Gdy dotarłam pod dom.Moim oczom ukazała się wysoka osóbka z długimi włosami.Siedziała na schodach przed budynkiem.Otworzyłam bramkę i udałam się w jej stronę.
-Jula czekałam na ciebie-gwałtownie wstała.
-Weronika co ty tu robisz?-spojrzałam na nią obojętnie.Za bardzo zraniła mnie dzisiaj.Powiedziała prawdę,która mnie zabolała.
-Przyszłam,bo-zaczęła bawić się palcami u ręki.-Przepraszam-spuściła wzrok w ziemię.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Przepraszam,że tak na ciebie naskoczyłam.Ale nie chcę,żebyś wyjeżdżała,poradzimy sobie ze wszystkim-przyjaciółka wybuchnęła płaczem.
Przytuliłam ją mocno do siebie.Pomimo jej wybuchowego charakteru,kochałam ją jak siostrę.
-Już podjęłam decyzję,ale ja wrócę.Przecież nie jadę tam na zawsze.
-Wiem,ale..co ja tu bez ciebie zrobię?Kocham cie-powycierała rękawem spływające łzy.
-Ja też.
-A co z Michałem?-zmieniła temat.
-Właśnie ja z nim tak jakby zerwałam-westchnęłam głęboko.
-Nie mogłaś tego zrobić!-bezradnie rozłożyła ręce.
-Nie wiem już co myśleć-przykucnęłam chowając twarz w dłoniach.
Przyjaciółka objęła mnie i położyła głowę na moim ramieniu.
-Wszystko będzie dobrze.
(...)
Idziesz przez miasto.Wokół ciebie chodzi pełno ludzi z torbami i reklamówkami.Zatrzymujesz się przed jednym ze sklepów i przyglądasz się jasno różowej wywieszonej na wystawie sukience.
-Jula!-słyszysz donośny głos wołający cie.
Odwracasz się i mierzysz wzrokiem miłość swojego życia.Tak,ujrzałaś Michała.Stoi podparty o ławkę i przygląda ci się.Ubrany jest w kraciastą koszulę krótki rękaw i jeansy.Powoli kierujesz się w jego stronę,on robi dokładnie to samo.
-Michał to ty?-pytasz nieśmiało stając przed nim.
Lecz gdy chcecie się przytulić,jakaś niewidzialna bariera wam nie pozwala.Próbujesz przedrzeć się przez nią,ale za każdym razem kończy się to siniakiem.Zrozpaczona osuwasz się na ziemię.
Kubiak wędruję ręką po szybie.Przymykasz na chwilę powieki i bierzesz parę głębokich wdechów.
Gdy otwierasz je twoim oczom ukazuje się Marcin stojący za siatkarzem z wielkim bananem na twarzy i przystawionym do skroni pistolecie.
-Michał!Uważaj!Michał,on cie zabije!Uciekaj!-uderzasz o dzielącą was ścianę i płaczesz.
-Maleńka,kocham c..-nie dokańcza.Słyszysz głośny strzał.
Stoisz,jak wryta i szlochasz.Przyjmujący opada na podłogę,a w koło niego rozlewa się krew.
-Nie!-krzyknęłam spocona i roztrzęsiona.
Wybrałam numer Miśka w telefonie i trzymałam palca na zielonej słuchawce.Nie dam rady.Rzuciłam telefon o podłogę.Nie potrafiłam odezwać się do Michała,czułam,że go zraniłam.
To tylko sen,to tylko sen powtarzałam sobie w duchu,jak mantrę.Uspokoiłam się nieco i spojrzałam na zegarek.Wskazywał 7:10.Z Aską byłam umówiona na 14.Tak,dziś wyjeżdżam do Rosji.Nie wiem,czy dobrze zrobiłam,z każdym dniem uświadamiam sobie,że może to być moja najgorsza decyzja w życiu.
Ale w końcu każdy normalny człowiek popełnia błędy,prawda?
Wstałam z łóżka,odsłoniłam rolety wpuszczając do pokoju trochę światła i świeżego powietrza.
Mój pokój świecił pustkami.Wszystkie rzeczy znajdowały się w 5 walizkach ułożonych obok szafy.
Powędrowałam do łazienki.Wzięłam długi i gorący prysznic.Powycierałam każdy,choćby najmniejszy zakamarek mego ciała i ubrałam się (link).Włosy spięłam w luźnego koka.Umalowałam się delikatnie i spryskałam ulubionymi perfumami.
Zeszłam na dół,do kuchni.Zrobiłam sobie tosty,które w mgnieniu oka pochłonęłam.Zastanawiałam się co robić dalej.Miałam jeszcze dużo czasu,co do lotu.Telewizja okazała się najgorszą opcją,niestety o 8 rano na każdym prawie programie leciała kreskówka dla dzieci.Zrezygnowana wyłączyłam tv.
Ubrałam kurtkę oraz buty i wyszłam na dwór.Wdychałam rześkie październikowe powietrze spacerując po parku.Stanęłam przed wielkim dębem.Przymknęłam powieki i moim oczom ukazała się mała ,roześmiana,czarnowłosa dziewczynka w towarzystwie rudowłosej przyjaciółki bawiącej się w berka.
Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam dalej.Przechodząc obok wielkiego pomarańczowego gmachu,wydawało mi się,że dostrzegłam drobniutką 12 latkę piszącą na schodach wejściowych pamiętnik.
Przejechałam ręką po starej drewnianej ławce. Będę tęsknić za tym miejscem-pomyślałam i poszłam dalej.
Gdy obróciłam się na lewo,zobaczyłam 2 dziewczynki cieszące się z pierwszego treningu.
Zamiast krzewów,widniała piaskownica i zjeżdżalnia,na której bawiły się dzieciaczki.Odwróciłam się i spostrzegłam biedne maleństwo biegnące do swojego dziadka tuląc jego nogi.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Kiedyś wszystko było takie proste.Nikt nie zwracał uwagi na wygląd,czy ubiór.Tęskniłam za czasami,gdy można było bawić się w chowanego,czy klasy.Skakać na skakance,czy grać w gry planszowe.
Tęskniłam za czasami,gdy mój dziadek jeszcze żył.Był moim największym wsparciem we wszystkim.
Teraz zrozumiałam ile pięknych chwil przeżyłam w Jastrzębiu i jak bardzo będzie mi brakować tego miasta.
Wędrowałam w stronę domu.Kiedyś ciepłego,pełnego miłości i zaufania domu.Dziś pełnego nienawiści,złości,kłamstwa i fałszerstwa.
Weszłam do mieszkania,zdjęłam kurtkę oraz buty.
-O już jesteś.Zaraz będzie obiad-mama krzątała się w kuchni nie odwracając głowy spod garnków.
Poszłam do swojego pokoju,położyłam się na łóżku i tak naprawdę to nie wiedziałam co robić.
2 godziny minęły dość szybko.Zjadłam pierogi i wyczekiwałam przyjaciółki.Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.Pobiegłam otwierając je i wpuszczając do środka Weronikę.
-Może jednak nie chcesz jechać?-spytała z nadzieją w głosie.
-Teraz się już nie wycofam!-rzekłam idąc po walizki do pokoju.
Gdy wszystkie stały już w korytarzu,nadszedł czas na pożegnanie.Spojrzałam na smutnego Fabiana i ledwo co wstrzymałam płacz.
-Trzymaj się tam w tej Rosji-odpowiada łkając.
-Mały nie rycz-wycieram rękawem słoną ciecz z jego policzków.-Wrócę i nadrobimy stracony czas.Ucz się,słuchaj rodziców,bądź grzeczny.
-Jasne.Pozdrów Michała-uśmiecha się delikatnie i wtula we mnie.
Następnie odchodzi trzymając się ręki taty.
-Córciu bądź grzeczna.Tylko żeby ci się nic nie stało-całuje mnie w policzek mama.
Chyba pierwszy raz doznałam takiego dziwnego uczucia,nie umiem określić jakie ono było.Czułam się doceniona.Pożegnałam się jeszcze z rodziną i razem z Werą poszłam do jej samochodu.Włożyłyśmy bagaże do bagażnika oraz tylnych siedzeń i wsiadłyśmy do auta.
-Zawsze możesz się wycofać-rzekła zapinając pas.
Westchnęłam głęboko.
-Zajmij się lepiej jazdą-mrugnęłam do niej okiem i poprawiłam makijaż.
Z piskiem opon wyjechałyśmy z Jastrzębia kierując się na lotnisko.Droga minęła nam dość szybko i sprawnie.Po 20 minutach znalazłyśmy się przy upragnionym miejscu.Wysiadłam z samochodu,wzięłam z małą pomocą przyjaciółki wszystkie torby i podeszłam do trenerki.
-Wyspana?
Przytaknęłam potwierdzająco głową i porozglądałam się na boki.Po chwili podekscytowana Weronika szturchnęła mnie w ramię.Odwróciłam się i to co zobaczyłam wbiło mnie totalnie w ziemię.
W moją stronę szło pełno wielkoludów z napisem : Wracaj do nas szybko.
Spojrzałam gniewnie na rudą,a ona schowała wzrok w czubkach swych butów.Wiedziałam,że maczała w tym palce.
Podbiegłam prędko do siatkarzy i mocno każdego wyściskałam.
-Zaraz mnie udusisz-rzekł pół szeptem Igła.
-Dziękuje wam.Nawet nie wiecie,jak bardzo będę za wami tęsknić.
-My za tobą jeszcze bardziej-ujął mnie ramieniem Winiar.
-Masz tu swojego romeo-zaśmiał się Krzysiu szturchając w moją stronę Kubiaka.
Serce zaczęło walić jak oszalałe.Wielkoludy szybko odeszli na bok zostawiając nas samych.
-Myślałam,że nie przyjdziesz.Wręcz byłam tego pewna-przerwałam niezręczną ciszę.
-Jula,kocham cie-przytula mnie do siebie mocno.
Bardzo potrzebowałam jego bliskości.
-Ja ciebie jeszcze bardziej-pogłaskałam czule jego policzek.
-Przez te ostatnie dni wszystko sobie dokładnie przemyślałem.I to się nie musi tak kończyć-spojrzał w moje niebieskie tęczówki.-Rosja?Co to dla nas.To są tylko kilometry.
-Chodzi ci o miłość na odległość?-zmarszczyłam delikatnie brwi.-Wiesz ile związków przez to się rozpada.
-Wiem-przerwał mi.-Ale wiem też,że zrobię co w mojej mocy,by nie być jednym z nich.Będę dzwonił,pisał,wysyłał listy,rozmawiał na skype,co tylko możliwe.
Wtuliłam się w jego tors.
-Damy radę.Kocham Cie- szepnęłam.
-Wiem-cmoknął mnie w skroń.
Nagle poczułam czyjąś rękę na moich plecach.Odwróciłam się ujrzałam Asię z założonymi na biodrach rękami.
-Musisz już lecieć-skinieniem głowy pokazała na samolot.
Zacisnęłam mocno pięści,wstrzymując łzy.Ostatni raz zasmakowałam ust Kubiaka i powędrowałam w stronę urządzenia.
Będzie dobrze.Nie rozpłacz się-powtarzałam sobie w duchu.
-Wszystko będzie okej-poklepał mnie Krzysiu.
I wtedy silna Jula pękła.Łzy zaczęły lać się strumieniami,gdy siatkarze pomagali mi wpakować walizki.
-Prosimy zająć już swoje miejsce-usłyszałam głos stewardesy.
-Do zobaczenia.Będę dzwonić-przytuliłam Weronikę.
-Tylko nie znajdź sobie tam lepszej przyjaciółki ode mnie-pogroziła mi palcem,a po chwili obje wybuchłyśmy śmiechem.
-Przyjaciółki na zawsze-dodała trzymając moją dłoń.
-Na zawsze-powtórzyłam.
-Na miejscu będzie na ciebie czekać mój chrześniak,więc spokojnie.Pamiętaj zamieszkasz u nich,a w razie jakiś komplikacji jestem pod telefonem.Trzymaj się-objęła mnie trenerka i lekko popchała do samolotu.
Zajęłam swoje miejsce obok jakiejś starszej pani,wyglądającej na 60 lat.Czytała książkę w dużych okularach.Wyjrzałam przez okienko.Na ulicy stali siatkarze,Weronika i Michał.
Gdy spojrzałam na niego,rozpromienił się lekko.Widziałam malutkie łzy w jego oczach.Pociągnęłam nosem i pomachałam im na do widzenia,znaczy do zobaczenia.
-Proszę zapiąć pasy-rzekła kobieta ubrana w granatowy strój.-Mam nadzieję,że lot będzie udany.
Po chwili poczułam,jak tracę grunt pod nogami.Maszyna wchodziła powoli w ruch.Przymknęłam oczy i nie otwierałam ich dopóki starsza kobieta mnie lekko nie szturchnęła.
-Wszystko dobrze?-spytała z troską w oczach.
-Tak..Nie..Tak..No nie-pojedyncza samotna łza spłynęła po moim policzku.-Czuła się kiedyś pani zagubiona we wszystkim,że wydawało się pani,że podejmuje najgorszą decyzję swojego życia,rezygnując z miłości.
-Czyli o to chodzi-zdjęła okulary i włożyła je do podręcznej torebki.-Kiedy byłam nastolatką poznałam pewnego Jerzego.Trenował piłkę nożną,był westchnieniem wszystkich dziewczyn w szkole.Jednak to mnie wybrał.Zakochałam się w nim,a on we mnie,Wydawało mi się,że jest to największa miłość,jaką mogłam przeżyć.
-I co się stało?-spytałam zaciekawiona opowieścią.
-Dostał propozycję wyjazdu do Berlina na 2 lata.Na początku nie zgodził się,lecz później po wielu przekonywaniach przyjął ofertę.Bałam się,że go stracę.Więc z własnej głupoty zerwałam z nim kontakt 2 tygodnie przed wyjazdem.Od koleżanek słyszałam,że bardzo to przeżył.
-Dlaczego to pani zrobiła?
-Nie chciałam cierpieć.Umarłabym z tęsknoty nie widząc go przez 2 lata.Nawet nie wiesz ile bym dała żeby tą decyzję cofnąć.Do tej pory nie mogę o nim zapomnieć,nie pokochałam jeszcze kogoś tak bardzo jak jego.Więc jeżeli ty wyjechałaś z jakiegoś powodu zostawiając tam w Polsce swojego wybranka,to nie popełniał tego samego błędu co ja.Największa miłość przetrwa wszystko.Nie masz się czym zamartwiać,jeżeli on cie kocha,to poczeka.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Teraz w tych nowoczesnych czasach jest tyle możliwości komunikowania się,że głowa mnie boli-mruknęła.
-Dziękuję-powiedziałam i oparłam się o szybę.
To będzie długi lot-pomyślałam i zdrzemnęłam się.
-Halo!Proszę pani już jesteśmy!-usłyszałam czyjeś głosy.
Natychmiast przebudziłam się i spojrzałam na starszą kobietę.
-Już?-spytałam zachrypniętym głosem i przeciągnęłam się.
-Tak-pokiwała twierdząco głową.Odpięła pas i wyszła ze swojego miejsca.
Po niej uczyniłam dokładnie to samo.Teraz najgorzej było zabrać się z tymi walizkami.5 rąk przecież nie mam.Ale trudno trzeba sobie radzić.
Wyszłam z samolotu targając za sobą 5 toreb.Porozglądałam się na boki.Było strasznie tłoczno.Wokół mnie stali ludzie trzymając kartę z nazwiskiem wybranej osoby.Poszłam troszkę dalej i nagle zauważyłam wysokiego mężczyznę z napisem Jula Lipiśnska i o mało co tam nie zemdlałam.
_________________________________________________________________________
Jak myślicie,kto będzie czekał na Jule?
Przepraszam,że nie dodaję co 3 dni,ale nie wyrabiam z czasem.
Jak się dowiedziałam,że Michał złamał prawą rękę,to myślałam,że się załamię.Przecież on jest jednym z liderów polskiej kadry.Ale mam nadzieję,że wyjdzie z tego w końcu jest bardzo silny i,jak sam powiedział : Wszystko będzie dobrze,musi być.Oby tylko nie zabrakło go na MŚ.
Wszyscy kibice są z tobą Misiek :3
#StayStrongMichałKubiak
Pozdrawiam ;*
smutne,baaardzo smutne,aż mi łezka poleciała.ale słusznie,jeśli się kochają to miłość przetrwa wszystko :D zapraszam do sb na 18 :)
OdpowiedzUsuńTak smutno się zrobiło ;c
UsuńPozdrawiam ;*
Matko... Marcin? :o
OdpowiedzUsuńOby nie, mam nadzieję ;) Albo jakiś siatkarz :p
Buziaczki :*
Zobaczymy w następnym rozdziale.
UsuńPozdrawiam,buziaki :*
szok... nie mam słów zbytnio... czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 72: http://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/
Pozdrawiam ! :)
Aż tak cie zaskoczyłam ? :D
UsuńPozdrawiam ;*
Ojoj jakie pożegnanie ;/ Ciekawie kto będzie czekał do następnego ;phttp://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/ zapraszam na 26 ;p
OdpowiedzUsuńZobaczymy,jak to będzie ;)
UsuńPozdrawiam ;*
Oby Jula nie zapomniała o Michale i oby ich związek przetrwał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Oby ;)
UsuńPozdrawiam ;*
Kto będzie czekał? Zapewne jakiś siatkarz :D Tylko jaki, hmm? Może Anderson? hahah wiem, do*ebałam :D
OdpowiedzUsuńOby ich związek przetrwał! Musi przetrwać noooo!
Pozdrawiam ;*
Zobaczymy w następnym rozdziale :D
UsuńPozdrawiam ;*
zapraszam na 20 :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 21 :)
UsuńPewnie jakiś siatkarz będzie czekał, ale kto? Nie ma zielonego pojęcia... Oby związek Julki i Michała przetrwał.
OdpowiedzUsuńNie karz nam dłużej czekać, dodawaj szybciutko rozdział ;*
W wolnej chwili zapraszam na 52 ;) http://zakochaniwsiatkowce.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)
Zobaczysz w następnym rozdziale ;)
UsuńPozdrawiam ;*
Zapraszam na 28 :)
OdpowiedzUsuńhttp://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/ zapraszam na 74 :)
OdpowiedzUsuńhttp://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/ 75 rozdział już jest :)
OdpowiedzUsuń