-Wreszcie-wpadł do pokoju Bartek trzymając tacę z jedzeniem.-Mama kazała mi Cie zbudzić i poczęstować.Mam dopilnować,żebyś wszystko zjadła-poruszył charakterystycznie brwiami.
-Super-mruknęłam i pościeliłam łóżko.-Zawsze o tej porze wstajecie?-wychyliłam głowę spoglądając na przyjmującego.
-Dziś wyjątkowo-odparł konsumując kanapkę z szynką.
Usiadłam na dywanie i chwyciłam jajecznicę,pochłaniając ją.Byłam dość głodna.
-Spust to ty masz duży-stwierdził i wyszczerzył się do mnie.
-Fajnie masz.A mógłbyś łaskawie opuścić to pomieszczenie.Chcę się doprowadzić do normalności.
-Nie przeszkadzasz mi-wystawił do mnie język.
-Ale za to ty mi tak-popchałam go w stronę drzwi,które następnie zwinnym ruchem zamknęłam na klucz.
Odetchnęłam z ulgą.Dobrze,że obok znajdowała się łazienka.Uniknęłam spotkania z Kurkiem.
Wzięłam długi prysznic i umyłam włosy.Paradowałam po pokoju w samym ręczniku.Wynalazłam z szafy ubrania (link) i nałożyłam je na siebie.Wysuszyłam moją czuprynkę i polokowałam delikatnie końcówki.
Zrobiłam makijaż i wyprostowana stałam przed lustrem przyglądając się sobie.
Na zewnątrz może i widać było uśmiechniętą i ładną kobietę.Bez problemów,korzystającą z życia.Z wielkim poczuciem humoru i idealną rodziną.Ale w wewnątrz było kompletnie inaczej.Ja widziałam zagubioną,małą dziewczynkę.Stąpająca nieśmiało po świecie.
-Idziemy na spacer!-usłyszałam głos Bartka.
Nałożyłam na ramię torebkę i wyszłam z pokoju.Powędrowałam do salonu,w którym znajdował się siatkarz.Leżał na kanapie i oglądał jakieś bzdety historyczne.Nigdy nie lubiłam historii.
-Chcesz iść na ten spacer,czy nie?-stanęłam przed nim zasłaniając mu 2/4 ekranu.
-No idę,idę-odparł i wyłączył telewizję.-Mamo!Idziemy!-krzyknął i wyszliśmy na dwór.
Od razu lepiej mi się zrobiło,gdy zaczęłam wdychać świeże powietrze.Wkoło było tak pięknie.Pełno kwiatów i drzew.Szłam obok Bartka,który kątem oka spoglądał na mnie,jakby sprawdzał czy nigdzie nie uciekłam.
-Ładnie tu-przerwałam niezręczną ciszę.
-Wiem-odpowiedział uśmiechem.-Z tego Kubiaka to istny szczęściarz-westchnął chowając ręce do kieszeni.
-Szczęściarz to za dużo powiedziane.
-Wcale,że nie.Jak się poznaliście?-kontynuował.
-W całkiem niezłych okolicznościach.
Na samą myśl o tamtym pierwszym spotkaniu z Michałem jakieś ciepło wypełniło moje ciało.Pamiętam ten dzień,jak dziś.Byłam pewna,że żaden siatkarz nie zakocha się w zwykłej nastolatce.Ale po raz kolejny udowodniłam sobie,że marzenia się spełniają.
-Poszłam na mecz Polska-Włochy z przyjaciółką.Zajęłyśmy swoje miejsca i przyglądałyśmy się zawodnikom,nigdy wcześniej nie siedziałyśmy ich tak blisko.W międzyczasie Weronika poszła po popcorn. Gdy wróciła odwróciłam się w jej stronę i oberwałam z piłki w twarz od Miśka.Na początku ciężko mi było mu zaufać,ale się starał,więc dałam mu szansę.
-Kochasz go?-spojrzał na mnie dość poważnie.
-Bardzo-odpowiedziałam krótko.-Dlaczego nie grasz w reprezentacji?-dodałam bawiąc się kosmykami swych włosów.
-Miałem problemy rodzinne i zawodowe.Dorobiłem się kontuzji,moi rodzice chcieli się rozwieść,nie za dobre kontakty dzieliłem z zawodnikami.Dlatego najlepszym wyjściem została przeprowadzka,żeby od tego wszystkiego odpocząć.W skrócie o tamtym roku chciałbym zapomnieć,o tym zresztą też-westchnął.
-Nie chciałbyś wrócić?
-Jeżeli zostanę powołany przez nowego trenera,to czemu nie?-uśmiechnął się pierwszy raz od dłuższego czasu i zatrzymał przy jakimś wielkim blado różowym gmachu.-Tu będziesz chodziła do szkoły.Mam twój plan lekcji i treningów.
-Ale ta szkoła ogromna-otworzyłam ze zdziwienia usta.
-Przyzwyczaisz się-mrugnął do mnie.-Może chcesz wypróbować salę gimnastyczną?
-Jak to salę?Przecież jest zamknięte-pokazałam mu ręką bramę.
Nic sobie z tego nie zrobił tylko przeskoczył przez nią i znalazł się po drugiej stronie.
-Wchodzisz w to,czy się boisz?-poruszył charakterystycznie brwiami.
-A jeżeli nas nakryją?-porozglądałam się na boki.
-Nie panikuj-machnął ręką i spoglądał na mnie wyczekująco.
-Niech ci będzie,ale mnie łapiesz-parsknęłam śmiechem.
Przełożyłam jedną nogę przez mur,a później drugą.Niestety,jak zawsze musiało się coś stać nie po mojej myśli.Gdy chciałam przeskoczyć,zaczepiłam spodniami o wystający gwóźdź i straciłam równowagę.Już przed oczami miałam siebie leżącą na ziemi.Jednak w ostatniej chwili poczułam czyjeś ciepłe i silne dłonie przytrzymujące mnie w biodrach.Odwróciłam się ujrzając siatkarza z promiennym uśmiechem.Spotkałam się z tajemniczym jego spojrzeniem i ustami,które w zbliżały się na niebezpieczną odległość.Przymknął na chwilę powieki i ułożył usta w tzw.'dziubek' przysuwając się do mnie.Skrzywiłam się delikatnie i chwyciłam do ręki kamień leżący na brzegu.Przytknęłam go do twarzy Bartka,który zaczął namiętnie miziać.Ten widok był komiczny,a zarazem odrażający.Po chwili jednak zorientował się,że coś jest nie tak i otworzył szeroko oczy odskakując na bok.
-Fuu-jęknął wystawiając na wierzch język.
-Twoja wybranka nie odwzajemniła pocałunków?-spytałam poruszając charakterystycznie brwiami i parsknęłam śmiechem.
-To nie śmieszne-odparł urażony.
-Gdybyś widział swoją minę,sądził byś inaczej-mrugnęłam do niego okiem i wstałam otrzepując się.
-Na to coś-wskazał palcem kamień,który trzymałam w rękach.-Mógł sikać pies lub mrówka.Będziesz mi dezynfekować buzię.
-To coś najprawdopodobniej w świecie dało ci kosza-wzruszyłam ramionami.-A poza tym nie ja kazałam ci wystawiać te usta w moją stronę.
Burknął coś pod nosem i zarzucił swoją torbę na ramię.
-Idziesz,czy będziesz tak stała?
-Idę-powiedziałam i udałam się za siatkarzem.
Weszliśmy oknem,które jakaś sprzątaczka zostawiła uchylone.A że Kurek miał długie ręce nie specjalnie się musiał natrudzić,by je otworzyć.
Kierował się przez długi korytarz.Na ścianach pozawieszane były różnorodne plakaty mówiące o zdrowym odżywianiu i sporcie.Wyżej wisiały gablotki z pucharami i dyplomami dla szkoły.Było ich sporo.Na suficie pozawieszane były zdjęcia siatkarek i siatkarzy uczących się w tym liceum.
Dogoniłam przyjmującego,który grzebał coś w drzwiach.
-Masz wsuwkę?-spytał nie wychylając głowy.
Wyjęłam z kieszeni to,o co mnie prosił i podałam mu.
-Dzięki-mruknął przekręcając coś w zamku.-Gotowe-stanął i klasnął w ręce otwierając przy tym wejście.
-Panie przodem-skinieniem ręki wskazał na salę.
Weszłam do niej.Była bardzo duża,pomieściłaby zapewne wszystkie klasy.Na środku stała siatka,a obok porozwalane piłki.
-Przebierz się-Bartek rzucił we mnie jakąś bluzką i spodenkami .
-Tutaj?-spojrzałam na niego spod byka.-Chyba śnisz.
-Nie będę patrzeć.Zresztą sam się muszę ubrać-podszedł do trybun,odwrócił się plecami i zdjął swoją koszulkę odrzucając ją gdzieś na bok.Zobaczyłam jego mięśnie i wyrzeźbioną klatkę piersiową.
Julka ogarnij się,ty masz chłopaka-powiedziałam do siebie w myślach i niepewnie ściągnęłam bluzkę nakładając tą co mi dał siatkarz.To samo zrobiłam ze spodniami.Odwróciłam się czując jego wzrok na sobie.Stał podparty o bariery i spoglądał na mnie cwaniacko.
-Miałeś się nie patrzeć-warknęłam.
-Do twarzy ci w 6-mruknął poruszając charakterystycznie brwiami.
Uniosłam delikatnie materiał koszulki zauważając numer 6 na środku.
-Wolę trzynaście-wystawiłam w jego stronę język.
-Jeszcze zobaczymy-wziął do ręki piłkę i zaczął odbijać ją sposobem górnym.-Dołączysz się?-spojrzał na mnie kątem oka.
Westchnęłam stając na przeciw niego.
-Porozciągaj się-odparł i wyszczerzył,jak głupi do sera.
-Spadaj-prychnęłam robiąc kilka skłonów.
Po mojej chwilowej rozgrzewce zaczęliśmy odbijać.Oczywiście pan Bartuś musiał mnie denerwować odbijając do mnie piłkę raz blisko,raz daleko i tak cały czas.Biegałam tam i z powrotem,kiedy on tylko stał ruszając rękoma. Niestety taki już mój charakter,że nie chcę się poddać,a walczę do końca.
-Zmęczona?Przecież to dopiero początek-uśmiechnął się cwaniacko.
-Kuźwa wal się!-odpowiedziałam ze złością rzucając w niego piłką.
-Ostra!Lubię takie-odparł unosząc w górę jedną brew.
-Przysięgam,że zaraz oberwiesz!-ruszyłam się gwałtownie z miejsca goniąc przyjmującego po całej sali.W końcu go dopadłam,przyciskając do ściany i nie dając mu żadnego sposobu ucieczki.
-Poddaję się!-rzekł wystraszony.-Nie zabijaj-zaskomlał chowając twarz w rękach.
-Gdybym ruszyła te twoją buźkę,to prześladowałyby mnie tysiące fanek najlepszego siatkarza.
-Mój urok osobisty-rozmarzył się.
-Mam za to lepszy pomysł-uśmiechnęłam się.-Robisz za karę 200 pompek i przysiadów,a także przez 2 tygodnie śniadanie do łóżka,ale o 11 w wek-kandy,a 7.30 w dni robocze.
-No dobra-westchnął i przykucnął na podłodze wypełniając swoją karę.
Reszta treningu minęła nam dość szybko.Atakowaliśmy,zagrywaliśmy i plasowaliśmy.W końcu,gdy zegar wskazał 16 zaczęliśmy zbierać się do domu.Wzięłam swoje rzeczy i poszłam wziąć prysznic,gdyż jak się okazało szatnie były otwarte.
***
Gdy Jula poszła się odświeżyć usłyszałem wibracje czyjegoś telefonu.Pomacałem po kieszeni,lecz to nie był mój.Porozglądałem się na wszystkie strony i zauważyłem leżącą na podłodze komórkę.Podniosłem ją szybko,a na wyświetlaczu widniał napis Misiek dzwoni.Nie wiedziałem co zrobić.Pod wpływem impulsu kliknąłem na czerwoną słuchawkę i odrzuciłem połączenie.W końcu i tak nie mogłaby teraz rozmawiać,a ja nie miałem zamiaru mu się tłumaczyć,dlaczego odbieram jej telefon.Znam Michała i wiem,jaki potrafi być upierdliwy i wybuchowy.Więc tak naprawdę chyba dobrze zrobiłem,uniknąłem problemów i wyrzutów.
Nagle z szatni wyszła ubrana i umyta Jula.Była piękna.Nie,nie zakochałem się w niej po prostu ją lubiłem,jak siostrę.Wiedziałem dobrze,że nie mam u niej szans,więc się nie łudziłem.
***
-Prysznic wolny-mruknęłam pokazując palcem szatnie.
-Idę już-odparł lekko rozkojarzony chwytając w ręce swoje rzeczy.-Twój telefon!-wcisnął mi do ręki urządzenie i pobiegł.
-Ktoś dzwonił?!-krzyknęłam za nim,lecz nie uzyskałam odpowiedzi.
Wpakowałam komórkę do torby i wyczekiwałam siatkarza.
Siedział w tej łazience chyba dłużej,niż ja.Z nim gorzej,niż z dzieckiem.W końcu wyszedł z lekko niewyraźną miną.
-Coś nie tak?-uniosłam brew do góry spoglądając na przyjmującego.
-W porządku-wypalił i zarzucił torbę na ramię.-Wracamy?
-Jasne-udałam się za nim.-Ale mnie nie oszukasz-dodałam szczerząc się.
Wymusił na swojej twarzy uśmiech i dźgnął mnie w bok.Ocho! Powraca stary Kurek.
Przeskoczyliśmy przez okno,a później płot.Tym razem nie zaliczyłam gleby,byłam asekurowana przez tego wielkoluda.Całą drogę powrotną przegadaliśmy.Głównym naszym tematem rozmów była oczywiście siatkówka.Gdy wróciliśmy do mieszkania,siłą zostałam zaprowadzona do kuchni,w celu zjedzenia obiadu.
-Siadaj maleńka.Jeszcze tylko wy nie jedliście.Kto to widział obiad o 17 jeść?-mówiła,tak jakby do siebie nakładając mi na talerz ziemniaki z surówką i schabowym.
-Oj mamo nie przesadzaj.Musiałem jej pokazać teren-mrugnął do mnie okiem i zajął się jedzeniem.
Pani Iwona położyła na przeciw mnie naczynie i usiadła obok przyglądając się nam.
-Słodcy jesteście-wypaliła,a ja o mało co się nie zadławiłam.
Bartek skarcił ją wzrokiem.
-Jula ma chłopaka-powiedział z wielkim naciskiem na ostatni wyraz.
Mina mamy siatkarza chwilowo zrzedła.
-Rozumiem-rzekła.-Chciałam Jula,żebyś wiedziała,że zawsze możesz na mnie liczyć,porozmawiać,jak córka z matką.
Której nigdy nie miałam-pomyślałam.Wstałam grzecznie dziękując za poczęstunek i wybrałam się do pokoju.Usiadłam na łóżku wyjmując z torby książkę Kosogłos i wciągnęłam się w czytanie.Od tego drugiego świata wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.Spojrzałam na wyświetlacz: Wera dzwoni.
Przycisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam ciepły i radosny głos po drugiej stronie.
Wera:No Cześć!Już zapomniałaś o swojej przyjaciółce?
Ja:Właśnie miałam do ciebie dzwonić.
Wera:No jasne,jasne.A w tej bajce były smoki?-zaśmiała się.
Ja:A żebyś wiedziała!
Wera:Jak się trzymasz?
Ja:W miarę.Bardzo,bardzo tęsknie.
Wera:Ja też.Szybko zleci,już odliczam dni w kalendarzu.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Wera!Rusz się!-usłyszałam.
Wera:Ja już musze iść.Umówiłam się na randkę!-pisnęła.
Ja:To biegnij.Połamania nóg!
Wera:Ej,ale bez takich.Pa,kocham Cie.
Ja:Buziaki.
I rozłączyła się.Spojrzałam na ekran komórki i wykręciłam numer Michała.Dziwiło mnie,że przez prawie cały dzień nie dzwonił i nie pisał.Możliwe,że miał treningi.Pierwszy sygnał głucho,drugi,trzeci.W końcu za czwartym razem usłyszałam Jego ciepły i męski głos.
Michał:Po co dzwonisz?
Zatkało mnie.Ja,głupia myślałam,że będzie się cieszyć,że chcę z nim porozmawiać.Siedziałam na łóżku i nie mogłam wydusić z siebie choćby jednego słowa.
Ja:Michał o co ci chodzi?-wydukałam.
Michał:Mi o co chodzi?To ty najpierw odrzucasz moje połączenia,kiedy do ciebie dzwonię.Aż tak byłaś zajęta?
Ja:Ale ja nawet nie wiedziałam,że dzwoniłeś do mnie.
Michał:Yhym-mruknął.
Ja:Nie musisz mi wierzyć.Związek polega na zaufaniu.Dzwoniąc do Ciebie myślałam,że będę mogła z Tobą porozmawiać i wyżalić się.Jak zwykle się pomyliłam.Jeżeli w końcu przemyślisz wszystko.Czy to w ogóle ma sens tak na odległość,skoro robisz mi kłótnie z nie wiadomo jakiego powodu,to po prostu napisz.
Cześć.
Rozłączyłam się rzucając telefon na sam koniec łóżka.Tysiąc myśli latało mi po głowie,a ja nie umiałam ich poukładać.Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać,czy nasz związek to przetrwa.To 2 dzień,a Michał już wyobraża sobie zbyt wiele.Po kilkunastu minutach wstałam i udałam się do pokoju Bartka,w celu wyjaśnienia sprawy.Zapukałam delikatnie kilka razy w drzwi,a po chwili otworzył je uśmiechnięty siatkarz.
-Co się stało,że mnie odwiedzasz?-wpuścił mnie do środka.
Usiadłam na kanapie i spojrzałam na niego dość poważnie.
-Nie będę obijać w bawełnę-powiedziałam.-Czy,gdy byłam w łazience lub gdzieś indziej to dzwonił mój telefon?
Kurek siedział chwilę w ciszy,spuszczając wzrok na czubki swych butów.Zdziwiło mnie to bardzo.Powtórzyłam więc pytanie.
-Nie-rzekł cichutko.
-Na pewno?Może słyszałeś-drążyłam temat,bo wiedziałam,że coś go gryzie.Coś,o czym nie wiem,a powinnam wiedzieć.
-No dobra-westchnął.-Masz mnie.Tak,dzwonił twój telefon.I tak,to był Michał.Ale ja nie chciałem odbierać,więc odrzuciłem połączenie.Przepraszam nie powinienem.
Przełknęłam ślinę,nie wiedząc to co słyszę.W jednej chwili odebrało mi mowę.
-Dlaczego w ogóle dotykałeś go?-spytałam.-Wiesz,nie byłabym na Ciebie zła gdybyś mi chociaż o tym powiedział.A co jeżeli coś by się stało Michałowi,a ja bym o tym nie wiedziała?
-Nie przesadzaj.Mógł przedzwonić jeszcze raz-wzruszył ramionami.
-Żebyś znowu odrzucił?!-tym razem wstałam.Emocje wzięły górą.
-Już ci zrobił awanturę.Dziku taki jest.On nie umie być wiernym-odparł jakby sam do siebie.
Spoliczkowałam go i wybiegłam z pokoju napotykając na swojej drodze Kubusia.
Stał z oczami w wielkości pięciozłotówek i wpatrywał we mnie.
-Kubuś co się stało?-uklękłam przy nim obejmując jego małą rączkę.
-Czemu się kłócicie?Słychać was w całym domu-odpowiedział przestraszony.
Przytuliłam go do siebie i spojrzałam głęboko w oczy.
-Nie raz tak jest,że dorośli się kłócą i nie potrafią dojść do porozumienia.Posprzeczaliśmy się tylko.Już jest w porządku.
-Jeżeli jakaś osoba nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy,to tak jest-spod drzwi wychylił się Bartek dodając swoje pięć groszy.
-Jeżeli jakaś osoba dotyka czyjeś rzeczy i nie potrafi się głupio przyznać-prychnęłam wchodząc do swojego lokum zamykając z impetem drzwi.
Za dużo wrażeń,jak na jeden dzień.Wzięłam szybki prysznic.Usłyszałam z dołu,że kolacja gotowa,lecz nie miałam ochoty nic jeść.Odkrzyknęłam tylko,że zjem później i wzięłam się za czytanie mojej książki.
Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego smsa.Chwyciłam urządzenie nie dające mi spokoju i odczytałam w myślach wiadomość.
Odetchnęłam z ulgą.Przez chwilę myślałam,że to mógł być już koniec.
Odpisałam i wyłączyłam komórkę,by nikt mi już nie zawracał głowy.
Gdy zegar wskazał 22,a mój żołądek dawał się we znaki,zeszłam na dół po jakiekolwiek kanapki.Z tego co wiem pani Iwona zostawiła je dla mnie na stole,gdyż nie darowałaby sobie,gdybym czegoś nie przekąsiła.
Wzięłam w biegu przygotowaną kolację i ruszyłam do swojego pokoju.Spotykając po drodze siatkarza.I czego się tu dziwić,w końcu to jego dom.Ominęłam go szybko.Nawet na mnie nie spojrzał,zresztą ja też nie.
Co on sobie myślał,że będę się przed łasić.
Weszłam do swojego małego pomieszczenia.Zjadłam posiłek.Przebrałam się w piżamę i otuliłam kołdrą,głęboko zasypiając.
______________________________________________________________________________
Witajcie kochani! ;*
Mam nadzieję,że rozdział się wam spodoba.Jest dłuższy,tak jak obiecałam ;)
Chciałam podziękować wszystkim za tyle miłych i motywujących komentarzy,a także za prawie 11 000 wyświetleń!Jesteście wspaniali! :D
Nie byłabym sobą,gdybym nie wspomniała o zwycięstwie biało-czerwonych.To było coś pięknego.
Brazylia pokonana NANANANA!
Włochy,kolej na was :D
Chcę jeszcze wspomnieć,że czytam wszystkie Wasze blogi.Jeżeli nie raz nie komentuję to znaczy,że nie mam czasu.Ale spokojnie,u wszystkich jestem na bieżąco i staram się pozostawiać po sobie znak,po każdym przeczytanym rozdziale,ale nie raz to jest bardzo trudne.Dlatego też bardzo bym prosiła o informowanie mnie o waszych nowych rozdziałach w zakładce 'Spam'. ;)
Do zobaczenia (środy lub czwartku). Pozdrawiam Was kochani i ściskam mocno! ;*
-Ładnie tu-przerwałam niezręczną ciszę.
-Wiem-odpowiedział uśmiechem.-Z tego Kubiaka to istny szczęściarz-westchnął chowając ręce do kieszeni.
-Szczęściarz to za dużo powiedziane.
-Wcale,że nie.Jak się poznaliście?-kontynuował.
-W całkiem niezłych okolicznościach.
Na samą myśl o tamtym pierwszym spotkaniu z Michałem jakieś ciepło wypełniło moje ciało.Pamiętam ten dzień,jak dziś.Byłam pewna,że żaden siatkarz nie zakocha się w zwykłej nastolatce.Ale po raz kolejny udowodniłam sobie,że marzenia się spełniają.
-Poszłam na mecz Polska-Włochy z przyjaciółką.Zajęłyśmy swoje miejsca i przyglądałyśmy się zawodnikom,nigdy wcześniej nie siedziałyśmy ich tak blisko.W międzyczasie Weronika poszła po popcorn. Gdy wróciła odwróciłam się w jej stronę i oberwałam z piłki w twarz od Miśka.Na początku ciężko mi było mu zaufać,ale się starał,więc dałam mu szansę.
-Kochasz go?-spojrzał na mnie dość poważnie.
-Bardzo-odpowiedziałam krótko.-Dlaczego nie grasz w reprezentacji?-dodałam bawiąc się kosmykami swych włosów.
-Miałem problemy rodzinne i zawodowe.Dorobiłem się kontuzji,moi rodzice chcieli się rozwieść,nie za dobre kontakty dzieliłem z zawodnikami.Dlatego najlepszym wyjściem została przeprowadzka,żeby od tego wszystkiego odpocząć.W skrócie o tamtym roku chciałbym zapomnieć,o tym zresztą też-westchnął.
-Nie chciałbyś wrócić?
-Jeżeli zostanę powołany przez nowego trenera,to czemu nie?-uśmiechnął się pierwszy raz od dłuższego czasu i zatrzymał przy jakimś wielkim blado różowym gmachu.-Tu będziesz chodziła do szkoły.Mam twój plan lekcji i treningów.
-Ale ta szkoła ogromna-otworzyłam ze zdziwienia usta.
-Przyzwyczaisz się-mrugnął do mnie.-Może chcesz wypróbować salę gimnastyczną?
-Jak to salę?Przecież jest zamknięte-pokazałam mu ręką bramę.
Nic sobie z tego nie zrobił tylko przeskoczył przez nią i znalazł się po drugiej stronie.
-Wchodzisz w to,czy się boisz?-poruszył charakterystycznie brwiami.
-A jeżeli nas nakryją?-porozglądałam się na boki.
-Nie panikuj-machnął ręką i spoglądał na mnie wyczekująco.
-Niech ci będzie,ale mnie łapiesz-parsknęłam śmiechem.
Przełożyłam jedną nogę przez mur,a później drugą.Niestety,jak zawsze musiało się coś stać nie po mojej myśli.Gdy chciałam przeskoczyć,zaczepiłam spodniami o wystający gwóźdź i straciłam równowagę.Już przed oczami miałam siebie leżącą na ziemi.Jednak w ostatniej chwili poczułam czyjeś ciepłe i silne dłonie przytrzymujące mnie w biodrach.Odwróciłam się ujrzając siatkarza z promiennym uśmiechem.Spotkałam się z tajemniczym jego spojrzeniem i ustami,które w zbliżały się na niebezpieczną odległość.Przymknął na chwilę powieki i ułożył usta w tzw.'dziubek' przysuwając się do mnie.Skrzywiłam się delikatnie i chwyciłam do ręki kamień leżący na brzegu.Przytknęłam go do twarzy Bartka,który zaczął namiętnie miziać.Ten widok był komiczny,a zarazem odrażający.Po chwili jednak zorientował się,że coś jest nie tak i otworzył szeroko oczy odskakując na bok.
-Fuu-jęknął wystawiając na wierzch język.
-Twoja wybranka nie odwzajemniła pocałunków?-spytałam poruszając charakterystycznie brwiami i parsknęłam śmiechem.
-To nie śmieszne-odparł urażony.
-Gdybyś widział swoją minę,sądził byś inaczej-mrugnęłam do niego okiem i wstałam otrzepując się.
-Na to coś-wskazał palcem kamień,który trzymałam w rękach.-Mógł sikać pies lub mrówka.Będziesz mi dezynfekować buzię.
-To coś najprawdopodobniej w świecie dało ci kosza-wzruszyłam ramionami.-A poza tym nie ja kazałam ci wystawiać te usta w moją stronę.
Burknął coś pod nosem i zarzucił swoją torbę na ramię.
-Idziesz,czy będziesz tak stała?
-Idę-powiedziałam i udałam się za siatkarzem.
Weszliśmy oknem,które jakaś sprzątaczka zostawiła uchylone.A że Kurek miał długie ręce nie specjalnie się musiał natrudzić,by je otworzyć.
Kierował się przez długi korytarz.Na ścianach pozawieszane były różnorodne plakaty mówiące o zdrowym odżywianiu i sporcie.Wyżej wisiały gablotki z pucharami i dyplomami dla szkoły.Było ich sporo.Na suficie pozawieszane były zdjęcia siatkarek i siatkarzy uczących się w tym liceum.
Dogoniłam przyjmującego,który grzebał coś w drzwiach.
-Masz wsuwkę?-spytał nie wychylając głowy.
Wyjęłam z kieszeni to,o co mnie prosił i podałam mu.
-Dzięki-mruknął przekręcając coś w zamku.-Gotowe-stanął i klasnął w ręce otwierając przy tym wejście.
-Panie przodem-skinieniem ręki wskazał na salę.
Weszłam do niej.Była bardzo duża,pomieściłaby zapewne wszystkie klasy.Na środku stała siatka,a obok porozwalane piłki.
-Przebierz się-Bartek rzucił we mnie jakąś bluzką i spodenkami .
-Tutaj?-spojrzałam na niego spod byka.-Chyba śnisz.
-Nie będę patrzeć.Zresztą sam się muszę ubrać-podszedł do trybun,odwrócił się plecami i zdjął swoją koszulkę odrzucając ją gdzieś na bok.Zobaczyłam jego mięśnie i wyrzeźbioną klatkę piersiową.
Julka ogarnij się,ty masz chłopaka-powiedziałam do siebie w myślach i niepewnie ściągnęłam bluzkę nakładając tą co mi dał siatkarz.To samo zrobiłam ze spodniami.Odwróciłam się czując jego wzrok na sobie.Stał podparty o bariery i spoglądał na mnie cwaniacko.
-Miałeś się nie patrzeć-warknęłam.
-Do twarzy ci w 6-mruknął poruszając charakterystycznie brwiami.
Uniosłam delikatnie materiał koszulki zauważając numer 6 na środku.
-Wolę trzynaście-wystawiłam w jego stronę język.
-Jeszcze zobaczymy-wziął do ręki piłkę i zaczął odbijać ją sposobem górnym.-Dołączysz się?-spojrzał na mnie kątem oka.
Westchnęłam stając na przeciw niego.
-Porozciągaj się-odparł i wyszczerzył,jak głupi do sera.
-Spadaj-prychnęłam robiąc kilka skłonów.
Po mojej chwilowej rozgrzewce zaczęliśmy odbijać.Oczywiście pan Bartuś musiał mnie denerwować odbijając do mnie piłkę raz blisko,raz daleko i tak cały czas.Biegałam tam i z powrotem,kiedy on tylko stał ruszając rękoma. Niestety taki już mój charakter,że nie chcę się poddać,a walczę do końca.
-Zmęczona?Przecież to dopiero początek-uśmiechnął się cwaniacko.
-Kuźwa wal się!-odpowiedziałam ze złością rzucając w niego piłką.
-Ostra!Lubię takie-odparł unosząc w górę jedną brew.
-Przysięgam,że zaraz oberwiesz!-ruszyłam się gwałtownie z miejsca goniąc przyjmującego po całej sali.W końcu go dopadłam,przyciskając do ściany i nie dając mu żadnego sposobu ucieczki.
-Poddaję się!-rzekł wystraszony.-Nie zabijaj-zaskomlał chowając twarz w rękach.
-Gdybym ruszyła te twoją buźkę,to prześladowałyby mnie tysiące fanek najlepszego siatkarza.
-Mój urok osobisty-rozmarzył się.
-Mam za to lepszy pomysł-uśmiechnęłam się.-Robisz za karę 200 pompek i przysiadów,a także przez 2 tygodnie śniadanie do łóżka,ale o 11 w wek-kandy,a 7.30 w dni robocze.
-No dobra-westchnął i przykucnął na podłodze wypełniając swoją karę.
Reszta treningu minęła nam dość szybko.Atakowaliśmy,zagrywaliśmy i plasowaliśmy.W końcu,gdy zegar wskazał 16 zaczęliśmy zbierać się do domu.Wzięłam swoje rzeczy i poszłam wziąć prysznic,gdyż jak się okazało szatnie były otwarte.
***
Gdy Jula poszła się odświeżyć usłyszałem wibracje czyjegoś telefonu.Pomacałem po kieszeni,lecz to nie był mój.Porozglądałem się na wszystkie strony i zauważyłem leżącą na podłodze komórkę.Podniosłem ją szybko,a na wyświetlaczu widniał napis Misiek dzwoni.Nie wiedziałem co zrobić.Pod wpływem impulsu kliknąłem na czerwoną słuchawkę i odrzuciłem połączenie.W końcu i tak nie mogłaby teraz rozmawiać,a ja nie miałem zamiaru mu się tłumaczyć,dlaczego odbieram jej telefon.Znam Michała i wiem,jaki potrafi być upierdliwy i wybuchowy.Więc tak naprawdę chyba dobrze zrobiłem,uniknąłem problemów i wyrzutów.
Nagle z szatni wyszła ubrana i umyta Jula.Była piękna.Nie,nie zakochałem się w niej po prostu ją lubiłem,jak siostrę.Wiedziałem dobrze,że nie mam u niej szans,więc się nie łudziłem.
***
-Prysznic wolny-mruknęłam pokazując palcem szatnie.
-Idę już-odparł lekko rozkojarzony chwytając w ręce swoje rzeczy.-Twój telefon!-wcisnął mi do ręki urządzenie i pobiegł.
-Ktoś dzwonił?!-krzyknęłam za nim,lecz nie uzyskałam odpowiedzi.
Wpakowałam komórkę do torby i wyczekiwałam siatkarza.
Siedział w tej łazience chyba dłużej,niż ja.Z nim gorzej,niż z dzieckiem.W końcu wyszedł z lekko niewyraźną miną.
-Coś nie tak?-uniosłam brew do góry spoglądając na przyjmującego.
-W porządku-wypalił i zarzucił torbę na ramię.-Wracamy?
-Jasne-udałam się za nim.-Ale mnie nie oszukasz-dodałam szczerząc się.
Wymusił na swojej twarzy uśmiech i dźgnął mnie w bok.Ocho! Powraca stary Kurek.
Przeskoczyliśmy przez okno,a później płot.Tym razem nie zaliczyłam gleby,byłam asekurowana przez tego wielkoluda.Całą drogę powrotną przegadaliśmy.Głównym naszym tematem rozmów była oczywiście siatkówka.Gdy wróciliśmy do mieszkania,siłą zostałam zaprowadzona do kuchni,w celu zjedzenia obiadu.
-Siadaj maleńka.Jeszcze tylko wy nie jedliście.Kto to widział obiad o 17 jeść?-mówiła,tak jakby do siebie nakładając mi na talerz ziemniaki z surówką i schabowym.
-Oj mamo nie przesadzaj.Musiałem jej pokazać teren-mrugnął do mnie okiem i zajął się jedzeniem.
Pani Iwona położyła na przeciw mnie naczynie i usiadła obok przyglądając się nam.
-Słodcy jesteście-wypaliła,a ja o mało co się nie zadławiłam.
Bartek skarcił ją wzrokiem.
-Jula ma chłopaka-powiedział z wielkim naciskiem na ostatni wyraz.
Mina mamy siatkarza chwilowo zrzedła.
-Rozumiem-rzekła.-Chciałam Jula,żebyś wiedziała,że zawsze możesz na mnie liczyć,porozmawiać,jak córka z matką.
Której nigdy nie miałam-pomyślałam.Wstałam grzecznie dziękując za poczęstunek i wybrałam się do pokoju.Usiadłam na łóżku wyjmując z torby książkę Kosogłos i wciągnęłam się w czytanie.Od tego drugiego świata wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.Spojrzałam na wyświetlacz: Wera dzwoni.
Przycisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam ciepły i radosny głos po drugiej stronie.
Wera:No Cześć!Już zapomniałaś o swojej przyjaciółce?
Ja:Właśnie miałam do ciebie dzwonić.
Wera:No jasne,jasne.A w tej bajce były smoki?-zaśmiała się.
Ja:A żebyś wiedziała!
Wera:Jak się trzymasz?
Ja:W miarę.Bardzo,bardzo tęsknie.
Wera:Ja też.Szybko zleci,już odliczam dni w kalendarzu.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Wera!Rusz się!-usłyszałam.
Wera:Ja już musze iść.Umówiłam się na randkę!-pisnęła.
Ja:To biegnij.Połamania nóg!
Wera:Ej,ale bez takich.Pa,kocham Cie.
Ja:Buziaki.
I rozłączyła się.Spojrzałam na ekran komórki i wykręciłam numer Michała.Dziwiło mnie,że przez prawie cały dzień nie dzwonił i nie pisał.Możliwe,że miał treningi.Pierwszy sygnał głucho,drugi,trzeci.W końcu za czwartym razem usłyszałam Jego ciepły i męski głos.
Michał:Po co dzwonisz?
Zatkało mnie.Ja,głupia myślałam,że będzie się cieszyć,że chcę z nim porozmawiać.Siedziałam na łóżku i nie mogłam wydusić z siebie choćby jednego słowa.
Ja:Michał o co ci chodzi?-wydukałam.
Michał:Mi o co chodzi?To ty najpierw odrzucasz moje połączenia,kiedy do ciebie dzwonię.Aż tak byłaś zajęta?
Ja:Ale ja nawet nie wiedziałam,że dzwoniłeś do mnie.
Michał:Yhym-mruknął.
Ja:Nie musisz mi wierzyć.Związek polega na zaufaniu.Dzwoniąc do Ciebie myślałam,że będę mogła z Tobą porozmawiać i wyżalić się.Jak zwykle się pomyliłam.Jeżeli w końcu przemyślisz wszystko.Czy to w ogóle ma sens tak na odległość,skoro robisz mi kłótnie z nie wiadomo jakiego powodu,to po prostu napisz.
Cześć.
Rozłączyłam się rzucając telefon na sam koniec łóżka.Tysiąc myśli latało mi po głowie,a ja nie umiałam ich poukładać.Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać,czy nasz związek to przetrwa.To 2 dzień,a Michał już wyobraża sobie zbyt wiele.Po kilkunastu minutach wstałam i udałam się do pokoju Bartka,w celu wyjaśnienia sprawy.Zapukałam delikatnie kilka razy w drzwi,a po chwili otworzył je uśmiechnięty siatkarz.
-Co się stało,że mnie odwiedzasz?-wpuścił mnie do środka.
Usiadłam na kanapie i spojrzałam na niego dość poważnie.
-Nie będę obijać w bawełnę-powiedziałam.-Czy,gdy byłam w łazience lub gdzieś indziej to dzwonił mój telefon?
Kurek siedział chwilę w ciszy,spuszczając wzrok na czubki swych butów.Zdziwiło mnie to bardzo.Powtórzyłam więc pytanie.
-Nie-rzekł cichutko.
-Na pewno?Może słyszałeś-drążyłam temat,bo wiedziałam,że coś go gryzie.Coś,o czym nie wiem,a powinnam wiedzieć.
-No dobra-westchnął.-Masz mnie.Tak,dzwonił twój telefon.I tak,to był Michał.Ale ja nie chciałem odbierać,więc odrzuciłem połączenie.Przepraszam nie powinienem.
Przełknęłam ślinę,nie wiedząc to co słyszę.W jednej chwili odebrało mi mowę.
-Dlaczego w ogóle dotykałeś go?-spytałam.-Wiesz,nie byłabym na Ciebie zła gdybyś mi chociaż o tym powiedział.A co jeżeli coś by się stało Michałowi,a ja bym o tym nie wiedziała?
-Nie przesadzaj.Mógł przedzwonić jeszcze raz-wzruszył ramionami.
-Żebyś znowu odrzucił?!-tym razem wstałam.Emocje wzięły górą.
-Już ci zrobił awanturę.Dziku taki jest.On nie umie być wiernym-odparł jakby sam do siebie.
Spoliczkowałam go i wybiegłam z pokoju napotykając na swojej drodze Kubusia.
Stał z oczami w wielkości pięciozłotówek i wpatrywał we mnie.
-Kubuś co się stało?-uklękłam przy nim obejmując jego małą rączkę.
-Czemu się kłócicie?Słychać was w całym domu-odpowiedział przestraszony.
Przytuliłam go do siebie i spojrzałam głęboko w oczy.
-Nie raz tak jest,że dorośli się kłócą i nie potrafią dojść do porozumienia.Posprzeczaliśmy się tylko.Już jest w porządku.
-Jeżeli jakaś osoba nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy,to tak jest-spod drzwi wychylił się Bartek dodając swoje pięć groszy.
-Jeżeli jakaś osoba dotyka czyjeś rzeczy i nie potrafi się głupio przyznać-prychnęłam wchodząc do swojego lokum zamykając z impetem drzwi.
Za dużo wrażeń,jak na jeden dzień.Wzięłam szybki prysznic.Usłyszałam z dołu,że kolacja gotowa,lecz nie miałam ochoty nic jeść.Odkrzyknęłam tylko,że zjem później i wzięłam się za czytanie mojej książki.
Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego smsa.Chwyciłam urządzenie nie dające mi spokoju i odczytałam w myślach wiadomość.
Przemyślałem wszystko,tak jak mi kazałaś i wiem,że chcę być z Tobą,choćby miały nas dzielić 1 000 000 kilometrów.Kocham Cie i to nigdy się nie zmieni.Tylko nie raz nie potrafię panować nad swoją zazdrością.Mam nadzieję,że mi wybaczysz.Przepraszam :(
Odetchnęłam z ulgą.Przez chwilę myślałam,że to mógł być już koniec.
Nie gniewam się.Tez Cie Kocham.Dobranoc Misiu.
Odpisałam i wyłączyłam komórkę,by nikt mi już nie zawracał głowy.
Gdy zegar wskazał 22,a mój żołądek dawał się we znaki,zeszłam na dół po jakiekolwiek kanapki.Z tego co wiem pani Iwona zostawiła je dla mnie na stole,gdyż nie darowałaby sobie,gdybym czegoś nie przekąsiła.
Wzięłam w biegu przygotowaną kolację i ruszyłam do swojego pokoju.Spotykając po drodze siatkarza.I czego się tu dziwić,w końcu to jego dom.Ominęłam go szybko.Nawet na mnie nie spojrzał,zresztą ja też nie.
Co on sobie myślał,że będę się przed łasić.
Weszłam do swojego małego pomieszczenia.Zjadłam posiłek.Przebrałam się w piżamę i otuliłam kołdrą,głęboko zasypiając.
______________________________________________________________________________
Witajcie kochani! ;*
Mam nadzieję,że rozdział się wam spodoba.Jest dłuższy,tak jak obiecałam ;)
Chciałam podziękować wszystkim za tyle miłych i motywujących komentarzy,a także za prawie 11 000 wyświetleń!Jesteście wspaniali! :D
Nie byłabym sobą,gdybym nie wspomniała o zwycięstwie biało-czerwonych.To było coś pięknego.
Brazylia pokonana NANANANA!
Włochy,kolej na was :D
Chcę jeszcze wspomnieć,że czytam wszystkie Wasze blogi.Jeżeli nie raz nie komentuję to znaczy,że nie mam czasu.Ale spokojnie,u wszystkich jestem na bieżąco i staram się pozostawiać po sobie znak,po każdym przeczytanym rozdziale,ale nie raz to jest bardzo trudne.Dlatego też bardzo bym prosiła o informowanie mnie o waszych nowych rozdziałach w zakładce 'Spam'. ;)
Do zobaczenia (środy lub czwartku). Pozdrawiam Was kochani i ściskam mocno! ;*
Świetny! *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na trzeci :)
http://volleyballtozamalozebytoopisac.blogspot.com/
Cudowny rozdział... *.*
OdpowiedzUsuńPrzy okazji jaki długi <3 Aż się miło czyta! ;*
Czekam na next, w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowy rozdział :*
http://zakochaniwsiatkowce.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Wkurza mnie to wszystko. Bartek i jego rodzice, którzy twierdzą, że Julka powinna z nim być. Bartek, który jest wobec niej nie lojalny, jeśli chce by ona mu ufała to nie powinien jej okłamywać, powinien mówić jej całą prawdę. Misiek niech przestanie zachowywać się jak dziecko, bo nie zawsze jest możliwość odebrania telefonu np. w szkole, czy spotkaniu. Niech on trochę pomyśli, bo to nic nie kosztuje, a może poprawić relacje z ludźmi.Tak jakoś w ogóle myślę, że Juka powinna wrócić do Polski dopóki ma do czego, bo coś czuje, że Bartek chce popsuć jej relacje z Bartkiem. Rozdział jak zwykle świetny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :**
OdpowiedzUsuńKocham jak piszesz :D
Pozdrawiam i czekam na nn :>
Rodzice Bartka- no co to jest? To, że oni chcą, aby Julka była z Bartkiem jest najważniejsze? Na dodatek kłamliwy Bartek...Masakra i tyle. ;p
OdpowiedzUsuńRozdział jest rewelacyjny, naprawdę. Na dodatek długość też przyzwoita. ^^ Miód lany na oczy. :)
Buziaki. ;*
Chyba będę jakaś dziwna i mi tam jest żal Bartka... może rzeczywiście coś tam czuję do Julki :)
OdpowiedzUsuńA rodzice jak to rodzice. Michał według mnie przesadza jedno odrzucone połączenie i afera..
Jakby to powiedzieć ja tam trzymam kciuki za Kurasia :D
Pozdrawiam serdecznie;)
Noo rozdział naprawdę jest dłuuuugi xd a zachowanie Bartka coraz bardziej mnie denerwuje! Skoro wie, że Jula jest z Miśkiem niech da jej spokój i tyle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
No czyżby Bartek się zauroczył :)
OdpowiedzUsuńAle ona kocha Miśka i niech tak zostanie,a rozdział świetny.
Czekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam ;*
Jestem tutaj pierwszy raz. Twój blog jest po prostu świetny. ;) W niektórych momentach aż się popłakałam. Co do tego rozdziału to jest super. Zachowanie Bartka jest denerwujące i mam nadzieję, że Julka i Michał przetrwają tą rozłąkę i wszystko będzie ok. Czekam na kolejny i pozdrawiam Nika :)
OdpowiedzUsuńJak Bartusia uderzyła bym w tą pustą główkę to odechciało by mu się romansowało. Mam nadzieję, że Julka nie zdradzi Michała bo to jest fajny chłopak w tym opowiadaniu :) Na więcej mnie dzisiaj nie stać. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Ej Kurek, Kurek, zaczynasz mi sie coraz mniej podobać kolego. Oby Julka i Michał dali radę!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
No ciekawie... denerwuje mnie Kurek ! eh
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie:
Pozdraiwam :)
http://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/ zapraszam na 30 ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam na 31 :D :)
OdpowiedzUsuńRodzice Bartka to jacyś psychole? Jak oni myślą, że Julka powinna być z nim to się grubo mylą! :P
OdpowiedzUsuńOni może być tylko z Michałem :) Pozdrowienia i weny :*
ps. Zapraszam na nowy o Wellim :D
http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com
http://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/ zapraszam na 80 rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/ 81 :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńhttp://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/ zapraszam na 82 :)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział, zapraszam :* http://nic-nie-dzieje-sie-bez-powodu.blogspot.com/2014/06/32-niespeniona-miosc-zyje-wyobraznia.html
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/06/dwanascie.html