piątek, 26 września 2014

30 ROZDZIAŁ

Wróciliśmy około 18 do domu i już na wejściu dostało nam się,za to,że wychodzimy bez słowa i nie ma nas pół dnia.Zjedliśmy wszyscy wspólnie kolację.Michała kontakty z Błażejem ani nie poprawiły się,ani nie pogorszyły.Można by powiedzieć,że są takie same.Nie rozmawiają ze sobą,unikają się,a rzadkością jest nawet jak na siebie spojrzą.Chyba będę musiała z Ignaczakiem pogadać i wziąć sprawy w swoje ręce.
Wstałam od stołu,podziękowałam i skierowałam się w stronę pokoju.Byłam strasznie zmęczona i jak najszybciej chciałam wymazać dzisiejszy dzień albo przynajmniej jego połowę.Wzięłam odprężający i gorący prysznic.Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka.Kubiak przesiadywał w salonie ze swoim przyjacielem.Skąd to wiem?Nie trudno się domyślić,słychać ich było pewnie i na drugim końcu miasta.Wzięłam się za czytanie mojej książki.Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi,a po chwili w progu stanęła drobniutka dziewczynka.
-Ciociu,mogę wejść?-spytała Amelka spoglądając na mnie tymi swoimi przesłodkimi oczkami.
-Jasne,chodź!-poklepałam miejsce obok siebie odkrywając kawałek kołdry,pod którą zaraz sprawnie wślizgnęła się.-Co cie do mnie sprowadza?-uśmiechnęłam się promiennie odkładając lekturę na półkę.
-Bo wies,ja myślę,ze mnie nikt nie kocha-mruknęła smutna opierając główkę o moje ramię.
-Co ty za bzdury opowiadasz?Mamusia cie kocha,tatuś,dziadkowie,ja,wujek,twój braciszek.
-Nie prawda!Oni tak mówią,żeby miec swięty spokój.Dorosli nigdy nie mówią prawdy!-krzyknęła oburzona.
Zaszokowały mnie jej słowa.Choć miała dopiero 5 lat to już wypowiadała się o takich poważnych sprawach.Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć,każde moje wypowiedziane słowo,ona mogła inaczej zinterpretować.
-Skarbie skąd wytrzasnęłaś taki pomysł?-pogłaskałam ją delikatnie po włosach.
-Bo mama mną się w ogóle nie intelesuje.Wsystko musę lobić sama-burknęła nieśmiało.-A telaz jesce cały czas kłóci się z tatusiem.
-Kochanie,czasami tak jest,że dorośli się nie dogadują i wtedy mniej czasu poświęcają swoim pociechom,ale to nie zmienia faktu,że twoi rodzice cie strasznie kochają i nigdy nie przestaną.Nie masz powodów,żeby się martwić-uśmiechnęłam się promiennie.
-Dziękuję ciociu!Jesteś najleeeepszą ciocią na świecie!-mocno się do mnie wtuliła.
Poczułam jak moje serce wypełnia takie ciepło.Niby to są tylko puste słowa wypowiedziane przez nieświadomą jeszcze dziewczynkę,ale jednak strasznie radosne.Doradziłam jej i pomogłam,a to znaczy że aż taką straszną matką to ja nie będę.
Amelka pożegnała się ze mną buziakiem w policzek i wesoła wyszła z mojego pokoju.Westchnęłam zgaszając lampkę i położyłam się ponownie na łóżku otulając szczelnie kołdrą,a po chwili zmorzył mnie sen.

Przewracałam się z boku na bok,aż wreszcie zdecydowałam,że dłużej spać nie będę.Odwróciłam się w stronę Kubiaka,który głośno chrapał i zwinnie wyślizgnęłam się spod przygniatającej mnie Jego ręki.
Wyjęłam z szafy ubrania i poszłam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic,ubrałam się (link) i pomalowałam,a włosy delikatnie pofalowałam.Spojrzałam w lustro dotykając delikatnie mego brzuszka,który już powolutku się zaokrąglał.W końcu to niedługo drugi miesiąc zleci.Uśmiechnęłam się sama do siebie myśląc o małej kruszynce biegającej po domu.Wyobrażałam sobie moje maleństwo w reprezentacyjnej koszulce Miśka na meczu.Sama nie wiem,dlaczego wcześniej chciałam podjąć się aborcji.Gdybym to zrobiła pewnie przez resztę życia bym sobie tego nie wybaczyła.Wyszłam z pomieszczenia kierując się do kuchni,gdzie przygotowywała śniadanie pani Ania wraz z Alicją.
-Dzień dobry-przywitałam się siadając na krześle.
-Witaj skarbeńku-rozchmurzyła się mama Miśka.-Jedz,na zdrowie-położyła na stole talerz z różnymi kanapkami.
-Dziękuję-posłałam ciepły uśmiech w jej stronę i w mig pochłaniałam jedzenie.
-Apetyt dzięki tej ciąży masz wspaniały-parsknęła Alicja siadając obok mnie.
-Aż sama się sobie dziwię-mruknęłam.
Po niedługim czasie do pomieszczenia wparował Igła wraz z Kubiakiem.Mój chłopak podszedł do mnie i skradł mi siarczystego buziaka w usta.
-Ale nie przy ludziach!-skrzywił się Krzysiu.
Zaśmiałam się przytulając przyjaciela.Zauważyłam,że od wczoraj jest jakiś inny,taki radosny.Może pogodził się z Iwoną?Chociaż nie sądzę,żeby ona tak szybko wybaczyła mu zdradę,musiałby jej chyba grać i śpiewać romantyczne piosenki pod oknem.Za dobrze znam Ignaczakową.
-Dziś wracamy?-spojrzał na mnie Michał z pełną buzią od kanapek.
-Może najpierw zjedz,a potem ze mną rozmawiaj-prychnęłam spoglądając ukradkiem na Igłę,który ściskał mocno swój telefon,jakby oczekując odpowiedzi od kogoś.
-Już!-wyszczerzył się Dziku przykucając i obejmując mnie w pasie.-Wracamy dziś?-spytał z oczami w wielkości pięciozłotówek.
-Aż tak ci się u nas nie podoba,synu?-zdziwiła się pani Ania powstrzymując śmiech,a on spojrzał na nią spod byka.-No wiem,wiem.Chcecie pobyć jakiś czas sami,rozumiem.
-To jak?-zwrócił się tym razem do mnie.
-Możemy-wzruszyłam obojętnie ramionami.
-Na pewno?Jeżeli chcesz zostać,to zostaniemy.Dla mnie liczy się Twoje zdanie-kontynuował.
-Czy ja mówię po Chińsku?Możemy jechać,to od Ciebie zależy-pokręciłam z politowaniem głową.
Jak zwykle działał mi na nerwy.Nagle poczułam ostry ból w okolicach brzucha.Syknęłam cicho,co oczywiście nie obeszło uwadze Kubiego.
-Co się stało?-uniósł w górę jedną brew.
-Nic.Dzidziuś daje o sobie znać-próbowałam się uśmiechnąć,ale ból nie ustępował.
-Może jednak przedzwonimy do lekarza?Jakiś powinien przyjmować-wystraszył się.
-Nie ma takiej potrzeby.Pójdę się położyć i wszystko mi przejdzie-wstałam i z małą pomocą przyjmującego doczłapałam się do sypialni.
Ułożyłam się na łóżku.Siatkarz okrył mnie kołdrą i pocałował czule w czoło.
-Śpij maleńka.Jakby co jestem na dole-szepnął i po cichutku wyszedł z pokoju.
Jakoś nie miała wielkiej ochoty na drzemkę,ponieważ godzinę temu dopiero co wstałam.Jednak przez to,że mój brzuch dalej dawał się we znaki po 10 minutach po prostu odpłynęłam.
Obudziłam się około 16.Czułam się już o wiele lepiej,co najważniejsze mogłam normalnie funkcjonować.Wstałam,poskładałam łóżko po sobie i zeszłam na dół.W całym domu panowała głucha cisza,co było strasznie dziwne.Obeszłam kuchnię,łazienkę oraz salon ale nie znalazłam żadnej martwej duszy.
Zaczęłam się już nawet denerwować,że poszli gdzieś zostawiając mnie zupełnie samą.W końcu zauważyłam w dużym pokoju Błażeja leżącego na kanapie i oglądającego jakiś świąteczny film w telewizji.
-Gdzie są wszyscy?-spytałam opierając się o ścianę.
-Poszli do kościoła-mruknął znudzony.-Nikt nie chciał cie budzić,a ja zostałem bo nie mam ochoty nigdzie łazić.
-W porządku-odpowiedziałam chcąc już zmyć się jak najszybciej z jego pola widzenia,bo za sympatycznym człowiekiem to on nie był.Zresztą wyglądał jakby zaraz miał kogoś zabić.
Jednak coś mi na to nie pozwoliło,jakaś wewnętrzna siła.Usiadłam obok niego na jednoosobowej kanapie.Westchnął cicho ukradkiem na mnie spoglądając.
-Dlaczego nie pogodzisz się z Michałem?-walnęłam bawiąc się swoimi palcami u ręki i przerywając niezręczną ciszę.
-Bo nie-odpowiedział spokojnie.-Nie twój interes.
-No chyba mój,bo w końcu to mój chłopak i martwię się.On chciałby polepszyć wasze kontakty,to widać.Przecież jesteście rodzeństwem.
-To nie ma nic do rzeczy-zaczął się denerwować przełączając kanały jeden po drugim.-Ale jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć to ja pierwszy nie podam mu ręki.Uważam,że to jego wina,że jesteśmy w takich,a nie innych stosunkach.
-Mi się wydaje,że wina jest po dwóch stronach.Przecież on ci nie zabrał Moniki,ona was obydwóch oszukała.Tak samo z klubem siatkarskim,był po prostu lepszy i to zadecydowało.
Spojrzał na mnie marszcząc czoło i uśmiechnął się lekko,co mnie bardzo zdziwiło.
-Widzę,że nie dajesz za wygraną-pokiwałam głową.-Ale to sprawy między nami,więc nie wtrącaj się.
-Jasne-mruknęłam.
No nic próbowałam.Wstałam i udałam się w stronę kuchni,w celu zrobienia sobie jakiejś kanapki.Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie,a obraz był coraz bardziej niewyraźny.Poczułam,jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa,a przed oczami pojawiają się gwiazdki.Upadłam na ziemię,tracąc przytomność.
___________________________________________________________________________
Hejo Miśki! :*
Kolejny oddaje w Wasze ręce.Już 30 rozdziałów za nami,jak ten czas szybko leci :D
A KTO JEST MISTRZEM ŚWIATA?! POLSKA! KTO?! POLSKA!!
To tak dla przypomnienia,gdyby ktoś zapomniał.Jejku,niesamowita historia.Strasznie się wzruszyłam,to co Nasi chłopcy zrobili na tych MŚ to się nie mieści w głowie.Pokazali,że warto ciężko trenować i wierzyć do końca.Byliśmy jedną wielką DRUŻYNĄ i rodziną.Kibice wspaniali pod każdym względem!
Dziękujemy! :3
Pozdrawiam i do następnego ;*

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Ciekaw jestem co będzie z nią po tym upadku ???
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Zapraszam do mnie na 27 rozdział :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no :) opowiadanie nabiera rumieńców :) Mam nadzieję, że nie planujesz jakiejś poważnej choroby u bohaterki. Pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    Mam nadzieję że po upadku nic jej się nie stanie . :(
    Pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam serdecznie na 28 rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam nadzieję że nic się jej nie stanie. Jejku pisz szybko następny.
    Serdecznie zapraszam na 21 http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń