bartek się tobą zajmię,ale mam nadzieję,że na niego nie polecisz?-poczułam jak uśmiecha się do komórki.
Ja:No wiesz.Te jego oczy,włosy,mięśnie...marzenie każdej dziewczyny.
Michał:Mam lepsze!-oburzył się nieco,ale za chwilę obydwoje parksnęliśmy śmiechem.
Michał:Nawet nie wiesz,jak bardzo chciałbym cie teraz mieć przy sobie.Przytulić,pocałować.
Ja:Wiem Michałku,wiem.Dobra idź oblej wygraną z resztą drużyny.
Michał:Kocham Cie,dobranoc.
Ja:Ja Ciebie też.
I rozłączył się.Wstrzymałam płacz i poszłam pod prysznic.Umyłam się i ubrałam w piżamę.Rozpuściłam włosy,a następnie zasnęłam.
***
-Stary!Zajebista ta zagrywka ostatnia!-podszedł do mnie Damian i poklepał po ramieniu.
-Sie wie-wypiąłem dumnie klatę.
-Coś się stało?-usiedliśmy na ławce.
-Mam takie dziwne odczucia.Raz czuję,że wytrzymam bez niej te 6 miesięcy,a raz,że nie dam rady.Nie pomaga mi do niej dzwonienie,bo wtedy cały czas o niej myślę.
-Dziku,dasz radę.Jestem z tobą.To są tylko kilometry.Zanim się obejrzysz,a już będzie marzec.
-Masz rację-odparłem.-Mieszka z Kurkiem.
-Serio?-spytał niedowierzając.
-Mogę czuć się zagrożony?
-Bartek by ci tego nie zrobił-machnął ręką.-Idziemy opijać zwycięstwo?
-Idziemy!-odpowiedziałem.-Mam od Julii pozwolenie-wyszczerzyłem się i pobiegłem za Wojtaszkiem.
Jednak czułem,że nie mogę w 100% zaufać Bartkowi.Bałem się,że mi ją odbierze,a ja nie mógłbym wtedy nic zrobić.Wybór należałby do niej.Ale wiem,że mnie kocha i to mi wystarczy.
__________________________________________________________________________
Witajcie kochani!
Przepraszam za kolejną moją dłuższą nieobecność,ale nie miałam zbytnio czasu.W weekand zawody miałam,dziś też.Ale obiecuję,że jakoś się Wam zrewanżuje.Następny rozdział będzie dłuższy ;)
Biało czerwoni wyszli z pierwszego miejsca,kwalifikujemy się do ME 2015!Jestem z nich strasznie dumna i już nie mogę się doczekać pierwszego meczu LŚ.
Brazylio,szykuj się na zacięty bój! :D
Pozdrawiam ;*

środa, 21 maja 2014

21 ROZDZIAŁ

Gdy dotarłam pod dom.Moim oczom ukazała się wysoka osóbka z długimi włosami.Siedziała na schodach przed budynkiem.Otworzyłam bramkę i udałam się w jej stronę.
-Jula czekałam na ciebie-gwałtownie wstała.
-Weronika co ty tu robisz?-spojrzałam na nią obojętnie.Za bardzo zraniła mnie dzisiaj.Powiedziała prawdę,która mnie zabolała.
-Przyszłam,bo-zaczęła bawić się palcami u ręki.-Przepraszam-spuściła wzrok w ziemię.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Przepraszam,że tak na ciebie naskoczyłam.Ale nie chcę,żebyś wyjeżdżała,poradzimy sobie ze wszystkim-przyjaciółka wybuchnęła płaczem.
Przytuliłam ją mocno do siebie.Pomimo jej wybuchowego charakteru,kochałam ją jak siostrę.
-Już podjęłam decyzję,ale ja wrócę.Przecież nie jadę tam na zawsze.
-Wiem,ale..co ja tu bez ciebie zrobię?Kocham cie-powycierała rękawem spływające łzy.
-Ja też.
-A co z Michałem?-zmieniła temat.
-Właśnie ja z nim tak jakby zerwałam-westchnęłam głęboko.
-Nie mogłaś tego zrobić!-bezradnie rozłożyła ręce.
-Nie wiem już co myśleć-przykucnęłam chowając twarz w dłoniach.
Przyjaciółka objęła mnie i położyła głowę na moim ramieniu.
-Wszystko będzie dobrze.
(...)
Idziesz przez miasto.Wokół ciebie chodzi pełno ludzi z torbami i reklamówkami.Zatrzymujesz się przed jednym ze sklepów i przyglądasz się jasno różowej wywieszonej na wystawie sukience.
-Jula!-słyszysz donośny głos wołający cie.
Odwracasz się i mierzysz wzrokiem miłość swojego życia.Tak,ujrzałaś Michała.Stoi podparty o ławkę i przygląda ci się.Ubrany jest w kraciastą koszulę krótki rękaw i jeansy.Powoli kierujesz się w jego stronę,on robi dokładnie to samo.
-Michał to ty?-pytasz nieśmiało stając przed nim.
Lecz gdy chcecie się przytulić,jakaś niewidzialna bariera wam nie pozwala.Próbujesz przedrzeć się przez nią,ale za każdym razem kończy się to siniakiem.Zrozpaczona osuwasz się na ziemię.
Kubiak wędruję ręką po szybie.Przymykasz na chwilę powieki i bierzesz parę głębokich wdechów.
Gdy otwierasz je twoim oczom ukazuje się Marcin stojący za siatkarzem z wielkim bananem na twarzy i przystawionym do skroni pistolecie.
-Michał!Uważaj!Michał,on cie zabije!Uciekaj!-uderzasz o dzielącą was ścianę i płaczesz.
-Maleńka,kocham c..-nie dokańcza.Słyszysz głośny strzał.
Stoisz,jak wryta i szlochasz.Przyjmujący opada na podłogę,a w koło niego rozlewa się krew. 

-Nie!-krzyknęłam spocona i roztrzęsiona.
Wybrałam numer Miśka w telefonie i trzymałam palca na zielonej słuchawce.Nie dam rady.Rzuciłam telefon o podłogę.Nie potrafiłam odezwać się do Michała,czułam,że go zraniłam.
To tylko sen,to tylko sen powtarzałam sobie w duchu,jak mantrę.Uspokoiłam się nieco i spojrzałam na zegarek.Wskazywał 7:10.Z Aską byłam umówiona na 14.Tak,dziś wyjeżdżam do Rosji.Nie wiem,czy dobrze zrobiłam,z każdym dniem uświadamiam sobie,że może to być moja najgorsza decyzja w życiu.
Ale w końcu każdy normalny człowiek popełnia błędy,prawda?
Wstałam z łóżka,odsłoniłam rolety wpuszczając do pokoju trochę światła i świeżego powietrza.
Mój pokój świecił pustkami.Wszystkie rzeczy znajdowały się w 5 walizkach ułożonych obok szafy.
Powędrowałam do łazienki.Wzięłam długi i gorący prysznic.Powycierałam każdy,choćby najmniejszy zakamarek mego ciała i ubrałam się (link).Włosy spięłam w luźnego koka.Umalowałam się delikatnie i spryskałam ulubionymi perfumami.
Zeszłam na dół,do kuchni.Zrobiłam sobie tosty,które w mgnieniu oka pochłonęłam.Zastanawiałam się co robić dalej.Miałam jeszcze dużo czasu,co do lotu.Telewizja okazała się najgorszą opcją,niestety o 8 rano na każdym prawie programie leciała kreskówka dla dzieci.Zrezygnowana wyłączyłam tv.
Ubrałam kurtkę oraz buty i wyszłam na dwór.Wdychałam rześkie październikowe powietrze spacerując po parku.Stanęłam przed wielkim dębem.Przymknęłam powieki i moim oczom ukazała się mała ,roześmiana,czarnowłosa dziewczynka w towarzystwie rudowłosej przyjaciółki bawiącej się w berka.
Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam dalej.Przechodząc obok wielkiego pomarańczowego gmachu,wydawało mi się,że dostrzegłam drobniutką 12 latkę piszącą na schodach wejściowych pamiętnik.
Przejechałam ręką po starej drewnianej ławce. Będę tęsknić za tym miejscem-pomyślałam i poszłam dalej.
Gdy obróciłam się na lewo,zobaczyłam 2 dziewczynki cieszące się z pierwszego treningu.
Zamiast krzewów,widniała piaskownica i zjeżdżalnia,na której bawiły się dzieciaczki.Odwróciłam się i spostrzegłam biedne maleństwo biegnące do swojego dziadka tuląc jego nogi.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.   
Kiedyś wszystko było takie proste.Nikt nie zwracał uwagi na wygląd,czy ubiór.Tęskniłam za czasami,gdy można było bawić się w chowanego,czy klasy.Skakać na skakance,czy grać w gry planszowe.
Tęskniłam za czasami,gdy mój dziadek jeszcze żył.Był moim największym wsparciem we wszystkim.
Teraz zrozumiałam ile pięknych chwil przeżyłam w Jastrzębiu i jak bardzo będzie mi brakować tego miasta.
Wędrowałam w stronę domu.Kiedyś ciepłego,pełnego miłości i zaufania domu.Dziś pełnego nienawiści,złości,kłamstwa i fałszerstwa.
Weszłam do mieszkania,zdjęłam kurtkę oraz buty.
-O już jesteś.Zaraz będzie obiad-mama krzątała się w kuchni nie odwracając głowy spod garnków.
Poszłam do swojego pokoju,położyłam się na łóżku i tak naprawdę to nie wiedziałam co robić.
2 godziny minęły dość szybko.Zjadłam pierogi i wyczekiwałam przyjaciółki.Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.Pobiegłam otwierając je i wpuszczając do środka Weronikę.
-Może jednak nie chcesz jechać?-spytała z nadzieją w głosie.
-Teraz się już nie wycofam!-rzekłam idąc po walizki do pokoju.
Gdy wszystkie stały już w korytarzu,nadszedł czas na pożegnanie.Spojrzałam na smutnego Fabiana i ledwo co wstrzymałam płacz.
-Trzymaj się tam w tej Rosji-odpowiada łkając.
-Mały nie rycz-wycieram rękawem słoną ciecz z jego policzków.-Wrócę i nadrobimy stracony czas.Ucz się,słuchaj rodziców,bądź grzeczny.
-Jasne.Pozdrów Michała-uśmiecha się delikatnie i wtula we mnie.
Następnie odchodzi trzymając się ręki taty.
-Córciu bądź grzeczna.Tylko żeby ci się nic nie stało-całuje mnie w policzek mama.
Chyba pierwszy raz doznałam takiego dziwnego uczucia,nie umiem określić jakie ono było.Czułam się doceniona.Pożegnałam się jeszcze z rodziną i razem z Werą poszłam do jej samochodu.Włożyłyśmy bagaże do bagażnika oraz tylnych siedzeń i wsiadłyśmy do auta.
-Zawsze możesz się wycofać-rzekła zapinając pas.
Westchnęłam głęboko.
-Zajmij się lepiej jazdą-mrugnęłam do niej okiem i poprawiłam makijaż.
Z piskiem opon wyjechałyśmy z Jastrzębia kierując się na lotnisko.Droga minęła nam dość szybko i sprawnie.Po 20 minutach znalazłyśmy się przy upragnionym miejscu.Wysiadłam z samochodu,wzięłam z małą pomocą przyjaciółki wszystkie torby i podeszłam do trenerki.
-Wyspana?
Przytaknęłam potwierdzająco głową i porozglądałam się na boki.Po chwili podekscytowana Weronika szturchnęła mnie w ramię.Odwróciłam się i to co zobaczyłam wbiło mnie totalnie w ziemię.
W moją stronę szło pełno wielkoludów z napisem : Wracaj do nas szybko.
Spojrzałam gniewnie na rudą,a ona schowała wzrok w czubkach swych butów.Wiedziałam,że maczała w tym palce.
Podbiegłam prędko do siatkarzy i mocno każdego wyściskałam.
-Zaraz mnie udusisz-rzekł pół szeptem Igła.
-Dziękuje wam.Nawet nie wiecie,jak bardzo będę za wami tęsknić.
-My za tobą jeszcze bardziej-ujął mnie ramieniem Winiar.
-Masz tu swojego romeo-zaśmiał się Krzysiu szturchając w moją stronę Kubiaka.
Serce zaczęło walić jak oszalałe.Wielkoludy szybko odeszli na bok zostawiając nas samych.
-Myślałam,że nie przyjdziesz.Wręcz byłam tego pewna-przerwałam niezręczną ciszę.
-Jula,kocham cie-przytula mnie do siebie mocno.
Bardzo potrzebowałam jego bliskości.
-Ja ciebie jeszcze bardziej-pogłaskałam czule jego policzek.
-Przez te ostatnie dni wszystko sobie dokładnie przemyślałem.I to się nie musi tak kończyć-spojrzał w moje niebieskie tęczówki.-Rosja?Co to dla nas.To są tylko kilometry.
-Chodzi ci o miłość na odległość?-zmarszczyłam delikatnie brwi.-Wiesz ile związków przez to się rozpada.
-Wiem-przerwał mi.-Ale wiem też,że zrobię co w mojej mocy,by nie być jednym z nich.Będę dzwonił,pisał,wysyłał listy,rozmawiał na skype,co tylko możliwe.
Wtuliłam się w jego tors.
-Damy radę.Kocham Cie- szepnęłam.
-Wiem-cmoknął mnie w skroń.
Nagle poczułam czyjąś rękę na moich plecach.Odwróciłam się ujrzałam Asię z założonymi na biodrach rękami.
-Musisz już lecieć-skinieniem głowy pokazała na samolot.
Zacisnęłam mocno pięści,wstrzymując łzy.Ostatni raz zasmakowałam ust Kubiaka i powędrowałam w stronę urządzenia.
Będzie dobrze.Nie rozpłacz się-powtarzałam sobie w duchu.
-Wszystko będzie okej-poklepał mnie Krzysiu.
I wtedy silna Jula pękła.Łzy zaczęły lać się strumieniami,gdy siatkarze pomagali mi wpakować walizki.
-Prosimy zająć już swoje miejsce-usłyszałam głos stewardesy.
-Do zobaczenia.Będę dzwonić-przytuliłam Weronikę.
-Tylko nie znajdź sobie tam lepszej przyjaciółki ode mnie-pogroziła mi palcem,a po chwili obje wybuchłyśmy śmiechem.
-Przyjaciółki na zawsze-dodała trzymając moją dłoń.
-Na zawsze-powtórzyłam.
-Na miejscu będzie na ciebie czekać mój chrześniak,więc spokojnie.Pamiętaj zamieszkasz u nich,a w razie jakiś komplikacji jestem pod telefonem.Trzymaj się-objęła mnie trenerka i lekko popchała do samolotu.
Zajęłam swoje  miejsce obok jakiejś starszej pani,wyglądającej na 60 lat.Czytała książkę w dużych okularach.Wyjrzałam przez okienko.Na ulicy stali siatkarze,Weronika i Michał.
Gdy spojrzałam na niego,rozpromienił się lekko.Widziałam malutkie łzy w jego oczach.Pociągnęłam nosem i pomachałam im na do widzenia,znaczy do zobaczenia.
-Proszę zapiąć pasy-rzekła kobieta ubrana w granatowy strój.-Mam nadzieję,że lot będzie udany.
Po chwili poczułam,jak tracę grunt pod nogami.Maszyna wchodziła powoli w ruch.Przymknęłam oczy i nie otwierałam ich dopóki starsza kobieta mnie lekko nie szturchnęła.
-Wszystko dobrze?-spytała z troską w oczach.
-Tak..Nie..Tak..No nie-pojedyncza samotna łza spłynęła po moim policzku.-Czuła się kiedyś pani zagubiona we wszystkim,że wydawało się pani,że podejmuje najgorszą decyzję swojego życia,rezygnując z miłości.
-Czyli o to chodzi-zdjęła okulary i włożyła je do podręcznej torebki.-Kiedy byłam nastolatką poznałam pewnego Jerzego.Trenował piłkę nożną,był westchnieniem wszystkich dziewczyn w szkole.Jednak to mnie wybrał.Zakochałam się w nim,a on we mnie,Wydawało mi się,że jest to największa miłość,jaką mogłam przeżyć.
-I co się stało?-spytałam zaciekawiona opowieścią.
-Dostał propozycję wyjazdu do Berlina na 2 lata.Na początku nie zgodził się,lecz później po wielu przekonywaniach przyjął ofertę.Bałam się,że go stracę.Więc z własnej głupoty zerwałam z nim kontakt 2 tygodnie przed wyjazdem.Od koleżanek słyszałam,że bardzo to przeżył.
-Dlaczego to pani zrobiła?
-Nie chciałam cierpieć.Umarłabym z tęsknoty nie widząc go przez 2 lata.Nawet nie wiesz ile bym dała żeby tą decyzję cofnąć.Do tej pory nie mogę o nim zapomnieć,nie pokochałam jeszcze kogoś tak bardzo jak jego.Więc jeżeli ty wyjechałaś z jakiegoś powodu zostawiając tam w Polsce swojego wybranka,to nie popełniał tego samego błędu co ja.Największa miłość przetrwa wszystko.Nie masz się czym zamartwiać,jeżeli on cie kocha,to poczeka.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Teraz w tych nowoczesnych czasach jest tyle możliwości komunikowania się,że głowa mnie boli-mruknęła.
-Dziękuję-powiedziałam i oparłam się o szybę.
To będzie długi lot-pomyślałam i zdrzemnęłam się.

-Halo!Proszę pani już jesteśmy!-usłyszałam czyjeś głosy.
Natychmiast przebudziłam się i spojrzałam na starszą kobietę.
-Już?-spytałam zachrypniętym głosem i przeciągnęłam się.
-Tak-pokiwała twierdząco głową.Odpięła pas i wyszła ze swojego miejsca.
Po niej uczyniłam dokładnie to samo.Teraz najgorzej było zabrać się z tymi walizkami.5 rąk przecież nie mam.Ale trudno trzeba sobie radzić.
Wyszłam z samolotu targając za sobą 5 toreb.Porozglądałam się na boki.Było strasznie tłoczno.Wokół mnie stali ludzie trzymając kartę z nazwiskiem wybranej osoby.Poszłam troszkę dalej i nagle zauważyłam wysokiego mężczyznę z napisem Jula Lipiśnska i o mało co tam nie zemdlałam.
_________________________________________________________________________
Jak myślicie,kto będzie czekał na Jule?
Przepraszam,że nie dodaję co 3 dni,ale nie wyrabiam z czasem.
Jak się dowiedziałam,że Michał złamał prawą rękę,to myślałam,że się załamię.Przecież on jest jednym z liderów polskiej kadry.Ale mam nadzieję,że wyjdzie z tego w końcu jest bardzo silny i,jak sam powiedział : Wszystko będzie dobrze,musi być.Oby tylko nie zabrakło go na MŚ.
Wszyscy kibice są z tobą Misiek :3
#StayStrongMichałKubiak
Pozdrawiam ;* 

piątek, 16 maja 2014

20 ROZDZIAŁ

Dziś poniedziałek.Dzień,jak co dzień.Wstałam,ubrałam się i wymalowałam (link).Rozczesałam włosy i wyprostowałam je.Siniak powoli znikał.Chwyciłam torbę i udałam się z nią na dół.Wpakowałam śniadanie,wzięłam batonika do ręki i wyszłam z domu.
Szłam tą samą drogą co zawsze.Jest początek października,a pogoda bardzo sprzyja.Słońce mocno grzeje w plecy,niebo prawie bezchmurne,a ptaki ćwierkają w rytm wiejącego delikatnie wietrzyka.
Gdy przypominam sobie,jak chodziłam tędy miesiąc temu,to sama nie mogę uwierzyć ile rzeczy się w ciągu 31 dni zmieniło.Poznałam Michała zupełnie przypadkiem,zakochałam się w nim.Teraz on jest moim uzależnieniem,nie wyobrażam sobie życia bez niego.Nagle poczułam czyjeś chłodne dłonie na mojej twarzy.
-Zgadnij kto to!
-Weronika!-krzyknęłam i przytuliłam ją do siebie.
-Skąd wiedziałaś?-jęknęła niezadowolona.
-Znam cie,jak nikt inny.
-Ech trudno.Dlaczego nie dzwoniłaś,nie smsowałaś,już mnie nie lubisz?-spojrzała na mnie wzrokiem zbitego pieska,a ja parsknęłam śmiechem.
-To samo mogę się ciebie zapytać-poruszyłam charakterystycznie brwiami.
-Przepraszam,nie mogłam.Chorupsko mnie jakieś złapało i w ogóle z domu nie wychodziłam.
-Ale jakoś to nadrobimy-poklepałam ją po ramieniu.
-No oczywiście.Już dziś zaczynamy.Po szkole pójdziemy na zakupy i do kawiarni.Mam ci tyle do powiedzenia.
-Ja tobie też.
-O Boże Julka,dzwonek! Biegniemy!-krzyknęła i złapała moją rękę kierując się w stronę liceum.
 Lekcje minęły dość szybko.Na matematyce niezapowiedziana kartkówka,na którą oczywiście nic nie umiałam.Z polskiego sprawdzian,a na historii karta pracy.Jedynie na w-fie pograliśmy w siatkówkę.
Wychodziłam ze szkoły w nieco gorszym humorze.
-No to gdzie najpierw idziemy?-dogoniła mnie przyjaciółka.
-A co zawsze pomaga na zły humor?-mrugnęłam do niej okiem.
-Zakupy!-krzyknęła podekscytowana i pociągnęła mnie do jakiegoś butiku.
Po przymierzałyśmy chyba dziesiątki tysięcy par szpilek,adidasów,balerinek,sandałów,kozaków,robiąc ze sklepu istny śmietnik.Panie próbowały być miłe i spełniały nasze każde zachcianki.
W końcu po długim namyśle,wybrałam 3 pary sportowych butów (link) (link) (link),Weronika stawiała bardziej na elegantsze obuwie (link) (link).
 Uradowane i obładowane torbami wychodziłyśmy ze sklepu  wstępując od razu do następnego.
Po godzinie mogłyśmy głośno powiedzieć,że zakupy były udane.Moja szafa powiększyła się o 2 T-shirty
 (link) (link),krótką spódniczkę  (link),bluzkę z kołnierzykiem  (link),luźną koszulkę (link) i długi rękaw w kwiatki (link).Za to Weronika pochwaliła się zakupioną koszulką (link),3 bluzami (link) (link) (link) i długim rękawem we kwieciste wzorki (link).
Następnie udałyśmy się do kawairni.Tej samej kawiarni,gdzie miałam się spotkać dziś z trenerką.
Usiadłyśmy do stolika i zamówiłyśmy deser lodowy.
-Jula poznałam chłopaka.Jest świetny,czuły,delikatny no i ideał.Na razie się spotykamy,chodzimy do kina,ale może niedługo będzie z tego coś więcej-poruszyła charakterystycznie brwiami.-Jak myślisz kiedy mam mu powiedzieć co czuje?Czekać na jego pierwszy krok,czy sama go wykonać?
-Jestem z Michałem-przerwałam przyjaciółce.
Ruda otworzyła szerzej oczy.
-Kubiakiem tak?-przytaknęłam potwierdzająco głową.
-O jejku,jak się cieszę!-wstała gwałtownie ze swojego miejsca i przytuliła mnie mocno piszcząc przy tym.Ludzie patrzyli się na nas,jak na wariatki.Uspokoiłam ją i kazałam usiąść na miejsce.
-Od kiedy?
-Od około 2 tygodni-powiedziałam dość cichutko.
 -I ja się dopiero teraz dowiaduje?! Co z ciebie za przyjaciółka!-oburzyła się i udała nadąsaną minę.
-Masz focha?To ci nie opowiem,co było dalej-przegryzłam delikatnie wargę.
Weronika spojrzała na mnie z błyskiem w oku i już po chwili siedziała podekscytowana.
-Mów,mów! Bo mam kisiel w gaciach.
-Tylko jest jeszcze coś,co powinnaś wiedzieć-przełknęłam ślinę.-No bo pamiętasz tą propozycję od Aśki?
-O wyjeździe do Rosji?Pamiętam.
W tym samym momecnie kelner przyniósł nam nasze zamówienie.
-Więc to,jak gdyby ja się zgodziłam-spuściłam wzrok na czubki mych butów.
Przyjaciółka wydawała się dość spokojna.Może nie dosłyszała,przecież nie będziemy się widzieć przez 6 miesięcy.
-Rozumiem-wzięła do buzi łyżeczkę z deserem.-Chcesz tak po prostu uciec od problemów,zawsze tak robisz.Nie umiesz stawiać im czoła.Jestem tchórzem.
Zamurowało mnie.Co ona może wiedzieć o problemach.Miała idealne życie,idelanych rodziców,idealny dom.Wstałam po chwili z miejsca zostawiając banknot na stole.
-Dziękuję,że mnie rozumiesz-rzuciłam w jej stronę i wybiegłam z kawiarni.
Szłam przed siebie.Miała rację,byłam tchórzem.Uciekałam,ale każdy człowiek boi się problemów i ich konsekwencji.Bo jest w życiu taki moment,że czujesz się,jak drzewo,które zrzuca liście..Tracisz wszystko,przyjaciół,miłość i sama nie wiesz czego naprawdę chcesz.    
Kopnęłam kamyk.
Czy to moja wina,że dużo przeżyłam?Że dużo razy byłam każdemu obojętna?Że byłam raniona?
To moja wina,że nie umiem sobie z tym wszystkim radzić?Miałam ochotę wejść na szczyt jakieś góry i głośno wykrzyczeć wszystko co we mnie siedzi.
-Jula skarbie.A my nie miałyśmy się przypadkiem spotkać w kawarni?
Spojrzałam na osobę,która do mnie mówiła.Zobaczyłam trenerkę Asię.
-Miałyśmy-powiedziałam wycierając łzę spływającą po policzku.
-Już dobrze-przytuliła mnie.-Zaraz wszystko opowiesz.Chodź usiądziemy.
Skierowałyśmy się do parku siadając na pobliskiej drewnianej ławeczce.
-Jula,co się stało?-wpiła we mnie troskliwy wzrok.
Opowiedziałam jej całą historię,wszystko ze szczegółami.Gdy skończyłam spojrzałam niepewnie na trenerkę.
-Nie spodziewałam się,że masz takie problemy-pokręciła głową,-Wiesz jeżeli chodzi o wyjazd,to nie powinnaś mówić,że to jest uciekanie od problemów.Po prostu każdy inaczej odreagowuje swoje ciężkie chwile.Ty potrzebujesz wyciszyś się,poznać nowe mjesce,zapomnieć o tym wszystkim co tu się działo.
Żyć chwilą i myśleć tylko o sobie.
-Tylko,że to trudne.Nie chce zostawić Michała,bo go kocham najmocniej na świecie.
-Prawdziwa miłość przetrwa wszystko.Jeżeli na prawdę się mocno kochacie,to wytrzymacie tą rozłokę.Przecież to tylko kilometry.Można powiedzieć,że to będzie taki sprawdzian.Musicie sobie ufać.
-Ma pani rację-odpowiedziałam.
-Powiedziałaś już mu o tym?
-Nie-przekręciłam przecząco głową.-I nie wiem,czy powiem.
-Jak to?Najważniejsza jest szczerość.Co on sobie pomyśli,jak wyjedziesz bez słowa na 6 miesięcy?Że go zostawiłaś,chłopak się załamie.Ty zresztą też widząc go w złym stanie.
-Ale ja nie chcę żadnych pożegnać.Michał będzie naciskał żebym została,on mnie nie zrozumie.
-Nie możesz tak mówić dopóki nie spróbujesz.
Westchnęłam.
-Kiedy wyjazd?-zmieniłam temat.
-W piątek o 16.Jeszcze omówimy dokładnie co i jak.
-Jasne-wpiłam wzrok w niebo.
-Weź telefon,zadzwoń do niego,umów się i spędź z nim czas-uśmiechnęła się do mnie szczerze.-Dziś odpuszczam ci trening-dodała.
-Dziękuję-odpowiedziałam niepewnie szukając w torbie komórki.
Wykręciłam numer Miśka.A po chwili usłyszałam jego ciepły głos po drugiej stronie.
Michał: Halo.
Ja:Cześć skarbie.
Michał:Kochanie coś się stało?
Ja:A czy musi się coś stać,żebym do ciebie dzwoniła?
Poczułam,że uśmiecha się do słuchawki.
Ja:Myślałam,że moglibyśmy się spotkać.
Michał:Oczywiście.Wpadnę po ciebie o 18.
Ja:Do zobaczenia.
Michał: Kocham Cię.
I rozłączył się.Kocham Cie,niby takie dwa puste słowa,a wypowiedziane je tak szczerze przyprawiają mnie o motylki w brzuchu.
-Muszę już iść-zerwałam się z miejsca.-Dziękuję za wszystko-przytuliłam trenerkę i pobiegłam w stronę domu.
Gdy byłam już na miejscu,dopadłam od razu swojego pokoju,bo zauważyłam,że mam niespełną 1 godzinę na przygotowanie się.Wzięłam szybki prysznic.Wyjęłam z szafy sukienkę (link) i nałożyłam ją na siebie.
Włosy wyprostowałam i zrobiłam mocny makijaż.
Stanęłam w lustrze,wyglądałam dobrze.Nagle usłyszałam klaskon samochodu.Wyjrzałam przez okno i dostrzegłam znane mi już bmv.
Wyszłam na zewnątrz nakładając jeszcze kurtkę,torebkę oraz buty.Z samochodu wysiadł siatkarz i namiętnie wpił się w me usta.
-Witaj skarbie-mruknął.-Wyglądasz olśniewająco-zmierzył mnie wzrokiem.
-Stęskniłam się-pogładziłam jego włosy.
-Ja też-otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Wsiadłam i zapięłam pas.Po chwili koło mnie siedział przyjmujący.
-Gdzie jedziemy?  
-Do mnie-rzekł dumnie i wyszczerzył się w moją stronę.
-Niech ci będzie-powiedziałam obojętnie opierając się o szybę.    

Po jakiś 30 minutach dojechaliśmy na miejsce.Dostzegłam mały,blado żółty domek z ogódkiem.
Wysiadłam z auta i razem z Michałem podeszłam do drzwi.Kubiak znalazł klucze i przekręcił zamek.
Po chwili chwycił mnie na ręce,wprowadził do domu i zaczął obkręcać w różne strony.
-Michał odłóż mnie na miejsca-pisnęłam.
-No dobrze,już-odparł roześmiany i położył mnie na kanapie.
Usiadł obok i przytulił się do moich pleców.Kochałam Jego zapach,Jego obecność,Jego czułe słowa i Jego dotyk.Gdy był blisko,cała reszta nie miała znaczenia.
Pocałował mnie delikatnie w skroń.
-Co oglądamy?-szepnął mi do ucha.
-Trzy metry nad niebem!-odpowiedziałam ochoczo,wstałam gwałtownie z miejsca i włączyłam płytę przyniesioną z domu.
-Te kobiety-pokręcił z politowaniem głową i udał się do kuchni.
-Zawsze możesz oglądać przytulając ścianę-krzyknęłam za nim,wygodnie usadawiając się na fotelu.
-Nie przeżyłbym tego-wrócił trzymając w rękach 2 kieliszki,lampkę wina i popcorn.
Usiadł i objął mnie ramieniem.Popcorn położył sobie na kolanach,co chwile wkładając go do buzi.
W trakcie filmu co jakiś czas spoglądał na mnie błagalnie.Chyba nie lubił takich romansideł.
-Oj Misiu,poczekaj-odepchnęłam go lekko,gdy zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
Burknął obrażony coś pod  nosem.
-Muszę ci najpierw coś ważnego powiedzieć-wyciszyłam telewizje i usiadłam okrakiem na jego kolanach.
-Słucham cie-odpowiedział głaszcząc kciukiem moją dłoń.
-No bo-odetchnęłam głęboko.-Ja.. Wyjeżdżam do Rosji na 6 miesiecy.
-Że co?-wykrzyknął z niedowierzaniem upuszczając kieliszek z winem na podłogę.
Szkło rozpostrzeniło się na wszystkie strony.
-Niedawno dostałam propozycję od Asi,żeby pojechać do tego kraju w celu udoskonalenia swoich umiejętności.Chodziłabym tam do specjalnego liceum sportowego,a po tych kilku miesiącach spokojnie wróciła do domu,do Jastrzębia.
Kubiak jakby mnie nie słuchał,wpatrywał się w pusty punkt na ścianie.
-Michał powiedz coś!-do oczu napłynęły łzy.
-Co mam powiedzieć?Przecież już postanowiłaś beze mnie!-rzekł odsuwając się.
-Ale to nie tak.Przecież wytrzymamy te 6 miesiecy,prawda?-wpiłam w niego smutny wzrok.
-Nie wiem-westchnął i przytulił mnie do siebie.
Tkwiliśmy chwile w uścisku.
-Chyba będzie lepiej jeśli damy sobie czas-odpowiedziałam z bólem serca.
Spojrzałam na milczącego siatkarza.
-Kocham Cie-wyksztusił wreszcie z siebie.-I nigdy nie przestanę.
-Ja ciebie też.Ale to wszystko mnie przerasta.Myślałam,że chociaż ty mnie zrozumiesz,ale się myliłam-wstałam z miejsca omijając odłamki naczynia i skierowałam się w stronę wyjścia.
-Masz jakieś problemy?-poszedł za mną,opierając się o drzwi i nie dając mi wyjść.
-Teraz to już nieistotne-wzruszyłam ramionami.-Po prostu będzie najlepiej jeśli zapomnimy o sobie,każdy pójdzie w swoją stronę.Będziemy udawać,że nic między nami nie było.Będzie tak jak dawniej,gdy cie nie znałam.Wiem,że przez to łamię ci serce,ale innego wyjścia nie mam.
-Dla kogo będzie tak lepiej?-warknął.-Chcesz zapomnieć o tych wszystkich chwilach,o nas?!
-Nie chcę.
-To uczucie,które jest między nami,ono nie zgaśnie.Ono będzie trwało.
-Znajdziesz sobie kobietę,która będzie na ciebie zasługiwała.Która pokocha cie równie mocno,jak ja.
-Nie znajdę!Kocham tylko Ciebie,mogę być szczęśliwy tylko z tobą.Dla Ciebie chcę żyć!Może ty mnie już nie kochasz,może w ogóle nie kochałaś?!-potrząsnął mną.
-Michał Kocham Cie-wyszlochałam.-Kocham Cie,gdy patrzysz na mnie.Kocham Cie,gdy mówisz do mnie i czule całujesz.Kocham Cie.bo ze mną wytrzymujesz.Kocham Cie,bo bez Ciebie moje życie by nie miało takich samych barw.Nikt mi Ciebie nigdy nie zastąpi!I chcę,żebyś to na zawsze zapamiętał!-po moich policzkach leciały strumieniami łzy.
Przyjmujący podszedł do mnie i rękawem powycierał słoną ciecz.Przyciągnął mnie do siebie bym mogła wtulić się w jego tors.
-Kocham Cię.Będę cie kochał do dnia,w którym umrę-szepnął mi do ucha.
Po chwili nasze oczy spotkały się.Moje-pełne łez i Jego-pogrążone w smutku,niebiekie.Przybliżyłam się i namiętnie wpiłam w jego wargi.
-Damy radę-odpowiedział głaszcząc mnie po plecach.
-Michał,jeżeli mnie kochasz,to daj mi odejść-wyszeptałam.
-Gotów byłbym zrobić dla Ciebie wszystko,ale nie.Nie,bo przez to oboje będziemy cierpieć.
Wyswobodziłam się z jego ramion i wyszłam na zewnątrz.Kubiak pobiegł za mną,chwycił me nadgarstki i odwrócił w jego stronę.
-Nie dam rady.Nie przeżyję tego-w jego oczach pojawiły się małe łezki.
W sercu poczułam straszne ukłucie.Myśl,że przeze mnie on mógł zrobić sobie coś złego przyprawiała moje ciało o nieprzyjemne dreszcze.
-Nie zrywam z tobą kotek.Po prostu dajmy sobie chwilę czasu.Gdy przed wyjazdem spędzę z tobą wszystkie wolne dni,to później umrę tam z tęsknoty-pogłaskałam jego policzek.
-Czyli to jest pożegnanie?
-Tak-odpowiedziałam urywającym głosem.
-Wracaj do mnie szybko.Będę czekał,dzwonił,pisał,wszystko co możliwe-mrugnął okiem.
-Jasne,ja też.Szybko to zleci.Pamiętaj nigdy się nie poddawaj,graj dla mnie.
Przytuliłam go i ostatni raz zasmakowałam jego ust.Chciałam na zawsze pozostać w jego ramionach.
-Podwiozę cie-rzekł idąc w stronę samochodu.
-Nie trzeba.Wezmę taksówkę-odwróciłam się i odeszłam.
***
Wszedłem zrozpaczony do mieszkania.Posprzątałem szkło i osunąłem się na podłogę.Z moich oczu zaczęły napływać łzy.Nie byłem świadomy tego,że zobaczę ją dopiero za 6 miesięcy.Chciałem pobiec za nią,zatrzymać,ale wiedziałem,że to nic nie da.
Napisałem smsa do Zbyszka,by pojawił się u mnie z dobrym towarem.
Długo nie musiałem czekać.Zjawił się po jakiś 10 minutach z dziesięcioma piwami.
Klapnął obok mnie,a ja jak małe dziecko płakałem i opowiedziałem mu o wszystkim.
-Dziku.Nie mogła może inaczej postąpić.Ale kocha cie i za jakiś czas się zobaczycie-poklepał mnie po plecach.
-Mam nadzieję-wyszeptałam biorąc kolejny łyk napoju z puszki.
__________________________________________________________________
20 rozdziałów za nami.
Zaskoczyłam was trochę zachowaniem Julki?
Przepraszam za moją dłuższą nieobecność,ale komputer mi się zepsuł.
Dziś pierwszy mecz reprezentacji Polski.Ja już się doczekać nie mogę.
Pozdrawiam ;*

niedziela, 11 maja 2014

19 ROZDZIAŁ

Ze snu obudził mnie dźwięk nastawionego już wcześniej budzika.Zrezygnowana spojrzałam na zegarek,który wskazywał 6 rano.Powoli wstałam z łóżka,wzięłam prysznic i związałam włosy w kucyka,czyli najprostszą i najwygodniejszą fryzurę.Gdy spojrzałam w lustro,przeraziłam się.Pod okiem widać było wielkiego siniaka.Przypudrowałam się,nic to za bardzo nie dało,ale nie było już tak tragicznie.Z szafy wynalazłam to (link) i ubrałam się.Miałam zamiar pójść na poranne bieganie.Zeszłam na dół po cichutku,by nie zbudzić nikogo.Nałożyłam adidasy i wybiegłam na dwór.
Próbowałam się wyluzować i zebrać myśli.Włączyłam muzykę.W uszach zabrzmiała melodia.(link).Wyjechać,czy nie?-te pytanie nie dawało mi spokoju.Ominęłam park,szerokim łukiem i biegłam po chodniku.Miałam takie wrażenie,że ktoś mnie śledzi,lecz szybko ono zniknęło.Przedzierałam się przez lasek,miasto,aż w końcu lekko zmęczona dobiegłam do domu.
Odświeżyłam się ponownie i nałożyłam nowe ciuchy (link).Przypudrowałam ranę i zaczęłam pakować do torby nakolanniki,spodenki,buty,antyperspirant i 2 butelki wody.Następnie zeszłam na dół,do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania.Nalałam do miski mleka,wsypałam dużo płatków i powędrowałam do salonu.
Usiadłam na kanapie włączając jednocześnie telewizor.Przeskakiwałam z kanału na kanał,gdyż nic nie przyciągnęło mej uwagi.Zatrzymałam się na jakiejś kreskówce i w skupieniu zajadałam płatki.
Przed jakimkolwiek meczem zawsze musiałam się wyluzować.Na zewnątrz nie okazywałam zbyt wielu emocji,ale w środku było inaczej.No bo zawsze jest taka myśl,że przez ciebie możecie wszystko przegrać,że nie wyjdą ci ataki i będziesz przyjmować na aut.Lecz tym razem w ogóle się nie martwiłam o moją dyspozycję,cały czas przed oczami miałam Marcina,jego wzrok i groźbę,nie wiem co by było gdybym wtedy nie uderzyła go i uciekła.Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.Jula,było-minęło.Nie wolno się przejmować,będzie wszystko w porządku-powtarzałam sobie w duchu.
Spojrzałam na zegarek,dochodziła 8.30.Zaniosłam puste naczynie do zlewu,chwyciłam jeszcze jakiegoś batona,ubrałam powoli buty oraz kurtkę i wzięłam torbę wychodząc na zewnątrz.  
Na halę doszłam w jakieś 10 minut.Weszłam na salę,zawodniczki z innych drużyn powoli rozciągały się na boiskach.Zmierzyły mnie wzrokiem i zaczęły szeptać coś sobie do ucha.Pokręciłam z politowaniem głową udając się do szatni,w której czekały na mnie dziewczyny.
-Już myślałam,że nie przyjdziesz-jęknęła Marcela widząc mnie w drzwiach.
-Nie zostawiłabym was-położyłam swoje rzeczy na ławce,ściągając z siebie bluzkę.
-Skopiemy im tyłki,spokojnie-machnęła ręką Ola siadając obok mnie.
-No jasne!-klasnęła w dłonie ożywiona Weronika.-Jak tam się związek układa?-szturchnęła mnie w ramię.
-W porządku.
-Tylko?-usłyszałam głos Klaudii.
-Tak.Dziś Michał ma mecz,a mnie przy nim nie ma-opadłam zrezygnowana na podłogę.
-Pominęłaś pewien fakt,że ty też masz zawody.
-Które wygramy-mrugnęłam do niej.
A po chwili koło mnie znalazła się już cała nasza drużyna.Na każdą po kolei spojrzałam,nie byłyśmy przyjaciółkami,ale wiele nas łączyło.Zresztą,ta sama pasja.Przeżyłam z nimi prawie 8 lat,każde wyjazdy,wygłupy,wygrane,a także przegrane.Jesteśmy na prawdę zgranym zespołem i widząc te wszystkie błyski w oczach dziewczyn,mimowolnie uśmiech wkradł się na moją twarz.
-Bardzo was kocham,moje dziewczynki-ścisnęłam dłoń Marceli.
-Przecież my to wiemy-prychnęła Natala.
-Pamiętacie,jak wrzuciłyśmy Aśce do pokoju robaki albo naszą pierwszą prawdziwą wygraną.Obiecałyśmy sobie,że zagramy w Reprezentacji Polski.
-Tego się nie da zapomnieć.Słynnymi siatkarkami to my już jesteśmy-uśmiechnęła się szeroko Olka.
Usłyszałyśmy trenerkę,która wołała nas.Westchnęłam i razem z bliskimi koleżankami ruszyłam na salę.
Zaczęłyśmy się rozgrzewać.W pomieszczeniu robiło się tłoczno.Na trybunach pojawili się kibice,było ich nawet sporo.Każdy sercem z inną drużyną.
-Proszę wszystkich o uwagę.Oficjalnie chciałbym otworzyć młodzieżowy turniej kadetek-ogłosił prezes Jastrzębia,a za nim posypały się gorące brawa.-Dziękuję wszystkimi przybyłym zawodniczkom i życzę dużo wygranych,a także dobrej zabawy i przyjemności z gry.Pierwsze mecze wystartują za 5 minut.Na boisku A zagra Łódź-Wrocław,a na boisku B Jastrzębie-Warszawa.Powodzenia.
-O nie najpierw z tymi pustymi laleczkami-pociągnęła mnie za rękaw Marcela.
-Damy radę,musimy-mrugnęłam do niej okiem.
Udałyśmy się wszystkie do szatni razem z trenerką.
-Dziewczyny,wierzę w was.Jesteście świetne i pokażecie to na meczach.Przygotowałam was na 100%.Pamiętajcie,przyjęcie,rozegranie i atak.Nie bawimy się,każda pierwsza akcja musi być skończona.A i zapomniałabym,zagrywka.Napieprzamy mocno,jeżeli nie wychodzi próbujemy lżej,byleby przeszła na drugą stronę siatki.No to,do boju!-złożyłyśmy ręce na długiej oraz pobladłej dłoni Asi i razem wykrzyczałyśmy nasz okrzyk.
Chwyciłam jeszcze w biegu moją wodę i udałam się na drugie boisko.Czekały już tam na nas rywalki.Kpiąco spoglądały,chciały nas wyprowadzić zapewne z równowagi.
Po chwili pojawił się też sędzia.Przywołał kapitanów.Stanęłam obok niego i wysokiej,szczupłej blondynki.
Uścisnęłam rękę sędziny,a później zawodniczki.
-Orzeł,czy reszka?
-Orzeł-odparłam.
Rzucił monetą,która toczyła się na ziemi długi czas,aż w końcu zatrzymała się w postaci orła.
-Piłka-rzuciłam przelotnie podchodząc do dziewczyn.
W pole serwisowe powędrowała Marcela,odetchnęła głęboko.Chwilkę czekała na gwizdek,by potem posłać piłkę w linię końcową.
-Brawo Marci-pisnęłam jej do ucha.
-Pokaże im-wysyczała przez zęby kierując się z piłką z powrotem w miejsce zagrywającej.
Tym razem poleciała na aut.
No i zaczęło się bombardowanie z drugiej strony.Piłki leciały z niewiarygodną prędkością.Próbowałam odbierać,jak najlepiej potrafiłam,lecz one z minuty,na minutę rozkręcały się.
Po 2 setach schodziłyśmy z grymasem na twarzy,gdyż wynik niestety nie był litościwy 2-0 dla warszawianek.
Mobilizowałyśmy się w czasie przerw i powoli zaczęłyśmy grać naszą siatkówkę.Przeciwniczki miały coraz większe kłopoty ze zdobyciem punktu,funkcjonował blok,nie zawodził atak i przyjęcie,dobre było także rozegranie.Udało nam się w końcu ugrać 1 seta,ostatniego przegrałyśmy do 23,a całego 1-3.
Ze spuszczonymi głowami poczłapałyśmy do przebieralni.
-Dobra laski!Nie ma co się załamywać,przegrałyśmy.No i co z tego?Następny mecz będzie nasz,jesteśmy dobre.To i tak cud,że wygrałyśmy z nimi jednego seta.Muszę przyznać,że naprawdę mają potencjał.
Do boju!-stanęła na ławce Weronika.
Pokiwałyśmy energicznie głowami,uśmiech znowu pojawiał się na naszych twarzach.Kto jak to,ale Weronika wie,jak nas pocieszyć.
-Ej Julka.Jastrzębski Węgiel przegrał gładko 0-3!-krzyknęła z daleko Patrycja.
Zerwałam się z miejsca podchodząc do koleżanki.
-Niemożliwe.Przecież oni są świetni.
-Nawet najlepsi przegrywają,taki jest sport-odłożyła komórkę do torby uderzając mnie ręką o udo.
-Michał pewnie jest wściekły.
-Przestań.To silny mężczyzna.A poza tym to tylko jeden mecz-odezwała się Paulina.
-Ale on jest nie jest taki silny,jak się wydaje.On to przeżywa wszystko w środku.
-Pocieszysz go później,a teraz chodźmy grać najlepiej,tak jak to potrafimy-pociągnęła mnie za rękę Marcela i poszłyśmy ponownie na salę.
Kolejne mecze padły na naszą korzyść.Wygrałyśmy 9 z 10 pojedynków,gromadząc przy tym 25 punktów.
Czekał nas finał z Warszawą.O trzecie miejsce walczyć będą Poznań-Kraków.
Uradowane wkraczałyśmy na boisko,gotowe na starcie z najmocniejszymi.Kibice zerwali się z miejsc,można było poczuć,że jest się na prawdziwym meczu siatkówki.
Rozglądałam się na boki,tym razem to przeciwniczki wylosowały piłkę.Zaczęły od silnej zagrywki,przyjęłam nienagannie,Olka mi wystawiła,a ja uderzyłam w piłkę mocno,ale niestety w aut.Zaklnęłam pod nosem.
-Nic się nie stało-klepnęła mnie Weronika.
Jak na złość akcje się powtarzały,nie mogłam w celować w piłkę.Leciała albo na aut,albo trafiałam w siatkę.1 seta przegrałyśmy do 15.
-Co się dzieje?-podeszła do mnie na przerwie trenerka.
-Nic-burknęłam.
Byłam wkurzona,wkurzona na siebie.Nie mogłam tak grać,bo inaczej to przeze mnie będziemy schodzić z boiska pokonane.
-Graj to co potrafisz-ujęła mnie ramieniem.
Weszłam z powrotem na boisko.Nagle gdy spojrzałam w trybuny,wpiłam wzrok w wysokiego,dobrze znanego mi mężczyznę z wielkim napisem na brystolu: Jula,mój skarb to najlepsza przyjmująca na świecie!Serce zabiło mocniej,wysłałam mu buziaka w powietrzu i wróciłam do gry.
Oczywiście z minuty,na minutę zaczęłam grać coraz lepiej.Czułam,że każdy atak dedykuje jemu,że gram dla niego.Patrzył na mnie z podziwem i miłością.
Doprowadziłyśmy do tie-breaka,przy stanie 13-13 zrobiła się prawdziwa gorączka.Nerwy chyba puszczały każdemu.Szłyśmy punkt,za punkt.W końcu na zagrywkę powędrowała Marcela.Zacisnęłam mocno pięści.
2 asy serwisowe i mamy to -pomyślałam.
Przyjaciółka posłała piłkę centralnie w prawy róg.Miałyśmy w górze piłkę setową,jak i meczową.Zamknęłam oczy,by po chwili poczuć na swoich udach czyjeś ręce niosące mnie w górze.
-Wygrałyśmy,mamy złoto!-pisnęła Olka.
-O Boże,jak się cieszę!-przytuliłam ją do siebie skacząc,jak głupia.
-Jesteśmy mistrzyniami!-uścisnęłyśmy się.
Z głośników poleciała piosenka Gangam style i jak na najlepszych przystało zaczęłyśmy tańczyć.
Oczywiście pogratulowałyśmy jeszcze przeciwniczkom.Skorzystałam z wolnej chwili i podbiegłam do barierek,przy których stał uradowany Michał.Wtuliłam się w jego tors.
-Moja siatkarka-pocałował mnie w czoło.
-Dziękuję,że przyszedłeś-uniosłam lekko głowę.
-Drobiazg.
-A tak w ogóle to jak się trzymasz po porażce?
-Nic się przecież strasznego nie stało.Raz się przegrywa,raz wygrywa.Raz jest się pod wozem,raz na wozie.
-Ja bym tam wolała być jednak na wozie-wyszczerzyłam się do niego.
-Ty byś nawet gwiazdkę z nieba chciała dostać.
-A żebyś wiedział,a zwłaszcza..-przyjmujący zamknął mi usta pocałunkiem,namiętnie wpijając się w wargi.
 -Ekchem..-chrząknął ktoś z boku przerywając nam.
Gdy się obróciłam zobaczyłam Sylwię stojącą z założonymi rękoma na biodrach.
-Przepraszam,że państwu przeszkadzam,ale za chwilę dekoracja.Więc pan pozwoli,że ukradnę na chwilę panne Julię,a później z powrotem ją tu zaprowadzę,byście mogli wymieniać się dalej swoją śliną.
Pociągnęła mnie za rękę.
-Idę już-jęknęłam.
-Słodcy jesteście-mrugnęła do mnie okiem,a ja odpowiedziałam jej uśmiechem.
Na bosiku rozstawione zostało już podium.Podeszłam z Sylwią do dziewczyn,którym buzie się nie zamykały.
-Proszę wszystkich o uwagę-w tym momencie przestałyśmy rozmawiać i w skupieniu słuchałyśmy organizatora.-Gratuluję wszystkim drużynom wspaniałej gry.Mam nadzieję,że spotkamy się za rok.Życzę również każdemu wielu sukcesów w sporcie i wygranych.3 miejsce w turnieju zajęły zawodniczki z Poznania.2 miejsce drużyna z Warszawy,a 1 miejsce zajęły dziewczyny z Jastrzębia-posypały się gromkie brawa.
Dumne wskoczyłyśmy na najwyższy stopień trzymając się za ręce.Uchyliłyśmy głowy,by po chwili poczuć na swojej szyi troszkę ciężki złoty medal.
-Teraz czuję się doceniona!-pisnęła mi do ucha Klaudia.
Uniosłyśmy jeszcze w górę wielki puchar i zostałyśmy uwiecznione na zdjęciu.    
(...)
Spacerowałam powoli, trzymając rękę Michała.Wietrzyk lekko powiewał me włosy.Poczułam wibracje w spodniach.Wyjęłam komórkę i odczytałam wiadomość.

  Dzień dobry.
Jula,dziś miałaś dać mi odpowiedź w sprawie wyjazdu do Rosji.Przepraszam,że tak przez smsa,ale po dekoracji tak szybko uciekłaś,że nie zdążyłam cie zatrzymać.Zaszło małe porozumienie.Chodzi o to,że masz zasponsorowany ten wyjazd,w celu udoskonalenia swoich umiejętności.Pojechałabyś tam na 6 miesięcy i chodziła do specjalnej szkoły.Po 6 miesiącach normalnie wracasz do pracy w naszych skromnych warunkach.Chciałabym,żebyś dała mi odpowiedź.
Trenerka.


Odetchnęłam głęboko,palce lekko mi się trzęsły.Nie wiedziałam co zrobić,byłam w czarnej dziurze.
Gdy wyjadę nawet na te 6 miesięcy,będę bardzo tęsknić za Michałem,za tym miejscem.Jeszcze nigdy tak daleko nie wyjeżdżałam.A z drugiej strony to przecież wielka szansa,ale czy warto jest tak ryzykować.W końcu każdy popełnia błędy.

Jadę.

Odpowiedziałam mocniej ściskając dłoń Kubiaka.

Super.Jutro spotkajmy się w kawiarni na rogu o 16.
Myślę,że dobrze robisz.

Wtuliłam się w tors przyjmującego i powycierałam spływającą łzę.
-Jula kochanie,coś się stało?-spytał gładząc mnie po plecach.
-Nie skarbie,nic.
-Pamiętaj,że na mnie zawsze możesz liczyć,w każdej sytuacji.
-Będę pamiętać-cmoknęłam go w usta. 
___________________________________________________________________________
Przepraszam,miał być wczoraj,ale z powodu braku czasu jest dzisiaj :)
Jak myślicie Jula dobrze robi zgadzając się na tą propozycję,czy też będzie żałować?
 Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia ;*

środa, 7 maja 2014

18 ROZDZIAŁ

Został jeden dzień do moich zawodów z siatkówki i jeden dzień na podjęcie decyzji w sprawie wyjazdu na 6 miesięcy do Rosji.Czy coś się zmieniło przez te ostatnie 7 dni?Niestety nie.Mama zachowuje się,jak gdyby nigdy nic.Z Michałem w ciągu tygodnia spotkałam się zaledwie 2 razy.Na częstsze wypady nie pozwalają nam treningi.Kiedy mi wypada o 16,to jemu o 18.Bardzo mi go brakuje,niby jest blisko,ale ja czuje jakby mieszkał kilka mil stąd.To może przez to,że nie widzimy się już tak często,a jeżeli się spotkamy to na 2,3 godziny.Tęsknie za nim każdego wieczoru,wystarczyła by tylko jego głupia obecność,bym była szczęśliwa.

Kierowałam się właśnie na trening,jesienny wiatr kołysał delikatnie drzewa.Ptaki wesoło ćwierkały w rytm muzyki.
Jak zwykle na halę dotarłam prawie ostatnia,wbiegłam szybko do szatni ściągając w pośpiechu ubrania.Nałożyłam na siebie te ciuchy (link),jest to niecodzienny mój strój na trening,ale pozostałe są w praniu.Wyszłam z przebieralni ,wszystkie dziewczyny dziwnie szeptały do siebie i stały poddenerwowane.
Jak gdyby nigdy nic chwyciłam piłkę Mikasę i zaczęłam odbijać o ścianę.Marcela zbeształa mnie wzrokiem.
-O co chodzi?-pociągnęłam ją za rękę wyprowadzając od zbiorowiska.
-Dziś nie będzie trenerki.
-To co my tu robimy?Czas wolny tylko tracę-chciałam odejść,lecz przytrzymała mnie.
-Daj mi dokończyć-rzekła.-Zamiast Aśki,dziś trenować nas będą we własnej osobie siatkarze-pisnęła podekscytowana.
Stałam jak słup.Niby wszystkich wielkoludów miałam okazję już poznać,ale trochę było mi niezręcznie pokazywać swoje umiejętności przy nich.
-Ale jak to w ogóle jest możliwe?-spytałam zdezorientowana.
-Możliwe,możliwe.Okazało się,że Asia ma niezłe wtyki.Zna prawie wszystkich siatkarzy,doszły mnie słuchy nawet,że Bartek Kurek niby jest jej chrześniakiem.
Nagle na salę weszli gęsiego:Winiarski,Igła,Piter,Zibi i ...Kubiak,roześmiani po uszy.
Uśmiechnęłam się szeroko do Miśka,a on puścił mi oczko.
Marcela zaczęła głęboko oddychać.
-Spokojnie-szepnęłam jej do ucha i podeszłam bliżej wielkoludów.
Stali już przed nami,dziewczyny chichotały zaczerwienione,gdy któryś spojrzał na nie.
-No dziewczynki,dziś to my prowadzimy trening!-klasnął w dłonie Zbyszek.
-No ejj,ja to miałem powiedzieć-Ignaczak popchnął Bartmana i wyszczerzył się,jak głupi do sera.
-Dobra spokojnie ludzie-swoje cztery litery musiał dołożyć Winiar.
Tylko Kubiak stał i wpatrywał się we mnie w skupieniu.
-No to tak,to jest Igła,Dziku,Zibi,Winiar,a ja jestem Pit-Nowakowski pokazał ręką każdego z siatkarzy.
-Dziś możecie mówić do mnie Panie Trenerze!-zerwał się z miejsca Ignaczak podnosząc ochoczo jedną rękę w górze jak pierwszoklasista.-Ale tylko dziś-dodał.
-To najpierw rozgrzewka,10 kółek wokół sali-kiwnął głową Michał.
Najwidoczniej te ślepoty nawet nie zauważyli mojej obecności,oczywiście oprócz Kubiaka.
W czasie 7 kółka,spostrzegłam,że libero siedzi tyłem do nas rozmawiając ze Zbyszkiem.Podbiegłam bliżej,stając za Krzyśkiem.Bartman zauważył mnie i już chciał krzyknąć,lecz położyłam palec na ustach,by był cicho.Zasłoniłam rękoma oczy Ignaczakowi.Ten zerwał się szybko z miejsca i spojrzałam na mnie zszokowany.
-JULAA!-krzyknął przytulając mnie do siebie.-Jak ja mogłem cie nie zauważyć?!Co ty tu?
-Ćwiczę-odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
-Wyładniałaś nam trochę-zmierzył mnie wzrokiem Zbyszek.
-Całkiem,całkiem.Gdybym nie miał żony,nawet nadawałabyś się na moją ex-wyszczerzył się do mnie Winiar.
Parsknęłam śmiechem.
-Jakieś jeszcze życzenia?
Chwilę pogawędziliśmy,ale potem musiałam wracać do treningu.A kto mnie upomniał?Tak,pan Kubiaczek,spojrzałam na niego spod byka i dokończyłam biec 3 kółka.
W czasie ćwiczeń Zbyszek pomagał nam przy ataku,Krzysiu wraz z Miśkiem przy przyjmowaniu,Piotrek w bloku,a Winiar w zagrywce i ataku.
Na końcu podzieliliśmy się na 2 drużyny.Po jednej stronie siatki znaleźli się:Winiar,Piter,Ola,Kasia,Klaudia,Weronika,Kubiak,a po drugiej:Ja,Igła,Zbyszek,Marcela,Sylwia,Ada,Majka.
Pierwszy set był wyrównany,ale niestety w ostatnich akcjach więcej precyzji miała drużyna Dzika,drugiego seta,zaczęliśmy i skończyliśmy fatalnie.Następne 2,jednak należały do nas,dzięki zagrywce Zbyszka zdobyliśmy 7 pkt przewagi,co przeważyło na wynik końcowy.No i doczekaliśmy się tie-breaku,cały czas szliśmy punkt,za punkt.Wynik był następujący:13-13.Na zagrywkę poszedł Misiek.Pokazał na mnie palcem,podrzucił sobie wysoko piłkę,wziął rozpęd i uderzył w nią we mnie.Siła zagrywki była bardzo mocna,lecz odebrałam ją nienagannie,Zibi mi wystawił,a ja uderzyłam ją równie mocno,trafiając w boisko.Podskoczyłam z radości,posyłając szeroki uśmiech do Michała.Z naszej drużyny,w pole serwisowe powędrowała Marcela,odetchnęła głęboko i posłała piłkę prosto w linię końcową.
-Wygraliśmy!-rzuciłam się jej na szyję.
-No wiem!-pisnęła.
-To tylko trening,a dla nas rozgrzewka-burknął Kubiak podchodząc do mnie i obejmując mnie w pasie.
Odwróciłam się w jego stronę,a on namiętnie wpił się w moje usta zapominając o otaczającym nas świecie.
-Ktoś tu przegrywać nie umie-szepnęłam.
Gdy oderwaliśmy się od siebie.Spojrzałam na gapiących się na nas siatkarzy z otwartymi szeroko ustami.
-Tak,jesteśmy razem-chwyciłam dłoń przyjmującego i uniosłam go góry.
-Ja to wiedziałem odkąd was razem zobaczyłem!-krzyknął Igła.
-Jasne,jasne-poklepał go po ramieniu Zbyszek.
-To ja was na chwilę zostawię-wymsknęłam się do szatni zostawiając ich samych.
Gdy stanęłam w progu dziewczyny zaczęły obsypywać mnie pytaniami.
-Boże Julka.Dlaczego nam nie powiedziałaś?To ja do Kubiaka  maślane oczka robiłam,pewnie uważa mnie teraz za kretynkę!-Ola zrezygnowana usiadła na podłodze.
-Nie było okazji.A w ogóle nie pytałyście-spakowałam wszystkie swoje rzeczy.-Do jutra-wysłałam im buziaka w powietrzu,wyszłam z szatni zamykając za sobą drzwi.
Na sali stał już tylko Misiek.Podeszłam do niego i złożyłam delikatny buziak na jego policzku.
-A gdzie wszyscy?
-Igła musiał iść bo Iwona się niecierpliwiła.Winiar z Pitem poszli na piwo.Zbyszek musiał pojechać do marketu zrobić zakupy,ale obiecali się odezwać.W końcu jeżeli masz chłopaka siatkarza,to tak szybko nie dadzą o sobie zapomnieć-złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz.
-Nawet lepiej.Bardzo ich polubiłam,są tacy sympatyczni,nikogo nie udają.
-Ej,to mną się masz zachwycać-wypiął dumnie klatę.
-A mam czym?-uniosłam jedną brew do góry i przegryzłam wargę.
-A żebyś wiedziała-objął mnie w talii i namiętnie zaczął muskać wargi.
-No dobra,jedynie to dobrze całujesz-odepchnęłam go lekko idąc dalej w stronę domu.
-Tylko?-spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
Westchnęłam.
-No i masz piękne oczy,uśmiech,mięśnie.Te twoje poczucie humoru no i jesteś nieziemsko przystojny.
-Od razu lepiej-przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
-Miałam nadzieję,że to będą usta-prychnęłam.
-Za głośno myślisz,skarbie-wystawił mi język.-Trzeba najpierw zasłużyć.
-Ja jestem bardzo grzeczną dziewczynką-ułożyłam usta w podkówkę.
-Chyba tylko,jak śpisz.
Udawałam,że nie usłyszałam jego komentarza i dalej szliśmy powoli przez park.
-Czyli jutro nie będziesz na meczu?-przerwał niezręczną ciszę Kubiak.
-Nie dam rady.
-Szkoda-westchnął.
Zatrzymałam się,gdy znaleźliśmy się pod domem.      
-No to cześć-wyminęłam go szybko uderzając kitką jego twarz.
-Spinaj te włosy-warknął.-A pożegnanie?
Stał z założonymi rękoma przed bramką.Położyłam torbę na ziemię i wróciłam do niego składając przelotnego buziaka na jego ustach.Chciałam odejść,lecz przytrzymał mnie,łapiąc za biodra i z siłą wpijając się w wargi.
Zarzuciłam mu ręce na szyi i oddałam się pocałunkom.
Naszą Chwilę przerwało zapalające się światło na dworze,znak,że mama wszystko widzi.
-Muszę już iść,chodź nie chcę-oparłam moje czoło o jego.
-Do zobaczenia skarbie-musnął delikatnie mój policzek i skierował się w drugą stronę.
Chwyciłam moją torbę i ruszyłam do drzwi,gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął w głąb parku.
Serce zaczęło walić,jak oszalałe.Mężczyzna był zakapturzony.
-Puść mnie!-pisnęłam.
Chciałam go kopnąć,lecz jakimś cudem obronił się od moich prób uderzeń.
-Siedź cicho,a nie stanie ci się krzywda-warknął.
Stanął za drzewem opierając mnie o nie,tak,że znalazł się nade mną.Nikogo obok nie było,żadnej znanej mi twarzy.
-Wiem już wszystko-spojrzał na mnie złowrogo i zdjął kaptur.
Zamarłam,gdy zobaczyłam te same rysy twarzy,ciemne włosy,chytry uśmieszek i ten sam błysk w oku,którego tak nienawidziłam.
-Marcin..czego ode mnie chcesz?
-Myślisz,że nie wiem?Zdradziłaś mnie z tym jebanym siatkarzem!-wrzasnął i uderzył mnie w twarz.
-Jesteś psychicznie chory!Nie jesteśmy przecież razem!-krzyczałam do niego wycierając spływające po moich policzkach łzy.
-Po prostu walczę o swoje-zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość.-Chce ci dać taką radę albo nie,twojemu księciuniowi.Lepiej będzie dla niego,jak i dla ciebie,jak nie będziecie się już spotykać.
Znasz moje możliwości.Mam dużo znajomości,wystarczyłby jeden telefon i cała prasa pisałaby o molestowaniu lub zgwałceniu biednej nastolatki.A wiesz,że to zniszczyłoby jego karierę,czyli to co on kocha najbardziej,siatkówkę.
-Co ty sugerujesz?
-Znasz takie powiedzenie?Jeżeli ja nie mogę być z tobą,to nikt nie będzie-mrugnął do mnie okiem.
-Jesteś bezczelny!-krzyknęłam i kopnęłam go z samej siły,wolną nogą w czuły punkt.
Oprawca skulił się na miejscu,a ja rzuciłam się pędem w stronę domu.Biegłam najszybciej,jak tylko potrafiłam.Chciałam się znaleźć już w swoim pokoju,w miejscu gdzie będę bezpieczna.
 Dopadłam mieszkania,ściągnęłam buty oraz kurtkę,w progu stała mama.
-Mogłabyś się tak nie miziać z tym swoimi chłopaczkiem?-spytała z ironią w głosie.
-Dajcie wy mi wszyscy już święty spokój-wyszlochałam i udałam się do moich czterech ścian.
Opadłam zrezygnowana na łóżko.Dlaczego ja?Dlaczego ja zawsze muszę mieć pod górkę w życiu.Myślałam,że wszystko zaczęło się układać.Jestem szczęśliwa z Michałem i tak powinno zostać.Ale boję się,tak cholernie się boję Marcina.Wiem na co go stać i co może zrobić,by zdobyć to czego chce.
Może najlepszą decyzją,byłby wyjazd do Rosji,nawet na te 6 miesięcy.
Po moich przemyśleniach poszłam zmyć Jego dotyk.Wzięłam długi i gorący prysznic.Powycierałam każdy,najmniejszy zakątek mego ciała.Ubrałam piżamę i stanęłam przed lustrem.Z daleka widać było wielkie limo obok mojego oka.Przejechała palcem po ranię i na samą myśl,wzdrygnęłam się.
Westchnęłam głęboko i wskoczyłam na łóżko,otulając się kołdrą.Poczułam wibrację w rzuconych na podłodze spodniach.Wzięłam do ręki komórkę i odczytałam wiadomość.

Hej kotek.
Tak jakbyś się zdecydowała to o 10 mamy mecz.Wiem,że dość szybko,ale nic nie moge zrobić;)

Uśmiechnęłam się do ekranu.
Michałku moje zawody zaczynają się o 9...
Ale dasz radę,nawet beze mnie. 
      
Kubiak odpisał prawię po kilku sekundach.
Ale ty jesteś moim talizmanem szczęścia :(
Echh no trudno i tak cie kocham. 

I tak zaczęliśmy smsować do siebie co chwilę.Potrzebowałam jego słów,tylko on do mnie umie dotrzeć,jak nikt inny.  

Ja ciebie nawet bardziej.
Pamiętaj choćby nie wiem co się stało,jesteś dla mnie najważniejszy i ty dajesz mi chęć do życia

Westchnęłam głęboko odbierając kolejną wiadomość.

Coś się stało?Mam przyjechać?  

Nie,wszystko jest w porządku.
Kocham cie skarbie,śpij dobrze
Dobranoc Misiu ;*
P.s
rozwal im wszystkim jutro za przeproszeniem -dupy ;D

Odłożyłam telefon na półkę i przykryłam się kołdrą.Chciałam zapomnieć o dzisiejszym dniu,jak najszybciej,a skupić się na jutrzejszych zawodach.Zobaczyłam ostatnią wiadomość od Dzika i utonęłam w myślach.

TAK ZROBIĘ,DLA CIEBIE! 
dobranoc księżniczko ;*

Chciałam powiedzieć o wszystkim Michałowi,ale nie chcę żeby się martwił.To są moje sprawy,moje problemy i ja muszę sobie z  nimi poradzić.
Po chwili zasnęłam.
____________________________________________________________________________
Oddaję w wasze ręce 18 rozdział ;)
 Michał Winiarski kapitanem reprezentacji.Właściwy człowiek,na właściwym miejscu *,*
Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia w sobotę ;*
   

niedziela, 4 maja 2014

17 ROZDZIAŁ

Szliśmy wolnym krokiem w stronę domu.Na dworze zrobiła się lodówka,było mi strasznie zimno,ale nie chciałam tego pokazywać.Nie wierzyłam w swoje szczęście,myślałam,że to tylko sen,że zaraz wszystko zgaśnie i obudzę się w swoim domu,w pokoju.Michał złapał mnie za rękę,ale po chwili lekko się wzdrygnął.
-Koleżanko,dlaczego ty mi nie mówisz,że marzniesz?-spytał zakładając ręce na piersi.
-Bo tak nie jest-odparłam,lecz ten wcale mnie nie słuchał.Zdjął swoją bluzę i otulił mnie mocno.
-Teraz lepiej-szepnął i ujął moją dłoń.
-Misiek,ty to wszystko zaplanowałeś?
-Może-uśmiechnął się cwaniacko,za co oberwał kuksańca w bok.
-A to za co?!-krzyknął masując bolącą część ciała.
-Za twarzowe-parsknęłam śmiechem,a siatkarz poczuł się urażony.
-Na tę piękną buźkę poleciałaś kotku-powiedział z wielkim bananem na twarzy i przyciągnął mnie do siebie,a po chwili tonęłam już w jego wargach,Całował tak namiętnie,a zarazem delikatnie.
Odepchnęłam go lekko.
-Chodź,bo my za Chiny do tego domu nie dojdziemy-chwyciłam jego rękę i pociągnęłam mocno.
(...)
Wróciliśmy wykończeni do mieszkania około godziny 23.Zaklepałam szybko łazienkę i wzięłam długi,gorący prysznic.Usłyszałam głośne jęki siatkarza pod drzwiami.Wyszłam z kabiny,starannie powycierałam każdy zakątek mego ciała ,rozwaliłam koka,rozczesałam włosy i zostawiłam je wolne.Nakremowałam balsamem delikatnie nogi i ubrałam piżamę.Gotowa otworzyłam drzwi,o które opierał się przyjmujący.
-No wreszcie-westchnął głęboko.
Ominęłam go szerokim łukiem kierując się do pokoju.
-Ej,ej a buziak,za tą moją cierpliwość?-spytał poruszając charakterystycznie brwiami.
-Za te twoje jęczenie,możesz pocałować klamkę,skarbie-wysłałam mu całusa w powietrzu i znikłam za drzwiami.    
Odłożyłam dzisiejsze ciuchy do torby i napisałam smsa do Weroniki,że pojawię się jutro na treningu.
Wyszłam z pokoju i udałam się na dół,do salonu.Słyszałam szum wody,co znaczyło,że Kubiak jeszcze się kąpał.Klapnęłam na kanapę,włączyłam telewizor i przeskakiwałam z kanału na kanał,poszukując jakieś fajnej komedii.Natrafiłam akurat na Nie kłam,kochanie.Koleżanki opowiadały mi,że jest to super film,komediowy,a zarazem romantyczny.Dopiero się rozpoczął,więc będę miała szanse obejrzeć go całego.Usadowiłam się wygodnie na miejscu i ze skupieniem oglądałam.
Po chwili poczułam dobrze znany mi zapach.Misiek oparł się o fotel i jedną ręką podniósł mój podbródek,by namiętnie pocałować me usta.
-Michaał-jęknęłam.-Film się zaczyna.
Westchnął głęboko.
-Skoczę po jakieś przekąski i coś do picia-wstał i ruszył do kuchni.
Nie było go dosłownie kilka minut.Usiadł obok,trzymając w ręku miskę z popcornem i 2 szklanki soku położył na stole.Objął mnie delikatnie,a ja oparłam głowę o jego ramię.
-Co oglądamy?-spytał oplatając na swój palec kosmyk mych włosów.
-Nie kłam,kochanie.
-Brzmi groźnie-puścił do mnie oczko i wypełnił swoją buzię zawartością z miski.
Oglądaliśmy uważnie prawie cały film,zdziwiło mnie najbardziej to,że Kubiak prawie wcale się nie odzywał,co do niego było nie podobne.
-Ale palant!-warknęłam w trakcie komedii.
-On palantem,a niby dlaczego?
-Wykorzystał ją,tylko dlatego by ciotka dała mu pieniądze.Ona się w nim zakochała,a on jej nie traktował poważnie-prychnęłam wkurzona.
-Ale nie musiała się w nim zakochiwać,wiedziała na co się pisze.
-Ale to chyba normalne,że jak się z kimś spędza dużo czasu to w końcu coś się do niego poczuje.
-Nie zawsze tak jest.Ale spójrz,szuka jej,czyli żałuje!-pokazał palcem na ekran.
-Teraz żałuje-burknęłam.
-No kotek,to tylko film i tak się wszystko skończy hep and-pogłaskał czule mój policzek.
-Upił kaktusa!Dobrze mu tak,niech cierpi!-parsknęłam śmiechem.
-Dobra koniec.Za dużo seansów dla ciebie,jak na jeden dzień-chwycił pilot i wyłączył telewizor.

Z siłą wpił się w moje usta i już po chwili pogrążyliśmy się w namiętnym pocałunku.Błądziłam dłońmi po jego torsie.Czułam przyśpieszone bicie jego serca,które idealnie komponowało się w moim własnym.Poczułam jak dłoń Michała zsuwa się na moje plecy.Oplotłam rękoma jego kark z zapałem przyciągając do siebie.Położył mnie,sam znajdując się nade mną.Czułam jego dłonie wsuwające się pod mój T-shirt.Każdy najmniejszy jego dotyk doprowadzał moje ciało do szaleństwa.Odwzajemniałam pocałunki jednocześnie ściągając jego podkoszulek.Po raz pierwszy mogłam dotykać jego ciała w ten sposób,czuć każdy jego twardszy mięsień.Szybko pozbył się mojej górnej części garderoby i całował moją skórę schodząc coraz niżej.Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu biorąc parę głębokich wdechów.Gdy tylko z powrotem odnalazł moje usta zatopił się w nich pieszcząc i smakując językiem.Dłoń swą położył na moim udzie.Powoli czułam jak kieruje się niżej.Nie wiedziałam co zrobić.Pragnęłam go jak nigdy nikogo.Nagle porwał mnie na ręce i ruszył w kierunku schodów.Oplotłam nogami jego biodra jednocześnie całując szyję,przechodząc co raz to na ramię.Popchnął drzwi i wszedł do środka pomieszczenia.Położył na łóżku.

-Jesteś taka śliczna- szepnął mi do ucha,kładąc się na mnie.
Obrysował palcem mój policzek,przesunął go wzdłuż szyi,zatrzymując się dopiero przy miseczce biustonosza.Pochylił się i znów przylgnął swoimi wargami do mojego ciała.
Oczywiście bałam się trochę tego,co miało za chwilę nastąpić,ale ciało drżało z emocji i pulsowało wszędzie,gdzie przesuwały się palce Kubiaka.Gdy dotknął piersi,ból pragnienia stał się wprost nieznośny.Powoli odpiął mój biustonosz i obnażył je.
Chłopak pocałunkami obdarowywał moje podbrzusze rozpinając spodnie i ściągając je ze mnie.Nawet nie wiem,w którym momencie pozbył się też majtek.Dopiero też zauważyła,że i on jest całkiem nagi.Przejechał palcem po moim sutku.Krzyknęłam z rozkoszy,a on powtarzał ten ruch.Potem powędrował językiem poniżej mego brzucha.Kiedy wsunął głowę między moje nogi i zaczął całować,znów krzyknęłam.Następnie objęłam go i przyciągnęłam do siebie.Zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku,a on wszedł we mnie jednym ruchem.Powoli i delikatnie zaczął się poruszać.Ból i wszystkie nieprzyjemnie odczucia uciekły.Powróciło rozkoszne uczucie.Dłońmi błądziłam po jego plecach.Uniosłam biodra nieco wyżej i przyjęłam go głębiej.Czułam,jak poruszał się we mnie wolno i delikatnie z czasem przyśpieszając.Z naszych ust wydobywały się głośniejsze jęki.Dreszcze rozkoszy przeszły nasze ciała.
Przez długi czas leżeliśmy spleceni i nieruchomi.Jego serce biło głośno.Zamknął mnie w ciasnej klatce swoich mocnych ramion i szczelnie okrył kołdrą.
-Michał,kocham Cie-spojrzałam głęboko w jego tęczówki.
-Ja ciebie też,skarbie-szepnął i pogłaskał czule mój policzek.
-Nawet nie wiesz jak bardzo-dodał.
Chyba jeszcze nigdy nie zasypiałam tak szczęśliwa.Jeszcze niedawno byłam zamkniętą w sobie nastolatką,a dziś moje życie zmieniło się o 360 stopni.Tak naprawdę to,kiedy pojawiła się w nim pewna osoba,która potrafiła mnie pocieszyć i zrozumieć w każdej sytuacji.Tak,teraz zrozumiałam,że bez tego wielkoluda moje dotychczasowe życie nie miałoby sensu.


Obudziłam się,lecz nigdzie obok nie było Michała.Usłyszałam odgłosy dobiegające z kuchni.Niechętnie wstałam,nałożyłam na siebie bluzkę przyjmującego i powędrowałam do pomieszczenia.Odnalazłam Miśka siedzącego przy stole i smarującego swoją bułkę masłem.
-Witaj kochanie-podeszłam do niego i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
Mruknął zadowolony i przyciągnął mnie do siebie tak,że wylądowałam na jego kolanach.
-Jak się spało?-uśmiechnął się cwaniacko,poruszając charakterystycznie brwiami.
-Dobrze,ale było by jeszcze lepiej gdybym budziła się przy tobie,a nie sama-rzekłam udając małe dziecko i dotknęłam palcem jego nosek.
-Wiem,ale śniadanie samo się nie zrobi-mrugnął do mnie okiem.-Spokojnie wynagrodzę ci to jakoś.
Odwróciłam się w stronę stołu i chwyciłam kromkę chleba z serkiem,pomidorem i sałatą,pochłaniając ją.
Po posiłku Kubiak zmywał naczynia,a ja poszłam do swojego pokoju,w celu ubrania się i spakowania.
Nałożyłam coś takiego (link),uczesałam włosy w kitkę i pomalowałam się delikatnie.
Gdy układałam swoje rzeczy w torbie,w oko rzuciło mi się zdjęcie małego siatkarza,które w pierwszy dzień sobie przywłaszczyłam.Ucałowałam je lekko i schowałam delikatnie do małej,bocznej kieszonki.Smutno mi było,że muszę już wyjeżdżać.Z pewnością spędziłam tu jedne z najpiękniejszych chwil mego życia.W końcu to tutaj zbliżyłam się do Michała.
Po chwili do pomieszczenia wparował Dziku.
-Spakowana?-spytał podchodząc do mnie.
-Już prawie-odpowiedziałam zapinając walizkę.-Gotowe-klasnęłam w dłonie.
-Zuch dziewczynka-pocałował mnie przelotnie w usta.
Chwycił za rączkę torbę i ruszył z nią na dół.,ja kierowałam się za nim.Ubrałam kurtkę,buty i wyszłam na zewnątrz.Stanęłam przed budynkiem i wpiłam w niego wzrok.Kubiak włożył walizkę do bagażnika.Stanął za mną,obejmując mnie pasie i przytulając się do mych pleców.
-Kotek,jedziemy już?-wymamrotał.
-Wiesz,nigdy nie zapomnę tego miejsca,tu jest cudnie-odpowiedziałam chwytając jego rękę.-Tak,możemy już jechać-dodałam odwracając się do niego i małymi kroczkami idąc w stronę zaparkowanego bmv.
-Jeszcze będziesz miała okazję tu przyjechać-rzekł otwierając mi drzwi od strony pasażera.
-Mam nadzieję-siadłam na miejscu,zapinając pas.
Po chwili Misiek siedział już koło mnie odpalając auto.Ruszyliśmy powoli,kierunek-Jastrzębie.Było mi trochę przykro,gdyż nie zdążyliśmy pożegnać się z panią Marią.Oczywiście Kubiak obiecał mi,że odwiedzimy ją w wolnym czasie,ale ja nie łudzę się zbytnio,że może to być szybko.Teraz,gdy zaczyna się plusliga siatkarze będą mieć więcej treningów,więc z jakimikolwiek wypadami będzie kiepsko.
Gdy za nami była już godzina jazdy zmorzył mnie sen.Wygodnie poprawiłam się na fotelu,oparłam o niego głowę i zamknęłam oczy,w celu zdrzemnięcia się paru minut.     

(...)
-Jula,wstawaj.Już jesteśmy-usłyszałam dobrze znany mi głos.
Otworzyłam delikatnie lewe oko i spojrzałam na osobnika przede mną,który lekko szturchał mnie w ramię.
-Tak szybko?-wybełkotałam przeciągając się i odpinając pas.
-Jesteś słodka,jak śpisz-uśmiechnął się szelmowsko Michał i wyszedł z auta.
Otworzył bagażnik i wyjął moją walizkę.
-Chodź już-kiwnął do mnie głową.
Zrobiłam tak jak mi kazał.Stanęłam przed nim i wtuliłam się w jego muskularne ramiona.
-Czyli czas się żegnać?-szepnęłam.
-Jakie żegnać.Mieszkam kilka kilometrów stąd.Po treningu do Ciebie przedzwonię i się umówimy.W końcu jesteś tylko moja i muszę o Ciebie dbać,moja droga.
Wyrwałam się z jego objęć i spojrzałam mu prosto w niebieskie,pełne miłości i troski oczy.
-Kocham Cie-rzekłam i wpiłam się namiętnie w jego wargi.
-Ja Ciebie bardziej-odpowiedział głaszcząc czule kciukiem mój policzek.
Staliśmy chyba w takiej pozycji dobre 10 minut,lecz gdy spojrzałam na zegarek,który nie ubłagalnie wskazywał 17,musiałam się rozstać z moim chłopakiem.
Chwyciłam walizkę i szłam w stronę domu.Siatkarz pomachał mi jeszcze na do widzenia i z piskiem opon odjechał. 
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do mieszkania.Ściągnęłam kurtkę oraz buty i szłam w kierunku mojego pokoju.Zauważyłam,jak w kuchni siedziała cała  rodzina.Fabian,mama i tata jedli razem kolację,śmiejąc się i rozmawiając.Poczułam dziwne kłucie w sercu.Wiedziałam,że nie jestem im w cale potrzebna i tak naprawdę cieszą się gdy mnie nie ma.Rzuciłam przelotne dzień dobry i powędrowałam do moich czterech ścian.Położyłam walizkę w kącie, obok szafy i rozłożyłam się na łóżku.Od mojego wyjazdu sprzed 6 dni,nic się tutaj nie zmieniło.Te same meble,te same kolory i te same wspomnienia. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę-rzekłam oschle.
-Witaj skarbie-powiedziała mama wchodząc w głąb pokoju i siadając obok mnie.
-Jak było nad jeziorem?-poczułam w jej wypowiedzi pewien sarkazm.
-Dobrze,w miarę ładna pogoda,dużo słońca,lodów-odpowiedziałam obojętnie.
-Mhm...Nie będę owijać w bawełnę.Dlaczego mnie okłamałaś?
Zamurowało mnie,czyżby dowiedziała się,że nie byłam z Weroniką na tym biwaku.Ale skąd?Tysiąc myśli chodziło mi po głowie,a ja zdołałam tylko spojrzeć na nią pytająco.
-Och kochanie.Byłam wczoraj u państwa Kaczorków by dowiedzieć się coś więcej o waszym wypadzie.Ale nawet nie wiesz jakie było moje zdziwienie,gdy okazało się,że nigdzie nie pojechałyście.Rodzice Weroniki kazali jej wszystko powiedzieć,co wie,gdzie jesteś.Ona trzymała się przy tym,że nic nie wie,ale nie trwało to długo.W końcu wszystko wypaplała.To gdzie byłaś?-rzekła dumnie.
-Pojechałam z Michałem do jego mamy,która była umierająca -powiedziałam wpatrując się w podłogę.
-Tym siatkarzem,tak?-uniosła w górę jedną brew.
-Tak.
-Przecież wiesz,że uważam,że nie powinnaś się z nim spotykać.Nie pamiętasz Marcina?To dopiero był idealny chłopak.
-Który ćpał i mnie bił!
-Nie przesadzaj-machnęła jedną ręką.-Najwidoczniej musiałaś zasłużyć.
-Czy ty siebie w ogóle słyszysz?Jak możesz nazywać się moją mamą?Kocham Michała i będę z nim-wstałam gwałtownie z miejsca,chwyciłam swoją torbę na trening i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
Ubrałam ponownie kurtkę,nałożyłam adidasy i wręcz wybiegłam z domu.Szłam powoli kierując się w stronę hali.Miałam mętlik w głowie.Nie spodziewałam się,że ona może być taka podła.Chyba czas pomyśleć nad zamknięciem pewnego rozdziału w moim życiu.
Gdy doszłam na halę,spojrzałam na rozgrzewające się już dziewczyny.Weszłam do szatni,przebrałam się i ruszyłam na salę.Trening,jak trening.Ćwiczenia,rozgrzewka,ataki,przyjęcie,później dopiero rozegrałyśmy mały meczyk.Wszystkie piłki,które były w moim zasięgu wpadały z niewiarygodną siłą w boisko.Potrzebowałam się na czymś wyżyć,wyrzucić z siebie całą złość i żal.Pani Asia z podziwem patrzyła na mnie,gratulując udanych akcji.
Gdy wróciłam z treningu,niechętnie weszłam do domu.Ominęłam szerokim łukiem kuchnie,po której krzątała się moja rodzicielka i udałam się do swojego pokoju.Wzięłam prysznic,ubrałam piżamkę,spakowałam się do szkoły i zjadłam co nie co kolacji.Wykończona położyłam się do łóżka okrywając kołdrą.Teraz najbardziej potrzebowałam Michała,jego ciepłych słów,jego bliskości.
Usłyszałam wibrację.Spojrzałam na szafkę,gdzie leżał mój telefon.Chwyciłam go:o wilk umowa- pomyślałam,odbierając wiadomość.

Witaj skarbie.Dziś mieliśmy po południu trening i nie dałem rady nigdzie wyjść.Trener nieźle dał mi w kość.Stęskniłem się już za tobą ;) Jutro przedzwonię.
Dobranoc śliczna ;*

Uśmiechnęłam się do siebie,położyłam komórkę na miejsce i usnęłam. 
__________________________________________________________________________
Hejka kochani ! 
Przepraszam za to u góry,chyba nie wyszedł mi ten rozdział ;c
Dziękuję,za wszystkie komentarze,to motywuje bardzo ;))
Pozdrawiam i widzimy się we wtorek lub środę ;*

czwartek, 1 maja 2014

16 ROZDZIAŁ

Wygramoliłam się z łóżka o 13.Wszystko mnie bolało i gdyby nie to,że Michał wparował do mojego pokoju i kazał wstawać,to najchętniej nadal bym leżała i myślała o niebieskich migdałach.Ale niestety był uparty,ślęczał nad moim łóżkiem dopóki nie wstałam.Zła chwyciłam jakieś ubrania z szafy i powędrowałam do łazienki.Przyjrzałam się sobie w lustrze,miałam sińce pod oczami.I teraz mam co mu wypominać,przez niego wyspać się porządnie nie mogę. Ubrałam się i zaczesałam w koka (link).Wyglądałam może dość elegancko,ale lubiłam czasem pochodzić w stylizacji bardziej oryginalnej.Nie malowałam się dziś w ogóle,stawiam na naturalność.Oczywiście przed wzięłam prysznic.Gotowa wyszłam z łazienki,kierując się do kuchni,gdyż stamtąd dochodził wyraźny zapach jakiejś potrawy.Czyżby pan Kubiak umiał gotować?
Stanęłam za nim i zasłoniłam mu oczy rękoma.
-Wredota-powiedział szczerząc się do okna.Zwinnym ruchem chwycił moje ręce i pociągnął je tak do siebie,że po chwili stałam przed nim.
-Czyli zła już nie jesteś?-spytał z wielkim bananem na twarzy.
-O,spójrz jakie mam wory pod oczami-pokazałam mu palcem oczy.
-I tak ładnie wyglądasz-odparł i skradł mi siarczystego buziaka w policzek.
Aha,czyli teraz chciał się przymilać,bo wyrzuty sumienia dały o sobie znać.
-Bo się zarumienię jeszcze-uśmiechnęłam się do niego szeroko.
Muszę przyznać,że lubię kiedy mi tak schlebia.
-Siadaj proszę.Spaghetti zaraz gotowe-rzekł próbując mówić to z francuskim akcentem,który nie wychodził mu najlepiej.
Zrobiłam tak jak mi kazał.Po chwili poczułam dziwny zapach..spalenizny?
-Uups-jęknął Michał.
-Co żeś znowu narobił?-westchnęłam podchodząc do niego.
-Chyba jednak pójdziemy na pizze-wyszczerzył się do mnie.
Spojrzałam na spieczone mięso.Czy on w ogóle wie jak się robi spaghetti.Bo ten jego makaron wcale nie wyglądał na nadający się do jedzenia.
-Przecież każdy głupi zrobi spaghetti-parsknęłam śmiechem,na co oczywiście Misiek poczuł się urażony.
-To nie na moje możliwości-odparł i uniósł głowę do góry,by pokazać swoją wyższość,a ja pokiwałam z politowaniem głową.
Michał zaczął zmywać naczynia,a ja udałam się do góry po telefon,który zostawiłam na stole.Spojrzałam na ekran:1 nieodebrane połączenie od Weronisia.Wykręciłam numer przyjaciółki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.Po 3 sygnałach usłyszałam dobrze znany mi głos.
Wera:No hej.Jak się trzymasz?Opowiadaj nieźle tam broicie?-poczułam,jak uśmiecha się do komórki.
Ja:Wszystko gra.Mamie Kubiaka jest już coraz lepiej.
Wera:Przecież wiesz,że nie oto pytam.
Ja:Ech.. Co mam ci opowiadać,właśnie jest lepiej niż sobie to przewidziałam.Czuję,że on staje się mi coraz bliższy,a mi się wydaję,że ja mu też nie jestem daleka.Ostatnio zabrał mnie do Wesołego Miasteczka,wczoraj przez jego głupotę zgubiliśmy się w lesie-na samą myśl o tych wydarzeniach mały uśmiech wdarł się na moją twarz.
Wera:No to świetnie.Zarywaj póki możesz i mam nadzieję,że mnie też kiedyś poznasz z siatkarzami,może to będzie mój wielki początek niezapomnianej miłości-rozmarzyła się Wera.
A po chwili obydwie parsknęłyśmy śmiechem.
Wera:Dzwonię jeszcze do ciebie,bo trenerka Asia napisała mi smsa,że gdybyś już się lepiej poczuła,to trening masz jutro na 18,bardzo ważny.Mówiła,że byłoby dobrze gdybyś była.
Ja:Czyli koniec mojego małego urlopu-westchnęłam głęboko.
Wera:Nie narzekaj!Ty sobie w ogóle możesz na to pozwolić,nie tak jak inni ludzie-w tej chwili miała na myśli siebie.Trenuje piłkę ręczną.Mają bardzo surowego trenera,który nigdy nie daje im wolne i każe przychodzić na każdy trening,choćby w niedzielę,jeżeli się oczywiście takie odbywają.
-Mogę?-usłyszałam pukanie do drzwi,a po chwili w progu pojawił się przyjmujący.
Ja:Weronika ja muszę już iść.Do zobaczenia,buziaki.
Rozłączyłam się i usiadłam na łóżku,poprawiając sukienkę.
-Tak?-spytałam wlepiając wzrok w niego.
-Idziemy na pizze,trzeba coś zjeść.A i weź jakiś strój kąpielowy,wybieramy się potem na basen-puścił do mnie oczko i po chwili już go nie było.
Wyszukałam z walizki coś takiego (link).Jak to mówią:przezorny zawsze ubezpieczony.Nałożyłam pod sukienkę ten strój,chwyciłam jakąś podręczną torbę i ruszyłam na dół.
W korytarzu stał już Misiek i czekał na mnie.Ubrałam buty i razem wyszliśmy na zewnątrz.Kubiak zamknął jeszcze dom i powędrowaliśmy w stronę miasta.

Po jakiś 15 minutach,siedzieliśmy już w ciepłym budynku i zajadaliśmy pizzę,jak się złożyło mamy podobne gusta kulinarne.
-Przyjdziesz na mój mecz w niedzielę?Pierwszy w klubie,gramy przeciwko Resovi-spytał z buzią pełną kawałkiem potrawy i nadzieją w głosie.
-Którą niedzielę?
-Za tydzień,nie tą,tylko następną-powiedział gestykulując rękoma.
-Bardzo bym chciała,ale nie mogę-odparłam-mam także zawody i nie dam rady.
-Szkoda-posmutniał-A może zdążysz?
-Nie wiem,ale raczej nie.Napiszę ci o której co i jak.
-To czekam-rzekł uśmiechając się delikatnie.
-Zawieziesz mnie jutro do domu?-spytałam zmieniając temat i spojrzałam niepewnie na przyjmującego.
-Aż tak ci ze mną źle?-spytał oburzony.
Zaśmiałam się:
-Nie narzekam,ale jutro mamy obowiązkowy trening,a ja nie dam rady udawać,że jestem umierająca.
-Z bólem serca,ale odwiozę-odparł.
Po śniadanio-obiedzie udaliśmy się na wspomniany przez Michała basen.Weszliśmy do niemałego budynku,siatkarz pozałatwiał sprawy finansowe,a ja powędrowałam do swojej szafki,by się przebrać.
Trafiłam na numer  108,a Kubiak na 184.Był zły na początku,że jest tak daleko ode mnie,chciał nawet iść i porozmawiać z nimi,ale wyprowadziłam go z tego pomysłu.
Ściągnęłam sukienkę,buty,sweterek.Nałożyłam na nogi japonki i poprawiłam jeszcze mojego koka,by się nie zepsuł,wtedy gdybym nie chciała.W moją stronę szedł Kubiak,miał na sobie bokserki (link) i muszę przyznać,że w czerwonym mu do twarzy.Był bez koszulki,gdy spojrzałam na jego wielkie mięśnie,serce mi miękło.
***
Gdy ujrzałem Julę w samym stroju kąpielowym,tak jakoś zaczęło robić mi się duszno.Czułem jak patrzy się na mnie,a ja nie potrafiłem nic powiedzieć.Była taka piękna.Od kilku dni zrozumiałem,że nie jest mi obojętna i będę walczył o to,by dała mi szansę.Objąłem ją w pasie i poszliśmy w kierunku pryszniców.
-Tylko pamiętaj,chlapiesz mnie tylko wtedy,gdy ci na to pozwolę-pogroziła mi palcem.
-Jasne,jasne-odparłem.
Jednak wiedziałem,że i tak zrobię po swojemu,taki już mój charakter.Wszedłem do męskich pryszniców,a Julka powędrowała do damskich.
***
Namoczyłam lekko moją skórę i udałam się na basen.Był duży.Znajdowało się na nim nawet sporo osób,w większości dzieci i wiele,wiele atrakcji,prawie wszystkie zjeżdżalnie.Zauważyłam Michała,który od razu wskoczył do wody.Spojrzał na mnie i zaśmiał się.Dotknęłam delikatnie stopą wodę,była w sam raz,nie za ciepła i nie za zimna.Kubiak był coraz bliżej,więc by uniknąć,zbliżenia się niespodziewanie z cieczą,pobiegłam do wolnego jacuzzi.Usiadłam w gorącej wodzie.Odprężyłam się,bąbelki łaskotały moje plecy,zamknęłam na chwilę oczy,by się rozluźnić.Po chwili poczułam,jak ktoś siada obok mnie,ukradkiem spojrzałam na osobnika,tak jak się spodziewałam,był to Misiek.Miał dziwny błysk w oku i cwaniacki uśmiech.
Zanurkował pod wodą i złapał moją nogę.
-Michał,puść-warknęłam.
Ale ten nie miał ochoty przestać,wręcz przeciwnie zaczął mnie ciągnąć.Nagle drugą nogą kopnęłam go chyba w brzuch i popędziłam gdzie pieprz rośnie.
Biegłam po zimnych płytkach,cały czas odwracając się czy mnie goni.Zatrzymałam się po dłuższej chwili,gdyż jak zauważyłam był zakaz biegania.Odetchnęłam z ulgą,bo Kubiaka nigdzie nie było.Kierowałam się w stronę leżaków.Nagle poczułam na moich biodrach silne łapy,które uniosły mnie wysoko.
-Michał,puść-pisnęłam wymachując nogami.
Lecz na nic były moje starania,przerzucił mnie sobie przez ramię i szedł w kierunku wody.
-Michał,bo pożałujesz!-warknęłam.
Na co on tylko cicho się zaśmiał pod nosem.Zrobił rozbieg i wskoczył ze mną na ramieniu do wody.
Poczułam dreszcz na ciele,gdyż ciecz nie była za ciepła.Zanurzałam się coraz bardziej,w pośpiechu chwyciłam mocno szyję przyjmującego.
-Michał,ja nie umiem pływać-jęknęłam mu do ucha.
-Naprawdę?-zaśmiał się.
-Nie,na niby-warknęłam.
-Jak pływać można nie umieć?To co ty robiłaś na wakacjach?-zakpił sobie ze mnie zanurzając się lekko.
-Nie puszczaj-pisnęłam i oplotłam moje nogi wzdłuż jego brzucha.
-Nie mam zamiaru-odparł zatroskany.
Tkwiliśmy w takiej pozycji chyba dobre 10 minut.
-No to czas się nauczyć!-klasnął po chwili siatkarz.
Spojrzałam na niego spod byka.
-No pływać,łamago-powiedział śmiejąc się od ucha do ucha.
I tak reszta czasu na basenie minęła nam na lekcji pływania.Na początku wychodziło mi koszmarnie,wymachiwałam tylko rękamo,a Dziku załamany oczywiście podtrzymywał mnie,chwytając za brzuch.Dodawał mi otuchy,jak tylko mógł.Po długiej męczarni,wreszcie jako tako zaczynałam coś łapać.Utrzymywałam się już na powierzchni i muszę przyznać,że po kilku próbach wychodziło mi już całkiem nieźle.Michał był ze mnie dumny,bo wiedział,że to jego zasługa.
***
Szliśmy cicho w blasku lamp.Była 18,więc na dworze już się powoli ściemniało i temperatura coraz bardziej spadała.Kubiak zatrzymał się przed jakimś budynkiem.
-Karaoke-krzyknął i pociągnął mnie do lokalu.
-Misieek-jęknęłam wchodząc do pomieszczenia.
Wielka kula dyskotekowa oświetlała całą salę.Przy ścianie stała duża scena,a obok niej ekran z tekstem wyświetlonej piosenki.Po lokalu porozmieszczane były stoliki z kanapami.Ludzi było dość dużo.
-Idź weź nam coś do picia,a ja pójdę załatwić pewną sprawę-zwrócił się do mnie siatkarz,a po chwili już go koło mnie nie było.
Podeszłam do barmana i spojrzałam na propozycje napoi,ani ja,ani Michał nie byliśmy samochodem,więc mogliśmy pozwolić sobie na coś mocniejszego.
-Poproszę 2 drinki malibu.
-Już się robi-uśmiechnął się do mnie.
Podparłam się ręką o blat.
-Co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?-spytał z cwaniackim uśmieszkiem.
-Nie jestem sama-odparłam zabierając napoje i kierując się w kierunku wolnych stolików.
-Tylko spytałem-powiedział niewinnie i zniknął za jakimiś drzwiami.
Co za burak-pomyślałam i namoczyłam usta w drinku.Porozglądałam się na wszystkie strony,lecz nigdzie nie zobaczyłam Kubiaka.
-A teraz specjalna dedykacja dla panny Julii Lipińskiej.
Spojrzałam na scenę,gdzie wysoki i dobrze mi znany mężczyzna chwycił mikrofon.Z głośników poleciała muzyka (link),podparłam się pod boki i w skupieniu oglądałam występ,mierzyłam wzrokiem każdy jego ruch.Publiczność kołysała się lekko w rytm piosenki.Tylko ciebie moge kochać tak-te słowa brzmiały w mojej głowie.Wszystkie reflektory zwróciły się na mnie,przymrużyłam lekko oczy.Odłożyłam drinki na stolik i szłam wolnym krokiem w stronę Miśka.Działał na mnie,jak magnes.Gdy słyszałam jego głos,serce mi miękło.Uśmiechnęłam się sama do siebie,ze wzruszenia uroniłam łze,lecz za nią poleciała kolejna.
Weszłam po schodkach i znalazłam się przy przyjmującym,stałam na przeciw niego.
-Wszystko,to co mam..-dokończył i odłożył mikrofon na miejsce.
-Dlaczego płaczesz?-spojrzał na mnie troskliwie i wytarł rękawem mój policzek.
-Dziękuję-odparłam i wtuliłam się w niego mocno,a on głaskał moje włosy.
-Jula-rzekł,a ja oderwałam się od jego bluzki i spojrzałam mu w oczy.
-Tak bardzo Cie kocham-powiedział i uniósł mój podbródek.
Serce zaczęło walić jak oszalałe,tak bardo pragnęłam by mi to powiedział,tak bardzo pragnęłam jego bliskości.Nie mogę się już oszukiwać,że tak nie jest,bo cierpię.
Wspięłam się na palce,objęłam go za szyję i namiętnie wpiłam się w jego wargi.Wszyscy zaczęli głośno klaskać i wiwatować.
-Ja ciebie też-szepnęłam mu do ucha.  
____________________________________________________________________________
Hejka kochani ;*
Chyba każdy czekał,aż wreszcie sobie powiedzą te 2 magiczne słowa ;))
Czy tylko ja się nie moge doczekać  pierwszego meczu reprezentacji?
Widzimy się w sobote, pozdrawiam ;*