31 Grudzień
Stałam przed lustrem ostatni raz przed wyjściem wpatrując się w swoje odbicie.Tak,to już dziś razem z tak naprawdę Naszą siatkarską rodziną powitamy Nowy Rok.Cieszyłam się niezmiernie,że po tak długiej przerwie wreszcie zobaczę wszystkich chłopaków.Tęskniłam za nimi bardzo.Każdy z nich na swój własny sposób był wyjątkowy,a razem tworzyli taki kolektyw.Ubrałam się może zbyt elegancko (link),ale no taka już moja natura,że chcę ładnie wyglądać, bo w tedy się dobrze czuję. Włosy związałam w koka (link) i pomalowałam się delikatnie.Wyszłam z łazienki i zauważyłam podpartego o blat stołu kuchennego Kubiaka.Ubrany był w błękitną koszulę (link) i czarne spodnie.Mówiąc krótko-wyglądał bardzo przystojnie.
-No wreszcie-uśmiechnął się na mój widok.-Myślałem,że będę czekać pół wieku.
-Jak już to jedyną godzinę i to w cale nie jest tak długo-mruknęłam podchodząc do drzwi i nakładając czarne szpilki.
Nagle poczułam jak czyjeś wielkie łapska obejmują mnie od tyłu w talii.Odwróciłam się przodem do siatkarza zarzucając mu ręce na szyję.
-Wyglądasz nieziemsko-wymruczał mi do ucha,a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Ty też niczego sobie-złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku,który trwałby jeszcze dłużej, gdyby telefon Miśka nie zaczął natarczywie dzwonić.
-Ja pierdole,kto mi tu teraz dzwoni-powiedział pod nosem odbierając komórkę.
Michał:No cześć.
Michał:Tak jeszcze w domu.
Michał:Dobra już wyjeżdżamy!
Rozłączył i spojrzał na mnie zawiedziony.
-Musimy już jechać.Igła się niecierpliwi.
Pokiwałam twierdząco głową zakładając jeszcze płaszczyk i wyszliśmy z mieszkania.
Droga minęła nam dość szybko i sprawnie.Już po 30 minutach byliśmy pod domem państwa. Ignaczaków, który jak zwykle prezentował się przepięknie.Kubiak zapukał do drewnianych drzwi,a po chwili w progu ukazał się szczęśliwy Krzysiu i Iwona.
-Wchodźcie-gestem ręki zaprosiła nas do środka.
-Niech postoją na dworze-uśmiechnął się do niej,co poskutkowało tylko jej cichym westchnieniem.
Od razu wyczułam, że ich relacje są napięte i jednak mu nie wybaczyła tej zdrady. Szkoda mi było go strasznie,bo starał się,ale czy ktoś mu kazał wskakiwać do łóżka innej panience?
Nie,więc teraz ma za swoje.
Weszliśmy do salonu, gdzie za kilka godzin impreza będzie trwać w najlepsze. Na suficie wisiała wielka kula dyskotekowa, koło telewizora stały dwa ogromne głośniki, a fotele były poodsuwane w kąt wraz ze stołem,co dało na środku pokoju idealny parkiet. Jak na razie to siatkarze siedzieli na podłodze i oglądali jakiś kabaret.Michał i Igła dołączyli do nich,a ja skorzystałam z okazji i poszłam pomóc Iwonce w kuchni.
Zauważyłam,że jest przygnębiona i jakby bez życia.
-Coś się stało?-spojrzałam na nią uśmiechając się szczerze.
-Wszystko-odpowiedziała ze łzami w oczach.-Nie wiem czy wiesz,ale Krzysiek mnie zdradził.
Rozpłakała się na dobre,a ja nie zastanawiając się długo mocno ją do siebie przytuliłam.
-Ja nie mam pojęcia co robić.Czy mu wybaczyć,czy nie?Niby robi wszystko,by było jak dawniej,ale ja tak nie potrafię po prostu zapomnieć.Tak się nie da.Za każdym razem,gdy próbuje o tym nie myśleć i wrócić do normalność,to wyobrażam go sobie z inną kobietą i wtedy jestem bezsilna.
-Spokojnie-pogłaskałam ją po plecach.-Igła źle postąpił, nic go nie usprawiedliwia. Ale jeżeli on Ciebie naprawdę kocha to może zasługuje na drugą szansę? Nie teraz, nie już, ale za jakiś czas, gdy to wszystko nie będzie takie świeże.
-Może i masz rację,ale to strasznie trudne-próbowała ochłonąć wycierając oczy pełne słonej cieczy.
-Będzie dobrze-mrugnęłam do niej okiem.
-Mam nadzieję-na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech.-Pozwól,że teraz pójdę do łazienki się ogarnąć.
Jak powiedziała,tak zrobiła. Wyszła z kuchni unikając spojrzeń zgromadzonych.
-Czy tam stoi Julia Lipińska?-skrzywił się Winiar na mój widok.
-Nie, kosmita-zaśmiałam się cicho.
-To naprawdę ona!-krzyknął wstając i przytulając mnie mocno.-Nie widziałem cie tyle czasu,że chyba zapomniałem jak wyglądasz.
-Teraz powinnam się na ciebie i resztę obrazić,ale tego nie zrobię bo za bardzo was ubóstwiam-wbiłam mu palec w żebro.
-Rozumiem,nasz urok osobisty-wypiął dumnie klatę Fabian.
-Na wszystkie to działa-machnął ręką Karol.
-No cóż każdego zarażamy naszą zajebistością-poruszył zabawnie brwiami Wronka zamykając mnie w swoich silnych ramionach.
-Kocham Was chłopaki!-odrzekłam rozbawiona witając się z każdym po kolei.
Usiedliśmy wszyscy razem w kółku i jak nastolatkowie zaczęliśmy grać w butelkę na wyzwania.
Po niedługim czasie do pomieszczenia weszły drugie połówki wielkoludów. Oczywiście wyściskałam każdą z osobna.W końcu nie widziałyśmy się przez 4 miesiące. Pozmieniały się strasznie, Dagmara spodziewa się drugiego dziecka, a Ola z Kłosem planują ślub.Szykuję się ciekawy rok.
-Dołączycie do nas,prawda?-spytał Mariusz, choć tak naprawdę stwierdził klepiąc obok siebie wolne miejsce.
Nie trzeba je było długo przekonywać. Usadowiły się wygodnie obok swoich ukochanych. Zauważyłam,że Andrzej przyszedł sam. Wpatrywał się głupio w podłogę chcąc uniknąć jakichkolwiek pytań ze strony swych przyjaciół. Widać było, że czuł się niezręcznie i właśnie w tym samym czasie do głowy wpadł mi chory, a zarazem ciekawy pomysł. Przecież Weronika, moja przyjaciółka też jest wolna i mogłabym z małą pomocą przyjmującego ich razem połączyć. Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl o ich zeswataniu ze sobą.
-No to gramy!-klasnął w ręce Krzysiu kręcąc pustą butelką od coca-coli.
Modliłam się tylko w duchu, by nie wypadło na mnie. Przedmiot kręcił się w kółko,aż końcu zatrzymał się przy wystraszonym Zatorskim.
-O, Pawełku kochany-wyszczerzył się libero.-Posprzątaj sedes.
-Tu się jebnij-siatkarz puknął się w czoło.
-Tylko żartowałem-zaśmiał się.-Przebierz się w jakąś sukienkę i zaśpiewaj dla nas!
Myślałam, że tam padnę patrząc na minę Zatora. Biedny nie wiedział, co ma robić, a Igła wcale go nie oszczędzał. Popchał go w stronę szafy Iwonki i wręcz siłą władował do łazienki. Wszyscy w skupieniu czekaliśmy, aż wyjdzie. W końcu pojawił się ubrany w różową mini spódniczkę i niebieski stanik. Stanął skrępowany na środku nakładając jeszcze czerwone okulary oraz narzucając na szyję niebieski szalik i zaczął lekko podrygiwać w takt piosenki ''Ty jesteś ruda''. Nie trzeba było długo czekać aż się rozkręci. Darł się w niebo głosy i wypinał każdą część ciała. O mało co nie posikałam się ze śmiechu, zresztą każdy śmiał się i nagrywał pokaz talent show Pawełka.Nie zdziwię się, jak niedługo ten filmik zostanie wrzucony na Igłą Szyte, a liczba hotek libero wzrośnie.
Po jakieś godzinie skończyliśmy grać.W ciągu tego czasu Kubiak wraz z Karolem odgrywali rolę Jacka i Rose z Titanica.Igła padał na kolana i mówił,jak bardzo nas wielbi i kocha. Winiar z Drzyzgą na baranach latali jak wariaci po całym domu i krzyczeli, że są najgłupsi na świecie. Możdżonek robił striptiz ( tylko do bokserek), a Buszek wypił wymyślony i przygotowany napój przez Piotrka. Wlazły z Wroną zatańczyli wolny taniec, a Konarski musiał siedzieć przez cały czas z kostkami lodu w spodniach. Na koniec Mika zadzwonił do jakieś starszej pani i wkręcał ją, że wygrała pralkę i ma się zjawić w Biedronce.
Na szczęście, ja nie miałam w cale takich trudnych zadań. Raz tylko szłam na dwór,by zabrać piasek i przynieść go Bartmanowi,by mógł go obejrzeć.
-Nie chcę być wredny, wścibski, absolutnie bez kultury, ale czy ci się trochę nie przytyło Kubiakowa?-zwrócił się do mnie Karol lekko się krzywiąc i unosząc ręce w geście obrony.
Całkiem zapomniałam, że nie powiedziałam im o ciąży. A dzięki mojej sukience wyraźnie widać było mój zaokrąglony lekko brzuch.Spojrzałam na Dzika, który pokiwał twierdząco głową.
-Bo my z Michałem spodziewamy się dziecka-powiedziałam spokojnie wlepiając wzrok w wielkoludów.
-O ja pierdole!-parsknął Zagumny.
-Ja to wiedziałem,że oni w nocy grzeczni nie są-pogroził nam palcem Fabian.
-Będą małe Kubiaki!-zaśmiał się Mariusz.-Ale ja niańczyć nie będę.
-Spisałeś się Misiek na medal, mam rozumieć, że to dzięki moim lekcjom-szturchnął go w ramię Winiarski.
Za to ich dziewczyny były podekscytowane i prze szczęśliwe,co najmniej jakby to one miały za siedem miesięcy rodzić. Wyściskały mnie mocno i ucałowały za wszystkie czasy. Bardzo je lubiłam, zawsze mogłam na nie liczyć, w końcu miałyśmy wszystkie wiele wspólnego.
Gdy zegar wskazał godzinę 20 z głośników poleciała głośna muzyka,a na stole pojawił się alkohol.
Siedziałam spokojnie w salonie rozmawiając z Moniką,żoną Mariusza,gdy cała reszta świetnie się bawiła.
-Czy mógłbym panią prosić do tańca?-odwróciłam się ujrzawszy uśmiechniętego Kubiaka z wyciągniętą w moją stronę dłonią.
-Ależ oczywiście-odpowiedziałam poważnie wstając i prowadząc go na tak zwany parkiet.
Objął mnie w pasie,a ja zarzuciłam mu ręce na szyi kładąc głowę na jego ramieniu. Akurat w tym samym momencie poleciał wolny kawałek, specjalnie dedykowany dla Nas. Kołysaliśmy się delikatnie w rytm piosenki.
-Kocham Cię,wiesz?-szepnął mi do ucha.
-Wiem-uśmiechnęłam się pod nosem aromatyzując się zapachem Jego perfum.
Niestety muzyka,jak szybko się zaczęła,tak szybko się skończyła.Oderwaliśmy się od siebie,by po chwili znowu zostać poproszonym o kolejny taniec.Zatańczyłam raczej z wszystkimi siatkarzami i to chyba po kilka razy. Zmęczona opadłam na kanapę obok Igły,Winiarskiego,Piotrka i Oli.
-Jak za starych dobrych czasów-wyszczerzył się Krzysiu opijając z chłopakami któreś to już z kolei ich zdrowie.
-Tak tylko,że teraz ja już się nie napiję-wzruszyłam ramionami.
-A no właśnie ty w ciąży jesteś!No to Twoje zdrowie!-łyknął kolejny kieliszek wódki.
Trochę zaczynałam się o niego martwić. Zawsze pił z większym umiarem, a teraz jakby to nie ten sam człowiek.
-Igła nie pij już. Co za dużo, to nie zdrowo-przytrzymałam jego rękę, która skierowana była w butelkę czystej.
-Ale ja i tak już nie mam dla kogo żyć, jedyne co mi zostało, to dzieci-zaśmiał się ironicznie drapiąc się po włosach.
-Nie prawda!-oburzyłam się, zgromadzeni przy stole wpatrywali się we mnie uważnie.-Jesteś wspaniałym siatkarzem, mężem i ojcem. Owszem zachowałeś się jak kretyn, ale każdy ma prawo popełniać błędy. Przecież musisz walczyć,no! To właśnie Ty mnie nauczyłeś,że mamy dążyć do upragnionego celu i nigdy się nie poddawać, więc teraz nie zachowuj się jak zadufana w sobie księżniczka-skończyłam swój monolog.
-Masz rację-uśmiechnął się.-Ale to wszystko jutro.
Westchnęłam zrezygnowana domyślając się,że dziś nic do niego nie dotrze.
(...)
-Bierzcie wszyscy kieliszki jeszcze 10 sekund!-krzyknęła głośno Iwonka otwierając drzwi wejściowe i wypraszając po kolei gości na zewnątrz.
Pociągnęłam Kubiaka ze sobą i stanęłam wśród wszystkich wielkoludów ledwo co trzymających się na nogach.
-10! 9! 8! 7! 6! 5! 4! 3! 2! 1!-odliczaliśmy wspólnie-NOWY ROK! 2014!-wszyscy zaczęli skakać z radości.
Igle udało się otworzyć szampana,a korek wystrzelił gdzieś do krzaków.
Spojrzałam w niebo wypełnione różnorodnymi fajerwerkami (link). Wyglądało to po prostu przepięknie.Po chwili poczułam na swoich biodrach czyjeś dłonie.
Napiłam się swojego soku pomarańczowego i odwróciłam w stronę przyjmującego.
-Życzę Ci skarbie,by ten rok był dla Ciebie jeszcze piękniejszy niż tamten-uśmiechnął się.
-Ja nie będę Ci życzyć żadnych medali i sukcesów,bo wiesz że w to wierzę z całego serca.Ja po prostu chcę żebyś był szczęśliwy-wpiłam się namiętnie w jego wargi.
-Kocham Cię,kotek-szepnął między pocałunkami.
-Ja Ciebie jeszcze bardziej.
__________________________________________________________________________
Witajcie kochani! :D
Jest i kolejny. Mam nadzieję,że Wam się spodoba.Następny przewiduje na poniedziałek,jak dobrze pójdzie.
Pozdrawiam i do następnego ;*
czwartek, 16 października 2014
czwartek, 9 października 2014
31 ROZDZIAŁ
Wracaliśmy wszyscy razem z kościoła.Szedłem wraz z Igłą z tyłu trochę licznej grupy.Zauważyłem,że przyjaciel jest jakiś nie w humorze.Krążył wzrokiem po śniegu na drzewach.
-Krzysiu,coś nie tak?-spytałem spoglądając na niego.
-Z Iwoną się pokłóciłem-westchnął.
-Kobiety takie są.Przejdzie jej-poklepałem go po ramieniu uśmiechając się delikatnie.
Nagle poczułem wibracje w kieszeni.Wyjąłem telefon, Nieznany numer dzwonił.Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Halo,Michał?-odparł ktoś po drugiej stronie.
-Tak.
-Tu Błażej.Mamy problem.
-Jaki?-zdziwiłem się strasznie jego telefonem.
-Bo,Jula zemdlała.Ja nie wiem jak to się stało-powiedział wystraszony.
Serce zaczęło bić mi,jak oszalałe.Zdążyłem tylko wydukać:
-Zaraz będę.
I wręcz zacząłem biec w stronę domu.Ignaczak nie pytając nawet o co chodzi kierował się za mną.Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu.Zmachany otworzyłem drzwi od mieszkania i wparowałem do niego rozglądając się na boki.
-A tak w ogóle to czemu biegliśmy?-parsknął Igła.
Nie słuchałem go tylko od razu poszedłem do naszego pokoju.Na łóżku leżała Jula,a Błażej trzymał jej okład na czole.
-O Kurwa-zamknął sobie usta ręką Krzysiu wchodząc do pomieszczenia.
-Już jest lepiej-uśmiechnął się mój brat.-Kontaktuje.
-Dziękuję-ukląkłem przy łóżku biorąc jej małą dłoń do ręki i całując delikatnie.
-Nie ma sprawy-podszedł do mnie i poklepał po ramieniu.
Odprowadziłem go spojrzeniem do drzwi,aż zniknął za progiem.Czułem,że nasze kontakty mogą ulec zmianie.I to zmianie na lepsze!Byłem prze szczęśliwy,że może wreszcie odzyskam brata.
***
Otworzyłam delikatnie jedno oko,a później drugie.Na pierwszy plan wbił się Michał siedzący na łóżku i ściskający mą dłoń.
-Już wszystko w porządku-szepnęłam próbując wymusić na swojej twarzy mały uśmiech.
-Martwiłem się-pocałował mnie delikatnie chowając kosmyki wychodzących mych włosów za ucho.
-Nic się nie stało.Po prostu zakręciło mi się w głowie-pogłaskałam Go po jego przydługawej już czuprynie.
-Od razu jak wrócimy do Jastrzębia,jedziemy do lekarza-spojrzał na mnie bardzo poważnie.
Tak naprawdę to nawet nie chciałam się z nim kłócić.Od jakiegoś już czasu miewam częste bóle brzucha i głowy,ale nikomu o tym nie mówię,bo nie ma czym się chwalić.Zawsze wydaje mi się,że to przez ciąże.Może jednak lepiej zrobić jakieś badania i być pewną,że jest dobrze.
Pokiwałam twierdząco głową.
Po chwili do pokoju wparowała mama Michała wraz z ciotkami i Alicją.
-Dziecko kochane!Co się stało?-złapała się za głowę.
-Straciłam przytomność-odpowiedziałam spokojnie.
-Matko,skarbie! Ja już Ci idę zrobić herbatę z cytryną-krzyknęła wybiegając.
-Tak to jest w tych czasach,jak się o siebie nie dba i faszeruje jakimiś głupstwami-dodała swoje jakże ważne pięć groszy ciotka Kubiaka i wyszła,a wraz z nią pozostali.
-Misiu,chcę zostać sama-skrzywiłam się delikatnie spoglądając na zaskoczonego siatkarza.-Doprowadzić się do porządku.
-Nie ma sprawy,ale jakby co to jestem w salonie-cmoknął mnie w czoło i dostosował się do mojej prośby.
Westchnęłam głęboko zostając sama.Poleżałam jeszcze z 30 minut i wreszcie wstałam chcąc się ogarnąć.Przebrałam się ( link ) w coś wygodniejszego i uczesałam w wysokiego koka.Gotowa zeszłam na dół do kuchni.
-A ty słonko nie miałaś odpoczywać?-uśmiechnęła się promiennie na mój widok pani Ania.
-Już się o wiele lepiej czuje.
-Bardzo się z tego cieszę-chwyciła kubek gorącej herbaty i podała mi go.-Wypij.
Przejęłam go od niej dziękując i powędrowałam do dużego pokoju,gdzie na kanapie wylegiwał się przyjmujący.Pokiwałam z politowaniem głową siadając obok niego.
-Powinnaś leżeć-powiedział obejmując mnie jedną rękę w pasie.
-Już jest wszystko w porządku.Nie musi się każdy ze mną obchodzić jak z jajkiem,dzieckiem nie jestem-westchnęłam i oparłam głowę o miśkowe ramię.
-No przecież wiem.Ale czasami się tak zachowujesz-pocałował mnie czule w skroń.-Dziś wracamy do domu.
-Widzę,że już za mnie zaplanowałeś-mruknęłam.
-Sama mówiłaś,że ci to obojętne-oburzył się lekko.
-No bo obojętne-wzruszyłam ramionami.-Podpuszczam Cię Misiek-wyszczerzyłam się siadając mu na kolanach i całując delikatnie.
Po 2 godzinach byliśmy już spakowani i tak naprawdę czekaliśmy tylko na Igłę,którego mieliśmy podwieźć do domu.Z każdym po kolei się pożegnaliśmy.Pani Ania obiecała,że odwiedzi nas w wolnej chwili i naładowała nam tyle jedzenia,że chyba i stado słoni by tego nie zjadło.Najbardziej zdziwił mnie fakt,iż Kubiak i Błażej przytulili się i z tego co słyszałam to pogodzili.Czyli jednak udało mi się ich pogodzić!Mogę być z siebie dumna,jedyna rzecz do której się przydałam.Z Alicją przyrzekłyśmy sobie,że nie stracimy kontaktu i razem wybierzemy się na jakiś mecz.Zresztą obiecała mi to,więc będzie musiała słowa dotrzymać.
Gdy Krzysiu już był gotowy wyruszyliśmy w podróż. Kierunek-Jastrzębie.W połowie drogi zachciało mi się spać.Oparłam głowę o fotel,usłyszałam coś w rodzaju: Zapraszam Was na Sylwka! i zasnęłam.
-Jula!Kochanie wstawaj!-usłyszałam nad swoim uchem i gwałtownie ruszyłam się z miejsca.
-Już jesteśmy?-ziewnęłam przecierając oczy.
-Tak-mruknął wychodząc z samochodu.
-Mógłbyś być bardziej romantyczny, na przykład wziąć mnie na ręce i zanieść do sypialni-również opuściłam auto.-A nie krzyczeć mi nad uchem.
-Za gruba jesteś-zaśmiał się i mrugnął do mnie.
Spojrzałam na niego spod byka.Chyba jeszcze nie był pewny co powiedział.Dla niego do był głupi żart,a mnie to zabolało.Bo w końcu przez ciąże się tyję i sama wiem,że nie wyglądam już teraz najszczuplej.
A co dopiero będzie w 9 miesiącu,chyba w drzwiach się nie zmieszczę.Bynajmniej nie mam ochoty,by mi o tym przypominał.Jeżeli uważa,że nie jestem dla niego wystarczająco atrakcyjna i już mu się nie podobam,to może mi po prostu powiedzieć.
Wyminęłam go szybko kierując się do mieszkania.Lecz przez to,że był większy,sprawniejszy i co najważniejsze szybszy dogonił mnie niemal po chwili.Położył te swoje łapska na moich biodrach i oparł o ścianę.
-Przepraszam,to nie miało tak zabrzmieć.To miał być tylko żart-oparł swoje czoło o moje.
Chciałam mu się wyrwać,udawać obrażoną i się trochę z nim podroczyć,ale nie potrafiłam.Przy jego dotyku,spojrzeniu wszystkie problemy znikały.
-Przykro mi,ale kiepski.Po prostu powiedz mi,że nie chcesz już ze mną być bo tyję-wbiłam mu palec w żebro.
-Co ty za bzdury opowiadasz?-oburzył się.-Kocham Cię taką jaką jesteś,mogłabyś i przytyć 100 kg,a moje uczucia i tak by się nie zmieniły.A teraz chodź do mieszkania,bo nie będziemy tak na dworze stać.
Musnął delikatnie me wargi i przekręcił klucz w zamku wpuszczając nas do środka.
Reszta wieczoru minęła dość szybko i przyjemnie.Zjedliśmy wspólnie kolację i pooglądaliśmy komedię,a i zapomniałam dodać,że noc została oczywiście zapieczętowana miłym akcentem.
____________________________________________________________________________
Witajcie ponownie! :D
Dość krótki rozdział,jak na mnie i taki o niczym. ;/ Szczerze to mi się nie podoba.
Już mogę Wam obiecać,że następny pojawi się we wtorek wieczorem lub środę rano i będzie o wiele dłuższy oraz ciekawszy.Już się wzięłam za pisanie,więc powinnam spokojnie zdążyć. Przepraszam,że nie komentuje nieraz Waszych rozdziałów,ale to przez to,że późno wracam przeważnie do domu i po prostu nie mam na nic czasu ani siły po treningach.Obiecuję się poprawić! :))
#StayStrongGrzesiu! <3 p="">Mam też prośbę,byście zostawiali po sobie ślad w komentarzu.Może to być jedna głupia minka,ale dla mnie ona bardzo dużo znaczy,bo wiem,że mam dla kogo pisać,a nie np. do ściany.
Pozdrawiam serdecznie! ;*
3>
-Krzysiu,coś nie tak?-spytałem spoglądając na niego.
-Z Iwoną się pokłóciłem-westchnął.
-Kobiety takie są.Przejdzie jej-poklepałem go po ramieniu uśmiechając się delikatnie.
Nagle poczułem wibracje w kieszeni.Wyjąłem telefon, Nieznany numer dzwonił.Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Halo,Michał?-odparł ktoś po drugiej stronie.
-Tak.
-Tu Błażej.Mamy problem.
-Jaki?-zdziwiłem się strasznie jego telefonem.
-Bo,Jula zemdlała.Ja nie wiem jak to się stało-powiedział wystraszony.
Serce zaczęło bić mi,jak oszalałe.Zdążyłem tylko wydukać:
-Zaraz będę.
I wręcz zacząłem biec w stronę domu.Ignaczak nie pytając nawet o co chodzi kierował się za mną.Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu.Zmachany otworzyłem drzwi od mieszkania i wparowałem do niego rozglądając się na boki.
-A tak w ogóle to czemu biegliśmy?-parsknął Igła.
Nie słuchałem go tylko od razu poszedłem do naszego pokoju.Na łóżku leżała Jula,a Błażej trzymał jej okład na czole.
-O Kurwa-zamknął sobie usta ręką Krzysiu wchodząc do pomieszczenia.
-Już jest lepiej-uśmiechnął się mój brat.-Kontaktuje.
-Dziękuję-ukląkłem przy łóżku biorąc jej małą dłoń do ręki i całując delikatnie.
-Nie ma sprawy-podszedł do mnie i poklepał po ramieniu.
Odprowadziłem go spojrzeniem do drzwi,aż zniknął za progiem.Czułem,że nasze kontakty mogą ulec zmianie.I to zmianie na lepsze!Byłem prze szczęśliwy,że może wreszcie odzyskam brata.
***
Otworzyłam delikatnie jedno oko,a później drugie.Na pierwszy plan wbił się Michał siedzący na łóżku i ściskający mą dłoń.
-Już wszystko w porządku-szepnęłam próbując wymusić na swojej twarzy mały uśmiech.
-Martwiłem się-pocałował mnie delikatnie chowając kosmyki wychodzących mych włosów za ucho.
-Nic się nie stało.Po prostu zakręciło mi się w głowie-pogłaskałam Go po jego przydługawej już czuprynie.
-Od razu jak wrócimy do Jastrzębia,jedziemy do lekarza-spojrzał na mnie bardzo poważnie.
Tak naprawdę to nawet nie chciałam się z nim kłócić.Od jakiegoś już czasu miewam częste bóle brzucha i głowy,ale nikomu o tym nie mówię,bo nie ma czym się chwalić.Zawsze wydaje mi się,że to przez ciąże.Może jednak lepiej zrobić jakieś badania i być pewną,że jest dobrze.
Pokiwałam twierdząco głową.
Po chwili do pokoju wparowała mama Michała wraz z ciotkami i Alicją.
-Dziecko kochane!Co się stało?-złapała się za głowę.
-Straciłam przytomność-odpowiedziałam spokojnie.
-Matko,skarbie! Ja już Ci idę zrobić herbatę z cytryną-krzyknęła wybiegając.
-Tak to jest w tych czasach,jak się o siebie nie dba i faszeruje jakimiś głupstwami-dodała swoje jakże ważne pięć groszy ciotka Kubiaka i wyszła,a wraz z nią pozostali.
-Misiu,chcę zostać sama-skrzywiłam się delikatnie spoglądając na zaskoczonego siatkarza.-Doprowadzić się do porządku.
-Nie ma sprawy,ale jakby co to jestem w salonie-cmoknął mnie w czoło i dostosował się do mojej prośby.
Westchnęłam głęboko zostając sama.Poleżałam jeszcze z 30 minut i wreszcie wstałam chcąc się ogarnąć.Przebrałam się ( link ) w coś wygodniejszego i uczesałam w wysokiego koka.Gotowa zeszłam na dół do kuchni.
-A ty słonko nie miałaś odpoczywać?-uśmiechnęła się promiennie na mój widok pani Ania.
-Już się o wiele lepiej czuje.
-Bardzo się z tego cieszę-chwyciła kubek gorącej herbaty i podała mi go.-Wypij.
Przejęłam go od niej dziękując i powędrowałam do dużego pokoju,gdzie na kanapie wylegiwał się przyjmujący.Pokiwałam z politowaniem głową siadając obok niego.
-Powinnaś leżeć-powiedział obejmując mnie jedną rękę w pasie.
-Już jest wszystko w porządku.Nie musi się każdy ze mną obchodzić jak z jajkiem,dzieckiem nie jestem-westchnęłam i oparłam głowę o miśkowe ramię.
-No przecież wiem.Ale czasami się tak zachowujesz-pocałował mnie czule w skroń.-Dziś wracamy do domu.
-Widzę,że już za mnie zaplanowałeś-mruknęłam.
-Sama mówiłaś,że ci to obojętne-oburzył się lekko.
-No bo obojętne-wzruszyłam ramionami.-Podpuszczam Cię Misiek-wyszczerzyłam się siadając mu na kolanach i całując delikatnie.
Po 2 godzinach byliśmy już spakowani i tak naprawdę czekaliśmy tylko na Igłę,którego mieliśmy podwieźć do domu.Z każdym po kolei się pożegnaliśmy.Pani Ania obiecała,że odwiedzi nas w wolnej chwili i naładowała nam tyle jedzenia,że chyba i stado słoni by tego nie zjadło.Najbardziej zdziwił mnie fakt,iż Kubiak i Błażej przytulili się i z tego co słyszałam to pogodzili.Czyli jednak udało mi się ich pogodzić!Mogę być z siebie dumna,jedyna rzecz do której się przydałam.Z Alicją przyrzekłyśmy sobie,że nie stracimy kontaktu i razem wybierzemy się na jakiś mecz.Zresztą obiecała mi to,więc będzie musiała słowa dotrzymać.
Gdy Krzysiu już był gotowy wyruszyliśmy w podróż. Kierunek-Jastrzębie.W połowie drogi zachciało mi się spać.Oparłam głowę o fotel,usłyszałam coś w rodzaju: Zapraszam Was na Sylwka! i zasnęłam.
-Jula!Kochanie wstawaj!-usłyszałam nad swoim uchem i gwałtownie ruszyłam się z miejsca.
-Już jesteśmy?-ziewnęłam przecierając oczy.
-Tak-mruknął wychodząc z samochodu.
-Mógłbyś być bardziej romantyczny, na przykład wziąć mnie na ręce i zanieść do sypialni-również opuściłam auto.-A nie krzyczeć mi nad uchem.
-Za gruba jesteś-zaśmiał się i mrugnął do mnie.
Spojrzałam na niego spod byka.Chyba jeszcze nie był pewny co powiedział.Dla niego do był głupi żart,a mnie to zabolało.Bo w końcu przez ciąże się tyję i sama wiem,że nie wyglądam już teraz najszczuplej.
A co dopiero będzie w 9 miesiącu,chyba w drzwiach się nie zmieszczę.Bynajmniej nie mam ochoty,by mi o tym przypominał.Jeżeli uważa,że nie jestem dla niego wystarczająco atrakcyjna i już mu się nie podobam,to może mi po prostu powiedzieć.
Wyminęłam go szybko kierując się do mieszkania.Lecz przez to,że był większy,sprawniejszy i co najważniejsze szybszy dogonił mnie niemal po chwili.Położył te swoje łapska na moich biodrach i oparł o ścianę.
-Przepraszam,to nie miało tak zabrzmieć.To miał być tylko żart-oparł swoje czoło o moje.
Chciałam mu się wyrwać,udawać obrażoną i się trochę z nim podroczyć,ale nie potrafiłam.Przy jego dotyku,spojrzeniu wszystkie problemy znikały.
-Przykro mi,ale kiepski.Po prostu powiedz mi,że nie chcesz już ze mną być bo tyję-wbiłam mu palec w żebro.
-Co ty za bzdury opowiadasz?-oburzył się.-Kocham Cię taką jaką jesteś,mogłabyś i przytyć 100 kg,a moje uczucia i tak by się nie zmieniły.A teraz chodź do mieszkania,bo nie będziemy tak na dworze stać.
Musnął delikatnie me wargi i przekręcił klucz w zamku wpuszczając nas do środka.
Reszta wieczoru minęła dość szybko i przyjemnie.Zjedliśmy wspólnie kolację i pooglądaliśmy komedię,a i zapomniałam dodać,że noc została oczywiście zapieczętowana miłym akcentem.
____________________________________________________________________________
Witajcie ponownie! :D
Dość krótki rozdział,jak na mnie i taki o niczym. ;/ Szczerze to mi się nie podoba.
Już mogę Wam obiecać,że następny pojawi się we wtorek wieczorem lub środę rano i będzie o wiele dłuższy oraz ciekawszy.Już się wzięłam za pisanie,więc powinnam spokojnie zdążyć. Przepraszam,że nie komentuje nieraz Waszych rozdziałów,ale to przez to,że późno wracam przeważnie do domu i po prostu nie mam na nic czasu ani siły po treningach.Obiecuję się poprawić! :))
#StayStrongGrzesiu! <3 p="">Mam też prośbę,byście zostawiali po sobie ślad w komentarzu.Może to być jedna głupia minka,ale dla mnie ona bardzo dużo znaczy,bo wiem,że mam dla kogo pisać,a nie np. do ściany.
Pozdrawiam serdecznie! ;*
3>
Subskrybuj:
Posty (Atom)