poniedziałek, 23 czerwca 2014

26 ROZDZIAŁ

-Przecież jest pani w 2 tygodniu ciąży.
Wpatrywałam się tempo przez długi czas w ścianę i nie umiałam wydusić z siebie choćby jednego zdania,słowa.Dziecko?To niemożliwe.Nie teraz.Owszem,lubiłam dzieci nawet bardzo.Ale przecież ja mam 18 lat.Nie będę w stanie je utrzymać.Nie mogę liczyć na pomoc od rodziców.A w ogóle wiążę przyszłość z siatkówką.Ciąża wszystko przekreśli.
-Coś nie tak?-kobieta w białawym fartuchu przykucnęła przy mnie i złapała za bladą rękę.
Schowałam twarz w poduszce i zaczęłam płakać.Płakać,jak małe dziecko,które potrzebuje pomocy.To wszystko mnie przerastało.Nie wiedziałam co mam robić,jak żyć.
-Spokojnie-pogłaskała czule mój policzek,po którym spływało co raz więcej łez.-Dziecko,to nie koniec świata.Wiele kobiet w twoim wieku wychowuje takie maleństwa.Wystarczy determinacja.Zawsze możesz poprosić o pomoc.
-Ale to nie może być prawda-wyszlochałam pociągając nosem.-Ja jestem jeszcze młoda.
-Wszystko będzie dobrze-uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno.-Ja muszę już iść,jak będziesz czegoś potrzebować,to wołaj.
-Dziękuję-mruknęłam odprowadzając wzrokiem pielęgniarkę.
Gdy wyszła,wreszcie mogłam dać upust swoim emocjom.Nie wiem ile tak płakałam,ale moje oczy były całe czerwone i mocno podpuchnięte.Ktoś może powiedzieć,że mam kochającego chłopaka,który na pewno ucieszy się nawieść o dziecku.Ja niestety nie byłam tego taka pewna.Nie chcę Michała jakoś zaniżać.On musi się rozwijać,bo jest wspaniałym siatkarzem.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi,a po chwili przy moim łóżku siedział już Bartek.Nic nie mówił,za co byłam mu bardzo wdzięczna.
-Czyli wiesz?-spytałam prawie słyszalnie.
-Tak-odparł i schował mnie w swoich silnych ramionach.-Wszystko będzie dobrze-pocałował mnie delikatnie w czoło.
Dlaczego każdy powtarza mi,że wszystko będzie dobrze?Przecież ja dobrze wiem,że nic już nie będzie takie samo.Wszystko się zmieni.Moje plany,moje marzenia,moje życie.

Po jakimś tygodniu wyszłam ze szpitala.Lekarz wypisał mi leki na wzmocnienie organizmu oraz witaminy.Czułam się,już całkiem dobrze.Nie byłam taka blada i nie wyglądałam,jak siedem nieszczęść.Jedyną przytłaczającą mnie myślą było 'dziecko'.Nie umiałam i nie umiem sobie wyobrazić tego maleństwa.Nie potrafię.Pielęgniarka zapewniła mnie,że mogę liczyć na jej wsparcie.To na prawdę miła i uprzejma osoba,jakich mało na tym świecie.Policja chciała się zająć sprawą narkotyków,ale ja szybko odmówiłam.Nie chcę mieć z tym wszystkim do czynienia.Co się stało już się nie odstanie.A te rozprawy w sądzie to nie moja bajka.
Z Michałem nie kontaktowałam się w cale.Znaczy,on do mnie dzwonił i pisał,ale ja nie chciałam z nim rozmawiać.Co miałam mu powiedzieć? Cześć Michał,jestem w ciąży.Będziesz ojcem.Cieszysz się?
Sama najpierw muszę sobie wszystko poukładać w głowie.Powiem mu.Na pewno.
Jeżeli oczywiście to dziecko urodzę.Przez ten czas w szpitalu dużo myślałam,też o aborcji.Zawsze byłam przeciw odbieraniu życia małym pociechom,które tak naprawdę nic nie zrobiły,tylko ich nieodpowiedzialni rodzice.Wiem,to głupie,ale zdesperowana kobieta zrobi wszystko.
Szłam powoli trzymając w ręku torbę.Kierowałam się w stronę domu Kurków.Obok mnie nieśmiało kroczył Bartek.Przez ten czas stał się moim naprawdę wiernym przyjacielem.Wspiera mnie i pociesza.Jest po protu,a to mi wystarcza.
-Już w domu-mrugnął do mnie okiem i wpuścił do mieszkania.
W progu stała prawie cała rodzina.Pani Iwona praz Adam mocno mnie wyściskali,a Kuba przytulił.
-Ale schudłaś kochaniutka.Zaraz zrobię ci coś pysznego-klasnęła w dłonie mama siatkarza i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
-Smutno tu było bez ciebie-uśmiechnął się do mnie Kubuś,a ja rozczochrałam mu jego włosy.
-Jula jest zmęczona.Dajcie jej odpocząć-wtrącił się Bartek prowadząc mnie do pokoju.
Weszłam do swojego lokum i od razu rzuciłam się na łóżko.Poczułam,jak mój towarzysz siada obok głaskając delikatnie me plecy.
-I co teraz będzie?-usiadłam na przeciwko Kurka i wytarłam spływające łzy.-Nie mogę już tu chodzić do szkoły.Nici z moich planów,z wszystkiego.
-Spokojnie-przytulił mnie mocno do siebie.-Możesz jeszcze chodzić te 2,3 miesiące.Dalej zobaczymy.
-Nie chcę nic mówić twoim rodzicom.Muszę się sama oswoić z tą myślą-wyszlochałam .
-Nie ma sprawy.Ja nic nie powiem,masz moje słowo-położył rękę na sercu,a później parsknął śmiechem.-A co z Michałem?
Byłam pewna,że poruszy ten drażliwy temat,od którego tak uciekałam.
-A co ma być?-nerwowo zaczęłam bawić się końcówkami swych poczochranych włosów.-Nie umiem z nim normalnie rozmawiać.To wszystko mnie przerasta-schowałam twarz w poduszkę.
-Musisz mu wreszcie powiedzieć.A w ogóle będziesz miała okazję.W grudniu wracasz na 2 tygodnie do Polski,na święta-uśmiechnął się promiennie pokazując swe ząbki.
-Ale.-nie zdążyłam dokończyć,bo siatkarz przerwał mi natychmiast.
-Nie ma żadnego ale malutka.Odpoczywaj-wstał, pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Usłyszałam wibracje telefonu.Niechętnie chwyciłam komórkę.Wiadomość od Oliwii.

Hejka.Idziesz na zakupy i małą kawkę?Spotkajmy się za rogiem o 17.

Tak,teraz tego trzeba mi było.Łażenia po sklepach,zakupów.Bym mogła choć na chwilę zapomnieć,nie myśleć.Spojrzałam na zegarek,który wskazał 16.Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się (link).Włosy związałam w niesfornego koka.Gotowa zeszłam na dół.W biegu chwytając jeszcze swoją torebkę.
-A ty gdzie się wybierasz?-spytała pani Iwona stojąc w korytarzu z założonymi rękoma.-Zrobiłam specjalnie dla ciebie szarlotkę,twoją ulubioną.
-Idę na zakupy z koleżanką.Jak przyjdę,to na pewno zjem-przytuliłam ją i wyszłam z mieszkania.
Szłam ulicą w stronę umówionego miejsca.Omijałam pełno szczęśliwych ludzi,mających rodziny.Nagle z daleko zauważyłam drobną osóbką zmierzającą w moją stronę.To była Oliwia,od razu ją poznałam.
Podeszłam do niej i mocno uściskałam.
-Zaraz mnie udusisz-jęknęła.
Puściłam ją natychmiast i razem wybrałyśmy się na małe zakupy.Odwiedziłyśmy chyba wszystkie sklepy i kupiłyśmy wiele rzeczy.Można by rzec,że czułam się jak ryba w wodzie.Przy Oliwce nie musiałam nikogo udawać,byłam sobą.Zapominałam o problemach,z którymi się borykałam.
Po udanych zakupach poszłyśmy do kawiarni na ciasto.Zamówiłyśmy sernik i lody śmietankowe.
-Dobrze się już czujesz,po tym szpitalu?-spytała dziewczyna zjadając kolejny kawałek deseru.
-Troszkę jestem jeszcze osłabiona,ale już lepiej-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Przecież widzę,że coś jest nie tak.Mi możesz powiedzieć-dążyła wciąż ten temat.
W końcu nie wytrzymałam.Potrzebowałam się komuś wygadać,a czułam że Oliwii mogłam zaufać.
-Po prostu,ja-schowałam wzrok w czubkach swych butów.-Jestem w ciąży.
Przyjaciółka mało co nie zadławiła się jedzeniem.
-W ciąży?-powtórzyła patrząc na mnie z oczami w wielkości pięciozłotówek.-I co masz zamiar zrobić?
-Nie wiem-oparłam głowę o rękę.-Nie wiem czy dam radę,nie jestem jeszcze gotowa na dziecko.
-Czy ty masz na myśli aborcje?-spytała z wielkim wyrzutem w głosie.
-Może.
-Powiem ci coś,choć jest to dla mnie bolesny temat-pokiwałam twierdząco głową.-Dokładnie rok temu dowiedziałam się,że będę miała dziecko.Byłam taką gówniarą,która nie wiedziała co zrobić.Chodziłam na dużo dyskotek,popadłam w złe towarzystwo.Mój chłopak mnie rzucił.Byłam wrakiem człowieka.Nie chciałam tego dziecka,więc usunęłam je-przerwała i powycierała spływającą pojedynczą łzę.
-Nie musisz mówić,jeśli nie chcesz-odparłam delikatnie łapiąc ją za dłoń.
-Ale chcę-powiedziała stanowczo kontynuując.-Nawet nie wiesz ile bym dała,żeby cofnąć czas.Żeby mieć dla kogo żyć.Rodzice mieli do mnie na początku straszny żal,ale z czasem wszystko przeszło i było po staremu.Dlatego bardzo Cie proszę,nie odbieraj tej małej istocie życia.Dasz radę,ja będę mogła ci pomagać-skończyła i uśmiechnęła się nikle.
-Nie wiem co powiedzieć.Dziękuję Ci,ta rozmowa wiele dla mnie znaczyła.
-Nie ma sprawy.A co z twoim chłopakiem?-spytała cichutko.
-Jest w Polsce-westchnęłam głęboko.-Tak zwany związek na odległość.Strasznie za nim tęsknie,lecz nie potrafię mu powiedzieć o dziecku.On jest przecież siatkarzem,nie wiem jak zareaguje.
-I się nie dowiesz,jak mu nie powiesz-przerwała mi.
-Wszystko w swoim czasie-przytuliłam ją mocno do siebie.-Dziękuję Ci jeszcze raz.
(...)
Minęło 60 dni od mojej rozmowy z Oliwią.Kalendarz wskazuje na 20 grudnia.Czy coś się zmieniło?Owszem.A dokładniej to moje nastawienie do życia.Postanowiłam,że urodzę to dziecko.Choćby mnie Michał miał zostawić,to czuje jednak,że sobie poradzę,że dam radę.Bartek,tak jak już kiedyś wspominałam,jest wspaniałym przyjacielem,wręcz prawdziwym skarbem.Pomaga mi,jak tylko może.Chodzi ze mną do ginekologa na USG.Pielęgniarki wręcz myślą,że jest moim narzeczonym.Ciekawe dlaczego.Oliwka także stała się moją prawdziwą przyjaciółką od serca.W swoim towarzystwie czujemy się najlepiej,rozumiemy się bez słów.
Właśnie leciałam samolotem do Polski.Kurek został w Rosji,gdyż święta musi spędzić z rodziną.To chyba moja najtrudniejsza podróż.Z Michałem kontaktowałam się rzadko,jak już to z przymusu.Chciałam mu wszystko powiedzieć,ale bałam się.A w ogóle to nie rozmowa na telefon.
Mój brzuszek jest już lekko zaokrąglony.Innym ludziom tłumaczę się,że przybrałam na wadzę.Wiem,głupie ale nie chcę żadnego rozgłosu.
-Proszę wszystkich o jeszcze odrobinę cierpliwości.Za chwilę lądujemy-usłyszałam czyjś wyraźny głos.
Poprawiłam swoje pasy i wpatrywałam się w krajobraz za oknem.Małe miasteczka i ludzie,przypominający mrówki.Z czasem widać ich było coraz wyraźniej i bardziej.Lądowaliśmy.
-Jesteśmy na miejscu-powiedziała stewardessa.
Ruszyłam się ze swojego miejsca i wysiadłam z samolotu biorąc jeszcze ze sobą 2 walizki.Usiadłam na ławce i rozmyślałam co teraz robić.do kogo przedzwonić.W końcu wykręciłam numer do Weroniki.
Jeden sygnał,drugi sygnał,trzeci sygnał.Po czwartym usłyszałam tak dobrze znany mi damski głos.
Wera:No cześć!Jak my dawno nie rozmawiałyśmy.
Ja:Hej,wiem.Ale mam prośbę.
Wera:Tak?
Ja:Przyjedziesz po mnie na lotnisko?
Wera:Co?-wrzasnęła.
Ja:Przyleciałam na święta-uśmiechnęłam się delikatnie.
Wera:No jasne!Pa!
I rozłączyła się.Poczułam takie ciepło wypełniające moje ciało.Tak na Rudą zawsze mogłam liczyć.
Po jakiś 10 minutach wyczekiwania usłyszałam nadjeżdżające auto.Odwróciłam się i ujrzałam,nie samochód Wery,tylko BMV.Tak,Jego BMV.
Zamknęłam oczy i po prostu siedziałam.Mogłam się domyślić,że moja najlepsza przyjaciółka,będzie chciała dla mnie jak najlepiej i przedzwoni do Kubiaka.Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
Wpatrywałam się w Jego błękitne tęczówki.
-Tak bardzo tęskniłem-ujął moją twarz dłońmi.-Bałem się,że Cie stracę-coraz bardziej się do mnie zbliżał.
-Michał..-przerwałam mu wdychając łapczywie powietrze.
-Nie mów nic-uśmiechnął się delikatnie chowając mój wychodzący kosmyk za ucho.-Teraz liczymy się tylko my.Kocham Cię,malutka-połączył nasze usta w namiętnym pocałunku pogłębiającym się z sekundy,na sekundę.
_______________________________________________________________________________
Jest i 26 rozdział :D
Musiałam trochę przyśpieszyć akcje,bo nie chciałam cały czas pisać o tym,że idzie do szkoły,wraca itd.
Moją nieobecność na Waszych blogach usprawiedliwia fakt,że byłam na zawodach od piątku do niedzieli.Postaram się wszystko nadrobić.
Jak oceniacie występy naszych biało-czerwonych?Bo z tego co wiem,to w piątek grali wspaniale,a w niedzielę tragicznie.Będę musiała oglądnąć powtórkę. :)
Pozdrawiam,buziaki ;*

19 komentarzy:

  1. Właśnie się dziwiłam, że nie dodałaś rozdziału. Teraz już wiem dlaczego. Ja tam się rozryczałam, chyba za bardzo podchodzę do tego emocjonalnie. Mam tylko nadzieję, że nic szalonego nie wykombinujesz bo się pogniewam na ciebie.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby usunęla ciążę to bylby największy błąd w jej życiu. Przypuszczam co bedzie dalej :D
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak szczerze mówiąc to cieszę się, że Jula nie usunęła dziecka. Mam nadzieję, że nie będzie długo zwlekać i powie Michałowi, że zostanie ojcem :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny,genialny,cudowny :)
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny :D Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ktoś przedtem napisał twoje dziecko z panem Bartusiem.
    Opowiesz nam coś o tym bartku ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny! Super, że Julka nadal jest w ciąży i jej nie usunęła. Nie mogę doczekać się kiedy powie Michałowi, że będzie ojcem :D Pozdrawiam i weny :*
    ps. Zapraszam na nowy o Wellingerze ;)
    http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jenny! Odetchnęłam, że Jula nie usunęła tego dziecka :) Będzie świetną mamą (przynajmniej tak myślę).
    Zastanawiam się, jak zareaguje Michał na wieść, że będzie ojcem... Co by się nie działo, będzie ciekawie ;dd
    Czekam na następny :) i Pozdrawiam ;33

    OdpowiedzUsuń
  9. wpadaj na kolejny rozdział :)
    http://do-konca-walczyc-o-milosc.blogspot.com/2014/06/no-matter-what-happens-now-i-wont-be.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś nie bardzo im ten związek na odległosć wypalił, ale Michał od razu przyjechał i w ogóle taki kochany. Ciekawe jak zareaguje na wiadomość o ciąży. Na pewno będzie to szok.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. No to co Julka? Teraz nic, tylko powiedzieć Michałowi prawdę. :) Musi wiedzieć, takie jest prawo natury, lecz mnie strasznie zastanawia jak On to przyjmie. Mam nadzieję, że nie wywiniesz żadnego numeru...

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze, bardzo dobrze, że Julka nie usunie dziecka! Teraz tylko musi powiedzieć Michałowi, jestem ciekawa, jak to przyjmie, ale miejmy nadzieję, że będzie wszystko dobrze!
    Pozdrawiam, do następnego i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam http://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/06/szesnascie.html :)

    OdpowiedzUsuń
  14. ZaprasAm na dajszansemilosci.blogspot.com na 11 rozdział

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział ubóstwiam <3
    ciesze sie, ze Julka nie usunoe dziecka :D
    zapraszam do mnie i licze na komentarz ---> http://siatka-bogiem.blogspot.com
    buzi :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział:) czekam na dalsze rozwinięcie akcji. Zapraszam do mnie chwilauwagi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń