Otworzyłam delikatnie powieki i ujrzałam rozmazany obraz sterczącego nade mną siatkarza.Westchnęłam głęboko przecierając oczy i rozciągając się.
-Wstawaj,bo nie zdążysz do szkoły!-to podziałało jak magnes.
Wyskoczyłam szybko z łóżka i wbiegłam do łazienki.Usłyszałam jeszcze za sobą trzask zamykanych drzwi od mojego pokoju.Odkręciłam kran i wpatrywałam się w lustro.Ta myśl,że Michał mógł mieć kogoś na boku nie dawała mi spokoju.Choć przekonuje mnie,że tylko ja jestem jego miłością,to jak zwykle moja intuicja mówi inaczej.Przemyłam twarz i zakręciłam wodę.Wzięłam błyskawiczny prysznic i pomalowałam się.Włosy związałam w roztrzepanego koka i ubrałam te ciuchy (link).Wyszłam z pomieszczenia pakując jeszcze do mojej torby książki (zakupione wcześniej przez rodzinę Kurków) oraz inne potrzebne kobiecie rzeczy.Zeszłam do kuchni,gdzie na stole czekało już na mnie wyśmienite śniadanie i uśmiechnięty od ucha do ucha Bartek.
Skinieniem ręki wskazał miejsce obok niego.Oczywiście usiadłam tam,gdzie mnie prosił i w mig pochłonęłam całą jajecznicę,nie zamieniając ani jednego słowa z przyjmującym.
-Gdybym wiedział,że tyle jesz,to zrobiłbym tego więcej-spojrzał na mnie z oczami w wielkości pięciozłotówek.
-Spadaj-warknęłam uderzając go w bark.
Wstałam od stołu i udałam się do korytarza.Ukradkiem zerknęłam na zegarek,który wskazywał 7.30.
Nałożyłam płaszczyk,owinęłam cienki szalik wokół szyi i trampki.Kurek mierzył każdy mój ruch.
-No i czego się tak gapisz?-uniosłam jedną brew do góry zakładając ręce na piersi.
-Po to mam oczy,moja droga-mruknął zadowolony,myśląc że mnie zagiął.
-W każdej chwili możesz je stracić-wyszczerzyłam się w jego stronę.Do potem,pa-mruknęłam wychodząc z domu.
Szłam tą samą drogą co zawsze.Jesienny wietrzyk delikatnie rozwiewał kosmyki mych włosów,to na lewo,to na prawo.Akurat dzisiaj pogoda była niezbyt sprzyjająca.Termometr wskazał zaledwie 12 stopni.
Jak ja nie lubię zimna... brrr.Do tego jeszcze zapowiadali,że do końca tego tygodnia możemy spodziewać się dużo deszczu.Na te prognozy pogody jednak trzeba wziąć małą poprawkę.Nie raz zapowiadali upały,a wychodziła figa z makiem.
-No cześć!-usłyszałam czyiś głos.Głos,który znałam już wcześniej.Damski głos.
-Hej Oliwia-rozpromieniłam się na jej widok.Ta dziewczyna zawsze pajała taką wielką radością.To widać było w jej radosnych oczach.
-Ty mieszkasz tu niedaleko?-spytała zaciekawiona.-Bo wiesz może mogłybyśmy razem wybierać się do liceum.
-Tam za rogiem-wskazałam jej palcem jedną ze ścieżek.-Całkiem niezły pomysł.
-To się jeszcze umówimy-odparła,gdy wchodziłyśmy do wielkiego zaludnionego przez uczennice i uczniów budynku.
Weszłyśmy do klasy z numerem 101,tam miałyśmy mieć historię.Bardzo zdziwił mnie widok wszystkich uczniów siedzących w ławkach z książkami na stolikach.Zajęłam miejsce obok Oliwki,w 1 rzędzie prawie na samym końcu.Wyjęłam potrzebne materiały na ławkę,gdy w tej samej chwili rozdzwonił się dzwonek i wszystkie nauczycielki zaczęły schodzić się do klas.Powiesiłam jeszcze na krzesełku kurtkę.
Nagle do klasy wszedł starszy,gruby pan z wąsem.Rozpoczął lekcję o jakiś historycznych bzdetach.Tak jak już kiedyś wspomniałam,nigdy nie lubiłam historii.Więc zanudzona bazgrałam różne ślaczki po kartce mojego zeszytu.Z transu wyrwało mnie szturchnięcie jakiegoś blondyna siedzącego w drugim rzędzie.Podał mi zmieloną kartkę i uśmiechnął się cwaniacko poprawiając kosmyki swych włosów.
Rozłożyłam makulaturę i przeczytałam ją.
Bolało,jak spadłaś z nieba?
Myślałam,że tam ze śmiechu padnę.Oczywiście nie zrobiłam tego.Tekst XXI wieku.
Odpisałam mu i oddałam karteczkę.
Bolało,jak spadłeś z księżyca?
Spojrzał na mnie zdezorientowany i do końca lekcji nie obdarzył mnie wzrokiem.Chyba uraziłam jego męską dumę.
Reszta lekcji minęła dość szybko i sprawnie.Prawie na każdej poznawaliśmy się i omawialiśmy system ocen.
Niby jest to sportowe liceum,ale ja się czuję dokładnie tak samo,jak w normalnym w Polsce.Jedynie tutaj dają ogromny nacisk na rozwój fizyczny i zakres wiadomości o siatkówce,co mi się bardzo podoba.
Treningi mamy codziennie o 9 i 16.Właśnie zmierzałam na jeden z nich.Weszłam do szatni razem z Oliwią i szybko się ubrałam.Gdy wychodziłyśmy los chciał,że potknęłam się i wpadłam na jakąś dziewczynę.
Usłyszałam głośny pisk,więc podniosłam się i ujrzałam leżącą na podłodze,całą mokrą nastolatkę.
-Przepraszam-odparłam i podałam jej dłoń,by mogła wstać.
-Wiesz gdzie mam twoje przepraszam?W dupie!Przez ciebie makijaż mi się zepsuł i do tego jeszcze poplamiłam swoją ulubioną różowiótką bluzkę.Choć tak naprawdę rodzice mi mogą kupić takich tysiące.Ale to nie zmienia faktu,że ci nie wybaczę.Lepiej zejdź mi z drogi,bo wystarczy jedno moje słowo,a wylecisz z tej szkoły-wstała,otrzepała się i odeszła godnie podnosząc głowę.
Parsknęłam śmiechem o mało co nie dławiąc się swoją śliną.
-To było boskie!-uśmiechnęła się Oliwka i przybiła ze mną piontkę.
Weszłyśmy na salę,gdzie dziewczyny już się rozgrzewały,więc nie tracąc czasu,dołączyłyśmy do nich.
***
Właśnie szykowałem się na popołudniowy trening.Moje myśli cały czas biegały wokół jednej osoby..Julii.
Żałowałem,że ją nie zatrzymałem przy sobie,że nie poleciałem za nią.Teraz muszę cierpieć i tak bardzo tęsknić.Wpakowywałem bluzkę do torby,gdy nagle usłyszałem głośne pukanie do moich drzwi.
Wstałem ociągając się i otworzyłem je na oścież.Do mojego domu wepchała się niska blondynka i rzuciła mi się na szyję.Zamknąłem drzwi i lekko ją odepchnąłem.
-Misiu,tak bardzo się stęskniłam-wymamrotała tuląc mnie dalej.
-O co ci kobieto chodzi?-warknąłem odrywając się od niej.
-Jak to?Przecież możemy stworzyć związek,Misiu-dotknęła zimną dłonią mój policzek i uśmiechnęła się cwaniacko.
-Daj mi święty spokój-fuknąłem odtrącając jej dłoń.
-Teraz już ci się to nie podoba?A wczoraj na imprezie,mam ci odświeżyć pamięć,co się działo?
Stanąłem,jak korek.Nie wiedziałem,co powiedzieć,nie umiałem wydusić z siebie,choćby jednego słowa.
-Co nic nie mówisz-uniosła kąciki ust w geście triumfu.-Nie pamiętasz,jak nam razem było dobrze.
Nie mogłem tego słuchać.Ta kobieta to jakaś psychopatka.Owszem dużo wypiłem na dyskotece,ale nie aż tyle,żeby nie pamiętać,co się działo.Chociaż,obraz mi się zamazuje,gdy zasnąłem na kanapie w domu Wojtaszka,dalej mam pustkę.Ta dziewczyna to moja dawna znajoma.Poznałem ją kiedyś na meczu,lecz nigdy mi się nie podobała.
-Wyjdź!-wywlokłem ją z mieszkania i zatrzasnąłem drzwi na klucz.
-To jeszcze nie koniec!Ciekawe,czy twoja dziewczyna o tym wie-usłyszałem jeszcze jej radosny głos.
Oparłem się o ścianę i zsunąłem chowając twarz w kolanach.
Najgorsze było to,że jeżeli Klaudia powie o tym Julce,to ona mi nie uwierzy,że to nie prawda.Przecież była już zdradzona.Nie zdołam jej wszystkiego wyjaśnić.Ale przecież nie zrobiłem nic złego,na pewno..
***
Prawie cały trening minął nam na zapoznaniu się.Zakolegowałam się z kilkoma naprawdę sympatycznymi dziewczynami,wszystkie tak samo jak ja kochały siatkówkę.
Wzięłam prysznic,ubrałam się i razem z Oliwią udałam się w kierunku domu.
-Ale ją załatwiłaś-parsknęła śmiechem.
Odwzajemniłam gest wpatrując się w chmury.
-A kim ona tak w ogóle jest?-spytałam zaciekawiona przenosząc wzrok na drobną dziewczynę.
-Ma na imię Magda.Jej ojciec to dyrektor tego liceum,dlatego lepiej z nią nie zadzierać.Jest bogata,chamska,nie liczy się ze zdaniem innych,a co najważniejsze,zawsze stawia na swoim-skończyła swój monolog Oliwka uśmiechając się nikle.
-Czyli już zapunktowałam u niej i dyrektorka!-jęknęłam szczerząc się,jak mysz do sera.
-Ciesz się,ciesz-mruknęła.-Zrobiłaś to po mistrzowsku.
Zatrzymałyśmy się przy moim domu.
-Do jutra-powiedziała Oliwia i mocno mnie przytuliła.
-Do jutra-odpowiedziałam jej i weszłam do mieszkania.
Rozebrałam się i rzuciłam torbę w kąt.Zauważyłam podpierającego się o fotel Kurka i uśmiechającego w moją stronę.
-Jestem gdzieś brudna?-spytałam wycierając ręką wargę.
-Nie,skąd ten pomysł?
-A no nie wiem,gapisz się na mnie tak bez powodu?-spojrzałam na niego z politowaniem.
-Jest sprawa-odparł pociągając mnie za ramię,bym znalazła się blisko niego.-Idziemy potańczyć.
-Co,gdzie,jak,o której,kiedy,odbiło ci?-zadałam mu masę pytań,nie czekając na odpowiedź.
-Już ci mówię-rzekł poważnie.-Koledzy robią dyskotekę,tutaj za rogiem i prosili,żebym wpadł.A więc ubierz się jakoś ładnie,wymaluj i te inne rzeczy-poruszył charakterystycznie brwiami.
Wlepiłam w niego zdezorientowany wzrok.
-No już,pośpiesz się-popchnął mnie w stronę mojego pokoju.
Zrezygnowana pobiegłam do pomieszczenia zamykając się.Wyrzuciłam z szafy pełno ubrań,w końcu wybierając najlepszą stylizację (link).Ubrałam się,włosy związałam w wysokiego kucyka i umalowałam trochę odważniej.
Jeżeli pan Kubiaczek może się bawić,to dlaczego ja nie?-pomyślałam chwytając jeszcze w rękę torebkę i zbiegłam do salonu,gdzie czekał już na mnie siatkarz.
-Możemy iść-powiedziałam pewnie.
Narzuciłam na plecy kurtkę,nałożyłam balerinki i wyszłam z mieszkania w towarzystwie Bartka.
Szliśmy przez ciągnące się ulice jakieś 10 minut,gdy nagle przyjmujący zatrzymał się pokazując ręką duży,oświetlony lokal.
-To tu-mruknął otwierając mi drzwi.
Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia.Na suficie wisiały 2 duże kule dyskotekowe,a wokół było pełno ludzi z kieliszkami w rękach.Z głośników leciała głośno muzyka,przy której tańczyły różne osoby.Usiadłam na jednym z foteli rozglądając się na boki.
-Pójdę coś nam wziąć do picia-odparł po chwili Kurek i znikł w tłumie.
Próbowałam się wyluzować,lecz na marne.Cały czas moje myśli krążyły wokół Dzika.Chciałam wiedzieć,co teraz robi,jak minął mu dzień,z kim się spotyka.
-Proszę-uśmiechnął się do mnie siatkarz podając do ręki drinka.
-Dziękuję-odpowiedziałam mocząc usta w napoju.
-Poznaj Nikołaja i Siergieja-odezwał się po chwili wskazując na dwóch mężczyzn stojących obok nas.
-Jula,miło mi-podałam każdemu dłoń i znów usadowiłam się wygodnie na dawnym miejscu.
Kojarzyłam ich już z telewizji,z meczów.
-I jak zabawa?-spytał jeden z nich.
-Super-rzekłam wymuszając na swojej twarzy uśmiech.
-Staraliśmy się.Widzę,że jeżeli podoba się takiej pięknej kobiecie,to musieliśmy odwalić niezłą robotę-szturchnął w ramię swojego kumpla.
-Bez przesady-jęknęłam.-Fajnie jest-poklepałam go po ramieniu i wstałam.
-A ty gdzie się wybierasz?-spytał Bartek również ruszając się ze swojego miejsca.
-Potańczyć-mrugnęłam do niego.-Idziesz?
-Z tobą zawsze-zaśmiał się i pociągnął mnie na parkiet.
Przetańczyliśmy chyba z 7 piosenek,ale niestety zaczęło brakować mi tchu i dziwnie kręcić się w głowie.Podparłam się rękoma o blat,by nie spaść.
-Jula,co się stało?-spytał zatroskany Kurek wymachując przede mną dłońmi.
-Nic,chyba-wymruczałam.-Głowa mnie boli.
Obraz przed oczami zaczął mi się całkiem zamazywać.W końcu zobaczyłam już tylko ciemność,a później huk i krzyk.
***
Nagle Jula zemdlała padając na podłogę.Nie wiedziałem co robić,nogi mi się ugięły.Zacząłem krzyczeć,by ktoś dzwonił po pogotowie.
Uklęknąłem przy niej i ująłem jej twarz energicznie potrząsając.
-Jula!Jula!Żyjesz?!-wrzeszczałem,jak najęty,a do moich oczu zaczęły napływać małe łzy.
Myśl,że mogło coś jej się groźnego stać,że mogła umrzeć rozbrzmiewała w mojej głowie i nie pozwalała normalnie funkcjonować.
-Z drogi!-usłyszałem za sobą czyjeś głosy.
Odwróciłem się natychmiast ujrzając kilku lekarzy.Chwycili ją i położyli na noszach.
-Wyjdzie z tego?-spytałem spanikowany.
-Proszę nie zadawać teraz takich pytań-odpowiedział stanowczo jeden z nich pośpiesznie pakując się do karetki.
-Al.e.-nie zdążyłem już nic powiedzieć,bo odjechali na sygnale.
Nie wiedziałem co teraz robić.Do domu nie pójdę,bo nie zostawię jej samej.Do szpitala nie pobiegnę,bo za daleko.Nagle ktoś delikatnie szturchnął mnie w ramię.
-Weź-odpowiedział Nikołaj wkładając do mojej ręki kluczyki od auta.
-Dzięki stary-rzuciłem mu się na szyję i czym prędzej pobiegłem do pokazanego samochodu.
Wsiadłem i cały roztrzęsiony,z piskiem opon odjechałem.Kierunek-szpital.
Po jakiś 20 minutach byłem na miejscu.Nie zdziwię się,jeżeli do mojego kumpla przyjdzie pełno mandatów,ponieważ złamałem pewnie każde możliwe prawo.Wbiegłem do wielkiego,białego gmachu zatrzymując się w recepcji.
-Gdzie mogę znaleźć Julię Lipińską?-wydukałem.
-Cały czas prosto,a później w prawo i schodami na lewo-odparła recepcjonistka zauważając po chwili kim jestem.
-Dziękuję.
Poszedłem wskazaną drogą wpadając na jakiegoś lekarza.
-Przepraszam-mruknąłem podnosząc stertę papierków.
-Proszę uważać-powiedział spokojnie.
-Pan był u Julii Lipińskiej,dopiero co została przywieziona?-spytałem z nadzieją.
-Tak,a pan to ktoś z rodziny?-uniósł w górę jedną brew.
-Narzeczony-wypaliłem szybko nie zważając na konsekwencje.
-Jeszcze nic nie wiemy,będą przeprowadzone badanie.Jak będziemy już coś wiedzieć,to damy panu znać-uśmiechnął się delikatnie i złapał mnie za ramię.-Proszę być dobrej myśli.
Przytaknąłem potwierdzająco głową podchodząc do sali z numerem 43.Oparłem się o szybę i spoglądałem na nieprzytomną,drobną dziewczynę.Wtedy zdałem sobie sprawę,że to wszystko to moja wina,gdybym ją tam nie zaprowadził,nic by się nie stało.Choć jeszcze nie wiedziałem,co jej takiego jest.
***
Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam białe pomieszczenie.Przymknęłam na chwilę powieki i przypomniałam sobie wszystko,tańczyłam i nagle zrobiło mi się słabo.Potem film się urywa.Westchnęłam głęboko przeczesując delikatnie palcami po posiniaczonych od igieł rąk.
-Już się pani obudziła?-usłyszałam głos pani pielęgniarki.
-Tak.Co mi jest,co się w ogóle stało?
-Miała pani bardzo dużą dawkę narkotyku w sobie.Prawdopodobnie ktoś coś pani dosypał do kubka.Na szczęście pogotowie w porę przyjechało i nic groźnego się nie stało.Zostanie pani kilka dni na badaniach,a później przepiszemy jakieś leki i wszystko wróci do normy-uśmiechnęła się szczerze.
-Tylko jest jeszcze coś-dodała zakładając ręce na piersiach.-Może się pani nie martwić.Dziecko jest całe i zdrowe.
-Jakie dziecko?-odparłam niedowierzająco.
-Przecież jest pani w 2 tygodniu ciąży.
_______________________________________________________________________
PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,że tak długo nic nie dodawałam.
Ale jak już wcześniej wspominałam,miałam wycieczkę,do tego brak czasu,treningi i mecze,a co najgorsze brak weny.Postaram się już dodawać na bieżąco,przynajmniej raz w tygodniu lub dwa.
Włochy pokonane! :D Brawo biało-czerwoni! :3
Pozdrawiam,buziaki ;*
Wzięłam prysznic,ubrałam się i razem z Oliwią udałam się w kierunku domu.
-Ale ją załatwiłaś-parsknęła śmiechem.
Odwzajemniłam gest wpatrując się w chmury.
-A kim ona tak w ogóle jest?-spytałam zaciekawiona przenosząc wzrok na drobną dziewczynę.
-Ma na imię Magda.Jej ojciec to dyrektor tego liceum,dlatego lepiej z nią nie zadzierać.Jest bogata,chamska,nie liczy się ze zdaniem innych,a co najważniejsze,zawsze stawia na swoim-skończyła swój monolog Oliwka uśmiechając się nikle.
-Czyli już zapunktowałam u niej i dyrektorka!-jęknęłam szczerząc się,jak mysz do sera.
-Ciesz się,ciesz-mruknęła.-Zrobiłaś to po mistrzowsku.
Zatrzymałyśmy się przy moim domu.
-Do jutra-powiedziała Oliwia i mocno mnie przytuliła.
-Do jutra-odpowiedziałam jej i weszłam do mieszkania.
Rozebrałam się i rzuciłam torbę w kąt.Zauważyłam podpierającego się o fotel Kurka i uśmiechającego w moją stronę.
-Jestem gdzieś brudna?-spytałam wycierając ręką wargę.
-Nie,skąd ten pomysł?
-A no nie wiem,gapisz się na mnie tak bez powodu?-spojrzałam na niego z politowaniem.
-Jest sprawa-odparł pociągając mnie za ramię,bym znalazła się blisko niego.-Idziemy potańczyć.
-Co,gdzie,jak,o której,kiedy,odbiło ci?-zadałam mu masę pytań,nie czekając na odpowiedź.
-Już ci mówię-rzekł poważnie.-Koledzy robią dyskotekę,tutaj za rogiem i prosili,żebym wpadł.A więc ubierz się jakoś ładnie,wymaluj i te inne rzeczy-poruszył charakterystycznie brwiami.
Wlepiłam w niego zdezorientowany wzrok.
-No już,pośpiesz się-popchnął mnie w stronę mojego pokoju.
Zrezygnowana pobiegłam do pomieszczenia zamykając się.Wyrzuciłam z szafy pełno ubrań,w końcu wybierając najlepszą stylizację (link).Ubrałam się,włosy związałam w wysokiego kucyka i umalowałam trochę odważniej.
Jeżeli pan Kubiaczek może się bawić,to dlaczego ja nie?-pomyślałam chwytając jeszcze w rękę torebkę i zbiegłam do salonu,gdzie czekał już na mnie siatkarz.
-Możemy iść-powiedziałam pewnie.
Narzuciłam na plecy kurtkę,nałożyłam balerinki i wyszłam z mieszkania w towarzystwie Bartka.
Szliśmy przez ciągnące się ulice jakieś 10 minut,gdy nagle przyjmujący zatrzymał się pokazując ręką duży,oświetlony lokal.
-To tu-mruknął otwierając mi drzwi.
Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia.Na suficie wisiały 2 duże kule dyskotekowe,a wokół było pełno ludzi z kieliszkami w rękach.Z głośników leciała głośno muzyka,przy której tańczyły różne osoby.Usiadłam na jednym z foteli rozglądając się na boki.
-Pójdę coś nam wziąć do picia-odparł po chwili Kurek i znikł w tłumie.
Próbowałam się wyluzować,lecz na marne.Cały czas moje myśli krążyły wokół Dzika.Chciałam wiedzieć,co teraz robi,jak minął mu dzień,z kim się spotyka.
-Proszę-uśmiechnął się do mnie siatkarz podając do ręki drinka.
-Dziękuję-odpowiedziałam mocząc usta w napoju.
-Poznaj Nikołaja i Siergieja-odezwał się po chwili wskazując na dwóch mężczyzn stojących obok nas.
-Jula,miło mi-podałam każdemu dłoń i znów usadowiłam się wygodnie na dawnym miejscu.
Kojarzyłam ich już z telewizji,z meczów.
-I jak zabawa?-spytał jeden z nich.
-Super-rzekłam wymuszając na swojej twarzy uśmiech.
-Staraliśmy się.Widzę,że jeżeli podoba się takiej pięknej kobiecie,to musieliśmy odwalić niezłą robotę-szturchnął w ramię swojego kumpla.
-Bez przesady-jęknęłam.-Fajnie jest-poklepałam go po ramieniu i wstałam.
-A ty gdzie się wybierasz?-spytał Bartek również ruszając się ze swojego miejsca.
-Potańczyć-mrugnęłam do niego.-Idziesz?
-Z tobą zawsze-zaśmiał się i pociągnął mnie na parkiet.
Przetańczyliśmy chyba z 7 piosenek,ale niestety zaczęło brakować mi tchu i dziwnie kręcić się w głowie.Podparłam się rękoma o blat,by nie spaść.
-Jula,co się stało?-spytał zatroskany Kurek wymachując przede mną dłońmi.
-Nic,chyba-wymruczałam.-Głowa mnie boli.
Obraz przed oczami zaczął mi się całkiem zamazywać.W końcu zobaczyłam już tylko ciemność,a później huk i krzyk.
***
Nagle Jula zemdlała padając na podłogę.Nie wiedziałem co robić,nogi mi się ugięły.Zacząłem krzyczeć,by ktoś dzwonił po pogotowie.
Uklęknąłem przy niej i ująłem jej twarz energicznie potrząsając.
-Jula!Jula!Żyjesz?!-wrzeszczałem,jak najęty,a do moich oczu zaczęły napływać małe łzy.
Myśl,że mogło coś jej się groźnego stać,że mogła umrzeć rozbrzmiewała w mojej głowie i nie pozwalała normalnie funkcjonować.
-Z drogi!-usłyszałem za sobą czyjeś głosy.
Odwróciłem się natychmiast ujrzając kilku lekarzy.Chwycili ją i położyli na noszach.
-Wyjdzie z tego?-spytałem spanikowany.
-Proszę nie zadawać teraz takich pytań-odpowiedział stanowczo jeden z nich pośpiesznie pakując się do karetki.
-Al.e.-nie zdążyłem już nic powiedzieć,bo odjechali na sygnale.
Nie wiedziałem co teraz robić.Do domu nie pójdę,bo nie zostawię jej samej.Do szpitala nie pobiegnę,bo za daleko.Nagle ktoś delikatnie szturchnął mnie w ramię.
-Weź-odpowiedział Nikołaj wkładając do mojej ręki kluczyki od auta.
-Dzięki stary-rzuciłem mu się na szyję i czym prędzej pobiegłem do pokazanego samochodu.
Wsiadłem i cały roztrzęsiony,z piskiem opon odjechałem.Kierunek-szpital.
Po jakiś 20 minutach byłem na miejscu.Nie zdziwię się,jeżeli do mojego kumpla przyjdzie pełno mandatów,ponieważ złamałem pewnie każde możliwe prawo.Wbiegłem do wielkiego,białego gmachu zatrzymując się w recepcji.
-Gdzie mogę znaleźć Julię Lipińską?-wydukałem.
-Cały czas prosto,a później w prawo i schodami na lewo-odparła recepcjonistka zauważając po chwili kim jestem.
-Dziękuję.
Poszedłem wskazaną drogą wpadając na jakiegoś lekarza.
-Przepraszam-mruknąłem podnosząc stertę papierków.
-Proszę uważać-powiedział spokojnie.
-Pan był u Julii Lipińskiej,dopiero co została przywieziona?-spytałem z nadzieją.
-Tak,a pan to ktoś z rodziny?-uniósł w górę jedną brew.
-Narzeczony-wypaliłem szybko nie zważając na konsekwencje.
-Jeszcze nic nie wiemy,będą przeprowadzone badanie.Jak będziemy już coś wiedzieć,to damy panu znać-uśmiechnął się delikatnie i złapał mnie za ramię.-Proszę być dobrej myśli.
Przytaknąłem potwierdzająco głową podchodząc do sali z numerem 43.Oparłem się o szybę i spoglądałem na nieprzytomną,drobną dziewczynę.Wtedy zdałem sobie sprawę,że to wszystko to moja wina,gdybym ją tam nie zaprowadził,nic by się nie stało.Choć jeszcze nie wiedziałem,co jej takiego jest.
***
Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam białe pomieszczenie.Przymknęłam na chwilę powieki i przypomniałam sobie wszystko,tańczyłam i nagle zrobiło mi się słabo.Potem film się urywa.Westchnęłam głęboko przeczesując delikatnie palcami po posiniaczonych od igieł rąk.
-Już się pani obudziła?-usłyszałam głos pani pielęgniarki.
-Tak.Co mi jest,co się w ogóle stało?
-Miała pani bardzo dużą dawkę narkotyku w sobie.Prawdopodobnie ktoś coś pani dosypał do kubka.Na szczęście pogotowie w porę przyjechało i nic groźnego się nie stało.Zostanie pani kilka dni na badaniach,a później przepiszemy jakieś leki i wszystko wróci do normy-uśmiechnęła się szczerze.
-Tylko jest jeszcze coś-dodała zakładając ręce na piersiach.-Może się pani nie martwić.Dziecko jest całe i zdrowe.
-Jakie dziecko?-odparłam niedowierzająco.
-Przecież jest pani w 2 tygodniu ciąży.
_______________________________________________________________________
PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM,że tak długo nic nie dodawałam.
Ale jak już wcześniej wspominałam,miałam wycieczkę,do tego brak czasu,treningi i mecze,a co najgorsze brak weny.Postaram się już dodawać na bieżąco,przynajmniej raz w tygodniu lub dwa.
Włochy pokonane! :D Brawo biało-czerwoni! :3
Pozdrawiam,buziaki ;*
No to żeś zaszalała dziewczyno. Wcale ci nie ma za złe tego. Wreszcie się coś dzieje. Dlatego jak idę na imprezę w takich miejscach nigdy nie piję alkoholu. Pozdrawiam :>
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam zemdlała dobra może to ciąża. Narkotyki kurde znowu nie trafiłam. I te ostatnie 2 zdania, że jednak ciąża. Super rozdział. Oczywiście jest to dziecko Michała? Mam nadzieję, że w związku z tym Jula wróci do Polski. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńEeee... Jula w ciąży? Michał , wtedy na wyjeździe... Kurcze no... Szczęka opadła... 3 razy przeczytałam aby załapać o co chodzi... Kurde no! To Bartek ma Jule na sumieniu, on się zdenerwował, bo on tam ją przyprowadził i on chciał się z nią przespać, aby wkurzyć i aby zerwała z Miśkiem!? :O Żeś zaszalała! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :***
Dziecko ? Mmm twoje i pana ...
OdpowiedzUsuńBartusia
PoZdrAwIaM serdecznie kotełgu :D
Ożeś kurde. Ale się porobiło. Normalnie nwm co napisać. Ciąża. . Matko.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńhttp://do-konca-walczyc-o-milosc.blogspot.com/2014/06/chodz-pokaze-ci-jak-bardzo-chce-bys-by.html
:OOOOOOO aż brak mi słów.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/06/czternascie.html :)
Ale mnie zdziwiłaś, serio :O Ona tu karierę miała robić, a tu wypalasz mi z ciążą :O Nie no ale jeżeli masz taki plan na to opowiadanie, to czemu nie :D Rozdział świetny, tak myślałam, że jak zemdlała, to może ciąża, potem narkotyki, to mówię takie uff i czytam dalej, a tu nagle bum i ciąża! haha :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny :*
ZAPRASZAM NA KOLEJNY :*
OdpowiedzUsuńhttp://red-and-white-is-beautiful.blogspot.com/2014/06/rozdzia-9.html
No to nie źle... Taki rozwój akcji mi się podoba! :D Jestem ciekawa co będzie dalej. :D :-*
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taki rozwój akcji :D I like it :P
OdpowiedzUsuńCiekawe co się stanie dalej :)
Pozdrawiam :)
Ciąża? :O O jaka jazdaaa. Musi jak najszybciej powiedzieć to Michałowi! A on swoją drogą mógł nie pić tyle, bo ta laska mogła widzieć jego stan i teraz łatwu mu wmówić, że do czegoś doszło...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Ciąża?! Dziecko?! Michał! Od razu! Musi mu to powiedzieć. W końcu też miał przy tym pewien swój czynny udział...No to teraz moje zdziwienie nie zna końca. Zbieram szczękę z podłogi.
OdpowiedzUsuńMatko, ale komplikujesz im życie...
SZOK.
Ale? Ale...? Ale jak to!? Jak... Jak to się stało? (nie, nie chodzi mi o szczegóły anatomiczne) Dlaczego..? Kurde, aż mnie zatkało o.O Ale kto jej dosypał narkotyk do drinka? Nie wierzę, żeby to był Bartek. Małe Dziki? Mały Dzik.... Jejku, ale poszalałaś :)) Ale teraz będzie musiała się spotkać z Dzikiem, aby mu powiedzieć...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na i) ;33
Zapraszam na 33, przepraszam, że tak późno :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale koniec roku, więc sama wiesz ;) Ale zaszalałaś! Akcja się rozkręciła chyba na maksa :D I ta ciąża?! Od paru minut zbieram szczękę z podłogi i nadal nie wierzę co się tam dzieje. Tak więc rozdział świetnyyy! Pozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystko ! :D Przepraszam , ale byłam na trzy dniowym obozie i brat internetu "." A dzisiaj byłam jeszcze na rajdzie rowerowym 50 kim z klasą :D
OdpowiedzUsuńAle co do rozdziału :D
Uuuu ! Zaszalałaś , aż mnie głowa przestała boleć ( ciśnienie mi podniosłaś, kawa nie była potrzebna xD )
Narkotyki ?! Dlaczego ? Jak , po co ? o.O Kuraś nie wierzę , że to On !
Tutaj rozkręciłaś !
Ciąża ! Aż mi telefon spadł na podłogę jak to czytałam xd
Czekam na kolejne emocje i opad mojej szczęki xD
Zapraszam również do siebie i liczę na również komentarz ( ciut dłuższy xD żarcik :D ) ---> http://siatka-bogiem.blogspot.com
Buziaki i weeeeeny duuużo ! :**** <3
Zapraszam na nowy http://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/06/pietnascie.html :)
OdpowiedzUsuńMmmmm zapraszam do mnie :
OdpowiedzUsuńhttp://zawsze-byles-w-mym-sercu.blogspot.com/?m=1
Kocie. :D
Zapraszam na nowy rozdział http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/2014/06/rozdzia-10.html
OdpowiedzUsuńCIĄŻA? Ło............ no to się porobiło.....
OdpowiedzUsuńMichał... no bo kto?
Świetny rozdział, czekam na next.
W wolnej chwili zapraszam na rozdział 56. ;)
http://zakochaniwsiatkowce.blogspot.com/2014/06/rozdzia-56.html
Przepraszam za spam, pozdrawiam :*
Zapraszam na nowy rozdział na zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń