Obudziłam się wtulona w Michała.Chciałam wstać,lecz wielka łapa przyjmującego nie pozwalała mi na to.
-Misiek,wstajemy-szepnęłam mu do ucha,lecz ten ani drgnął.
-Kubiak rusz te swoje łaskawe cztery litery!
Siatkarz tylko lekko się poruszył.Ja nie wiem,jak można mieć tak twardy sen.Nabrałam siły i zepchnęłam go z łóżka,a on runął jak długi na podłogę.
-Aaał-syknął zdezorientowany łapiąc się za bolące miejsce.
-Można było delikatniej?-spytał robiąc minę smutnego pieska.
-Próbowałam-wzruszyłam ramionami,nie mogąc opanować śmiechu.
-Bardzo śmieszne-warknął obrażony.
Wybiegłam szybko z jego pokoju,żeby nie działać mu na nerwy.
-Ale muszę przyznać,że wygodny jesteś-dodałam otwierając jeszcze drzwi i znikłam mu z pola widzenia.
Ubrałam się w łazience (link),podkręciłam delikatnie rzęsy i błyszczykiem lekko musnęłam usta. Włosy związałam w warkocza wplecionego.Gotowa zeszłam na dół,by przygotować śniadanie.
Michałowi zrobiłam jajecznice,a sobie płatki z mlekiem.Po chwili do kuchni wparował Kubiak.
-Widzę,że sumienie cie wzięło-powiedział zakładając ręce na piersi.
-Tylko troszeczkę-rzekłam wpychając do buzi kolejną łyżkę płatków.
Dziku usiadł koło mnie i zajął się swoim talerzem.
-Pozmywam-westchnęłam zrezygnowana po posiłku.
-I to mi się podoba!-rzekł uradowany.
Pokręciłam z politowaniem głową i wzięłam się za naczynia.Po 5 minutach talerze błyszczały już czyste i umyte.Szłam schodami do pokoju,gdy nagle w połowie drogi zatrzymał mnie Michał.
-Ubieraj się.Zabieram cie na spacer-rzekł łapiąc mnie za rękę i prowadząc jak małe dziecko na korytarz.
-Przypadkiem nie mieliśmy jechać do twojej mamy?
-Mała zmiana planów-puścił do mnie oczko.
-Jak tam wolisz-powiedziałam pod nosem.
Nałożyłam kurtkę (link) i wręcz w biegu wyszłam na zewnątrz,kierując się za siatkarzem.
-To będzie ci potrzebne-spojrzał na mnie i podał mi urządzenie (link).
-Igła?
-Truł mi dupę cały ranek.A w ogóle trzeba zobaczyć jak się spisujesz jako pani fotograf.
-No,ale po co?Przecież ja nic nie pamiętam.
-Popstrykasz kilka zdjęć,co jest w tym trudnego?
-Oczywiście,że nic-prychnęłam i wyminęłam Miśka kierując się w stronę lasu.
-Mała,no nie fochaj się tak.Nie chciałabyś pracować z siatkarzami?Jeździłabyś z nami wszędzie i miałbym cie cały czas na oku-dogonił mnie i złapał za rękę.
-A może ja nie chce?Kocham grać w siatkówkę i to jest moja pasja-burknęłam zabierając dłoń.
-A czy ktoś ci mówi,że będziesz musiała z niej zrezygnować?Treningi będziesz miała z nami-uśmiechnął się delikatnie.
-Wy potrzebujecie profesjonalnej fotografki.
-Przejdziesz małe szkolenie i nią będziesz-zatrzymał mnie i spojrzał głęboko w oczy.
-Ile ci dał Krzysiu,żebyś mnie przekonał?-zaśmiałam się dla rozluźnienia atmosfery.
-2 czekolady,4 paczki żelek,3 paczki chipsów-uśmiechnął się szeroko-nic nie musiał mi dawać-rzekł po chwili i czule ucałował mnie w czoło.
Szliśmy prosto,przed siebie.Ptaki pięknie ćwierkały,drzewa lekko kołysały się z wiatrem,a wiewiórki skakały żwawo po choinkach w poszukiwaniu żołędzi.Zatrzymałam się i próbowałam to uwiecznić na zdjęciach.Na początku szło mi nie najgorzej,dopiero później weszłam w swój żywioł.Przypomniałam sobie wszystko.Chodziłam robiąc różne śmieszne pozycje,z których niezły ubaw miał siatkarz.
-Mógłbyś się tak nie śmiać,to mnie dekoncentruje-warknęłam.
-No oczywiście,pani fotograf-próbował zrobić poważną minę,ale na próżno.
-Zaraz oberwiesz-powiedziałam i wróciłam znów do mojego małego świata : 'ja i aparat'.
Udało mi się uchwycić kilka nawet ładnych zdjęć (link),( link),(link). Kubiak,który zauważył,że w ogóle nie zwracam na niego uwagi,zaczął robić głupie miny,które ja uwieczniałam na fotografiach.Aparat był już chyba cały zaśmiecony jego śmiesznymi pozycjami,na których albo wystawiał język,albo pokazywał swoje mięśnie.Nie obyło się bez śmiechu.
-A teraz razeeeeeem-uśmiechnął się uradowany i zbliżył do mnie.
-Na 3 seer-krzyknęłam.
I nasz spacer został uwieczniony wspólnym zdjęciem.
-Wracamy już?-spytałam gapiąc się w ekran urządzenia.
Nie było odzewu.
-Halo,ziemia do Michała-powiedziałam i rozglądnęłam się,lecz nigdzie nie było siatkarza.
Lekko się zdenerwowałam.Nagle ktoś rzucił we mnie stertą różno kolorowych liści.Obróciłam się napięcie i kogo zobaczyłam?Tak,tego idiotę z wielkim bananem na twarzy.
-Michał..-warknęłam i pobiegłam za nim.
Nasz pościg skończył się na tym,że oboje wylądowaliśmy na ziemi,cali w jesiennych liściach.
-Idiota-prychnęłam i rzuciłam w niego kolejną zawartość.
-Złość piękności szkodzi-zaśmiał się i rzucił się na mnie,obezwładniając moje ręce.
-I co teraz?-spytał poruszając charakterystycznie brwiami.
Zapomniałam,że był ode mnie o głowę wyższy i do tego silniejszy,trzeba było się poddać.Honor i dumę odłożyć na bok.
-Wygrałeś-powiedziałam cichutko nie patrząc mu w oczy.
-Słucham?Coś mówiłaś?
-Wygrałeś-powtórzyłam troszkę głośniej.
-Chyba nie rozumiem.Mów głośniej.
-WYGRAŁEŚ,mam ci to przeliterować?!-warknęłam wkurzona.
-No wreszcie to przyznałaś-uradowany uniósł lekko mój podbródek,bym mogła spojrzeć w jego tęczówki.
Pogłaskał czule mój policzek i schował wychodzący kosmyk włosów za ucho.Oparł swoje czoło o moje i musnął delikatnie me wargi.Nie opierałam się,wręcz przeciwnie oddawałam pocałunki,w miarę możliwości.
Kubiak wpił się namiętnie w moje usta,nie zwracając na nic uwagi.Przy nim zapominałam o całym bożym świecie.
-Michał,obiecałeś-szepnęłam,gdy oderwał się ode mnie.
-Przepraszam-powiedział i wstał otrzepując się z liści.
-To jest silniejsze ode mnie-dodał spuszczając głowę.
On może nie wiedział,ale dla mnie to też nie było łatwe.Obserwuje go zachowując dystans. Kocham patrzeć jak się uśmiecha.Próbuje wmówić sobie, że go nie kocham, ale śnie o nim.
-Wracamy?-spytałam zmieniając temat.
Misiek zaczął się dziwnie oglądać,był zdezorientowany.
-Jula,tylko jest mały kłopot.Zgubiliśmy się-powiedział łamiącym się głosem.
-Ale jak to?Przecież znasz ten las?-wręcz krzyczałam.
-No tak,znam.Ale nigdy tak daleko nie chodziłem,to ty mnie tu zaprowadziłaś-wystawił do mnie język.
-Czyli teraz to moja wina-prychnęłam zakładając ręce na piersi.
-Tego nie powiedziałem.
-Ale zasugerowałeś.Widzę,że cie to bawi,więc proszę prowadź-pokazałam mu ręką ścieżki.
Szliśmy w ciszy.Misiek na prawdę wziął sobie do serca rolę przewodnika.Stanęliśmy przed dwiema dróżkami,idącymi w prawo i w lewo.
-Lewo-odparłam bez zastanowienia.
-Chciałaś chyba powiedzieć,że idziemy w prawo-poprawił mnie Kubiak.
-Nie?Chyba dobrze wiem co miałam na myśli,a było to lewo-gestem ręki pokazałam jedną z ścieżek.
-Przykro mi mała,ale to ja tu dostałem rolę przewodnika i to ja mówię gdzie idziemy-wypiął dumnie klatę.
-Mała to ..
-Tak,wiem-uśmiechnął się lekko-chodź-pociągnął mnie za rękę,prowadząc w głąb lasu.
-Zobaczysz jeszcze wyskoczy tu jakiś dzik lub niedźwiedź i cie zje albo zombie-powiedziałam lekko naburmuszona.
-Jakie ty dziecko bajki oglądałaś w dzieciństwie?-skrzywił się.
-Przypominam ci,że jestem pełnoletnia,czyli mam 18 lat,więc dzieckiem już nie jestem.
-Papierkowo może tak,ale umysłowo,gorzej-puścił do mnie oczko.
-I kto to mówi?-prychnęłam-człowiek z mózgiem w wielkości orzeszka-ułożyłam z palców małe koło i pokazałam mu je przed twarzą.
-Ten człowiek z orzeszkiem w głowie,był najlepszy w szkole z matematyki-odparł urażony.
-Chyba w pluciu na odległość-odgryzłam mu się.
Minęłam go i szłam prosto.
-Wredota!-usłyszałam za sobą czyjś głos.
-Kurdupel!-krzyknęłam.
Po chwili koło mnie już był Michał.Szliśmy dobre 3 godziny.Nasz spacer,który miał trwać 2 godziny,przerodził się w prawie 6.Zegarek wskazywał 19.Byłam zmęczona,spragniona i do tego jeszcze głodna.Czułam,jakbyśmy cały czas chodzili w kółko,bo żadnego znanego miejsca nie widać było,nawet z daleka.Gdybym była teraz sama lub z przyjaciółką to pewnie wpadłabym w niemałą panikę i możliwe,że szukaliby mnie tutaj,schowaną i przestraszoną.Ale gdy jestem z Miśkiem to jakoś wcale się nie boję,czuję się bezpieczna i mam takie dziwne wrażenie,że mogłabym tu zostać z nim,choćby na zawsze.
Gdy moje nogi odmawiały już posłuszeństwa,zaczęłam przymilać się do przyjmującego.
-Miiissssiiiuuuuuu-wydłużyłam jego zdrobnione imię i zrobiłam minę kota ze Shreka.
-Teraz jestem Misiem,a niedawno byłem kurduplem-mówił tak jakby sam do siebie.
-Ale kontynuuj-odparł tym razem zwracając się do mnie.
-Bo wiesz,moje biedne nóżki tak strasznie mnie bolą,że chodzić nie mogę.Gdyby znalazł się jakiś dżentelmen,który uraczył by mi swojego miejsca na plecach i wybawił z tej jakże okropnej sytuacji-powiedziałam tak słodko,jak tylko potrafiłam.
Kubiak porozglądał się się na boki.
-Chyba tu takiego nie ma-wyszczerzył się do mnie.
-Noo weeź-pociągnęłam go za rękaw.
-Co mam wziąć?
-Mnie na barana!-powiedziałam ochoczo i zrobiłam maślane oczka.
-No dobra,właź-odparł zażenowany.
Byłam z siebie kolejny raz dumna.Wiedziałam,że zawsze działa na niego mój urok osobisty.Faceci tacy są,zrobisz oczka,zatrzepoczesz rzęsami i już padają ku twoich stóp.Władowałam się na jego ramiona. -Ale się wpakowałem.Muszę nieść jakiegoś kloca-jęknął.
-Wypraszam sobie-prychnęłam-Ważę tylko 60 kg.
-O 50 za dużo-parsknął śmiechem,za co oczywiście oberwał kuksańca w rękę.
-Michał!-zaczęłam piszczeć,gdy on chodził specjalnie slalomami.
Dalej szliśmy już w ciszy,nagle zobaczyłam pewne małe lśniące światło,które z czasem robiło się coraz większe.Nagle zauważyłam,że jest to lampa ,czyli znak,że jesteśmy już w rzeczywistości.
-Kubiak!Kubiak!Jesteśmy!-krzyknęłam uradowana.
-Wiem,mam jeszcze oczy-wysapał.
Był bardzo zmęczony,no się mu nie dziwię.
Po chwili byliśmy już na ulicy,zeskoczyłam szczęśliwa z siatkarza.
-Nareszcie-westchnęłam z ulgą.
-Chodź pójdziemy kupić coś na kolację,bo lodówka powiem szczerze odkąd mamy i ojca nie ma w domu to świeci pustkami.
-A myślałam,że jesteś zmęczony?-spytałam podejrzliwie.
-Ale jeść coś trzeba-odparł wzruszając ramionami.
Po zakupach w markecie,ledwo doczłapaliśmy się do domu Michała.On oczywiście już wiedział gdzie jesteśmy,więc nie musiałam się martwić,że wylądujemy pod mostem.
Zjedliśmy kolację.Wzięłam szybki prysznic i usnęłam.
__________________________________________________________________________
Hejka kochani ;*
Rozdział oddaje w wasze ręce poraz kolejny.
Gratuluje Skrze Mistrza Polski, Sovi dziękuję za srebro i walkę do końca,a JW za brąz,bo przecież kobiety kochają brąz ;))
Jest mi tylko wstyd za niektórych kibiców z KK,podobno życzyli małej córeczce Miśka śmierci.Po prostu brak słów,trzeba też umieć przegrywać ;c
Pozdrawiam ;*
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
piątek, 25 kwietnia 2014
14 ROZDZIAŁ
Leżałam wygodnie w łóżku.Już od jakiejś pory nie mogłam zasnąć.Wlepiłam wzrok w okno,spoglądając na przyrodę budzącą się do życia.Usłyszałam czyjeś walenie w drzwi,a po chwili nade mną wisiał już Kubiak.
-Proszę, wejdź,drzwi otwarte-prychnęłam przewracając się na drugi bok.
-Mama się zbudziła,ona żyje!-wrzasnął,wręcz wskakując na moje łóżko.
Zerwałam się szybko z miejsca,spychając przy tym Kubiaka.
-Dzwonił lekarz,ubieraj się za chwile jedziemy-dokończył trzymając się za głowę.
Pośpiesznie wyjęłam z szafy ciuchy (link) i pobiegłam do łazienki zostawiając Miśka samego.
Ubrałam się,umalowałam delikatnie i podkręciłam lekko włosy prostownicą (link).Przyglądałam się sobie w lustrze,denerwowałam się tym spotkaniem.Choć ta kobieta była mi obca,to jednak chciałam zrobić jak najlepsze na niej wrażenie.
-Julaa,już ?!-krzyknął rozżalony siatkarz.
Westchnęłam głęboko kierując się w kierunku drzwi,nawet chwilę nie można samej pobyć.Wyszłam z łazienki omijając Kubiaka.
-Wyglądasz..ładnie-stwierdził.
-Nie podlizuj się i tak robisz śniadanie-wystawiłam mu język.
-Wredota.
-Grabisz sobie Kubiak,oj grabisz-pokiwałam z politowaniem głową.
Po chwili siedzieliśmy przy stole jedząc kanapki (link).
-Czy ja wyglądam na 5-latke?
-Jedz i nie marudź-wyszczerzył się do mnie.
-Widzę,że humor dopisuje.
Po zjedzeniu śniadania od razu udaliśmy się do samochodu.
-Michał nie jedź tak szybko!-wrzasnęłam,gdy licznik wskazywał 110km/h.
-Spokojnie,umiem jeździć-złapał i ścisnął moją rękę.
Zaparkował przed szpitalem i razem udaliśmy się na miejsce.Co najdziwniejsze,on dalej trzymał moją dłoń.
Gdy stanęliśmy przed pokojem,serce waliło mi mocniej.Kubiak wziął głęboki oddech i po zgodzie lekarza wszedł do pomieszczenia,ja cichutko powędrowałam za nim.
Kobieta leżała na łóżku patrząc się w ścianę.
-Mamo......jak się cieszę,że znów z nami jesteś-powiedział siatkarz i przytulił się do niej.
-Ja też,boże synku a już myślałam,że to koniec-mówiła zachrypniętym głosem,gładząc włosy przyjmującego.
Siedziałam cierpliwie na krzesełku i przyglądałam się im.Po chwili siatkarz spojrzał na mnie i gestem ręki kazał podejść bliżej.Niechętnie wstałam i podeszłam,stając obok niego.
-Mamo,to jest Jula.Najpiękniejsza i wyjątkowa dziewczyna-spojrzał na mnie troskliwie.
-Dzień dobry-rzekłam lekko poddenerwowana
-Witaj kochaniutka.Michał o tobie wiele mówił-puściła do niego oczko.
-A tak w ogóle,to głodna jestem.Może przeszedłbyś się i kupił mi jakieś owoce-znów zwróciła się do niego.
Wiele nie trzeba było mu mówić.Wybiegł jak na skrzydłach.
-Wreszcie poszedł.Kocham go,ale potrafi być taki upierdliwy.Siadaj tutaj-poklepała ręką skrawek łóżka.
Usiadłam.
-Wiem coś o tym-westchnęłam.
-Cieszę się,że Michał znalazł sobie wreszcie idealną dziewczynę.Ja wiem,że on ma bardzo trudny charakter,ale kiedy mu naprawdę na kimś zależy to się bardzo stara.Może moje gadanie nic nie da,ale taka już jestem.Daj mu szansę-spojrzała na mnie i czule ścisnęła mą rękę.
-Gdyby to było takie proste.On jest dla mnie bardzo ważny i bliski,ale w moim życiu działo się tyle,że jeszcze nie potrafię komuś znów zaufać.Ale się staram.
-Czyli miał rację jesteś naprawdę wyjątkowa.
W tym samym momencie wparował Kubi,trzymając w rękach 2 reklamówki.
-Nie było jabłek.Jak w sklepie jabłek może nie być?-jęknął.
Parsknęłyśmy śmiechem,bo jego mina była nieziemska.
-Ale za to mam 2 wody mineralne,banany,pomarańcze,wafelki,chrupki kukurydziane,paluszki.
-Dobrze,dobrze.Wiemy,że wykupiłeś cały sklep-poklepałam go po plecach.
-A wy o czym tak rozmawiałyście?Bo gdy wszedłem to zamilkłyście-spytał urażony.
-Nasza tajemnica-puściła do mnie oczko pani Maria i uśmiechnęła się wesoło do syna.
-Ja wam dam tajemnicę i tak to od niej wyciągnę-w tym momencie pokazał na mnie palcem.
-Nie pokazuję się palcem-wystawiłam mu język.
-Przede mną nie ma się tajemnic.
Nagle do pomieszczenia wszedł doktor,chyba słyszał nasze kłótnie.
-Przepraszam państwa,ale pacjentka musi odpoczywać-rzekł i wyprosił nas.
-Jutro przyjadę-zdążył jeszcze powiedzieć Misiek.
(...)
Siedziałam na kanapie popijając kawę i myślałam nad dzisiejszą rozmową z mamą Michała.Dała mi naprawdę dużo do myślenia.On się starał,ale ja wiedziałam,że jeszcze nie potrafię,nie potrafię komuś 100% zaufać.
-Co cie tak trapi?-spytał Kubi siadając obok mnie.
-Nic-rzekłam i wypiłam łyk napoju.
On wziął ode mnie kubek i położył na stole.
-Co ty wyprawiasz?Jakbyś zauważył ja jeszcze piłam.
Wyszczerzył się do mnie,jak głupi do sera.
-Co to za tajemnica?-spytał poruszając charakterystycznie brwiami.
-Nie wysilaj się i tak ci nie powiem-zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramię.
-Ale w końcu to moja matka-powiedział oburzony.
Chwyciłam znów kawę i chciałam zatopić w niej usta,ale Michał zabrał mi ją i położył daleko ode mnie.
-I tak mi powiesz!-krzyknął i zaczął łaskotać mnie po ciele.
-Michał ... przestań.-jęknęłam,ale on nie przestawał,wręcz przeciwnie coraz szybciej jego ręce wędrowały po moim brzuchu.
Śmiałam się jak głupia.Nagle przyjmujący wylądował na mnie.Czułam jego niestabilny oddech i szybkie bicie serca.Przestał mnie łaskotać.Zbliżył swoją twarz do mojej i objął mnie w pasie,ja zarzuciłam ręce na jego szyi.Po chwili nasze spragnione siebie usta złączyły się.Czuły pocałunek zmienił się w prawdziwą wojnę języków.Jego ręka wędrowała po moich plecach,a moja po jego torsie.Chwycił mnie na ręce i zaniósł do sypialni.Położył mnie delikatnie na łóżku,jęknęłam,gdy zachłannie wpił się w moje wargi.Odrywaliśmy się od siebie tylko na chwile,by zaczerpnąć powietrza.W jego oczach widziałam wielkie pożądanie.Bez problemu pozbył się mojego swetra,a ja nie byłam mu dłużna.Jego usta krążyły po mojej szyi zostawiając mokre ślady i przyprawiając moje ciało do szaleństwa.Przegryzłam lekko wargę,gdy schodził coraz niżej.Miałam świadomość, że z nim mogę przeżyć coś niezapomnianego - jedną z tych magicznych chwil, które jesteśmy w stanie zrozumieć dopiero wtedy, gdy już miną.
Nagle zorientowałam się co takiego robię,chciałam tego,tak bardzo chciałam to zrobić z Michałem,ale nie potrafiłam.Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.Wyrwałam się z objęć Kubiaka,chwytając w pośpiechu ubranie i pobiegłam do pokoju zatrzaskując drzwi.
-Jula przepraszam otwórz-usłyszałam głos Miśka po drugiej stronie.
Zsunęłam się na podłogę chowając twarz w nogach,a dokładniej kolanach.
-Kurwa Julka,otwórz te cholerne drzwi!-krzyknął.
Poczułam jak kopie w nie mocno,a później odchodzi.Byłam zła na siebie,nie chciałam w żadnym wypadku go zranić.Wiem,że czuje do niego coś więcej,niż tylko przyjaźń,ale uciekam od tego uczucia,boję się.Nie chcę znów się zaangażować,a później tego żałować.
Pod wpływem emocji zaczęłam pakować do mojej walizki wszystkie rzeczy.Nie,Julka nie bądź głupia nie zrobisz tego.Nie możesz wiecznie uciekać od problemów,musisz stawić wreszcie im czoła.Zrezygnowana rzuciłam walizkę do szafy i położyłam się na łóżku,szczelnie zakrywając kołdrą,nie spałam,nie mogłam.
Po chwili w oknie ukazał się błysk,a za nim głośny grzmot.Pisnęłam,gdy pioruny zaczęły z coraz to większą siłą pojawiać się w oknie.Teraz to na pewno nie zasnę-pomyślałam.Wpatrywałam się w szybę,burza na dworze szalała,strasznie się bałam.Po chwili namysłu wstałam z łóżka i udałam się do Michała, tylko z nim czułam się bezpieczna.
Weszłam po cichutku do jego pokoju i zauważyłam siatkarza.Leżał smutny,chyba nawet w jego oczach pojawiły się małe łezki,czyżby płakał z mojego powodu.
-Śpisz?-spytałam łagodnie.
Przyjmujący zerwał się szybko z miejsca na mój widok.
-Co ty tu robisz?
-Burza jest-powiedziałam słodko.
Nagle grzmoty dały o sobie znać.Głośno pisnęłam i wręcz wskoczyłam do łóżka Michała,na co on tylko cicho się zaśmiał.Położył się obok i objął mnie delikatnie,jakby bał się mojej reakcji.Ja wtuliłam się w niego mocno.
-Teraz mogę spać-szepnęłam do niego.
On czule pocałował mnie w skroń.
-Tylko obiecaj,że nie będziesz naciskał-dodałam patrząc mu głęboko w oczy.
-Obiecuję.
Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.Po chwili tonęłam już w jego silnych i umięśnionych ramionach.
___________________________________________
Heej kochani ;*
14 rozdział oddaję waszej ocenie. ;)
Przez kilka dni myślałam,czy nie napisać jeszcze 2 opowiadania.Rozdziały pojawiały by się co tydzień,gdyż tutaj pojawiają się co 3 dni. Ale to dopiero w maju jak już.
#GoSovia!
#GoJW!
Pozdrawiam ;)
-Proszę, wejdź,drzwi otwarte-prychnęłam przewracając się na drugi bok.
-Mama się zbudziła,ona żyje!-wrzasnął,wręcz wskakując na moje łóżko.
Zerwałam się szybko z miejsca,spychając przy tym Kubiaka.
-Dzwonił lekarz,ubieraj się za chwile jedziemy-dokończył trzymając się za głowę.
Pośpiesznie wyjęłam z szafy ciuchy (link) i pobiegłam do łazienki zostawiając Miśka samego.
Ubrałam się,umalowałam delikatnie i podkręciłam lekko włosy prostownicą (link).Przyglądałam się sobie w lustrze,denerwowałam się tym spotkaniem.Choć ta kobieta była mi obca,to jednak chciałam zrobić jak najlepsze na niej wrażenie.
-Julaa,już ?!-krzyknął rozżalony siatkarz.
Westchnęłam głęboko kierując się w kierunku drzwi,nawet chwilę nie można samej pobyć.Wyszłam z łazienki omijając Kubiaka.
-Wyglądasz..ładnie-stwierdził.
-Nie podlizuj się i tak robisz śniadanie-wystawiłam mu język.
-Wredota.
-Grabisz sobie Kubiak,oj grabisz-pokiwałam z politowaniem głową.
Po chwili siedzieliśmy przy stole jedząc kanapki (link).
-Czy ja wyglądam na 5-latke?
-Jedz i nie marudź-wyszczerzył się do mnie.
-Widzę,że humor dopisuje.
Po zjedzeniu śniadania od razu udaliśmy się do samochodu.
-Michał nie jedź tak szybko!-wrzasnęłam,gdy licznik wskazywał 110km/h.
-Spokojnie,umiem jeździć-złapał i ścisnął moją rękę.
Zaparkował przed szpitalem i razem udaliśmy się na miejsce.Co najdziwniejsze,on dalej trzymał moją dłoń.
Gdy stanęliśmy przed pokojem,serce waliło mi mocniej.Kubiak wziął głęboki oddech i po zgodzie lekarza wszedł do pomieszczenia,ja cichutko powędrowałam za nim.
Kobieta leżała na łóżku patrząc się w ścianę.
-Mamo......jak się cieszę,że znów z nami jesteś-powiedział siatkarz i przytulił się do niej.
-Ja też,boże synku a już myślałam,że to koniec-mówiła zachrypniętym głosem,gładząc włosy przyjmującego.
Siedziałam cierpliwie na krzesełku i przyglądałam się im.Po chwili siatkarz spojrzał na mnie i gestem ręki kazał podejść bliżej.Niechętnie wstałam i podeszłam,stając obok niego.
-Mamo,to jest Jula.Najpiękniejsza i wyjątkowa dziewczyna-spojrzał na mnie troskliwie.
-Dzień dobry-rzekłam lekko poddenerwowana
-Witaj kochaniutka.Michał o tobie wiele mówił-puściła do niego oczko.
-A tak w ogóle,to głodna jestem.Może przeszedłbyś się i kupił mi jakieś owoce-znów zwróciła się do niego.
Wiele nie trzeba było mu mówić.Wybiegł jak na skrzydłach.
-Wreszcie poszedł.Kocham go,ale potrafi być taki upierdliwy.Siadaj tutaj-poklepała ręką skrawek łóżka.
Usiadłam.
-Wiem coś o tym-westchnęłam.
-Cieszę się,że Michał znalazł sobie wreszcie idealną dziewczynę.Ja wiem,że on ma bardzo trudny charakter,ale kiedy mu naprawdę na kimś zależy to się bardzo stara.Może moje gadanie nic nie da,ale taka już jestem.Daj mu szansę-spojrzała na mnie i czule ścisnęła mą rękę.
-Gdyby to było takie proste.On jest dla mnie bardzo ważny i bliski,ale w moim życiu działo się tyle,że jeszcze nie potrafię komuś znów zaufać.Ale się staram.
-Czyli miał rację jesteś naprawdę wyjątkowa.
W tym samym momencie wparował Kubi,trzymając w rękach 2 reklamówki.
-Nie było jabłek.Jak w sklepie jabłek może nie być?-jęknął.
Parsknęłyśmy śmiechem,bo jego mina była nieziemska.
-Ale za to mam 2 wody mineralne,banany,pomarańcze,wafelki,chrupki kukurydziane,paluszki.
-Dobrze,dobrze.Wiemy,że wykupiłeś cały sklep-poklepałam go po plecach.
-A wy o czym tak rozmawiałyście?Bo gdy wszedłem to zamilkłyście-spytał urażony.
-Nasza tajemnica-puściła do mnie oczko pani Maria i uśmiechnęła się wesoło do syna.
-Ja wam dam tajemnicę i tak to od niej wyciągnę-w tym momencie pokazał na mnie palcem.
-Nie pokazuję się palcem-wystawiłam mu język.
-Przede mną nie ma się tajemnic.
Nagle do pomieszczenia wszedł doktor,chyba słyszał nasze kłótnie.
-Przepraszam państwa,ale pacjentka musi odpoczywać-rzekł i wyprosił nas.
-Jutro przyjadę-zdążył jeszcze powiedzieć Misiek.
(...)
Siedziałam na kanapie popijając kawę i myślałam nad dzisiejszą rozmową z mamą Michała.Dała mi naprawdę dużo do myślenia.On się starał,ale ja wiedziałam,że jeszcze nie potrafię,nie potrafię komuś 100% zaufać.
-Co cie tak trapi?-spytał Kubi siadając obok mnie.
-Nic-rzekłam i wypiłam łyk napoju.
On wziął ode mnie kubek i położył na stole.
-Co ty wyprawiasz?Jakbyś zauważył ja jeszcze piłam.
Wyszczerzył się do mnie,jak głupi do sera.
-Co to za tajemnica?-spytał poruszając charakterystycznie brwiami.
-Nie wysilaj się i tak ci nie powiem-zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramię.
-Ale w końcu to moja matka-powiedział oburzony.
Chwyciłam znów kawę i chciałam zatopić w niej usta,ale Michał zabrał mi ją i położył daleko ode mnie.
-I tak mi powiesz!-krzyknął i zaczął łaskotać mnie po ciele.
-Michał ... przestań.-jęknęłam,ale on nie przestawał,wręcz przeciwnie coraz szybciej jego ręce wędrowały po moim brzuchu.
Śmiałam się jak głupia.Nagle przyjmujący wylądował na mnie.Czułam jego niestabilny oddech i szybkie bicie serca.Przestał mnie łaskotać.Zbliżył swoją twarz do mojej i objął mnie w pasie,ja zarzuciłam ręce na jego szyi.Po chwili nasze spragnione siebie usta złączyły się.Czuły pocałunek zmienił się w prawdziwą wojnę języków.Jego ręka wędrowała po moich plecach,a moja po jego torsie.Chwycił mnie na ręce i zaniósł do sypialni.Położył mnie delikatnie na łóżku,jęknęłam,gdy zachłannie wpił się w moje wargi.Odrywaliśmy się od siebie tylko na chwile,by zaczerpnąć powietrza.W jego oczach widziałam wielkie pożądanie.Bez problemu pozbył się mojego swetra,a ja nie byłam mu dłużna.Jego usta krążyły po mojej szyi zostawiając mokre ślady i przyprawiając moje ciało do szaleństwa.Przegryzłam lekko wargę,gdy schodził coraz niżej.Miałam świadomość, że z nim mogę przeżyć coś niezapomnianego - jedną z tych magicznych chwil, które jesteśmy w stanie zrozumieć dopiero wtedy, gdy już miną.
Nagle zorientowałam się co takiego robię,chciałam tego,tak bardzo chciałam to zrobić z Michałem,ale nie potrafiłam.Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.Wyrwałam się z objęć Kubiaka,chwytając w pośpiechu ubranie i pobiegłam do pokoju zatrzaskując drzwi.
-Jula przepraszam otwórz-usłyszałam głos Miśka po drugiej stronie.
Zsunęłam się na podłogę chowając twarz w nogach,a dokładniej kolanach.
-Kurwa Julka,otwórz te cholerne drzwi!-krzyknął.
Poczułam jak kopie w nie mocno,a później odchodzi.Byłam zła na siebie,nie chciałam w żadnym wypadku go zranić.Wiem,że czuje do niego coś więcej,niż tylko przyjaźń,ale uciekam od tego uczucia,boję się.Nie chcę znów się zaangażować,a później tego żałować.
Pod wpływem emocji zaczęłam pakować do mojej walizki wszystkie rzeczy.Nie,Julka nie bądź głupia nie zrobisz tego.Nie możesz wiecznie uciekać od problemów,musisz stawić wreszcie im czoła.Zrezygnowana rzuciłam walizkę do szafy i położyłam się na łóżku,szczelnie zakrywając kołdrą,nie spałam,nie mogłam.
Po chwili w oknie ukazał się błysk,a za nim głośny grzmot.Pisnęłam,gdy pioruny zaczęły z coraz to większą siłą pojawiać się w oknie.Teraz to na pewno nie zasnę-pomyślałam.Wpatrywałam się w szybę,burza na dworze szalała,strasznie się bałam.Po chwili namysłu wstałam z łóżka i udałam się do Michała, tylko z nim czułam się bezpieczna.
Weszłam po cichutku do jego pokoju i zauważyłam siatkarza.Leżał smutny,chyba nawet w jego oczach pojawiły się małe łezki,czyżby płakał z mojego powodu.
-Śpisz?-spytałam łagodnie.
Przyjmujący zerwał się szybko z miejsca na mój widok.
-Co ty tu robisz?
-Burza jest-powiedziałam słodko.
Nagle grzmoty dały o sobie znać.Głośno pisnęłam i wręcz wskoczyłam do łóżka Michała,na co on tylko cicho się zaśmiał.Położył się obok i objął mnie delikatnie,jakby bał się mojej reakcji.Ja wtuliłam się w niego mocno.
-Teraz mogę spać-szepnęłam do niego.
On czule pocałował mnie w skroń.
-Tylko obiecaj,że nie będziesz naciskał-dodałam patrząc mu głęboko w oczy.
-Obiecuję.
Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.Po chwili tonęłam już w jego silnych i umięśnionych ramionach.
___________________________________________
Heej kochani ;*
14 rozdział oddaję waszej ocenie. ;)
Przez kilka dni myślałam,czy nie napisać jeszcze 2 opowiadania.Rozdziały pojawiały by się co tydzień,gdyż tutaj pojawiają się co 3 dni. Ale to dopiero w maju jak już.
#GoSovia!
#GoJW!
Pozdrawiam ;)
wtorek, 22 kwietnia 2014
13 ROZDZIAŁ
Następnego dnia obudziłam się w miękkim i wygodnym łóżku brata Miśka.Wstałam,ubrałam się,włosy związałam w luźnego warkocza na bok i gotowa zeszłam na dół.Po kuchni krzątał się Michał,nie miał na sobie koszulki,tylko bokserki w serduszka i fartuszek.Wyglądał komicznie,ale muszę przyznać,że bardzo seksownie.Podśpiewywał sobie wesoło w rytm lecącej piosenki z radia.
-Co tam pichcisz?-spytałam stając obok niego.
-A na co masz ochotę?Może jajecznice?
-Jestem tak głodna,że zjem konia z kopytami.
-Jak zawsze-powiedział pod nosem myśląc,że tego nie usłysze.
-Czy ty sugerujesz,że jestem gruba?-spytałam i spojrzałam na niego spod byka.
-Nie,jakbym śmiał.
Po chwili położył naprzeciw mnie talerz z jajecznicą.
-Smacznego-uśmiechnął się cwaniacko.
Zjadłam prawie wszystko,a Michaś zaśmiał się,gdy odeszłam od stołu.
-Zmywasz sam-prychnęłam.
Po śniadaniu udaliśmy się do szpitala.Lekarz powiedział,że stan pani Marii się poprawił i jest duże prawdopodobieństwo,że się obudzi i z tego wyjdzie.Więc w bardzo dobrych humorach wracaliśmy do domu.Nagle zauważyłam,że Dziku jedzie całkiem inną drogą.
-Michał,gdzie ty jedziesz?-spytałam wpatrując się w krajobraz za oknem.
-Trzeba się rozerwać,tyle stresu przez te ostatnie dni.
-Może troszkę jaśniej?
-Zobaczysz na miejscu-na tym skończył dyskusje.
Po jakichś 20 minutach dojechaliśmy do ...... Wesołego Miasteczka.Z niedowierzaniem wpatrywałam się w przyjmującego.
-No nie patrz się tak na mnie.Zawsze tu jeździłem z rodzicami dla rozrywki.-mrugnął do mnie okiem.
Zaparkował na parkingu i wysiedliśmy z samochodu.Była środa,zegarek wskazywał 16,więc ludzie dopiero zaczną się zjeżdżać.Spacerowaliśmy powoli dróżkami.Wpatrywałam się w małe dzieciaczki bawiące się ze swoimi rodzicami.Chwilowo posmutniałam,ale Michał od razu to zauważył,więc złapał moją rękę i pociągnął w stronę karuzel.Porozmawiał z kasjerem i szczęśliwy wrócił do mnie.
-No to pani Lipińska,zapraszam na pokład.
-Chyba sobie kpisz-warknęłam.
-Widzę,że ktoś się boi-z niedowierzaniem kiwał głową.
-Ja się niczego nie boję,no chyba,że burzy,pająków,samolotów,duchów-zaczęłam wymieniać na palcach.
Zaśmiał się, wziął mnie na ręce i wręcz siłą wpakował na miejsce zapinając pasami,bym nie uciekła,a sam usadowił się obok mnie.
-To jest uprowadzenie,za to się idzie do więzienia-prychnęłam.
-To jest po prostu zmuszenie kogoś do czegoś za pomocą siły i rąk.
-Kubiakowa filozofia-wywróciłam teatralnie oczami,a po chwili poczułam,że łamie się grunt pod moimi nogami.
Zamknęłam oczy,gdy maszyna powoli weszła w ruch.Spojrzałam lekko na coraz bardziej oddalające się miasteczko.W końcu urządzenie coraz szybciej kręciło się w kółko.Gdy nabrało już wystarczającej prędkości zaczęłam piszczeć.Schowałam głowę w ramieniu Michała,który nie mógł powstrzymać śmiechu.
-To nie śmieszne-burknęłam.
-Tylko troszeczkę-i znów się zaśmiał.
No nie mogę,jego śmieszyło to,że ja się boję o własne życie?
Po chwili coś dziwnie huknęło i karuzela zatrzymała się na najwyższej wysokości.
-Chyba awaria-rzekł spokojnie siatkarz.
Mało,co moje oczy nie wyszły z orbit.
-Ale,ale ja mówiłam,że to kiepski pomysł-wyglądałam za swojego miejsca,gdyż na dole schodziło się coraz więcej osób.
-Spokojnie,wezwą pomoc lub naprawią i będzie po problemie-Kubiak pogłaskał mnie delikatnie po plecach.
Ludzie zaczęli się coraz bardziej denerwować.Niektórzy nawet płakali myśląc,że umierają.
-Jest awaria,za jakieś 30 minut maszyna zostanie uruchomiona-rzekł czyiś głos.
Zamarłam,serce zaczęło bić mi coraz szybciej,zacisnęłam rękę przyjmującego i wtuliłam się jego tors,a on czule mnie objął.
-Mała, wszystko gra-troskliwie na mnie spojrzał.
-Mała to jest twoja pała,a ja mogę być niska-warknęłam dalej tuląc się w niego.
-A było tak miło-westchnął.
Awaria okazała się dłuższa niż przypuszczali,bo potrwała około 1,5 godziny.Przez ten czas rozmawiałam przeważnie z Michałem,śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
Nagle maszyna ruszyła.Odetchnęłam z ulgą,gdy stanęłam znów na ziemi.Przez jakiś czas miałam takie myśli,że może już nigdy nie zejdę stamtąd.
Kubiak objął mnie w pasie.
-Może małe lody-spytał jak gdyby nigdy nic.
Potaknęłam twierdząco głową i udaliśmy się w stronę lodziarni.Niestety drogę zawadziły nam fanki Michała.Piszczały podając kartki i prosząc o autograf.Spotkałam się z ich złowrogim wzrokiem,jakby chciały mnie zabić.Dziewczyn nie było końca,więc szepnęłam do Miśka,że sama kupię nam lody.
Jak powiedziałam tak zrobiłam.Poszłam w kierunku budynku z napisem ''lody włoskie''.Gdy weszłam spojrzałam na długą kolejkę,stanęłam na swoim miejscu i wpatrywałam się w siatkarza,który flirtował ze swoimi fankami,a one czerwieniły się całe.Jakoś tak poczułam dziwne kucie w sercu,czyżby zazdrość?
Nagle Kubiak uwolnił się i szedł w moją stronę.Postanowiłam zagrać na nerwach Miśka.
-W czym mogę służyć?-spytał grzecznie pracownik.
Miał piwne oczy,był młody no i całkiem,całkiem przystojny.Uśmiechnęłam się,jak najładniej potrafiłam.
- A jakie lody by mi pan doradzał?
-Dla tak pięknej pani,jakieś wyjątkowe-podszedł do lady-może miętowe lub kokosowe?
-Wezmę jakie mi pan poleci-zatrzepotałam lekko rzęsami.
W tym momencie podszedł do mnie Misiek i objął mnie w pasie.Najwidoczniej przysłuchiwał się całej sytuacji.
-Kotku wybrałaś już?-spytał i musnął delikatnie moje wargi.
-Właśnie wybieram-rzekłam odrywając się od niego.
Serce waliło mocniej,pan Kubiak był o mnie zazdrosny.Byłam z siebie dumna.
-Wezmę miętowe i śmietankowe z posypką owocową.
Chłopak zbladł gdy zobaczył nas razem,możliwe,że gdy spojrzał,kto jest ze mną.No bo nie często można obsługiwać tak znanego siatkarza.Zmieszany podał mi zamówienie i w ciszy wyszliśmy z kawiarni.
Usiedliśmy przy stolikach.Michał nic się nie odzywał,co było do niego nie podobne.
-Musiałaś?-burknął urażony.
-Ale że co?Że pan Kubiaczek jest zazdrosny?-parsknęłam śmiechem.
-Ja zazdrosny?Chyba śnisz,jeszcze jakby było o kogo.
-To dobrze,bo mam zamiar iść i wziąć od niego numer-wstałam i ruszyłam,ale on pociągnął mnie za dłoń,tak,że wylądowałam na jego kolanach.
-No może,troszkę jestem-powiedział smutno.
Roześmiałam się i przytuliłam do niego.
-Choć chce ci coś jeszcze pokazać-szepnął mi do ucha.
Wstałam od niechcenia,bo jego ramię było strasznie wygodne.
Michał ciągnął mnie gdzieś powoli.Dochodziła już 21,więc na dworze robiło się coraz ciemniej.Księżyc świecił mocno nad nami,pięknie współgrał z gwiazdami.
Po chwili doszliśmy nad jakąś górkę otoczoną lasem.Na środku stała ławka.Usiadłam na niej po turecku,a przyjmujący objął mnie od tyłu,przytulając się do moich pleców.Spojrzałam na krajobraz przede mną.Niestety przez to,że było ciemno prawie nic nie widziałam.Dobrze,że lampy oświetlały mi widok.Dostrzegłam Nyse,całą w pigułce.Widać było wszystkie budynki.Przyjmujący czule pocałował mnie w szyję,przyprawiając moje ciało o dreszcze.Zachowywaliśmy się jak para,chociaż wcale nią nie byliśmy.
______________________________________________________________________________
13 rodział oddaję w wasze ręce ;))
Kogo dziś obstawiacie?
Ja JW i Resovie ;*
Pozdrawiam,następny w czwartek lub w piątek,zależy od czasu ;*
-Co tam pichcisz?-spytałam stając obok niego.
-A na co masz ochotę?Może jajecznice?
-Jestem tak głodna,że zjem konia z kopytami.
-Jak zawsze-powiedział pod nosem myśląc,że tego nie usłysze.
-Czy ty sugerujesz,że jestem gruba?-spytałam i spojrzałam na niego spod byka.
-Nie,jakbym śmiał.
Po chwili położył naprzeciw mnie talerz z jajecznicą.
-Smacznego-uśmiechnął się cwaniacko.
Zjadłam prawie wszystko,a Michaś zaśmiał się,gdy odeszłam od stołu.
-Zmywasz sam-prychnęłam.
Po śniadaniu udaliśmy się do szpitala.Lekarz powiedział,że stan pani Marii się poprawił i jest duże prawdopodobieństwo,że się obudzi i z tego wyjdzie.Więc w bardzo dobrych humorach wracaliśmy do domu.Nagle zauważyłam,że Dziku jedzie całkiem inną drogą.
-Michał,gdzie ty jedziesz?-spytałam wpatrując się w krajobraz za oknem.
-Trzeba się rozerwać,tyle stresu przez te ostatnie dni.
-Może troszkę jaśniej?
-Zobaczysz na miejscu-na tym skończył dyskusje.
Po jakichś 20 minutach dojechaliśmy do ...... Wesołego Miasteczka.Z niedowierzaniem wpatrywałam się w przyjmującego.
-No nie patrz się tak na mnie.Zawsze tu jeździłem z rodzicami dla rozrywki.-mrugnął do mnie okiem.
Zaparkował na parkingu i wysiedliśmy z samochodu.Była środa,zegarek wskazywał 16,więc ludzie dopiero zaczną się zjeżdżać.Spacerowaliśmy powoli dróżkami.Wpatrywałam się w małe dzieciaczki bawiące się ze swoimi rodzicami.Chwilowo posmutniałam,ale Michał od razu to zauważył,więc złapał moją rękę i pociągnął w stronę karuzel.Porozmawiał z kasjerem i szczęśliwy wrócił do mnie.
-No to pani Lipińska,zapraszam na pokład.
-Chyba sobie kpisz-warknęłam.
-Widzę,że ktoś się boi-z niedowierzaniem kiwał głową.
-Ja się niczego nie boję,no chyba,że burzy,pająków,samolotów,duchów-zaczęłam wymieniać na palcach.
Zaśmiał się, wziął mnie na ręce i wręcz siłą wpakował na miejsce zapinając pasami,bym nie uciekła,a sam usadowił się obok mnie.
-To jest uprowadzenie,za to się idzie do więzienia-prychnęłam.
-To jest po prostu zmuszenie kogoś do czegoś za pomocą siły i rąk.
-Kubiakowa filozofia-wywróciłam teatralnie oczami,a po chwili poczułam,że łamie się grunt pod moimi nogami.
Zamknęłam oczy,gdy maszyna powoli weszła w ruch.Spojrzałam lekko na coraz bardziej oddalające się miasteczko.W końcu urządzenie coraz szybciej kręciło się w kółko.Gdy nabrało już wystarczającej prędkości zaczęłam piszczeć.Schowałam głowę w ramieniu Michała,który nie mógł powstrzymać śmiechu.
-To nie śmieszne-burknęłam.
-Tylko troszeczkę-i znów się zaśmiał.
No nie mogę,jego śmieszyło to,że ja się boję o własne życie?
Po chwili coś dziwnie huknęło i karuzela zatrzymała się na najwyższej wysokości.
-Chyba awaria-rzekł spokojnie siatkarz.
Mało,co moje oczy nie wyszły z orbit.
-Ale,ale ja mówiłam,że to kiepski pomysł-wyglądałam za swojego miejsca,gdyż na dole schodziło się coraz więcej osób.
-Spokojnie,wezwą pomoc lub naprawią i będzie po problemie-Kubiak pogłaskał mnie delikatnie po plecach.
Ludzie zaczęli się coraz bardziej denerwować.Niektórzy nawet płakali myśląc,że umierają.
-Jest awaria,za jakieś 30 minut maszyna zostanie uruchomiona-rzekł czyiś głos.
Zamarłam,serce zaczęło bić mi coraz szybciej,zacisnęłam rękę przyjmującego i wtuliłam się jego tors,a on czule mnie objął.
-Mała, wszystko gra-troskliwie na mnie spojrzał.
-Mała to jest twoja pała,a ja mogę być niska-warknęłam dalej tuląc się w niego.
-A było tak miło-westchnął.
Awaria okazała się dłuższa niż przypuszczali,bo potrwała około 1,5 godziny.Przez ten czas rozmawiałam przeważnie z Michałem,śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
Nagle maszyna ruszyła.Odetchnęłam z ulgą,gdy stanęłam znów na ziemi.Przez jakiś czas miałam takie myśli,że może już nigdy nie zejdę stamtąd.
Kubiak objął mnie w pasie.
-Może małe lody-spytał jak gdyby nigdy nic.
Potaknęłam twierdząco głową i udaliśmy się w stronę lodziarni.Niestety drogę zawadziły nam fanki Michała.Piszczały podając kartki i prosząc o autograf.Spotkałam się z ich złowrogim wzrokiem,jakby chciały mnie zabić.Dziewczyn nie było końca,więc szepnęłam do Miśka,że sama kupię nam lody.
Jak powiedziałam tak zrobiłam.Poszłam w kierunku budynku z napisem ''lody włoskie''.Gdy weszłam spojrzałam na długą kolejkę,stanęłam na swoim miejscu i wpatrywałam się w siatkarza,który flirtował ze swoimi fankami,a one czerwieniły się całe.Jakoś tak poczułam dziwne kucie w sercu,czyżby zazdrość?
Nagle Kubiak uwolnił się i szedł w moją stronę.Postanowiłam zagrać na nerwach Miśka.
-W czym mogę służyć?-spytał grzecznie pracownik.
Miał piwne oczy,był młody no i całkiem,całkiem przystojny.Uśmiechnęłam się,jak najładniej potrafiłam.
- A jakie lody by mi pan doradzał?
-Dla tak pięknej pani,jakieś wyjątkowe-podszedł do lady-może miętowe lub kokosowe?
-Wezmę jakie mi pan poleci-zatrzepotałam lekko rzęsami.
W tym momencie podszedł do mnie Misiek i objął mnie w pasie.Najwidoczniej przysłuchiwał się całej sytuacji.
-Kotku wybrałaś już?-spytał i musnął delikatnie moje wargi.
-Właśnie wybieram-rzekłam odrywając się od niego.
Serce waliło mocniej,pan Kubiak był o mnie zazdrosny.Byłam z siebie dumna.
-Wezmę miętowe i śmietankowe z posypką owocową.
Chłopak zbladł gdy zobaczył nas razem,możliwe,że gdy spojrzał,kto jest ze mną.No bo nie często można obsługiwać tak znanego siatkarza.Zmieszany podał mi zamówienie i w ciszy wyszliśmy z kawiarni.
Usiedliśmy przy stolikach.Michał nic się nie odzywał,co było do niego nie podobne.
-Musiałaś?-burknął urażony.
-Ale że co?Że pan Kubiaczek jest zazdrosny?-parsknęłam śmiechem.
-Ja zazdrosny?Chyba śnisz,jeszcze jakby było o kogo.
-To dobrze,bo mam zamiar iść i wziąć od niego numer-wstałam i ruszyłam,ale on pociągnął mnie za dłoń,tak,że wylądowałam na jego kolanach.
-No może,troszkę jestem-powiedział smutno.
Roześmiałam się i przytuliłam do niego.
-Choć chce ci coś jeszcze pokazać-szepnął mi do ucha.
Wstałam od niechcenia,bo jego ramię było strasznie wygodne.
Michał ciągnął mnie gdzieś powoli.Dochodziła już 21,więc na dworze robiło się coraz ciemniej.Księżyc świecił mocno nad nami,pięknie współgrał z gwiazdami.
Po chwili doszliśmy nad jakąś górkę otoczoną lasem.Na środku stała ławka.Usiadłam na niej po turecku,a przyjmujący objął mnie od tyłu,przytulając się do moich pleców.Spojrzałam na krajobraz przede mną.Niestety przez to,że było ciemno prawie nic nie widziałam.Dobrze,że lampy oświetlały mi widok.Dostrzegłam Nyse,całą w pigułce.Widać było wszystkie budynki.Przyjmujący czule pocałował mnie w szyję,przyprawiając moje ciało o dreszcze.Zachowywaliśmy się jak para,chociaż wcale nią nie byliśmy.
______________________________________________________________________________
13 rodział oddaję w wasze ręce ;))
Kogo dziś obstawiacie?
Ja JW i Resovie ;*
Pozdrawiam,następny w czwartek lub w piątek,zależy od czasu ;*
sobota, 19 kwietnia 2014
12 ROZDZIAŁ
Promienie słońca przygrzewały moje plecy.Wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek,który wskazywał 10 rano.Michał oznajmił mi,że przyjedzie po mnie o 12,więc nie za dużo miałam czasu na ogarnięcie się.
Wybrałam się najpierw do łazienki,by wziąć szybki prysznic.Z szafy wynalazłam coś takiego,umalowałam się delikatnie,a włosy związałam w kucyka.Niby nic,a zajęło mi to prawie godzinę,takie już jesteśmy kobiety.
Następne 30 minut przeznaczyłam na spakowanie się,Kubiak mówił,że zabiera mnie na tydzień,czyli powinnam zmieścić się w jedną walizkę.Niestety,wyszło na przekór.Torba nie chciała się zapiąć,a tak na prawdę nic wielkiego nie wzięłam.Po prostu ubrania na każdy dzień,lakiery,kosmetyczkę,ręcznik,prostownice,buty,szczotki i inne najpotrzebniejsze rzeczy bez,których bym się nie ruszyła z domu.
Po wielu męczarniach w końcu udało mi się zapiąć walizkę. Ruszyłam z nią na dół.Kubiak mógł się zjawić lada chwila.
-Kotku,a ty gdzie się wybierasz?-usłyszałam głos mamy.
Tego nie przemyślałam,co ja mam jej powiedzieć?Że jadę z przyjacielem do jego rodziny,bo matka leży umierająca w szpitalu.Przecież ona mnie wyśmieje i nie wypuści.Może to jednak kiepski pomysł z tym wyjazdem,może powinnam zostać?Jakiś głos w duszy podpowiadał mi jednak,żebym spróbowała,odizolowała się od tej nudnej codzienności i monotonności,od Marcina..
-Jadę z Weroniką na biwak,nad jezioro-skłamałam.
W sercu modliłam się tylko,żeby kupiła ten tekst.
-Tylko nie wariujcie za bardzo,tyle tych wypadków i utonięć.
-Tak oczywiście,będę za 7 dni.
Odetchnęłam z ulgą,gdy matka znikła z mojego pola widzenia.To było pewne,że nie będzie dopytywać o szczegóły.Przedzwoniłam do trenerki i udałam,że jestem chora,na szczęście uwierzyła i życzyła mi szybkiego powrotu do zdrowia.Zjadłam jeszcze płatki śniadaniowe z mlekiem i gotowa wyszłam na zewnątrz akurat,gdy pod bramkę podjechało znane mi BMV.Michał oczywiście wziął ode mnie walizkę i włożył ją do bagażnika,otworzył mi drzwi od strony pasażera,a sam wsiadł jako kierowca.Przez jakiś czas jechaliśmy w ciszy.Widziałam,że w jego oczach nie było już tego błysku,tym razem był smutek i żal.Gdy patrzyłam na niego mi samej serce się krajało.
-Jak z mamą?
-Bez zmian-odpowiedział ponurym głosem.
Co za idiotka ze mnie.Jak mogę mu zadawać pytanie dotyczące jego chorej matki,ja go tu muszę pocieszać,bo mi jeszcze chłopak w depresje zapadnie.
-Michał-złapałam jego dłoń i zaczęłam gładzić kciukiem-zawsze byłeś moim autorytetem,wzorem do naśladowania.A wiesz dlaczego?Bo nigdy się nie poddawałeś,zawsze miałeś nadzieję,walczyłeś do końca.Teraz myśl tak samo twoja mama wyjdzie z tego,ale potrzebuje też twojej pomocy,nie możesz użalać się nad sobą.Kogo ja ubóstwiałam zawsze?Michała Kubiaka,czy rozpaczającą księżniczkę?Głowa do góry!
Będzie wszystko dobrze,musi być.
Gdy skończyłam prawić morały,Misiek spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem.
-Dziękuję,dziękuję,że jesteś ze mną,że mi pomagasz.Nie wiem co by było gdyby nie ty.
-Nic by nie było,żył byś dalej!A teraz uśmiechnij się!
Dziku wyszczerzył się do mnie.
-I o to chodzi!
Już w troszkę lepszych humorach dojeżdżaliśmy do Nysy.
Wysiadłam z auta i ujrzałam piękny,duży i drewniany domek.Było tu tak pięknie.Pełno roślin,drzew i kwiatów.Napajałam się zdrowym powietrzem.
-Ale tu..ślicznie-jęknęłam.
-Prawda?Moi rodzice zawsze lubili takie klimaty,tu jest tak spokojnie,można się od wszystkiego oderwać.Byłem pewien,że ci się spodoba.
-Nie myliłeś się,najchętniej zostałabym tu na zawsze.
Michał wziął mój bagaż i udaliśmy się do środka.
-A gdzie będę spała?-spytałam zmieszana.
- Najlepiej ze mną- Kubiak uśmiechnął się cwaniacko,za co oberwał kopniaka w tyłek.
-Chciałbyś-prychnęłam.
-Jeszcze przyjdziesz do mnie na kolanach.
-Wmawiaj tak sobie-wysłałam mu buziaka w powietrzu.
Szłam za siatkarzem,który kierował się schodami do góry.Otworzył pewne drzwi i przepuścił mnie do środka.
-Tu będziesz spała,to jest pokój mojego brata,więc się nie przestrasz jakby co-wyszczerzył się i położył moją walizkę obok łóżka.
-Przyjemnie tu,zaaklimatyzuje się.A gdzie jest twój brat?
-Wyjechał....-lekko posmutniał-rozpakuj się,jakby co jestem obok-puścił do mnie oczko i wyszedł.
Rozejrzałam się,w pokoju było sporo miejsca.Łóżko stało w kącie.Na ścianach były pozawieszane plakaty sportowców oraz poprzyklejane różne naklejki.Na biurku leżały fotografie oprawione w ramkę.Chwyciłam jedną z nich,na którym był taki malutki i słodki Kubiaczek.Uśmiechnęłam się sama do siebie i wpakowałam zdjęcie do torby.To tak na pamiątkę.Otworzyłam szafe,była duża,więc spokojnie zmieszczą się moje wszystkie rzeczy.Zaczęłam się rozpakowywać,zajęło mi to trochę czasu.
Gdy skończyłam do pomieszczenia wparował Kubi.
-Jedziesz ze mną do szpitala?-spytał z nadzieją w głosie.
-No oczywiście,że jadę głupku-uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-No i po co ta agresja?
-Taki już mój urok-odparłam wzruszając ramionami.
Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie pokonując kilometry.Szpital był bardzo blisko,więc po 10 minutach byliśmy na miejscu.Wysiadłam i udałam się za Michałem,który poprowadził mnie na 3 piętro.
-Państwo Kubiak?-spytał lekarz podchodząc do nas.
-Tak to my-Michał wyszczerzył się.
Skarciłam go wzrokiem,a on szepnął mi do ucha:
-Wiedźma.
-Dobrze,to pokój 217-odpowiedział doktor i poszedł w inną stronę.
Michaś zrobił gest tak jakby chciał go jeszcze zawołać,ale cofnął rękę.
Stanęłam przed drzwiami z napisem '217'.Kubiak odetchnął głęboko i wszedł do pomieszczenia,a ja razem z nim.Zobaczyłam starszą kobietę na łóżku,spała.Miała poprzypinane do ciała różne kabelki i kroplówki.Ręce jej były posiniaczone i blade.Kubi ledwo opanował łzy.Podszedł do niej,uklęk i chwycił jej dłoń,całując czule.
-Mamo wyjdziesz z tego.Jeszcze będziesz na moim ślubie,będziesz wychowywać moje wnuki.Brakuje mi ciebie,nie możesz mnie zostawić.
Oparł głowę o łóżko.Ten widok był wzruszający,poczułam łzę na moim policzku,wytarłam ją szybko,ale za nią leciały kolejne.Tak bardzo było mi go szkoda.Wytrwał w tej pozycji chyba z 20 minut,a ja nie panując już nad sobą wyszłam na korytarz.
Usiadłam na krzesełku i schowałam twarz w dłoniach.
***
Rozmawiałem z lekarzem,mówił,że z mamą jest bez zmian.Nie polepszyło się ani nie pogorszyło.Bardzo się bałem.Wyszedłem z pomieszczenia i zauważyłem zapłakaną Julę,siedziała na krzesłach.
-Maleńka co się stało?-podbiegłem i objąłem ją.
-Nic-wyszlochała i wtuliła się we mnie.
-Nie będę naciskał,ale obiecaj mi,że opowiesz o tym w domu?
-Obiecuję-szepnęła i położyła głowę na moich kolanach.
Nachyliłem się i pocałowałem ją delikatnie w czoło,ona zamknęła oczy.
Po dłuższej chwili w ciszy udaliśmy się do samochodu.Żadna z naszej dwójki nie odzywała się,myślami byliśmy gdzieś indziej.Jula w aucie siedziała i oglądała krajobraz za oknem,nie powiedziała ani słowa.Oparła głowę o rękę i w takiej pozycji jechała do domu.Zerkałem na nią ukradkiem,była całkiem inna.Taka bezbronna,bolało mnie to,że coś jej się stało,a ja nie mogę nic zaradzić.
Gdy znaleźliśmy się już w domu,ona pobiegła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.Po prostu jej nie poznawałem.
***
Usłyszałam jakieś dziwne odgłosy z kuchni.Przełamałam się i zeszłam na dół.Zobaczyłam Michała męczącego się z expresem do cappuccino.Zaklinał coś pod nosem,a ja uśmiechnęłam się do siebie.
Podeszłam do niego,po naciskałam coś i swoimi złotymi rączkami naprawiłam maszynę.
Kubiak spojrzał na mnie,a jego mina wyglądała dokładnie tak ,o.O'
-Ale..jak..ty..to ?
-Wiedźmy potrafią-wystawiłam do niego język.
-To może masz ochotę na cappuccino?-spytał poruszając dziwnie brwiami.
-Bardzo chętnie,tylko niczego nie zepsuj.
Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizor.Przeskakiwałam z kanału na kanał.Po chwili dołączył do mnie Michał.
-Może raczy pani się posunąć?
-Chyba śnisz.
-Nie chcesz po dobroci,to nie-na te słowa zaczął mnie łaskotać po ciele,a po chwili uradowany dzielił już ze mną kanapę.
-Nie lubię cie-warknęłam.
-Ja ciebie bardziej-odpowiedział i podał mi napój.
Włączył jakąś komedię i wciągnęliśmy się w film.Kubiak oczywiście musiał każdą sytuację komentować,przez co nic nie zrozumiałam,za każdym razem gdy mi przerywał wbijałam mu palec w żebro,a on urażony tylko chwilę siedział w spokoju.
Gdy seans się skończył,Dziku wyłączył telewizor i złapałam moją dłoń.
-Jula,miałaś mi powiedzieć co się dzisiaj stało?
A myślałam,że o tym zapomniał,spuściłam głowę i wlepiłam wzrok w skarpetki.
On uniósł mój podbródek bym mogła spojrzeć mu w oczy.
-Taka szczera rozmowa zawsze pomaga-szepnął.
-No bo,bo-czułam,że się zaraz rozkleję-po prostu było mi cie szkoda,że możesz stracić mamę.Zazdroszczę ci,że masz taką rodzinę,która cie wspiera.Ja tak nie mam,moja mama w ogóle się mną nie interesuje,ma gdzieś co czuje i zawsze tak było,i będzie.Dla niej wcale się nie liczę,nawet teraz nie wie gdzie jestem i cieszy się,że mnie nie ma-rozpłakałam się.
-Już dobrze-przytulił mnie Kubi i zaczął głaskać po głowie.
-Jeszcze do tego pojawił się Marcin,mój były.Znowu mnie zastraszał,chciał do mnie wrócić,ale ja nie chciałam to mnie uderzył.On zawsze taki był,gdy zaczął ćpać i pić prawie zawsze mnie wyzywał i poniżał.Moje życie jest do bani-prawie krzyczałam i wtuliłam się w silne ramiona przyjmującego.
-Bił cie?-w tym samym momencie jego mięśnie naprężyły się-zabiję gnoja-syknął.
-Tak bardzo się boję-jęknęłam,a moje łzy spływały po twarzy,zamoczyłam już mu chyba całą bluzkę.
-Spokojnie,gdy jesteś ze mną jesteś bezpieczna.Zszokowała mnie twoja historia z mamą.Może powinnaś z nią porozmawiać powiedzieć,co czujesz.Może ona nie wie?Nie możesz się tak zamartwiać malutka-powiedział i wytarł moje łzy.
Dziękuję-szepnęłam-ale mam pewne pytanie.
-Słucham?-powiedział głaskając czule mój nawilżony policzek.
-Dlaczego twój brat się wyprowadził i nie jest teraz przy mamie?
-Jednak moje życie nie jest aż tak kolorowe Błażej wyprowadził się z domu tak naprawdę przeze mnie-posmutniał,ale kontynuował-on też chciał zostać siatkarzem,ale gdy nie dostał propozycji w Jastrzębiu tylko,obwiniał mnie za to,że to moja wina.Do tego jeszcze miałem dziewczynę Monikę,w której on też się zakochał i oczywiście wmówił sobie,że odbiłem mu ją.W końcu się wyprowadził i nie odzywa się już prawie od 5 lat.
-Tęsknisz za nim?
-Bardzo,zawsze byliśmy nierozłączni.Tak naprawdę siatkówka i Monika nas rozdzielili.Gdybym mógł cofnąć czas..ale nie mogę.
-Będzie dobrze-szepnęłam-dziękuję ci za tą rozmowę,bardzo mi pomogła,wreszcie mogłam to z siebie wyrzucić,ten cały żal.
On tylko uśmiechnął się i wtedy zrobiłam coś czego po sobie bym się nie spodziewała.Gdy spojrzałam na jego piękne niebieskie oczy serce mi miękło.Zbliżyłam się i musnęłam delikatnie jego wargi.On oddał pocałunek,ale bardziej namiętnie.Jego ręka wędrowała po moich plecach.Tak bardzo potrzebowałam jego bliskości.Po chwili oderwaliśmy się od siebie,widziałam w oczach Michała,że chciał więcej,ale nie naciskał.
Położyłam głowę na jego kolanach.
-Zapomnijmy o tym,dobrze?Po prostu to był taki impuls.
-Dobrze-powiedział i zaczął bawić się kosmykami moich włosów.
_______________________________________________________________________
Trochę dłuższy rozdział ;)
Jak wam się podoba? ;*
Chciałam życzyć wszystkim wesołych,pogodnych i radosnych Świąt Wielkanocnych oraz mokrego Dyngusa,a także wszystkim blogerkom niekończącej się weny ;)
Wybrałam się najpierw do łazienki,by wziąć szybki prysznic.Z szafy wynalazłam coś takiego,umalowałam się delikatnie,a włosy związałam w kucyka.Niby nic,a zajęło mi to prawie godzinę,takie już jesteśmy kobiety.
Następne 30 minut przeznaczyłam na spakowanie się,Kubiak mówił,że zabiera mnie na tydzień,czyli powinnam zmieścić się w jedną walizkę.Niestety,wyszło na przekór.Torba nie chciała się zapiąć,a tak na prawdę nic wielkiego nie wzięłam.Po prostu ubrania na każdy dzień,lakiery,kosmetyczkę,ręcznik,prostownice,buty,szczotki i inne najpotrzebniejsze rzeczy bez,których bym się nie ruszyła z domu.
Po wielu męczarniach w końcu udało mi się zapiąć walizkę. Ruszyłam z nią na dół.Kubiak mógł się zjawić lada chwila.
-Kotku,a ty gdzie się wybierasz?-usłyszałam głos mamy.
Tego nie przemyślałam,co ja mam jej powiedzieć?Że jadę z przyjacielem do jego rodziny,bo matka leży umierająca w szpitalu.Przecież ona mnie wyśmieje i nie wypuści.Może to jednak kiepski pomysł z tym wyjazdem,może powinnam zostać?Jakiś głos w duszy podpowiadał mi jednak,żebym spróbowała,odizolowała się od tej nudnej codzienności i monotonności,od Marcina..
-Jadę z Weroniką na biwak,nad jezioro-skłamałam.
W sercu modliłam się tylko,żeby kupiła ten tekst.
-Tylko nie wariujcie za bardzo,tyle tych wypadków i utonięć.
-Tak oczywiście,będę za 7 dni.
Odetchnęłam z ulgą,gdy matka znikła z mojego pola widzenia.To było pewne,że nie będzie dopytywać o szczegóły.Przedzwoniłam do trenerki i udałam,że jestem chora,na szczęście uwierzyła i życzyła mi szybkiego powrotu do zdrowia.Zjadłam jeszcze płatki śniadaniowe z mlekiem i gotowa wyszłam na zewnątrz akurat,gdy pod bramkę podjechało znane mi BMV.Michał oczywiście wziął ode mnie walizkę i włożył ją do bagażnika,otworzył mi drzwi od strony pasażera,a sam wsiadł jako kierowca.Przez jakiś czas jechaliśmy w ciszy.Widziałam,że w jego oczach nie było już tego błysku,tym razem był smutek i żal.Gdy patrzyłam na niego mi samej serce się krajało.
-Jak z mamą?
-Bez zmian-odpowiedział ponurym głosem.
Co za idiotka ze mnie.Jak mogę mu zadawać pytanie dotyczące jego chorej matki,ja go tu muszę pocieszać,bo mi jeszcze chłopak w depresje zapadnie.
-Michał-złapałam jego dłoń i zaczęłam gładzić kciukiem-zawsze byłeś moim autorytetem,wzorem do naśladowania.A wiesz dlaczego?Bo nigdy się nie poddawałeś,zawsze miałeś nadzieję,walczyłeś do końca.Teraz myśl tak samo twoja mama wyjdzie z tego,ale potrzebuje też twojej pomocy,nie możesz użalać się nad sobą.Kogo ja ubóstwiałam zawsze?Michała Kubiaka,czy rozpaczającą księżniczkę?Głowa do góry!
Będzie wszystko dobrze,musi być.
Gdy skończyłam prawić morały,Misiek spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem.
-Dziękuję,dziękuję,że jesteś ze mną,że mi pomagasz.Nie wiem co by było gdyby nie ty.
-Nic by nie było,żył byś dalej!A teraz uśmiechnij się!
Dziku wyszczerzył się do mnie.
-I o to chodzi!
Już w troszkę lepszych humorach dojeżdżaliśmy do Nysy.
Wysiadłam z auta i ujrzałam piękny,duży i drewniany domek.Było tu tak pięknie.Pełno roślin,drzew i kwiatów.Napajałam się zdrowym powietrzem.
-Ale tu..ślicznie-jęknęłam.
-Prawda?Moi rodzice zawsze lubili takie klimaty,tu jest tak spokojnie,można się od wszystkiego oderwać.Byłem pewien,że ci się spodoba.
-Nie myliłeś się,najchętniej zostałabym tu na zawsze.
Michał wziął mój bagaż i udaliśmy się do środka.
-A gdzie będę spała?-spytałam zmieszana.
- Najlepiej ze mną- Kubiak uśmiechnął się cwaniacko,za co oberwał kopniaka w tyłek.
-Chciałbyś-prychnęłam.
-Jeszcze przyjdziesz do mnie na kolanach.
-Wmawiaj tak sobie-wysłałam mu buziaka w powietrzu.
Szłam za siatkarzem,który kierował się schodami do góry.Otworzył pewne drzwi i przepuścił mnie do środka.
-Tu będziesz spała,to jest pokój mojego brata,więc się nie przestrasz jakby co-wyszczerzył się i położył moją walizkę obok łóżka.
-Przyjemnie tu,zaaklimatyzuje się.A gdzie jest twój brat?
-Wyjechał....-lekko posmutniał-rozpakuj się,jakby co jestem obok-puścił do mnie oczko i wyszedł.
Rozejrzałam się,w pokoju było sporo miejsca.Łóżko stało w kącie.Na ścianach były pozawieszane plakaty sportowców oraz poprzyklejane różne naklejki.Na biurku leżały fotografie oprawione w ramkę.Chwyciłam jedną z nich,na którym był taki malutki i słodki Kubiaczek.Uśmiechnęłam się sama do siebie i wpakowałam zdjęcie do torby.To tak na pamiątkę.Otworzyłam szafe,była duża,więc spokojnie zmieszczą się moje wszystkie rzeczy.Zaczęłam się rozpakowywać,zajęło mi to trochę czasu.
Gdy skończyłam do pomieszczenia wparował Kubi.
-Jedziesz ze mną do szpitala?-spytał z nadzieją w głosie.
-No oczywiście,że jadę głupku-uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-No i po co ta agresja?
-Taki już mój urok-odparłam wzruszając ramionami.
Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie pokonując kilometry.Szpital był bardzo blisko,więc po 10 minutach byliśmy na miejscu.Wysiadłam i udałam się za Michałem,który poprowadził mnie na 3 piętro.
-Państwo Kubiak?-spytał lekarz podchodząc do nas.
-Tak to my-Michał wyszczerzył się.
Skarciłam go wzrokiem,a on szepnął mi do ucha:
-Wiedźma.
-Dobrze,to pokój 217-odpowiedział doktor i poszedł w inną stronę.
Michaś zrobił gest tak jakby chciał go jeszcze zawołać,ale cofnął rękę.
Stanęłam przed drzwiami z napisem '217'.Kubiak odetchnął głęboko i wszedł do pomieszczenia,a ja razem z nim.Zobaczyłam starszą kobietę na łóżku,spała.Miała poprzypinane do ciała różne kabelki i kroplówki.Ręce jej były posiniaczone i blade.Kubi ledwo opanował łzy.Podszedł do niej,uklęk i chwycił jej dłoń,całując czule.
-Mamo wyjdziesz z tego.Jeszcze będziesz na moim ślubie,będziesz wychowywać moje wnuki.Brakuje mi ciebie,nie możesz mnie zostawić.
Oparł głowę o łóżko.Ten widok był wzruszający,poczułam łzę na moim policzku,wytarłam ją szybko,ale za nią leciały kolejne.Tak bardzo było mi go szkoda.Wytrwał w tej pozycji chyba z 20 minut,a ja nie panując już nad sobą wyszłam na korytarz.
Usiadłam na krzesełku i schowałam twarz w dłoniach.
***
Rozmawiałem z lekarzem,mówił,że z mamą jest bez zmian.Nie polepszyło się ani nie pogorszyło.Bardzo się bałem.Wyszedłem z pomieszczenia i zauważyłem zapłakaną Julę,siedziała na krzesłach.
-Maleńka co się stało?-podbiegłem i objąłem ją.
-Nic-wyszlochała i wtuliła się we mnie.
-Nie będę naciskał,ale obiecaj mi,że opowiesz o tym w domu?
-Obiecuję-szepnęła i położyła głowę na moich kolanach.
Nachyliłem się i pocałowałem ją delikatnie w czoło,ona zamknęła oczy.
Po dłuższej chwili w ciszy udaliśmy się do samochodu.Żadna z naszej dwójki nie odzywała się,myślami byliśmy gdzieś indziej.Jula w aucie siedziała i oglądała krajobraz za oknem,nie powiedziała ani słowa.Oparła głowę o rękę i w takiej pozycji jechała do domu.Zerkałem na nią ukradkiem,była całkiem inna.Taka bezbronna,bolało mnie to,że coś jej się stało,a ja nie mogę nic zaradzić.
Gdy znaleźliśmy się już w domu,ona pobiegła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.Po prostu jej nie poznawałem.
***
Usłyszałam jakieś dziwne odgłosy z kuchni.Przełamałam się i zeszłam na dół.Zobaczyłam Michała męczącego się z expresem do cappuccino.Zaklinał coś pod nosem,a ja uśmiechnęłam się do siebie.
Podeszłam do niego,po naciskałam coś i swoimi złotymi rączkami naprawiłam maszynę.
Kubiak spojrzał na mnie,a jego mina wyglądała dokładnie tak ,o.O'
-Ale..jak..ty..to ?
-Wiedźmy potrafią-wystawiłam do niego język.
-To może masz ochotę na cappuccino?-spytał poruszając dziwnie brwiami.
-Bardzo chętnie,tylko niczego nie zepsuj.
Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizor.Przeskakiwałam z kanału na kanał.Po chwili dołączył do mnie Michał.
-Może raczy pani się posunąć?
-Chyba śnisz.
-Nie chcesz po dobroci,to nie-na te słowa zaczął mnie łaskotać po ciele,a po chwili uradowany dzielił już ze mną kanapę.
-Nie lubię cie-warknęłam.
-Ja ciebie bardziej-odpowiedział i podał mi napój.
Włączył jakąś komedię i wciągnęliśmy się w film.Kubiak oczywiście musiał każdą sytuację komentować,przez co nic nie zrozumiałam,za każdym razem gdy mi przerywał wbijałam mu palec w żebro,a on urażony tylko chwilę siedział w spokoju.
Gdy seans się skończył,Dziku wyłączył telewizor i złapałam moją dłoń.
-Jula,miałaś mi powiedzieć co się dzisiaj stało?
A myślałam,że o tym zapomniał,spuściłam głowę i wlepiłam wzrok w skarpetki.
On uniósł mój podbródek bym mogła spojrzeć mu w oczy.
-Taka szczera rozmowa zawsze pomaga-szepnął.
-No bo,bo-czułam,że się zaraz rozkleję-po prostu było mi cie szkoda,że możesz stracić mamę.Zazdroszczę ci,że masz taką rodzinę,która cie wspiera.Ja tak nie mam,moja mama w ogóle się mną nie interesuje,ma gdzieś co czuje i zawsze tak było,i będzie.Dla niej wcale się nie liczę,nawet teraz nie wie gdzie jestem i cieszy się,że mnie nie ma-rozpłakałam się.
-Już dobrze-przytulił mnie Kubi i zaczął głaskać po głowie.
-Jeszcze do tego pojawił się Marcin,mój były.Znowu mnie zastraszał,chciał do mnie wrócić,ale ja nie chciałam to mnie uderzył.On zawsze taki był,gdy zaczął ćpać i pić prawie zawsze mnie wyzywał i poniżał.Moje życie jest do bani-prawie krzyczałam i wtuliłam się w silne ramiona przyjmującego.
-Bił cie?-w tym samym momencie jego mięśnie naprężyły się-zabiję gnoja-syknął.
-Tak bardzo się boję-jęknęłam,a moje łzy spływały po twarzy,zamoczyłam już mu chyba całą bluzkę.
-Spokojnie,gdy jesteś ze mną jesteś bezpieczna.Zszokowała mnie twoja historia z mamą.Może powinnaś z nią porozmawiać powiedzieć,co czujesz.Może ona nie wie?Nie możesz się tak zamartwiać malutka-powiedział i wytarł moje łzy.
Dziękuję-szepnęłam-ale mam pewne pytanie.
-Słucham?-powiedział głaskając czule mój nawilżony policzek.
-Dlaczego twój brat się wyprowadził i nie jest teraz przy mamie?
-Jednak moje życie nie jest aż tak kolorowe Błażej wyprowadził się z domu tak naprawdę przeze mnie-posmutniał,ale kontynuował-on też chciał zostać siatkarzem,ale gdy nie dostał propozycji w Jastrzębiu tylko,obwiniał mnie za to,że to moja wina.Do tego jeszcze miałem dziewczynę Monikę,w której on też się zakochał i oczywiście wmówił sobie,że odbiłem mu ją.W końcu się wyprowadził i nie odzywa się już prawie od 5 lat.
-Tęsknisz za nim?
-Bardzo,zawsze byliśmy nierozłączni.Tak naprawdę siatkówka i Monika nas rozdzielili.Gdybym mógł cofnąć czas..ale nie mogę.
-Będzie dobrze-szepnęłam-dziękuję ci za tą rozmowę,bardzo mi pomogła,wreszcie mogłam to z siebie wyrzucić,ten cały żal.
On tylko uśmiechnął się i wtedy zrobiłam coś czego po sobie bym się nie spodziewała.Gdy spojrzałam na jego piękne niebieskie oczy serce mi miękło.Zbliżyłam się i musnęłam delikatnie jego wargi.On oddał pocałunek,ale bardziej namiętnie.Jego ręka wędrowała po moich plecach.Tak bardzo potrzebowałam jego bliskości.Po chwili oderwaliśmy się od siebie,widziałam w oczach Michała,że chciał więcej,ale nie naciskał.
Położyłam głowę na jego kolanach.
-Zapomnijmy o tym,dobrze?Po prostu to był taki impuls.
-Dobrze-powiedział i zaczął bawić się kosmykami moich włosów.
_______________________________________________________________________
Trochę dłuższy rozdział ;)
Jak wam się podoba? ;*
Chciałam życzyć wszystkim wesołych,pogodnych i radosnych Świąt Wielkanocnych oraz mokrego Dyngusa,a także wszystkim blogerkom niekończącej się weny ;)
środa, 16 kwietnia 2014
11 ROZDZIAŁ
Nagle Jula oderwała się ode mnie i szepnęła:
-Michał dotykaj mnie,proszę.
Zamarłem,pragnąłem tego,ale wiedziałem też,że ona nie jest sobą.Nie chciałem jej w żadnym wypadku zranić,nie chciałem później tego żałować.
-Jula,my nie możemy.Śpij spokojnie-oderwałem się od niej i lekko musnąłem jej czoło.
Skierowałem się do wyjścia,obróciłem się jeszcze mierząc ją wzrokiem,ona zasnęła,ciężko oddychając.
***
Otworzyłam moje zaspane oczy.Znajdowałam się w jakimś dziwnym pokoju,nie pamiętałam prawie nic z wczorajszego dnia.Wiem jedynie,że rozmawiałam z siatkarzami,tańczyłam i usiadłam na kanapie obok Piotrka,Igły, Winiara i wtedy film się urywa. Strasznie bolała mnie głowa,kac robi swoje.
Wstałam,nikogo w pomieszczeniu nie było,więc udałam na dół.W kuchni siedziało całe towarzystwo,jedni zwijali się z bólu,drudzy jedli kanapki,a trzeci siedzieli i gadali cały czas się śmiejąc.
-Echem-chrząknęłam.
-Ciszej kobieto!-jęknął Jarosz.
-No nareszcie,a której to się wstaje?-spytał Zibi i podał mi kefir.
-Najlepszy na kac-dodał i uśmiechnął się cwaniacko.
-Dzięki za troskę,ale najchętniej to spałabym jeszcze-ziewnęłam,nie zatykając ust.
-No kochana,nie wiedziałem,że z ciebie taka tancereczka jest-przybiegł do mnie Igła wymachując swoim telefonem.
Spojrzałam na nich pytająco i wzięłam od niego telefon.Na ekranie tańczyła jakaś dziewczyna,dopiero po chwili zorientowałam się,że to.....ja.Spaliłam się tam chyba ze wstydu.
-Nie wiedziałam,że nadal się tak fajnie ruszam-oddałam komórkę Krzyśkowi i uśmiechnęłam się do siebie.
-Jak będziemy potrzebować jakiejś pomocy,przy wieczorach kawalerskim to się do ciebie zgłosimy-rzekł jeszcze nie kontaktujący Winiarski.
Skarciłam go wzrokiem.
-Lepiej jedz tą swoją kanapkę,póki masz czym-warknęłam.
Siatkarze zaśmiali się..Rozglądałam się po pomieszczeniu,ale nigdzie nie zauważyłam Michała.
Mila widząc,że się trochę niepokoiłam,uspokoiła mnie.
-Dziku musiał pojechać dziś z rana.Jakieś sprawy rodzinne,prosił żebym ci przekazała,że przedzwoni do ciebie po południu.
-Coś poważnego?
-Nie wiem,dostał telefon,rozmawiał,powiedział,że musi jechać i jak stał,tak wyszedł.
Byłam troszkę zdenerwowana,Michał nie mówił mi nigdy,że ma jakieś problemy w rodzinie,w ogóle nie wspominał nic.Dziewczyna tylko poklepała mnie po plecach,co znaczyło,że wszystko jest w porządku.
Wróciłam do śniadania,siatkarze cały czas denerwowali mnie,mówili o wczorajszym wybryku i obwiniali Igłe,że mnie upił.Byli tacy upierdliwi,jak dzieci.
W końcu wszyscy zaczęli się zbierać do domów.Żegnałam się z Milą, wymieniłyśmy się numerami i obiecałyśmy,że razem pojedziemy na mecz Jastrzębia,oczywiście to ja jej kazałam,bo ona za bardzo nie chciała.Nagle zbladłam,gdy ubierałam kurtkę zorientowałam się,że nie mam czym wracać do domu,przecież Michał pojechał do rodziców i mnie zostawił.Zibi zauważył,że coś jest nie tak.
-Co ci?Nie martw się Kubiemu nic nie jest.
-Nie o to chodzi,po prostu on pojechał swoim autem i ja nie mam te.
Przerwał mi.
-Nie ma problemu,zaraz coś załatwimy.Podszedł na chwilę do Piotrka,który stał i czekał na swoją partnerkę.
-Sprawa załatwiona,zabierasz się z Pitem,ma po drodze,więc cie podwiezie.
Nowakowski szeroko się uśmiechał.Jeszcze tego mi brakowało,niby się z nim pogodziłam,ale nie na rękę było mi z nim jechać w jednym aucie w dodatku w towarzystwie jego wybranki.Nie żebym była zazdrosna czy coś,po prostu nie chciałam czuć się niekomfortowo.
Wreszcie z łazienki wyszła blondynka na którą czekaliśmy,pożegnałam się z wszystkimi siatkarzami,Krzysiek obiecał,że przedzwoni odnośnie propozycji i udałam się z nimi do samochodu.Przez całą drogę jechaliśmy w ciszy,jedynie Piotrek z Klaudią rozmawiali przelotnie.
-Słyszałam,że grasz w siatkówkę,ile lat?-spytała się mnie blondynka,wymuszając na swojej twarzy uśmiech.
-6 lat,może dłużej. A ty czym się zajmujesz?
No nie wierzę!My rozmawiałyśmy,Piotrek to zerkał na mnie,to na Klaudię i uśmiechał się.
-Jestem modelką-odpowiedziała z przekąsem.
Wywróciłam oczami,na kilometr wyczułam,że jest zadufaną w sobie księżniczką.
Po chwili Nowakowski zatrzymał się przed moim domem.
-Dzięki,że mnie podwiozłeś,miło było poznać-powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
-Wreszcie-odetchnęłam z ulgą.
Udałam się w stronę domu,w korytarzu stanęła mama.
-Oo jesteś już,masz gościa-odpowiedziała.
Weszłam do salonu,na sam widok jego mdliło mnie,nie miałam ochoty go widzieć.Na kanapie siedział Marcin,mój były.Byliśmy ze sobą przez 3 lata,kochałam go dopóki się nie zmienił.Na początku był taki czuły i delikatny,chciał dla mnie jak najlepiej.Później już było coraz gorzej,zaczął ćpać i pić.Był coraz bardziej agresywny wobec mnie,wyzywał,a później nawet dochodziło do rękoczynów.W końcu nie wytrzymałam,kiedy dowiedziałam się,że zdradzał mnie na lewo i prawo,uwolniłam się od niego,choć nie była to łatwa sprawa.Dał mi spokój,więc czego on ode mnie jeszcze chce.
-Witaj maleńka-usłyszałam jego głos i nagle powróciły wszystkie wspomnienia.
Chciał się do mnie zbliżyć,ale ja go gwałtownie odepchnęłam.
-Czego chcesz?-warknęłam.
-Spokojnie,chcę tylko po prostu porozmawiać-usiadł z powrotem na sofie.
-Nie mamy o czym!
-Wydaję mi się,że właśnie mamy.
-No to słucham,masz 10 minut-powiedziałam oschle.
-Już nie pamiętasz,jak nam było dobrze.Jacy byliśmy szczęśliwi.Kochaliśmy się,tworzyliśmy idealny związek,przecież widzę,jak na mnie patrzysz,chcesz tego tak bardzo jak ja-wstał i przysunął mnie do siebie.
Złapał moją rękę i pocałował.Spojrzałam na niego i poczułam odrazę.W jego oczach widać było kłamstwo i oszustwo.Chciałam wyrwać się z jego ramion,ale on ściskał mnie mocno.W końcu wybuchnęłam:
-Tak,było bardzo dobrze,dopóki tego nie zniszczyłeś!Wszystko popsułeś!Przez ciebie załamałam się,chciałam odebrać sobie życie.Wiesz co do ciebie czuje?Czuje wstręt,złość,gniew,nienawidzę cie,jesteś ostatnią osobą,z którą chciałabym się spotkać,nie zasługujesz na żadną dziewczynę,jesteś ohydny!-wykrzyczałam mu w twarz,ale za chwilę poczułam na własnej skórze z kim zadarłam.
Zsunęłam się na podłogę i złapałam za bolący policzek.
-Jeszcze tego pożałujesz,zniszcze cie,nie uwolnisz się ode mnie nigdy!-wrzasnął i wyszedł z domu.
Schowałam twarz w dłoniach i płakałam.Teraz,gdy wydawało mi się,że wszystko się układa,jak zwykle musiało się popsuć.Żałowałam tych 3 zmarnowanych lat z Marcinem,żałowałam,że go poznałam i dałam się tak omotać.Wstałam po dłuższym czasie i udałam się do pokoju.W kuchni stała moja mama i jadła sobie ciasto,nie przejmowała się mną,miała gdzieś,że mnie uderzył,że mnie poniżał.Do niej też czułam żal.Zachowywała się jakbym w ogóle nie była jej dzieckiem.
Cały czas łzy spływały mi po policzkach.Nagle usłyszałam wibracje,to Michał,po chwili zastanowienia odebrałam:
Michał:Jula hej,przepraszam,że cie zostawiłem.Wszystko gra?
Ja:Jak widać,jestem cała i zdrowa.Teraz mów co się dzieje?
Michał:Nie wiem,czy to jest rozmowa na telefon.
Ja:Michał,co się stało?!
Michał:No bo.Ja musiałem tak szybko dziś jechać,bo moja mama jest w szpitalu.
Zamarłam,poczułam słoną ciecz na mojej twarzy.
Ja:Nie wiem co powiedzieć,ale jak to się stało?
Michał:Przedawkowała leki i jest w śpiączce.Jula,ja nie wiem co mam robić,a co jeśli nie przeżyje,jeśli się nie zbudzi.
Poczułam,że zaczął płakać,było mi go tak bardzo żal.Ale nie byłam najlepszą osobą teraz do doradzania.
Ja:Misiu na pewno się zbudzi,zawsze trzeba mieć nadzieję.
Michał:Wiesz,lubię jak tak do mnie mówisz.
Na twarz wkradł mi się mały uśmiech,gdy zorientowałam się jak do niego powiedziałam.
Ja:Wymsknęło mi się.
Michał:A może ty..ale nie to głupie.
Ja:O co chodzi,dokończ jak zacząłeś.
Michał:Bo moja mama mówiła mi,że przed śmiercią chce poznać dziewczynę dla której straciłem głowę i tak sobie pomyślałem,czy nie zechciałabyś przyjechać do mnie,tutaj do rodziny.
Na chwile zamarłam,stracił dla mnie głowę?Chciałam pojechać,ale on nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie.
Michał:Jesteś tam,Jula?O treningi się nie musisz martwić,trener dał nam tydzień wolnego.Proszę,ja przyjadę po ciebie jutro,tylko się zgódź,ja cie potrzebuje.
Gdy to powiedział,kolejna łza spłynęła po moim obolałym policzku.
Ja:No niech ci będzie,zgadzam się.
Michał:Dziękuję,dziękuję,dziękuję.Ja muszę już kończyć,bo lekarz przyszedł,do jutra,trzymaj się.
Zgodziłam się pod wpływem impulsu,był dla mnie bardzo ważny i nie chciałam,żeby się załamał.
W jednej chwili poczułam,że jestem komuś potrzebna,to uczucie było wyjątkowe.
Miałam już dość myślenia o dzisiejszym dniu,położyłam się na łóżku,jeszcze przed wzięłam prysznic,zmyłam z siebie dotyk Marcina i przebrałam się w piżamkę.Chwyciłam po laptopa i w logowałam się na skype.Od razu zadzwoniła do mnie Wera.Opowiedziałam jej o wszystkim.uroniłam przy tym wiele łez.
-Zabiję gnoja,zabiję go.Nie będzie ranił mojej Julci.Chłopakowi się dostanie.Nie martw się tylko ciesz się życiem z Michałem.
Te słowa najbardziej utkwiły mi w pamięci,ale ja po wizycie Marcina nie mogłam,nie teraz związać się z nowym chłopakiem.Wtuliłam się w poduszkę,przykryłam szczelnie kołdrą,jeszcze dotknęłam mojego policzka przypominając sobie jego i z odrazą potrząsnęłam głową.Po chwili usnęłam śniąc o niebieskich migdałach.
________________________________________________________________________
Witajcie kochani! Rozdział dedykuje upierdliwej Olce ;*
Jak to mówią;Jak się wali,to się wali wszystko. Jest trochę w tym racji. ;/
Co sądzicie o rozdziale?
Pozdrawiam i do następnego ;*
-Michał dotykaj mnie,proszę.
Zamarłem,pragnąłem tego,ale wiedziałem też,że ona nie jest sobą.Nie chciałem jej w żadnym wypadku zranić,nie chciałem później tego żałować.
-Jula,my nie możemy.Śpij spokojnie-oderwałem się od niej i lekko musnąłem jej czoło.
Skierowałem się do wyjścia,obróciłem się jeszcze mierząc ją wzrokiem,ona zasnęła,ciężko oddychając.
***
Otworzyłam moje zaspane oczy.Znajdowałam się w jakimś dziwnym pokoju,nie pamiętałam prawie nic z wczorajszego dnia.Wiem jedynie,że rozmawiałam z siatkarzami,tańczyłam i usiadłam na kanapie obok Piotrka,Igły, Winiara i wtedy film się urywa. Strasznie bolała mnie głowa,kac robi swoje.
Wstałam,nikogo w pomieszczeniu nie było,więc udałam na dół.W kuchni siedziało całe towarzystwo,jedni zwijali się z bólu,drudzy jedli kanapki,a trzeci siedzieli i gadali cały czas się śmiejąc.
-Echem-chrząknęłam.
-Ciszej kobieto!-jęknął Jarosz.
-No nareszcie,a której to się wstaje?-spytał Zibi i podał mi kefir.
-Najlepszy na kac-dodał i uśmiechnął się cwaniacko.
-Dzięki za troskę,ale najchętniej to spałabym jeszcze-ziewnęłam,nie zatykając ust.
-No kochana,nie wiedziałem,że z ciebie taka tancereczka jest-przybiegł do mnie Igła wymachując swoim telefonem.
Spojrzałam na nich pytająco i wzięłam od niego telefon.Na ekranie tańczyła jakaś dziewczyna,dopiero po chwili zorientowałam się,że to.....ja.Spaliłam się tam chyba ze wstydu.
-Nie wiedziałam,że nadal się tak fajnie ruszam-oddałam komórkę Krzyśkowi i uśmiechnęłam się do siebie.
-Jak będziemy potrzebować jakiejś pomocy,przy wieczorach kawalerskim to się do ciebie zgłosimy-rzekł jeszcze nie kontaktujący Winiarski.
Skarciłam go wzrokiem.
-Lepiej jedz tą swoją kanapkę,póki masz czym-warknęłam.
Siatkarze zaśmiali się..Rozglądałam się po pomieszczeniu,ale nigdzie nie zauważyłam Michała.
Mila widząc,że się trochę niepokoiłam,uspokoiła mnie.
-Dziku musiał pojechać dziś z rana.Jakieś sprawy rodzinne,prosił żebym ci przekazała,że przedzwoni do ciebie po południu.
-Coś poważnego?
-Nie wiem,dostał telefon,rozmawiał,powiedział,że musi jechać i jak stał,tak wyszedł.
Byłam troszkę zdenerwowana,Michał nie mówił mi nigdy,że ma jakieś problemy w rodzinie,w ogóle nie wspominał nic.Dziewczyna tylko poklepała mnie po plecach,co znaczyło,że wszystko jest w porządku.
Wróciłam do śniadania,siatkarze cały czas denerwowali mnie,mówili o wczorajszym wybryku i obwiniali Igłe,że mnie upił.Byli tacy upierdliwi,jak dzieci.
W końcu wszyscy zaczęli się zbierać do domów.Żegnałam się z Milą, wymieniłyśmy się numerami i obiecałyśmy,że razem pojedziemy na mecz Jastrzębia,oczywiście to ja jej kazałam,bo ona za bardzo nie chciała.Nagle zbladłam,gdy ubierałam kurtkę zorientowałam się,że nie mam czym wracać do domu,przecież Michał pojechał do rodziców i mnie zostawił.Zibi zauważył,że coś jest nie tak.
-Co ci?Nie martw się Kubiemu nic nie jest.
-Nie o to chodzi,po prostu on pojechał swoim autem i ja nie mam te.
Przerwał mi.
-Nie ma problemu,zaraz coś załatwimy.Podszedł na chwilę do Piotrka,który stał i czekał na swoją partnerkę.
-Sprawa załatwiona,zabierasz się z Pitem,ma po drodze,więc cie podwiezie.
Nowakowski szeroko się uśmiechał.Jeszcze tego mi brakowało,niby się z nim pogodziłam,ale nie na rękę było mi z nim jechać w jednym aucie w dodatku w towarzystwie jego wybranki.Nie żebym była zazdrosna czy coś,po prostu nie chciałam czuć się niekomfortowo.
Wreszcie z łazienki wyszła blondynka na którą czekaliśmy,pożegnałam się z wszystkimi siatkarzami,Krzysiek obiecał,że przedzwoni odnośnie propozycji i udałam się z nimi do samochodu.Przez całą drogę jechaliśmy w ciszy,jedynie Piotrek z Klaudią rozmawiali przelotnie.
-Słyszałam,że grasz w siatkówkę,ile lat?-spytała się mnie blondynka,wymuszając na swojej twarzy uśmiech.
-6 lat,może dłużej. A ty czym się zajmujesz?
No nie wierzę!My rozmawiałyśmy,Piotrek to zerkał na mnie,to na Klaudię i uśmiechał się.
-Jestem modelką-odpowiedziała z przekąsem.
Wywróciłam oczami,na kilometr wyczułam,że jest zadufaną w sobie księżniczką.
Po chwili Nowakowski zatrzymał się przed moim domem.
-Dzięki,że mnie podwiozłeś,miło było poznać-powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
-Wreszcie-odetchnęłam z ulgą.
Udałam się w stronę domu,w korytarzu stanęła mama.
-Oo jesteś już,masz gościa-odpowiedziała.
Weszłam do salonu,na sam widok jego mdliło mnie,nie miałam ochoty go widzieć.Na kanapie siedział Marcin,mój były.Byliśmy ze sobą przez 3 lata,kochałam go dopóki się nie zmienił.Na początku był taki czuły i delikatny,chciał dla mnie jak najlepiej.Później już było coraz gorzej,zaczął ćpać i pić.Był coraz bardziej agresywny wobec mnie,wyzywał,a później nawet dochodziło do rękoczynów.W końcu nie wytrzymałam,kiedy dowiedziałam się,że zdradzał mnie na lewo i prawo,uwolniłam się od niego,choć nie była to łatwa sprawa.Dał mi spokój,więc czego on ode mnie jeszcze chce.
-Witaj maleńka-usłyszałam jego głos i nagle powróciły wszystkie wspomnienia.
Chciał się do mnie zbliżyć,ale ja go gwałtownie odepchnęłam.
-Czego chcesz?-warknęłam.
-Spokojnie,chcę tylko po prostu porozmawiać-usiadł z powrotem na sofie.
-Nie mamy o czym!
-Wydaję mi się,że właśnie mamy.
-No to słucham,masz 10 minut-powiedziałam oschle.
-Już nie pamiętasz,jak nam było dobrze.Jacy byliśmy szczęśliwi.Kochaliśmy się,tworzyliśmy idealny związek,przecież widzę,jak na mnie patrzysz,chcesz tego tak bardzo jak ja-wstał i przysunął mnie do siebie.
Złapał moją rękę i pocałował.Spojrzałam na niego i poczułam odrazę.W jego oczach widać było kłamstwo i oszustwo.Chciałam wyrwać się z jego ramion,ale on ściskał mnie mocno.W końcu wybuchnęłam:
-Tak,było bardzo dobrze,dopóki tego nie zniszczyłeś!Wszystko popsułeś!Przez ciebie załamałam się,chciałam odebrać sobie życie.Wiesz co do ciebie czuje?Czuje wstręt,złość,gniew,nienawidzę cie,jesteś ostatnią osobą,z którą chciałabym się spotkać,nie zasługujesz na żadną dziewczynę,jesteś ohydny!-wykrzyczałam mu w twarz,ale za chwilę poczułam na własnej skórze z kim zadarłam.
Zsunęłam się na podłogę i złapałam za bolący policzek.
-Jeszcze tego pożałujesz,zniszcze cie,nie uwolnisz się ode mnie nigdy!-wrzasnął i wyszedł z domu.
Schowałam twarz w dłoniach i płakałam.Teraz,gdy wydawało mi się,że wszystko się układa,jak zwykle musiało się popsuć.Żałowałam tych 3 zmarnowanych lat z Marcinem,żałowałam,że go poznałam i dałam się tak omotać.Wstałam po dłuższym czasie i udałam się do pokoju.W kuchni stała moja mama i jadła sobie ciasto,nie przejmowała się mną,miała gdzieś,że mnie uderzył,że mnie poniżał.Do niej też czułam żal.Zachowywała się jakbym w ogóle nie była jej dzieckiem.
Cały czas łzy spływały mi po policzkach.Nagle usłyszałam wibracje,to Michał,po chwili zastanowienia odebrałam:
Michał:Jula hej,przepraszam,że cie zostawiłem.Wszystko gra?
Ja:Jak widać,jestem cała i zdrowa.Teraz mów co się dzieje?
Michał:Nie wiem,czy to jest rozmowa na telefon.
Ja:Michał,co się stało?!
Michał:No bo.Ja musiałem tak szybko dziś jechać,bo moja mama jest w szpitalu.
Zamarłam,poczułam słoną ciecz na mojej twarzy.
Ja:Nie wiem co powiedzieć,ale jak to się stało?
Michał:Przedawkowała leki i jest w śpiączce.Jula,ja nie wiem co mam robić,a co jeśli nie przeżyje,jeśli się nie zbudzi.
Poczułam,że zaczął płakać,było mi go tak bardzo żal.Ale nie byłam najlepszą osobą teraz do doradzania.
Ja:Misiu na pewno się zbudzi,zawsze trzeba mieć nadzieję.
Michał:Wiesz,lubię jak tak do mnie mówisz.
Na twarz wkradł mi się mały uśmiech,gdy zorientowałam się jak do niego powiedziałam.
Ja:Wymsknęło mi się.
Michał:A może ty..ale nie to głupie.
Ja:O co chodzi,dokończ jak zacząłeś.
Michał:Bo moja mama mówiła mi,że przed śmiercią chce poznać dziewczynę dla której straciłem głowę i tak sobie pomyślałem,czy nie zechciałabyś przyjechać do mnie,tutaj do rodziny.
Na chwile zamarłam,stracił dla mnie głowę?Chciałam pojechać,ale on nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie.
Michał:Jesteś tam,Jula?O treningi się nie musisz martwić,trener dał nam tydzień wolnego.Proszę,ja przyjadę po ciebie jutro,tylko się zgódź,ja cie potrzebuje.
Gdy to powiedział,kolejna łza spłynęła po moim obolałym policzku.
Ja:No niech ci będzie,zgadzam się.
Michał:Dziękuję,dziękuję,dziękuję.Ja muszę już kończyć,bo lekarz przyszedł,do jutra,trzymaj się.
Zgodziłam się pod wpływem impulsu,był dla mnie bardzo ważny i nie chciałam,żeby się załamał.
W jednej chwili poczułam,że jestem komuś potrzebna,to uczucie było wyjątkowe.
Miałam już dość myślenia o dzisiejszym dniu,położyłam się na łóżku,jeszcze przed wzięłam prysznic,zmyłam z siebie dotyk Marcina i przebrałam się w piżamkę.Chwyciłam po laptopa i w logowałam się na skype.Od razu zadzwoniła do mnie Wera.Opowiedziałam jej o wszystkim.uroniłam przy tym wiele łez.
-Zabiję gnoja,zabiję go.Nie będzie ranił mojej Julci.Chłopakowi się dostanie.Nie martw się tylko ciesz się życiem z Michałem.
Te słowa najbardziej utkwiły mi w pamięci,ale ja po wizycie Marcina nie mogłam,nie teraz związać się z nowym chłopakiem.Wtuliłam się w poduszkę,przykryłam szczelnie kołdrą,jeszcze dotknęłam mojego policzka przypominając sobie jego i z odrazą potrząsnęłam głową.Po chwili usnęłam śniąc o niebieskich migdałach.
________________________________________________________________________
Witajcie kochani! Rozdział dedykuje upierdliwej Olce ;*
Jak to mówią;Jak się wali,to się wali wszystko. Jest trochę w tym racji. ;/
Co sądzicie o rozdziale?
Pozdrawiam i do następnego ;*
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
10 ROZDZIAŁ
Po jakiejś godzinie dotarliśmy na miejsce. Ujrzałam piękny,duży dom.Otoczony był przez różnorodne kwiaty i drzewa.Nieźle się urządził Zbyszek.Wysiadłam z samochodu i wraz z Michałem udaliśmy się do Bartmana.
-Kiedyś ci taki kupię-powiedział Kubiak widząc moje wielkie zainteresowanie budynkiem.
-Trzymam cie za słowo-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Michaś zapukał,a w drzwiach stanął atakujący.Wpuścił nas do środka.
-Zbyszek jestem,a to moja dziewczyna Mila-przedstawił się i przywitał ze mną.
Obok niego stała mała brunetka,wyglądała na bardzo sympatyczną.
-No w realu jesteś jeszcze piękniejsza niż mi Dziku opowiadał-wyszczerzył się.
Mila zgromiła go spojrzeniem,takim,że jakby mógł zabić,to już leżał by martwy.
-To my sobie porozmawiamy,o tam-rzekła do mnie,chwyciła moją rękę i zaczęła prowadzić do kuchni.
-Niech sobie chłopaki razem porozmawiają-dodała uśmiechając się.
Za chwilę byłyśmy na miejscu.Muszę przyznać,że pomieszczenie wyglądało niesamowicie,tak jak jej cały dom.Przy stole stał Igła z Winiarskim,przyglądali się mi uważnie.
-A cóż to za nowa piękność nas odwiedziła-uśmiechnął się od ucha do ucha Igła.
-To jest ex Miśka.A w ogóle racze ci przypomnieć Krzysiu,że masz żonę,która jest tu obecna-rzekła Mila i skarciła go wzrokiem.
-No wiem,wiem.To już nawet komplementować nie można-posmutniał i spuścił głowę.
-Michał jestem,miło mi.
Winiarski podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń.
-Jula-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Ale ja cie chyba skądś znam.
-No ciekawe skąd,kiedyś występowałem w telewizji,ale to nie tak jak Kuraś w Monte.
Michał udawał zdziwionego,fajnie się z nim rozmawiało.
Krzysiu rzucił się i uściskał mnie.
-U nas tak się zawsze wita nowym członków-odpowiedział i wyszczerzył się szeroko.
-U mnie troszkę inaczej,boleśniej,więc radzę uważać-puściłam mu oczko.
W końcu Milka miała dość i wygoniła chłopaków z kuchni.Najciężej oczywiście było wypędzić Igłe,który jak to nazwał 'został wyrzucony i źle potraktowany przez chołote'.
Gdy zostałyśmy same,usiadłyśmy do stołu i pochłonęłyśmy się w rozmowę.
-Jak tak z Kubiakiem?Opowiadaj.
-Ale ja z nim nie jestem.Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Tylko?A Michał jak tu przyjeżdża to cały czas o tobie mówi,jaka ty ładna,jaka wyjątkowa i w ogóle.Widać,że się zaangażował.
Speszyłam się.Nie wiedziałam,że Misiek traktuje to wszystko tak poważnie.A co jeżeli on myśli,że będziemy niedługo razem.Ja na razie nie chcę wpakowywać się w nowy związek.
Długo nie byłyśmy same.Po chwili siatkarze wpadli do pomieszczenia i wręcz siłą wywlekli nas i zaprowadzili do salonu.Poznałam się z wszystkimi wielkoludami.Byli bardzo sympatyczni i mili,można było liczyć,że zawsze poprawią ci humor.
-A ty Jula lubisz żelki?-spytał się mnie uważnie Igła.
-Kocham-odpowiedziałam i pogładziłam się po brzuszku w taki sposób,że siatkarze zaczęli się śmiać.
-To dobrze,już będę wiedział na kogo mieć oko.
-Ty lepiej uważaj,bo ci jeszcze ktoś sprzątnie je sprzed nosa,gdy się będziesz tak przyglądać-dogryzł mu Kuba.
-Ja je pilnuje jak oka w głowie,jak moje skarby.
-O czym rozmawiacie?-wtrącił się Misiek i usiadł obok mnie.
Nawet nie zastanawiałam się,gdzie był przez ten czas,bo na pewno nie z nami.
-O żelkach!-krzyknęli głośno.
-Apropo jedzenia,to głodny jestem-skrzywił się Piotrek i połknął wnet pączka leżącego na stole.
Piter przyszedł na dzisiejszą imprezę w towarzystwie jakiejś blondynki.Cieszyłam się,że znalazł sobie kogoś.
Po nim kolejni siatkarze zajadali jakieś przekąski,tak że na stole zrobiło się pusto.
-Chyba skończyło się żarcie-krzyknął Igła.
-To sobie zrób,a co my gosposie?-warknęłam.
Byłam już z wszystkimi na ty,więc spokojnie mogliśmy sobie dogryzać,co często robiliśmy.
-Ja bardzo chętnie,co chcecie? Może tort z żelkami i wisienką na górze-w jednej chwili oczy zaczęły mu błyszczeć i lśnić.
-Dobra,dobra,ty już się lepiej za nic nie bierz,bo herbatę dziecku nie umiesz zrobić,a za tort chcesz się brać-prychnęła Iwona,jego żona.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-A ty Jula czym się zajmujesz?-spytał już dość poważnie Bartman.
-Kiedyś przez 4 lata tańczyłam taniec towarzyski,ale niestety nic nie wyszło.Później myślałam,że moja przyszłość będzie związana z fotografowaniem,zajmowałam się tym prawie przez 3 lata.No ale skończyło się na tym,że gram w siatkówkę w klubie i tak się składa,że dostałam propozycje..
I w tej chwili zasłoniłam sobie ręką usta,nie wierzyłam,że to powiem.Tak nagle mi się wymsknęło.Wszystkie oczy były na mnie zwrócone,chyba trochę się zawstydziłam.
-Jaka to propozycja?-walnął mnie w ramię Zibi.
-Emm,a nie ważne.Nie aktualna.
-No mów,mów-zachęcali mnie wielkoludy.
Spojrzałam na Kubiaka,który wpatrywał się we mnie uważnie.Nie mogłam tego powiedzieć,nie teraz.Wymyśliłam coś na poczekaniu.
-Dostałam propozycje zagrania w innym klubie,ale odmówiłam.
-Mówiłaś coś o fotografowaniu?Przecież my szukamy właśnie panią fotograf!Nadawałabyś się!-ruszył się gwałtownie z miejsca Igła.
-No właśnie,musiałabyś się tylko zgłosić do..
Przerwał mu w ostatniej chwili Krzysiu.
-Spokojnie,spokojnie pan Żeluś się wszystkim zajmie.
Tak naprawdę to zadziwiła mnie ta propozycja,fotografowaniem zajmowałam się prawie 6 lat temu,czy nawet 7.Już nic nie pamiętam,a w ogóle siatkówka?Nie,to beznadziejny pomysł.Nie chciałam teraz psuć humoru Igle i wybijać mu to wszystko z głowy.
Rozmawialiśmy,śmialiśmy się tak jeszcze długo.Gdy nasze gadanie przerwał dźwięk muzyki.Mila puściła wolny kawałek.Igła pośpiesznie wstał i chwycił mnie za rękę,prowadząc na środek salonu.
-Przykro mi Krzysiu,ale ja zatańczę teraz z nią-odepchnął go lekko Michał i złapał moją dłoń.
Ignaczak ze spuszczoną głową odszedł,ale po chwili znów się pojawił w towarzystwie swojej żony.
Kubiak objął mnie w pasie,ja zarzuciłam ręce na jego szyi i poruszaliśmy się w takt muzyki.Oparłam głowę na jego ramieniu,a on szepnął mi do ucha:
-Piękna jesteś i nieziemsko tańczysz.
-Ty mi tak nie słodź-odpowiedziałam i wlepiłam w niego wzrok.
Widać w jego oczach było tyle ciepła,czułości,miłości.Miłości ?Nie,pewnie mi się tak zdaję.Czułam jego oddech i szybkie bicie serca,on przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i uniósł lekko mój podbródek.Gdy nagle piosenki dobiegł koniec.Oderwałam się od niego i zmieszana gapiłam się w podłogę.Po chwili zostałam porwana do kolejnego tańca,później kolejnego,kolejnego i kolejnego.Przetańczyłam chyba z wszystkimi siatkarzami,a najwięcej razy to z Igłą,który miał energii za dwóch.W końcu zmęczona opadłam na kanapę.
-Może się napijesz?-spytał Piotrek poruszając dziwnie brwiami.
-Nie dziękuję,nie piję.
Wnet zauważyłam,że obok niego siedzi jeszcze Igła i Winiarski.
-A od kiedy to ty taka święta jesteś?Wyluzuj skarbie,my się tu bawimy-odpowiedział Piotrek.
-Skarbie?Przykro mi ale nie jesteś ze mną jeszcze w tak zażyłych relacjach,by tak do mnie mówić.
Nowakowski przymknął się,ale na chwilę tylko miałam święty spokój.Oczywiście swoje pięć groszy musiał dodać Igła.
-Uważam,że nie wypijesz więcej,niż ja i Winiar,mogę się o to wręcz założyć.
-Naprawdę tak uważasz?Jesteś tego pewny?
-Daję swoją głowę.
Wiedziałam,że mnie podpuszcza,ale ja pokaże,że Jula Lipińska jest mocna!
-Dobrze zgoda.Ale o co się zakładamy.
Michał i Krzysiek zaczęli szeptać coś sobie do ucha.Po chwili uśmiechnięci rzekli:
-No to tak,ten kto przegra to będzie musiał zrobić taniec,możliwe że rozbierany przy wszystkich.
Spojrzałam na te cieszące się dwa łby spod byka.Byli pewni wygranej,ja im jeszcze pokaże.
-Wy chyba oszaleliście,woda sodowa wskoczyła wam do mózgu.
-Czyli wymiękasz-odezwał się Winiarski i zaczął udawać kurczaka.
-Ja wymiękam?Wchodzę w to!
Zaczęło się od jednego kieliszka,dwóch,później trzech,sześciu,dziesięciu,dwunastu,piętnastu,a u mnie skończyło się na osiemnastu,gdyż zaczęło strasznie kręcić mi się w głowie.
Igła ledwo co trzymał się na nogach,a Michał zasnął mu na ramieniu.Niestety przegrałam,ale zgodnością,oczywiście Igła szczerzył się od ucha do ucha.
***
-Widziałaś gdzieś Julke?-spytałem Mili.
-Nie, raczej nie.
Od dłuższego czasu jej nie mogłem znaleźć,a dokładniej od naszego tańca.A może ona uciekła,wystraszyła się i mnie zostawiła.Nie,to nie możliwe,nie zrobiła by mi tego.Nagle Milka szturchnęła mnie w ramię i z wielkimi oczami pokazywała mi palcem na salon.
Ujrzałem Julkę,tańczącą na stole.Na podłodze siedzieli koledzy i gapili się w nią z wielkimi gałami,jak pies na szynkę.Ona nagle posuwała się coraz dalej,to,że wyginała się do każdego tyłkiem to była błahostka,zaczęła powoli ściągać sukienkę.Nie wytrzymałem podbiegłem tam,wszedłem na stół i zabrałem ją na rękach.
-No ale Misiu,to jeszcze nie koniec.
-Julka,ty jesteś cholerne pijana!
-Może troszeczkę,jeden kieliszeczek wypiłam spytaj się chłopaków.
Nawet jak była pijana,to strasznie mnie pociągała.Czułem do niej coś,czego nie czułem to żadnej innej mojej partnerki.Wyniosłem ją,a za sobą słyszałem jęki zawodu.Ona objęła mnie mocno za szyję.
-Idźcie do góry,przygotowałam tam kilka miejsc wolnych-powiedziała do mnie Mila.
-Jesteś wielka.
-Wiem,ale niestety muszę się zająć niedopieszczonym towarzystwem.Widzimy się rano,dobranoc.Tylko nie zrób czegoś,czego będzie później żałował,to super dziewczyna-odpowiedziała i puściła mi oczko.
-Dzięki.
Udałem się z nią do pokoju na górze.Był wielki,a w nim znajdowało się 5 łóżek dwuosobowych.Były już rozłożone,pewnie Milka się spodziewała,że znajdą się jakieś sieroty,które nie wrócą do domu,bo nie będą wstanie. Julka cały czas coś mruczała pod nosem,była taka słodka.Położyłem ją na jednym z łóżek.Ściągnąłem buty i przykryłem kołdrą.Chyba usnęła.
Nachyliłem się,by skraść jej delikatnego buziaka na noc,ale ona nagle otworzyła oczy.Obserwowała mnie swoimi dużymi tęczówkami.Po chwili przyciągnęła mnie do siebie,tak mocno,że wylądowałem wprost na niej.Serce zaczęło walić mi coraz mocniej,wariowałem gdy byłem przy niej.Ona lekko musnęła moje wargi.Nie postawiłem się,zawsze chciałem to zrobić odkąd ją poznałem.Nasz pocałunek z czułego i delikatnego przerodził się w namiętny,nasze języki idealnie współgrały ze sobą.
Nagle Jula oderwała się ode mnie i szepnęła:
-Michał dotykaj mnie,proszę.
_______________________________________________________________________
Igła upił Julke xD
Już 10 rozdział,miłego czytania i zapraszam do komentowania.
JSW przegrał,wierzymy,że będzie brąz,gratuluję Skrze ;))
Pozdrawiam was kochani! ;*
-Kiedyś ci taki kupię-powiedział Kubiak widząc moje wielkie zainteresowanie budynkiem.
-Trzymam cie za słowo-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Michaś zapukał,a w drzwiach stanął atakujący.Wpuścił nas do środka.
-Zbyszek jestem,a to moja dziewczyna Mila-przedstawił się i przywitał ze mną.
Obok niego stała mała brunetka,wyglądała na bardzo sympatyczną.
-No w realu jesteś jeszcze piękniejsza niż mi Dziku opowiadał-wyszczerzył się.
Mila zgromiła go spojrzeniem,takim,że jakby mógł zabić,to już leżał by martwy.
-To my sobie porozmawiamy,o tam-rzekła do mnie,chwyciła moją rękę i zaczęła prowadzić do kuchni.
-Niech sobie chłopaki razem porozmawiają-dodała uśmiechając się.
Za chwilę byłyśmy na miejscu.Muszę przyznać,że pomieszczenie wyglądało niesamowicie,tak jak jej cały dom.Przy stole stał Igła z Winiarskim,przyglądali się mi uważnie.
-A cóż to za nowa piękność nas odwiedziła-uśmiechnął się od ucha do ucha Igła.
-To jest ex Miśka.A w ogóle racze ci przypomnieć Krzysiu,że masz żonę,która jest tu obecna-rzekła Mila i skarciła go wzrokiem.
-No wiem,wiem.To już nawet komplementować nie można-posmutniał i spuścił głowę.
-Michał jestem,miło mi.
Winiarski podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń.
-Jula-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Ale ja cie chyba skądś znam.
-No ciekawe skąd,kiedyś występowałem w telewizji,ale to nie tak jak Kuraś w Monte.
Michał udawał zdziwionego,fajnie się z nim rozmawiało.
Krzysiu rzucił się i uściskał mnie.
-U nas tak się zawsze wita nowym członków-odpowiedział i wyszczerzył się szeroko.
-U mnie troszkę inaczej,boleśniej,więc radzę uważać-puściłam mu oczko.
W końcu Milka miała dość i wygoniła chłopaków z kuchni.Najciężej oczywiście było wypędzić Igłe,który jak to nazwał 'został wyrzucony i źle potraktowany przez chołote'.
Gdy zostałyśmy same,usiadłyśmy do stołu i pochłonęłyśmy się w rozmowę.
-Jak tak z Kubiakiem?Opowiadaj.
-Ale ja z nim nie jestem.Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Tylko?A Michał jak tu przyjeżdża to cały czas o tobie mówi,jaka ty ładna,jaka wyjątkowa i w ogóle.Widać,że się zaangażował.
Speszyłam się.Nie wiedziałam,że Misiek traktuje to wszystko tak poważnie.A co jeżeli on myśli,że będziemy niedługo razem.Ja na razie nie chcę wpakowywać się w nowy związek.
Długo nie byłyśmy same.Po chwili siatkarze wpadli do pomieszczenia i wręcz siłą wywlekli nas i zaprowadzili do salonu.Poznałam się z wszystkimi wielkoludami.Byli bardzo sympatyczni i mili,można było liczyć,że zawsze poprawią ci humor.
-A ty Jula lubisz żelki?-spytał się mnie uważnie Igła.
-Kocham-odpowiedziałam i pogładziłam się po brzuszku w taki sposób,że siatkarze zaczęli się śmiać.
-To dobrze,już będę wiedział na kogo mieć oko.
-Ty lepiej uważaj,bo ci jeszcze ktoś sprzątnie je sprzed nosa,gdy się będziesz tak przyglądać-dogryzł mu Kuba.
-Ja je pilnuje jak oka w głowie,jak moje skarby.
-O czym rozmawiacie?-wtrącił się Misiek i usiadł obok mnie.
Nawet nie zastanawiałam się,gdzie był przez ten czas,bo na pewno nie z nami.
-O żelkach!-krzyknęli głośno.
-Apropo jedzenia,to głodny jestem-skrzywił się Piotrek i połknął wnet pączka leżącego na stole.
Piter przyszedł na dzisiejszą imprezę w towarzystwie jakiejś blondynki.Cieszyłam się,że znalazł sobie kogoś.
Po nim kolejni siatkarze zajadali jakieś przekąski,tak że na stole zrobiło się pusto.
-Chyba skończyło się żarcie-krzyknął Igła.
-To sobie zrób,a co my gosposie?-warknęłam.
Byłam już z wszystkimi na ty,więc spokojnie mogliśmy sobie dogryzać,co często robiliśmy.
-Ja bardzo chętnie,co chcecie? Może tort z żelkami i wisienką na górze-w jednej chwili oczy zaczęły mu błyszczeć i lśnić.
-Dobra,dobra,ty już się lepiej za nic nie bierz,bo herbatę dziecku nie umiesz zrobić,a za tort chcesz się brać-prychnęła Iwona,jego żona.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-A ty Jula czym się zajmujesz?-spytał już dość poważnie Bartman.
-Kiedyś przez 4 lata tańczyłam taniec towarzyski,ale niestety nic nie wyszło.Później myślałam,że moja przyszłość będzie związana z fotografowaniem,zajmowałam się tym prawie przez 3 lata.No ale skończyło się na tym,że gram w siatkówkę w klubie i tak się składa,że dostałam propozycje..
I w tej chwili zasłoniłam sobie ręką usta,nie wierzyłam,że to powiem.Tak nagle mi się wymsknęło.Wszystkie oczy były na mnie zwrócone,chyba trochę się zawstydziłam.
-Jaka to propozycja?-walnął mnie w ramię Zibi.
-Emm,a nie ważne.Nie aktualna.
-No mów,mów-zachęcali mnie wielkoludy.
Spojrzałam na Kubiaka,który wpatrywał się we mnie uważnie.Nie mogłam tego powiedzieć,nie teraz.Wymyśliłam coś na poczekaniu.
-Dostałam propozycje zagrania w innym klubie,ale odmówiłam.
-Mówiłaś coś o fotografowaniu?Przecież my szukamy właśnie panią fotograf!Nadawałabyś się!-ruszył się gwałtownie z miejsca Igła.
-No właśnie,musiałabyś się tylko zgłosić do..
Przerwał mu w ostatniej chwili Krzysiu.
-Spokojnie,spokojnie pan Żeluś się wszystkim zajmie.
Tak naprawdę to zadziwiła mnie ta propozycja,fotografowaniem zajmowałam się prawie 6 lat temu,czy nawet 7.Już nic nie pamiętam,a w ogóle siatkówka?Nie,to beznadziejny pomysł.Nie chciałam teraz psuć humoru Igle i wybijać mu to wszystko z głowy.
Rozmawialiśmy,śmialiśmy się tak jeszcze długo.Gdy nasze gadanie przerwał dźwięk muzyki.Mila puściła wolny kawałek.Igła pośpiesznie wstał i chwycił mnie za rękę,prowadząc na środek salonu.
-Przykro mi Krzysiu,ale ja zatańczę teraz z nią-odepchnął go lekko Michał i złapał moją dłoń.
Ignaczak ze spuszczoną głową odszedł,ale po chwili znów się pojawił w towarzystwie swojej żony.
Kubiak objął mnie w pasie,ja zarzuciłam ręce na jego szyi i poruszaliśmy się w takt muzyki.Oparłam głowę na jego ramieniu,a on szepnął mi do ucha:
-Piękna jesteś i nieziemsko tańczysz.
-Ty mi tak nie słodź-odpowiedziałam i wlepiłam w niego wzrok.
Widać w jego oczach było tyle ciepła,czułości,miłości.Miłości ?Nie,pewnie mi się tak zdaję.Czułam jego oddech i szybkie bicie serca,on przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i uniósł lekko mój podbródek.Gdy nagle piosenki dobiegł koniec.Oderwałam się od niego i zmieszana gapiłam się w podłogę.Po chwili zostałam porwana do kolejnego tańca,później kolejnego,kolejnego i kolejnego.Przetańczyłam chyba z wszystkimi siatkarzami,a najwięcej razy to z Igłą,który miał energii za dwóch.W końcu zmęczona opadłam na kanapę.
-Może się napijesz?-spytał Piotrek poruszając dziwnie brwiami.
-Nie dziękuję,nie piję.
Wnet zauważyłam,że obok niego siedzi jeszcze Igła i Winiarski.
-A od kiedy to ty taka święta jesteś?Wyluzuj skarbie,my się tu bawimy-odpowiedział Piotrek.
-Skarbie?Przykro mi ale nie jesteś ze mną jeszcze w tak zażyłych relacjach,by tak do mnie mówić.
Nowakowski przymknął się,ale na chwilę tylko miałam święty spokój.Oczywiście swoje pięć groszy musiał dodać Igła.
-Uważam,że nie wypijesz więcej,niż ja i Winiar,mogę się o to wręcz założyć.
-Naprawdę tak uważasz?Jesteś tego pewny?
-Daję swoją głowę.
Wiedziałam,że mnie podpuszcza,ale ja pokaże,że Jula Lipińska jest mocna!
-Dobrze zgoda.Ale o co się zakładamy.
Michał i Krzysiek zaczęli szeptać coś sobie do ucha.Po chwili uśmiechnięci rzekli:
-No to tak,ten kto przegra to będzie musiał zrobić taniec,możliwe że rozbierany przy wszystkich.
Spojrzałam na te cieszące się dwa łby spod byka.Byli pewni wygranej,ja im jeszcze pokaże.
-Wy chyba oszaleliście,woda sodowa wskoczyła wam do mózgu.
-Czyli wymiękasz-odezwał się Winiarski i zaczął udawać kurczaka.
-Ja wymiękam?Wchodzę w to!
Zaczęło się od jednego kieliszka,dwóch,później trzech,sześciu,dziesięciu,dwunastu,piętnastu,a u mnie skończyło się na osiemnastu,gdyż zaczęło strasznie kręcić mi się w głowie.
Igła ledwo co trzymał się na nogach,a Michał zasnął mu na ramieniu.Niestety przegrałam,ale zgodnością,oczywiście Igła szczerzył się od ucha do ucha.
***
-Widziałaś gdzieś Julke?-spytałem Mili.
-Nie, raczej nie.
Od dłuższego czasu jej nie mogłem znaleźć,a dokładniej od naszego tańca.A może ona uciekła,wystraszyła się i mnie zostawiła.Nie,to nie możliwe,nie zrobiła by mi tego.Nagle Milka szturchnęła mnie w ramię i z wielkimi oczami pokazywała mi palcem na salon.
Ujrzałem Julkę,tańczącą na stole.Na podłodze siedzieli koledzy i gapili się w nią z wielkimi gałami,jak pies na szynkę.Ona nagle posuwała się coraz dalej,to,że wyginała się do każdego tyłkiem to była błahostka,zaczęła powoli ściągać sukienkę.Nie wytrzymałem podbiegłem tam,wszedłem na stół i zabrałem ją na rękach.
-No ale Misiu,to jeszcze nie koniec.
-Julka,ty jesteś cholerne pijana!
-Może troszeczkę,jeden kieliszeczek wypiłam spytaj się chłopaków.
Nawet jak była pijana,to strasznie mnie pociągała.Czułem do niej coś,czego nie czułem to żadnej innej mojej partnerki.Wyniosłem ją,a za sobą słyszałem jęki zawodu.Ona objęła mnie mocno za szyję.
-Idźcie do góry,przygotowałam tam kilka miejsc wolnych-powiedziała do mnie Mila.
-Jesteś wielka.
-Wiem,ale niestety muszę się zająć niedopieszczonym towarzystwem.Widzimy się rano,dobranoc.Tylko nie zrób czegoś,czego będzie później żałował,to super dziewczyna-odpowiedziała i puściła mi oczko.
-Dzięki.
Udałem się z nią do pokoju na górze.Był wielki,a w nim znajdowało się 5 łóżek dwuosobowych.Były już rozłożone,pewnie Milka się spodziewała,że znajdą się jakieś sieroty,które nie wrócą do domu,bo nie będą wstanie. Julka cały czas coś mruczała pod nosem,była taka słodka.Położyłem ją na jednym z łóżek.Ściągnąłem buty i przykryłem kołdrą.Chyba usnęła.
Nachyliłem się,by skraść jej delikatnego buziaka na noc,ale ona nagle otworzyła oczy.Obserwowała mnie swoimi dużymi tęczówkami.Po chwili przyciągnęła mnie do siebie,tak mocno,że wylądowałem wprost na niej.Serce zaczęło walić mi coraz mocniej,wariowałem gdy byłem przy niej.Ona lekko musnęła moje wargi.Nie postawiłem się,zawsze chciałem to zrobić odkąd ją poznałem.Nasz pocałunek z czułego i delikatnego przerodził się w namiętny,nasze języki idealnie współgrały ze sobą.
Nagle Jula oderwała się ode mnie i szepnęła:
-Michał dotykaj mnie,proszę.
_______________________________________________________________________
Igła upił Julke xD
Już 10 rozdział,miłego czytania i zapraszam do komentowania.
JSW przegrał,wierzymy,że będzie brąz,gratuluję Skrze ;))
Pozdrawiam was kochani! ;*
piątek, 11 kwietnia 2014
9 RODZIAŁ
Moja znajomość z Kubiakiem rozwijała się. Spotykaliśmy się,jak tylko mieliśmy czas. Czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie.Wysyłaliśmy do siebie mnóstwo smsów dziennie i dzwoniliśmy,by porozmawiać,w moim przypadku by usłyszeć jego głos. Poznawałam go coraz bliżej,zawsze myślałam,że podrywał napotkaną dziewczynę,a później ją ranił.Myliłam się.W rzeczywistości jest zupełnie inny,taki czuły,romantyczny,oddany i przyjacielski.Wiem,że zawsze mogę na niego liczyć,on mnie rozumie jak nikt.
W piątek,jeden dzień przed imprezą Zbyszka,nocowałam u przyjaciółki. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy,piżamę,szczoteczkę itd. oraz wszystko,co potrzebne było do przygotowania się na to spotkanie.
Spakowałam się do torby i zeszłam na dół.Rodzicom oznajmiłam,że 2 noce będę u Weroniki i wyszłam.
Moje kontakty z mamą nie poprawiły się,były zresztą takie jak zwykle.Rozmawiałyśmy ze sobą przelotnie i o całkiem innych tematach : jak było w szkole,czy masz trening,co chciałabyś na obiad,czy zajmiesz się bratem itd.Nie wspomniała o naszej kłótni,zachowywała się jakby w ogóle nie miała miejsca,nie widać było po niej,że ma jakiekolwiek poczucie winy.Tylko z Fabianem rozmawiała normalnie,w domu czułam się jak piąte koło u wozu,nikt się ze mną nie liczył.
Szłam powoli w stronę domu Weroniki,podziwiałam przyrodę,kocham wpatrywać się w piękne widoki.
Po 10 minutach byłam na miejscu.Przyjaciółka uścisnęła mnie na powitanie i wpuściła do środka.
-Czeeeeeeeeeeść,jesteśmy same w domu.Jest impreza!-krzyknęła głośno i zaczęła wymachiwać rękami,a ja dołączyłam do niej.
-A gdzie twoja mama?
-Pojechała na jakieś spotkanie czy coś,będzie jutro rano.
-Czyli same robimy sobie kolacje-westchnęłam.
Powygłupiałyśmy się jeszcze,a później udałyśmy się do pokoju przyjaciółki.W nim panował istny burdel.Na podłodze leżały ciuchy i lakiery do paznokci. Na stole jedynie w miskach znajdowały się ciastka,czekolady i chipsy.Spojrzałam pytająco na Weronike,a ona speszyła się.
-Chyba zapomniałam tu posprzątać-rzekła drapiąc się za włosy.
Znając ją powie,że musi do łazienki lub coś i ja będę musiała zająć się sprzątaniem.
-Noo to ten,ja...chyba muszę iść,telefon dzwoni!
Ruda,bo od dziś ją tak nazwałam chciała rzucić się pędem w kierunku drzwi,lecz szybko ją zawróciłam.Spojrzała na mnie błagalnie,ale byłam nieugięta.O nie,nie tędy droga.
-No dobra niech ci będzie.Pokaże ci,jak to robi profesjonalista.
Podeszła do ubrań,zebrała je wszystkie i wrzuciła pod łóżko.Lakiery i inne przedmioty wepchnęła do szafki,a walające się kartki rzuciła na biurko.
-Voilà-powiedziała i wypięła dumnie tzw.'klate'
Popatrzyłam na nią z uznaniem i zaczęłam bić jej brawo.Muszę przyznać,że nieźle sobie poradziła.
Wieczór minął nam szybko.Najpierw obczaiłyśmy jakiś chłopaków na fb.Weronika miała dużo znajomości,mówiła,że to przez to że gra w ręczną.Później pośpiewałyśmy karaoke(mówiąc śpiewałyśmy,miałam na myśli darcie ryja). Gdy byłyśmy już przebrane w piżamy,a tak się złożyło,że miałyśmy dosłownie takie same położyłyśmy się na łóżku i puściłyśmy komedie.Przysięgam,że przez dzisiejszy wieczór przytyje jakieś kilka kilogramów.Zjadłyśmy chyba z 4 paczki chipsów,popcorn, lody i inne słodkości.Nie spałam do 4 nad ranem,po filmach pozwierzałyśmy się sobie.Powiedziałam jej wszystko,co mnie trapiło.W końcu usnęłyśmy.
(...)
Przekręcałam się z boku na bok,nie mogłam dalej spać.Otworzyłam lekko oczy,na dworze było dość jasno.Wyciągnęłam rękę po telefon,by spojrzeć która godzina.
-O cholera,14!-krzyknęłam.
Weronika tylko burknęła coś pod nosem,przykryła się kołdrą i dalej spała.Zerwałam się na równe nogi.Musiałam ją jakoś obudzić,nie będzie mi tu się leń śmierdzący po południu wylegiwać.Wzięłam poduszkę z łóżka i rzuciłam nią w przyjaciółkę.Ona tylko otworzyła zaspane oczy,spojrzała na mnie i wybełkotała:
-Ja chcę spać,ty też idź miłych snów.
Działała mi na nerwy.Podeszłam do niej i zdjęłam całą kołdrę z jej legowiska (tak tylko mogłam to ująć).
-Wariatko co ty robisz!Oddawaj kołdrę!-krzyknęła rozżalona.
-Ani mi się śni.Jest już 14,musimy wstawać.
Weronika spiorunowała mnie wzrokiem i bez słowa udała się do łazienki.Słyszałam szum wody,brała prysznic.
-Jasne,ja tu ogarnę!
Wzięłam się do roboty.Poskładałam łóżko,wyniosłam puste miski do kuchni i posprzątałam walające się rzeczy.Nim się obejrzałam a Weronika grzebała w swojej szafie,w poszukiwaniu ubrań.Była naburmuszona,wstała za pewne lewą nogą.Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno.
-No już się na mnie nie gniewaj ruda.
Ona uśmiechnęła się lekko.
-Przecież się nie gniewam,tylko wiesz,że nienawidzę jak ktoś mnie budzi.Ale za tą rudą to będziesz mi stopy czyścić.
-Już biegnę-powiedziałam udając się do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy.Owinęłam się ręcznikiem i stojąc przed lustrem suszyłam moją czuprynę.Zrobiło mi się pełno loków.Weszłam do pokoju i grzebałam w torbie.Nałożyłam na siebie to,włosy zwinęłam w luźnego koka i umalowałam się delikatnie,nigdy nie lubiłam za dużo makijażu.Weronika wpadła do pomieszczenia trzymając w rękach tacę z frytkami.No nie,ona mnie utuczy.
-Ty chcesz,żebym ja w żadną sukienkę się nie wcisła-powiedziałam i udałam naburmuszone dziecko.
-No oczywiście,zawsze o tym marzyłam.
Czujecie ironię?Bo ja tak.Spojrzałam na nią,a ona tylko wyciągnęła do mnie talerz z jedzeniem.Od niechcenia w końcu zjadłam posiłek,ale nie cały trzeba dbać o linię,gdyby trenerka się dowiedziała jakie ja tu rarytasy jem to sama nie wiem ile kółek bym biegała wokół sali.
-No dobra,mamy 3 godziny,na zrobienie cie na bóstwo.Siadaj tu,a ja przyniosę wszystko co będzie potrzebne.
Usadowiłam się wygodnie na fotelu i wyczekiwałam przyjaciółki.Byłam dość spięta,bałam się tej dzisiejszej imprezy.A jak mnie nie polubią.Dobra Julka,przestań się nad sobą użalać,jak to mówi Wera:'cycki do przodu,dupa do tyłu i jedziemy'.Ja też tak zrobię,bez spiny. W tym samym momencie przyszła ruda z kosmetyczką w rękach.Wzięła się do roboty.
Najpierw zaczęła od fryzury.Długo szukała na internecie odpowiedniej,ale wreszcie znalazła.Rozczesywała delikatnie moje włosy,które żyły w swoim świecie.Na początku nic jej nie wychodziło,ale po kilku próbach wreszcie udało się.A efekt końcowy fryzury był po prostu boski!
-I jak?-spytała wycierając ręką czoło.
-Jednym słowem: zajebiście!
Przytuliłam ja bardzo mocno,ale ona kazała żebym ją puściła,bo niby się dusi.Teraz musiałyśmy się wziąć za najgorsze,według mnie najgorsze,bo nigdy nie umiem się zdecydować co dokładnie na siebie włożyć.Długo szperałam w szafie przyjaciółki.W końcu znalazłam coś,co od razu mi się spodobało.Ubrałam tą sukienkę i zakręciłam się wokół własnej osi.
-Podoba się?
-I to jak!Wyglądasz ślicznie,Michał spadnie z krzesła jak cie zobaczy-powiedziała i wyszczerzyła się do mnie.
Uznam,że tych ostatnich wyrazów nie słyszałam,więc odwzajemniłam uśmiech.Jeszcze tylko poprawiłam makijaż i byłam gotowa.Napisałam smsa do Kubiaka,w którym podałam mu adres,pod jaki ma po nie wpaść.Odpisał prawie po minucie ':*',niby taka głupia emotikonka,a wyraża więcej niż tysiąc słów.
Zeszłam z przyjaciółką na dół i oglądnęłyśmy jakiś nudawy serial,niby tak dla rozluźnienia atmosfery.Pani Gosia,czyli mama Weroniki już wróciła i krzątała się w kuchni.Bardzo ją lubiłam,była matką właśnie taką,którą chciałam mieć.Nie raz zazdrościłam mojej przyjaciółce,że może normalnie zwierzyć się swojej mamie,porozmawiać. Tak jakoś dziwnie ukuło mnie w sercu.
Zbliżyłam się do Wery.
-A może poszłabyś tam ze mną?-spytałam robiąc minę smutnego pieska.
-Zwariowałaś?Mnie nikt nie zapraszał to po pierwsze,ty masz się tam świetnie bawić,to po drugie.A po trzecie,to kto cie będzie krył przed twoją mamą?
-Dobra dobra,trzeba było po prostu powiedzieć nie.
Nagle usłyszałyśmy pukanie.
-To Michał!-pisnęłam do jej ucha.
-Uspokój się,tak ?
-Przecież ja jestem spokojna-odpowiedziałam,wzięłam głęboki oddech i wstałam.
Kogo ja oszukuję,boję się tam iść.Wera wstała i otworzyła gościowi.W progu stanął,nie kto inny niż Michał.Też się nieźle odstawił.Koszula,marynarka.Muszę powiedzieć szczerze,że w tym stroju trochę mnie pociągał.
-Pięknie wyglądasz-powiedział i musnął delikatnie mój policzek.
-Ty też niczemu sobie.Idziemy?
-Oczywiście,panie mają pierwszeństwo.
Ubrałam jeszcze szpilki,wzięłam do ręki torebkę i uśmiechnęłam się szczerze do przyjaciółki.
-Cóż za dżentelmen-rzuciłam w stronę Michała.
Na ulicy stało BMV.Kubiak otworzył mi drzwi od strony pasażera,a sam wsiadł jako kierowca.
-Ładne autko-powiedziałam w środku.
-Tylko ładne?
-Widziałam fajniejsze-powiedziałam i wystawiłam mu język.
On pokiwał tylko głową.
-A co jeżeli mnie nie polubią?-wybełkotałam.
-Na pewno cie polubią.Jeżeli zaczarujesz ich tak samo jak mnie to spokojnie.Musisz być sobą,oni są naprawdę bardzo fajni-odpowiedział i złapał mnie za rękę.Chwilę się we mnie wpatrywał.
-Patrz na droge !-krzyknęłam i uwolniłam swoją dłoń.
Michał włączył radio,akurat leciała moja ulubiona piosenka.Zaczęłam ją śpiewać,a za chwilę on też do mnie dołączył i w miłej atmosferze pokonywaliśmy kilometry.
___________________________________________________________________________
9 rozdział oddaję waszej ocenie.
Pojutrze JSW do boju!
Mam taką prośbę,żeby ci co czytają moje bloga,skomentowali go,ocenili chociaż raz,to dodaje mi motywacji i wtedy wiem ilu osobom podoba się dany rozdział,co trzeba poprawić.
Pozdrawiam kochani ! ;*
W piątek,jeden dzień przed imprezą Zbyszka,nocowałam u przyjaciółki. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy,piżamę,szczoteczkę itd. oraz wszystko,co potrzebne było do przygotowania się na to spotkanie.
Spakowałam się do torby i zeszłam na dół.Rodzicom oznajmiłam,że 2 noce będę u Weroniki i wyszłam.
Moje kontakty z mamą nie poprawiły się,były zresztą takie jak zwykle.Rozmawiałyśmy ze sobą przelotnie i o całkiem innych tematach : jak było w szkole,czy masz trening,co chciałabyś na obiad,czy zajmiesz się bratem itd.Nie wspomniała o naszej kłótni,zachowywała się jakby w ogóle nie miała miejsca,nie widać było po niej,że ma jakiekolwiek poczucie winy.Tylko z Fabianem rozmawiała normalnie,w domu czułam się jak piąte koło u wozu,nikt się ze mną nie liczył.
Szłam powoli w stronę domu Weroniki,podziwiałam przyrodę,kocham wpatrywać się w piękne widoki.
Po 10 minutach byłam na miejscu.Przyjaciółka uścisnęła mnie na powitanie i wpuściła do środka.
-Czeeeeeeeeeeść,jesteśmy same w domu.Jest impreza!-krzyknęła głośno i zaczęła wymachiwać rękami,a ja dołączyłam do niej.
-A gdzie twoja mama?
-Pojechała na jakieś spotkanie czy coś,będzie jutro rano.
-Czyli same robimy sobie kolacje-westchnęłam.
Powygłupiałyśmy się jeszcze,a później udałyśmy się do pokoju przyjaciółki.W nim panował istny burdel.Na podłodze leżały ciuchy i lakiery do paznokci. Na stole jedynie w miskach znajdowały się ciastka,czekolady i chipsy.Spojrzałam pytająco na Weronike,a ona speszyła się.
-Chyba zapomniałam tu posprzątać-rzekła drapiąc się za włosy.
Znając ją powie,że musi do łazienki lub coś i ja będę musiała zająć się sprzątaniem.
-Noo to ten,ja...chyba muszę iść,telefon dzwoni!
Ruda,bo od dziś ją tak nazwałam chciała rzucić się pędem w kierunku drzwi,lecz szybko ją zawróciłam.Spojrzała na mnie błagalnie,ale byłam nieugięta.O nie,nie tędy droga.
-No dobra niech ci będzie.Pokaże ci,jak to robi profesjonalista.
Podeszła do ubrań,zebrała je wszystkie i wrzuciła pod łóżko.Lakiery i inne przedmioty wepchnęła do szafki,a walające się kartki rzuciła na biurko.
-Voilà-powiedziała i wypięła dumnie tzw.'klate'
Popatrzyłam na nią z uznaniem i zaczęłam bić jej brawo.Muszę przyznać,że nieźle sobie poradziła.
Wieczór minął nam szybko.Najpierw obczaiłyśmy jakiś chłopaków na fb.Weronika miała dużo znajomości,mówiła,że to przez to że gra w ręczną.Później pośpiewałyśmy karaoke(mówiąc śpiewałyśmy,miałam na myśli darcie ryja). Gdy byłyśmy już przebrane w piżamy,a tak się złożyło,że miałyśmy dosłownie takie same położyłyśmy się na łóżku i puściłyśmy komedie.Przysięgam,że przez dzisiejszy wieczór przytyje jakieś kilka kilogramów.Zjadłyśmy chyba z 4 paczki chipsów,popcorn, lody i inne słodkości.Nie spałam do 4 nad ranem,po filmach pozwierzałyśmy się sobie.Powiedziałam jej wszystko,co mnie trapiło.W końcu usnęłyśmy.
(...)
Przekręcałam się z boku na bok,nie mogłam dalej spać.Otworzyłam lekko oczy,na dworze było dość jasno.Wyciągnęłam rękę po telefon,by spojrzeć która godzina.
-O cholera,14!-krzyknęłam.
Weronika tylko burknęła coś pod nosem,przykryła się kołdrą i dalej spała.Zerwałam się na równe nogi.Musiałam ją jakoś obudzić,nie będzie mi tu się leń śmierdzący po południu wylegiwać.Wzięłam poduszkę z łóżka i rzuciłam nią w przyjaciółkę.Ona tylko otworzyła zaspane oczy,spojrzała na mnie i wybełkotała:
-Ja chcę spać,ty też idź miłych snów.
Działała mi na nerwy.Podeszłam do niej i zdjęłam całą kołdrę z jej legowiska (tak tylko mogłam to ująć).
-Wariatko co ty robisz!Oddawaj kołdrę!-krzyknęła rozżalona.
-Ani mi się śni.Jest już 14,musimy wstawać.
Weronika spiorunowała mnie wzrokiem i bez słowa udała się do łazienki.Słyszałam szum wody,brała prysznic.
-Jasne,ja tu ogarnę!
Wzięłam się do roboty.Poskładałam łóżko,wyniosłam puste miski do kuchni i posprzątałam walające się rzeczy.Nim się obejrzałam a Weronika grzebała w swojej szafie,w poszukiwaniu ubrań.Była naburmuszona,wstała za pewne lewą nogą.Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno.
-No już się na mnie nie gniewaj ruda.
Ona uśmiechnęła się lekko.
-Przecież się nie gniewam,tylko wiesz,że nienawidzę jak ktoś mnie budzi.Ale za tą rudą to będziesz mi stopy czyścić.
-Już biegnę-powiedziałam udając się do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy.Owinęłam się ręcznikiem i stojąc przed lustrem suszyłam moją czuprynę.Zrobiło mi się pełno loków.Weszłam do pokoju i grzebałam w torbie.Nałożyłam na siebie to,włosy zwinęłam w luźnego koka i umalowałam się delikatnie,nigdy nie lubiłam za dużo makijażu.Weronika wpadła do pomieszczenia trzymając w rękach tacę z frytkami.No nie,ona mnie utuczy.
-Ty chcesz,żebym ja w żadną sukienkę się nie wcisła-powiedziałam i udałam naburmuszone dziecko.
-No oczywiście,zawsze o tym marzyłam.
Czujecie ironię?Bo ja tak.Spojrzałam na nią,a ona tylko wyciągnęła do mnie talerz z jedzeniem.Od niechcenia w końcu zjadłam posiłek,ale nie cały trzeba dbać o linię,gdyby trenerka się dowiedziała jakie ja tu rarytasy jem to sama nie wiem ile kółek bym biegała wokół sali.
-No dobra,mamy 3 godziny,na zrobienie cie na bóstwo.Siadaj tu,a ja przyniosę wszystko co będzie potrzebne.
Usadowiłam się wygodnie na fotelu i wyczekiwałam przyjaciółki.Byłam dość spięta,bałam się tej dzisiejszej imprezy.A jak mnie nie polubią.Dobra Julka,przestań się nad sobą użalać,jak to mówi Wera:'cycki do przodu,dupa do tyłu i jedziemy'.Ja też tak zrobię,bez spiny. W tym samym momencie przyszła ruda z kosmetyczką w rękach.Wzięła się do roboty.
Najpierw zaczęła od fryzury.Długo szukała na internecie odpowiedniej,ale wreszcie znalazła.Rozczesywała delikatnie moje włosy,które żyły w swoim świecie.Na początku nic jej nie wychodziło,ale po kilku próbach wreszcie udało się.A efekt końcowy fryzury był po prostu boski!
-I jak?-spytała wycierając ręką czoło.
-Jednym słowem: zajebiście!
Przytuliłam ja bardzo mocno,ale ona kazała żebym ją puściła,bo niby się dusi.Teraz musiałyśmy się wziąć za najgorsze,według mnie najgorsze,bo nigdy nie umiem się zdecydować co dokładnie na siebie włożyć.Długo szperałam w szafie przyjaciółki.W końcu znalazłam coś,co od razu mi się spodobało.Ubrałam tą sukienkę i zakręciłam się wokół własnej osi.
-Podoba się?
-I to jak!Wyglądasz ślicznie,Michał spadnie z krzesła jak cie zobaczy-powiedziała i wyszczerzyła się do mnie.
Uznam,że tych ostatnich wyrazów nie słyszałam,więc odwzajemniłam uśmiech.Jeszcze tylko poprawiłam makijaż i byłam gotowa.Napisałam smsa do Kubiaka,w którym podałam mu adres,pod jaki ma po nie wpaść.Odpisał prawie po minucie ':*',niby taka głupia emotikonka,a wyraża więcej niż tysiąc słów.
Zeszłam z przyjaciółką na dół i oglądnęłyśmy jakiś nudawy serial,niby tak dla rozluźnienia atmosfery.Pani Gosia,czyli mama Weroniki już wróciła i krzątała się w kuchni.Bardzo ją lubiłam,była matką właśnie taką,którą chciałam mieć.Nie raz zazdrościłam mojej przyjaciółce,że może normalnie zwierzyć się swojej mamie,porozmawiać. Tak jakoś dziwnie ukuło mnie w sercu.
Zbliżyłam się do Wery.
-A może poszłabyś tam ze mną?-spytałam robiąc minę smutnego pieska.
-Zwariowałaś?Mnie nikt nie zapraszał to po pierwsze,ty masz się tam świetnie bawić,to po drugie.A po trzecie,to kto cie będzie krył przed twoją mamą?
-Dobra dobra,trzeba było po prostu powiedzieć nie.
Nagle usłyszałyśmy pukanie.
-To Michał!-pisnęłam do jej ucha.
-Uspokój się,tak ?
-Przecież ja jestem spokojna-odpowiedziałam,wzięłam głęboki oddech i wstałam.
Kogo ja oszukuję,boję się tam iść.Wera wstała i otworzyła gościowi.W progu stanął,nie kto inny niż Michał.Też się nieźle odstawił.Koszula,marynarka.Muszę powiedzieć szczerze,że w tym stroju trochę mnie pociągał.
-Pięknie wyglądasz-powiedział i musnął delikatnie mój policzek.
-Ty też niczemu sobie.Idziemy?
-Oczywiście,panie mają pierwszeństwo.
Ubrałam jeszcze szpilki,wzięłam do ręki torebkę i uśmiechnęłam się szczerze do przyjaciółki.
-Cóż za dżentelmen-rzuciłam w stronę Michała.
Na ulicy stało BMV.Kubiak otworzył mi drzwi od strony pasażera,a sam wsiadł jako kierowca.
-Ładne autko-powiedziałam w środku.
-Tylko ładne?
-Widziałam fajniejsze-powiedziałam i wystawiłam mu język.
On pokiwał tylko głową.
-A co jeżeli mnie nie polubią?-wybełkotałam.
-Na pewno cie polubią.Jeżeli zaczarujesz ich tak samo jak mnie to spokojnie.Musisz być sobą,oni są naprawdę bardzo fajni-odpowiedział i złapał mnie za rękę.Chwilę się we mnie wpatrywał.
-Patrz na droge !-krzyknęłam i uwolniłam swoją dłoń.
Michał włączył radio,akurat leciała moja ulubiona piosenka.Zaczęłam ją śpiewać,a za chwilę on też do mnie dołączył i w miłej atmosferze pokonywaliśmy kilometry.
___________________________________________________________________________
9 rozdział oddaję waszej ocenie.
Pojutrze JSW do boju!
Mam taką prośbę,żeby ci co czytają moje bloga,skomentowali go,ocenili chociaż raz,to dodaje mi motywacji i wtedy wiem ilu osobom podoba się dany rozdział,co trzeba poprawić.
Pozdrawiam kochani ! ;*
środa, 9 kwietnia 2014
8 ROZDZIAŁ
Niedziela upłynęła nudno i zwyczajnie.Od tamtego treningu nie miałam żadnego kontaktu z Michałem,może byłam dla niego tylko zabawką,może on chciał się pocieszyć czy coś.Próbowałam o nim nie myśleć,ale jak zwykle nie potrafiłam.
(...)
-EJ WSTAWAJ,NO WSTAWAJ JEST 8! JULKA BUDŹ SIĘ!
Nagle zerwałam się,spojrzałam zaspanym wzrokiem na pokój.Przy moim łóżku wstał Fabian i darł się wniebogłosy,w rękach trzymał kubek z wodą.
-Ani mi się waż kolego-powiedziałam zachrypniętym głosem i odsunęłam się od niego.
Niestety on śmiejąc się udawał,że wylewa na mnie zawartość wiaderka.
-Haha, zaraz cie obleje,lepiej uważaj albo następny razem budź się szybciej.
-Ale zabawne.
Kiedy nagle mój brat poślizgnął się o kawałek zwisającej kołdry i wylał wodę wprost na mnie.Wyskoczyłam szybko z łóżka jak oparzona.Ciecz była strasznie zimna.
-Osz ty,już nie żyjesz!-krzyknęłam i rzuciłam się w pogoń za nim.
Lataliśmy tak po pokoju,kiedy wreszcie go schwytałam i rzuciłam na łóżko.Wzięłam poduszkę i uderzyłam go nią.
-Bitwa na poduszki tak?Ja zawsze w nią wygrywam!-wrzasnął i chwycił jasiek celując prosto w moją głowę.
Nasza walka trwała dość długo,w końcu poddałam się,przyznam że naprawdę jest niezły w te klocki.
-No dobra,koniec.Możesz już iść,muszę tu jakoś do ładu dojść i się przebrać-powiedziałam nakładając duży nacisk na ostatnie słowa.
On zrobił to co mu kazałam.Jeszcze nigdy tak się razem nam fajnie nie bawiło.
W końcu przebrałam się i ogarnęłam pokój,wyglądał koszmarnie,jak po przejściu tornada.Zrobiłam sobie delikatny makijaż i gotowa zeszłam na dół.Przypomniałam jeszcze sobie,że od przedwczoraj nie włączałam telefonu.Pobiegłam jeszcze po komórkę i uruchomiłam ją.
30 nieodebranych połączeń i 4 nowe wiadomości,znów od Kubiaka.
Przeczytałam jedną z nich:
(...)
-EJ WSTAWAJ,NO WSTAWAJ JEST 8! JULKA BUDŹ SIĘ!
Nagle zerwałam się,spojrzałam zaspanym wzrokiem na pokój.Przy moim łóżku wstał Fabian i darł się wniebogłosy,w rękach trzymał kubek z wodą.
-Ani mi się waż kolego-powiedziałam zachrypniętym głosem i odsunęłam się od niego.
Niestety on śmiejąc się udawał,że wylewa na mnie zawartość wiaderka.
-Haha, zaraz cie obleje,lepiej uważaj albo następny razem budź się szybciej.
-Ale zabawne.
Kiedy nagle mój brat poślizgnął się o kawałek zwisającej kołdry i wylał wodę wprost na mnie.Wyskoczyłam szybko z łóżka jak oparzona.Ciecz była strasznie zimna.
-Osz ty,już nie żyjesz!-krzyknęłam i rzuciłam się w pogoń za nim.
Lataliśmy tak po pokoju,kiedy wreszcie go schwytałam i rzuciłam na łóżko.Wzięłam poduszkę i uderzyłam go nią.
-Bitwa na poduszki tak?Ja zawsze w nią wygrywam!-wrzasnął i chwycił jasiek celując prosto w moją głowę.
Nasza walka trwała dość długo,w końcu poddałam się,przyznam że naprawdę jest niezły w te klocki.
-No dobra,koniec.Możesz już iść,muszę tu jakoś do ładu dojść i się przebrać-powiedziałam nakładając duży nacisk na ostatnie słowa.
On zrobił to co mu kazałam.Jeszcze nigdy tak się razem nam fajnie nie bawiło.
W końcu przebrałam się i ogarnęłam pokój,wyglądał koszmarnie,jak po przejściu tornada.Zrobiłam sobie delikatny makijaż i gotowa zeszłam na dół.Przypomniałam jeszcze sobie,że od przedwczoraj nie włączałam telefonu.Pobiegłam jeszcze po komórkę i uruchomiłam ją.
30 nieodebranych połączeń i 4 nowe wiadomości,znów od Kubiaka.
Przeczytałam jedną z nich:
Jula,chce cie bardzo przeprosić za to moje głupie zachowanie na treningu,nie powinienem tak agresywnie reagować.Wiem,ze możesz być zła,bo masz do tego prawo,ale chociaż odezwij się do mnie,bo bardzo się martwię.
Buziaki,pa ;)
Przeprasza mnie przez smsa,cóż za oryginalność.Usunęłam jeszcze 3 wiadomości,ponieważ ich treść była dość podobna.Włożyłam telefon do kieszeni i zeszłam do kuchni.Przyszykowałam sobie śniadanie oraz Fabianowi i wyszłam,biorąc ze sobą jeszcze kurtkę.Dziś miałam trening rano,więc się śpieszyłam.
Dochodziła 9.30,a mój trening zaczynał się o 10.Szłam średnim krokiem,obserwując przyrodę otaczającą mnie.Pogoda była piękna,promyki słońca przygrzewały me plecy,a niebo było wręcz bezchmurne.Myślałam o propozycji Asi,gdybym wyjechała bardzo tęskniłabym za tym miejscem i za moimi przyjaciółmi.
Gdy doszłam na halę,weszłam do szatni i przebrałam się w spodenki,bluzkę specjalną do treningów,nakolanniki i adidasy. Weszłam na salę,dziewczyny odbijały sobie luźno piłkami,naszej trenerki jeszcze nie było.
-No hej już jesteś.
Usłyszałam znajomy mi głoś i odwróciłam się.Zobaczyłam Karolinę,moją najlepszą koleżankę,na treningach zawsze ćwiczymy razem.
-Cześć,tak.Co tam u ciebie słychać?
-U mnie w porządku,a u ciebie?
-Leci.
Nagle usłyszałyśmy gwizdek,to Asia przywołała nas do siebie.Omówiła sprawy techniczne,poinformowała nas,że zawody rozpoczynają się za 2 tygodnie i musimy spiąć tyłki,by wygrać cokolwiek.
Rozpoczęłyśmy trening.Najpierw 20 minutowa rozgrzewka,rozciąganie nóg,skrętoskłony,rozgrzewanie nadgarstków,pady itd.Później przeszłyśmy do piłek,odbijałam w parze z Karoliną.Najpierw luźno górnym.Nagle zauważyłam,jak ona pokazuje palcem w trybuny. Spojrzałam w miejsce pokazywane przez nią i ujrzałam dość wysokiego mężczyznę,patrzącego się w moją stronę.Choć był trochę daleko,to od razu poznałam jego niebieskie oczy,to był Michał.Tylko po co przyszedł akurat na mój trening,tylko będzie mnie rozpraszał i nie potrzebnie denerwował. Ale ja jak gdyby nigdy nic wróciłam do ćwiczeń.Po dłuższej chwili przeszliśmy do ataku,a później do obrony.Gdy rzucałam się za piłką,czułam jego wzrok na mnie. Na końcu poćwiczyliśmy ustawienia,a później zagrywki,które prawie wcale mi nie wychodziły,byłam dość spięta.
W końcu skończyłyśmy trening,weszłam do szatni i w ogóle się nie śpieszyłam,powoli zakładałam na siebie świeże ciuchy,gdy inne dziewczyny wręcz w biegu ściągały z siebie wszystko.
-Ej widziałyście,Kubiak,te ciacho obserwował nasz dzisiejszy trening!-krzyknęła Baśka.
-No na pewno zauważył mój wdzięk i piękną urodę-przechwalała się Angelika.
-Przestań on nie zwraca uwagę,na takie dziewczyny jak ty.Do mnie puścił nawet oczko.
Słuchałam ich w ciszy,po chwili gotowa wyszłam z przebieralni,miałam dość wysłuchiwania tych głupot.
Nagle usłyszałam głos trenerki zza moich pleców.
-Jula i co z tą decyzją?-spytała.
Odwróciłam się:
-Emm,alee ja jeszcze,jeszcze nie przemyślałam tego-powiedziałam jąkając się.
-Jasne nie ma sprawy,ja wiem,że to dla ciebie trudna decyzja,daje ci 2 tygodnie,po tym czasie powiesz mi co zdecydowałaś,dobrze?
-Tak,dobrze-odpowiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia,byłam troszkę zdenerwowana.
Michał od razu zobaczył,że się wymykam,więc pobiegł za mną.Był ode mnie o wiele szybszy,więc dogonił mnie kilka metrów po wyjściu z sali.
-Jula,stój!-krzyknął
Zatrzymałam się,nie dlatego,że mi kazał,ale dlatego,że nie miałam ochoty biec dalej.
-Może wejdziemy do tej kawiarni chce ci wszystko wytłumaczyć.
Spojrzałam na jego wymuszony słaby uśmiech i lśniące oczy.Ugięłam się,dlaczego on tak na mnie działał.
-No dobra,ale ty stawiasz mi kawę.
-Jasne-powiedział puszczając do mnie oczko.
Szliśmy w ciszy,po 5 minutach znaleźliśmy się na miejscu.Usiedliśmy całkiem z tyłu,by nikt nie przeszkadzał nam,a zwłaszcza fanki Miśka.
-No to do rzeczy-powiedziałam udając obojętną minę.
-Jula,ja bardzo chcę cie przeprosić,ja po prostu wtedy nie wytrzymałem, on mówił o mnie i o tobie,po prostu zabrakło mi cierpliwości.
-Przeprosiny przyjęte-powiedziałam i chciałam wstać,ale on złapał mnie za rękę i przyciągnął znowu do stołu.
-Wczoraj zdałem sobie sprawę,jak ważna jesteś dla mnie i nie chcę,żeby ktokolwiek zniszczył to wszystko.Chcę cie bliżej poznać.
Serce miękło mi,gdy mówił do mnie tak ciepłym głosem,wiedziałam,że mu zależy.
-Chcesz mnie bliżej poznać tak?Więc,mój ulubiony kolor to niebieski,liczba 13,kwiat tulipan,hobby siatkówka i sport,mam brata,którego osobiście miałeś okazję poznać,skończyłam we wrześniu 18 lat,coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Bardzo ciekawe,mój ulubiony kolor to zielony,ulubiona liczba 11,hobby siatkówka,gram w Jastrzębskim Węglu,mam brata,skończyłem 23 lata,mamy wiele wspólnego nie sądzisz?
Zaśmialiśmy się oboje.Wypiliśmy kawę i zjedliśmy kawałek sernika.
-Wiesz widziałem,jak dziś rozmawiałaś z trenerką,byłaś potem jakaś zdenerwowana i rozkojarzona,coś się stało,coś ci nie tak powiedziała?
-Nie,wydawało ci się.
Spuściłam wzrok w podłogę,nie mogłam mu powiedzieć o tym,jeszcze nie teraz.
-Aha,to dobrze,bo wiesz,że możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji,o każdej porze dnia i nocy.Mam do ciebie pewne pytanie.
-Tak?
-Bo Zbyszek,mój przyjaciel organizuje w sobotę o 18 imprezę w swoim domu.Może wpadłabyś?
-Ale sama?Przecież ja nikogo nie znam z waszej paczki.
-Gdzie sama,ja po ciebie przyjadę,wybierzemy się tam razem,jako wiesz..przyjaciele.A jeżeli chodzi o nich to bardzo chcą cie poznać,a zwłaszcza Bartman i jego dziewczyna,zobaczysz znajdziecie wspólny język.
-Skoro tak mówisz,ale nie wiem czy to dobry pomysł.
-Nie każ mi prosić na kolanach,potraktuj to jako przeprosiny,będziesz się świetnie bawić.
-No dobra,niech ci będzie.
Gdy powiedziałam te słowa,Michał strasznie się ucieszył,wstał z miejsca i przytulił mnie mocno.
________________________________________________________________________
Już 8 rozdział ;))
IGŁA POWOŁANY *o*
Pozdrawiam :*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
________________________________________________________________________
Już 8 rozdział ;))
IGŁA POWOŁANY *o*
Pozdrawiam :*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
niedziela, 6 kwietnia 2014
7 ROZDZIAŁ
Leżałam już sobie na łóżku,przykryta kołdrą i oglądałam na laptopie horror. Nie wiem czemu,ale rozluźniałam się przy nim.Chciałam zapomnieć o dzisiejszym dniu,ale niestety nie udawało mi się to.Byłam zła i na Kubiaka,i na Piotrka.Chociaż to ten drugi prowokował,ale Michał nie musiał od razu z pięściami się na niego rzucać.Ja rozumiem,że można w końcu stracić cierpliwość,ale też można załatwić to w jakiś racjonalny sposób,a nie naparzaniem się po twarzy.
Gdy nagle ktoś zaczął pukać w moje okno.Na początku się przestraszyłam,może to nie jest dobry pomysł z oglądaniem horrorów o 1 w nocy.Wstałam po cichu i wyjrzałam za nie,ale nikogo nie zobaczyłam.Po chwili odgłos się powtórzył,zorientowałam się,że ktoś musi stać na ulicy i czymś rzucać.Otworzyłam je w końcu i ujrzałam wysokiego,zakapturzonego mężczyznę,chyba czekał aż wyjdę.Zauważyłam,ze na parapecie leży kartka,rozwinęłam ją i przeczytałam:
Gdy nagle ktoś zaczął pukać w moje okno.Na początku się przestraszyłam,może to nie jest dobry pomysł z oglądaniem horrorów o 1 w nocy.Wstałam po cichu i wyjrzałam za nie,ale nikogo nie zobaczyłam.Po chwili odgłos się powtórzył,zorientowałam się,że ktoś musi stać na ulicy i czymś rzucać.Otworzyłam je w końcu i ujrzałam wysokiego,zakapturzonego mężczyznę,chyba czekał aż wyjdę.Zauważyłam,ze na parapecie leży kartka,rozwinęłam ją i przeczytałam:
Cześć,musimy pogadać,wyjdź na chwilę.
Piotrek
I on ma jeszcze czelność do mnie przychodzić?Stanęłam i gapiłam się na niego,nie wiedziałam,czy wyjść czy nie.Rozum mówił nie,a serce tak.W końcu zdecydowałam się,że z nim pogadam,będzie mi się z wszystkiego tłumaczył,bo ja już mu nieźle nagadam.Jak pomyślałam,tak zrobiłam.Ubrałam się szybko w legginsy i koszulkę,nałożyłam na siebie kurtkę,uczesałam się i wyszłam przez okno.
Otworzyłam po cichu bramkę i stanęłam przed siatkarzem.
-Długo kazałaś na siebie czekać-powiedział i uśmiechnął się.
-Mogłam tu w ogóle nie przychodzić,więc się streszczaj,co chciałeś ?
-Jula ja po prostu nie chcę,by nasza znajomość była taka...
-Czyli jaka? To ty robisz problemy,przychodzisz do mnie do domu i wyznajesz mi miłość,chociaż się w ogóle nie znamy.A skąd tak apropo wziąłeś mój adres?
-Jeżeli człowiekowi zależy na kimś,to zrobi wszystko by zbliżyć się do tej osoby.Nie muszę cie dobrze znać,żeby stwierdzić,że jesteś wyjątkowa,ale wiem też,że ty i Kubiak ..
-Ja z nim nie jestem,przyjaźnimy się-przerwałam mu.
-Mniejsza z tym,chciałem cie przeprosić za to co się działo na treningu.To moja wina,przepraszam.
-I słusznie,bo to była twoja wina.
-Dlatego chce to naprawić.Może zostaniemy przyjaciółmi?
-Chcesz się ze mną przyjaźnić,przecież niby jesteś we mnie szalenie zakochany?
-Tak,czuję coś do ciebie.Ale nie chcę ci komplikować życia.Będąc twoim przyjacielem poznam cie bliżej,będę cie wspierał,a to mi wystarcza.
Patrzyłam na niego przez ciemność.Zaskoczył mnie bardzo.
-Yhmm..Przyjaciele ?A nie uważasz,że to troszkę za szybko,ja cie kilka razy na oczy widziałam.
-Wiem,że nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej,więc może poznamy się jeszcze raz.
-Piotrek jestem,miło mi-powiedział i podał mi rękę.
-A ja Jula-odpowiedziałam ściskając mu dłoń.
Zrobiłam się senna,więc pożegnałam się z Piotrkiem i ruszyłam w stronę domu.Zdziwiło mnie jego zachowanie,nie spodziewałam się,że tak do tego podejdzie.Chociaż z jednym miałam już wszystko wyjaśnione.Siedziałam w pokoju i włączałam telefon.
Na ekranie wyświetliło się 15 nieodebranych połączeń i 2 wiadomości,wszystkie od Miśka.A niech się chłopak trochę postara,pomyślałam.Wyłączyłam komórkę i usnęłam,w tych samych ciuchach,z włączonym światłem i butach na nogach.Byłam zbyt zmęczona,by się przebrać i umyć.To był ciężki dzień.
***
Gdy skończył się trening umówiłem się ze Zbyszkiem w naszym ulubionym barze.Myślałem cały czas o Julii,wyszła tak szybko,nawet nie zauważyłem kiedy,pewnie jest zła na mnie.Ale to było silniejsze ode mnie.
Bartman przyszedł na umówione miejsce z 15 minutowym spóźnieniem.
-Siema Michał,sory,że tak późno,ale Milka nie chciała mnie wypuścić,nawet nie wiesz jakie są problemy z kobietami.
Przywitał się ze mną zółwikiem.Znamy się prawie od dziecka,on nigdy mnie nie zawiódł,jesteśmy jak bracia,rozumiemy się bez słów.
-Siadaj-powiedziałem i pokazałem mu krzesła.
Usiedliśmy wygodnie i zamówiliśmy po 2 piwa
-Długo kazałaś na siebie czekać-powiedział i uśmiechnął się.
-Mogłam tu w ogóle nie przychodzić,więc się streszczaj,co chciałeś ?
-Jula ja po prostu nie chcę,by nasza znajomość była taka...
-Czyli jaka? To ty robisz problemy,przychodzisz do mnie do domu i wyznajesz mi miłość,chociaż się w ogóle nie znamy.A skąd tak apropo wziąłeś mój adres?
-Jeżeli człowiekowi zależy na kimś,to zrobi wszystko by zbliżyć się do tej osoby.Nie muszę cie dobrze znać,żeby stwierdzić,że jesteś wyjątkowa,ale wiem też,że ty i Kubiak ..
-Ja z nim nie jestem,przyjaźnimy się-przerwałam mu.
-Mniejsza z tym,chciałem cie przeprosić za to co się działo na treningu.To moja wina,przepraszam.
-I słusznie,bo to była twoja wina.
-Dlatego chce to naprawić.Może zostaniemy przyjaciółmi?
-Chcesz się ze mną przyjaźnić,przecież niby jesteś we mnie szalenie zakochany?
-Tak,czuję coś do ciebie.Ale nie chcę ci komplikować życia.Będąc twoim przyjacielem poznam cie bliżej,będę cie wspierał,a to mi wystarcza.
Patrzyłam na niego przez ciemność.Zaskoczył mnie bardzo.
-Yhmm..Przyjaciele ?A nie uważasz,że to troszkę za szybko,ja cie kilka razy na oczy widziałam.
-Wiem,że nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej,więc może poznamy się jeszcze raz.
-Piotrek jestem,miło mi-powiedział i podał mi rękę.
-A ja Jula-odpowiedziałam ściskając mu dłoń.
Zrobiłam się senna,więc pożegnałam się z Piotrkiem i ruszyłam w stronę domu.Zdziwiło mnie jego zachowanie,nie spodziewałam się,że tak do tego podejdzie.Chociaż z jednym miałam już wszystko wyjaśnione.Siedziałam w pokoju i włączałam telefon.
Na ekranie wyświetliło się 15 nieodebranych połączeń i 2 wiadomości,wszystkie od Miśka.A niech się chłopak trochę postara,pomyślałam.Wyłączyłam komórkę i usnęłam,w tych samych ciuchach,z włączonym światłem i butach na nogach.Byłam zbyt zmęczona,by się przebrać i umyć.To był ciężki dzień.
***
Gdy skończył się trening umówiłem się ze Zbyszkiem w naszym ulubionym barze.Myślałem cały czas o Julii,wyszła tak szybko,nawet nie zauważyłem kiedy,pewnie jest zła na mnie.Ale to było silniejsze ode mnie.
Bartman przyszedł na umówione miejsce z 15 minutowym spóźnieniem.
-Siema Michał,sory,że tak późno,ale Milka nie chciała mnie wypuścić,nawet nie wiesz jakie są problemy z kobietami.
Przywitał się ze mną zółwikiem.Znamy się prawie od dziecka,on nigdy mnie nie zawiódł,jesteśmy jak bracia,rozumiemy się bez słów.
-Siadaj-powiedziałem i pokazałem mu krzesła.
Usiedliśmy wygodnie i zamówiliśmy po 2 piwa
-No to opowiadaj,jak ta twoja?
-Kiepsko...Zostawiłem chyba z 20 połączeń i 2 wiadomości,myślisz,że jest wściekła?
-Misiek,a jak ja bym się rzucił na jakiegoś faceta z pięciami i był cały poobijany,to Mila była by zachwycona?
-No nie,ale to on zaczął.Prowokował mnie,ja nie wytrzymałem.Najdziwniejsze było to,że mówił o Julii,co go w ogóle interesowało co łączy mnie i ją.
-Stary,a może oni ze sobą kręcą?
-Nie,powiedziałaby mi.
-Widzę,że ci nieźle namieszała w głowie,aż to do ciebie nie podobne.MISIEK SIĘ ZAKOCHAŁ!
-Csiiiii!
-Ty,mam pomysł, w sobotę o 18 urządzam imprezę w swoim domu,będą wszyscy siatkarze i w ogóle.Może zaprosisz Julę,wreszcie ją poznamy.
-Ta, dzięki.Spytam się,ale nie wierzę,że się zgodzi po tym dzisiejszym.
-Nie martw się na zapas.Tylko walcz o nią,bo jeśli naprawdę coś do niej czujesz to nie zmarnuj tego tylko zrób wszystko,żeby z nią być.No Misiek,do roboty! No nie wiem, kto jak to,ale to ty zawsze umiałeś poderwać każdą dziewczynę.
-Ona nie jest jak każda.Jest inna,wyjątkowa.
-Dobra,dobra.
Siedzieliśmy w knajpie jeszcze z 2 godziny i rozmawialiśmy o wszystkim,a właściwie o siatkówce.Gdy się pożegnaliśmy,spróbowałem jeszcze raz zadzwonić do Julki.'Abonent jest tymczasowo niedostępny,prosimy zadzwonić później' usłyszałem i dałem sobie spokój.Wyłączyła komórkę.
Gdy znalazłem się już w domu wziąłem szybki prysznic,wskoczyłem w bokserki i położyłem się do łóżka.Myślałem o tym,co powiedział do mnie Zbyszek,że jeżeli ją kocham to muszę o nią walczyć i jej nie stracić.Tylko najgorsze było to,że ja jeszcze nie wiedziałem czy ją kocham.Za krótko się znamy,nawet jeżeli jak ją widzę to się uśmiecham,uwielbiam na nią patrzeć,kocham jej uśmiech oraz oczy,a także jej głos,to nie wiem czy mógłbym powiedzieć,że coś do niej czuję.Może to była tylko fascynacja poznanej dziewczyny,a może coś innego. Jeszcze tylko musiałem wymyślić,jak przeprosić ją za ten dzisiejszy wygłup.W końcu usnąłem śniąc o brązowowłosej dziewczynie.
____________________________________________________________________
Kolejny rozdział :*
Zaskoczył was Piotrek swoim zachowaniem ?
Dziś JW przegrał,ale jutro się odegrają !
Wierni po porażce,dumni po zwycięstwie ;3
Pozdrawiam ;*
-Kiepsko...Zostawiłem chyba z 20 połączeń i 2 wiadomości,myślisz,że jest wściekła?
-Misiek,a jak ja bym się rzucił na jakiegoś faceta z pięciami i był cały poobijany,to Mila była by zachwycona?
-No nie,ale to on zaczął.Prowokował mnie,ja nie wytrzymałem.Najdziwniejsze było to,że mówił o Julii,co go w ogóle interesowało co łączy mnie i ją.
-Stary,a może oni ze sobą kręcą?
-Nie,powiedziałaby mi.
-Widzę,że ci nieźle namieszała w głowie,aż to do ciebie nie podobne.MISIEK SIĘ ZAKOCHAŁ!
-Csiiiii!
-Ty,mam pomysł, w sobotę o 18 urządzam imprezę w swoim domu,będą wszyscy siatkarze i w ogóle.Może zaprosisz Julę,wreszcie ją poznamy.
-Ta, dzięki.Spytam się,ale nie wierzę,że się zgodzi po tym dzisiejszym.
-Nie martw się na zapas.Tylko walcz o nią,bo jeśli naprawdę coś do niej czujesz to nie zmarnuj tego tylko zrób wszystko,żeby z nią być.No Misiek,do roboty! No nie wiem, kto jak to,ale to ty zawsze umiałeś poderwać każdą dziewczynę.
-Ona nie jest jak każda.Jest inna,wyjątkowa.
-Dobra,dobra.
Siedzieliśmy w knajpie jeszcze z 2 godziny i rozmawialiśmy o wszystkim,a właściwie o siatkówce.Gdy się pożegnaliśmy,spróbowałem jeszcze raz zadzwonić do Julki.'Abonent jest tymczasowo niedostępny,prosimy zadzwonić później' usłyszałem i dałem sobie spokój.Wyłączyła komórkę.
Gdy znalazłem się już w domu wziąłem szybki prysznic,wskoczyłem w bokserki i położyłem się do łóżka.Myślałem o tym,co powiedział do mnie Zbyszek,że jeżeli ją kocham to muszę o nią walczyć i jej nie stracić.Tylko najgorsze było to,że ja jeszcze nie wiedziałem czy ją kocham.Za krótko się znamy,nawet jeżeli jak ją widzę to się uśmiecham,uwielbiam na nią patrzeć,kocham jej uśmiech oraz oczy,a także jej głos,to nie wiem czy mógłbym powiedzieć,że coś do niej czuję.Może to była tylko fascynacja poznanej dziewczyny,a może coś innego. Jeszcze tylko musiałem wymyślić,jak przeprosić ją za ten dzisiejszy wygłup.W końcu usnąłem śniąc o brązowowłosej dziewczynie.
____________________________________________________________________
Kolejny rozdział :*
Zaskoczył was Piotrek swoim zachowaniem ?
Dziś JW przegrał,ale jutro się odegrają !
Wierni po porażce,dumni po zwycięstwie ;3
Pozdrawiam ;*
czwartek, 3 kwietnia 2014
6 ROZDZIAŁ
Gdy powiedziałam o wszystkim Fabianowi,był mega szczęśliwy.Skakał po pokojach,szalał i nawet posprzątał swój pokój,czego sam z własnej woli nigdy nie robi.
Dni mijały dosyć wolno,ale oparte były na :szkoła,dom,trening,dom i tak w kółko.Nic ciekawego się nie działo,oprócz klasówek z matmy,wyjścia do teatru z klasą,rozmów z Weroniką,zakupach i ciężkich treningach.
(...)
Nareszcie nastąpiła upragniona sobota.Obudziłam się dosyć szybko,bo już o 9 byłam na nogach,nie mogłam spać.Zeszłam po cichutku do kuchni i zrobiłam sobie tosty oraz herbatę z cytryną.Wszyscy w domu jeszcze spali.Usadowiłam się na kanapie i włączyłam telewizor.Leciałam po kanałach popijając herbatą,ale nic ciekawego nie znalazłam.W końcu natrafiłam na coś,co przykuło moją uwagę.W telewizji na żywo,puszczali wywiad z Michałem Kubiakiem.Opowiadał o swojej ciężkiej pracy,o tym,że nigdy się nie poddaję,że zawsze wierzy w zwycięstwo.Wtedy zrozumiałam,jak ważna jest dla niego siatkówka,ile miłości w nią wkłada,może to trochę głupie ale pomyślałam,że on nigdy nie pokocha nikogo tak,jak pokochał tą grę.
Nagle do salonu weszła mama.
-Hej skarbie-powiedziała chcąc dać mi buziaka.
-Obejdzie się bez czułości-odpowiedziałam i odsunęłam się na bezpieczną odległość od jakichkolwiek pieszczot.
-Chciałam tylko porozmawiać jak matka z córką -i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem..
-Ale nie wiem czy jest o czym.
-Kochanie,wiem że spotykasz się z niejakim Kubiakiem,tak? Tym siatkarzem,czy pływakiem?
-Mamoo...... siatkarzem,ale to...
Przerwała mi i mówiła już dosyć większym tonem:
-Chcę,żebyś była szczęśliwa,dlatego lepiej będzie jeśli ograniczysz swoje kontakty z nim.On cie tylko nie potrzebnie zrani,no bo wierzysz,że zakocha się w takiej osobie jak ty?Zajmij się swoim życiem.
-Aniby czego ja nie mam,co inne mają? Większy biust? Daruj sobie te udawanie troskliwej mamy,interesowało cie kiedyś moje życie?
Wstałam i zapłakana pobiegłam do swojego pokoju.Tym razem przesadziła,zawsze było tak,że nie obchodziło ją,czy jestem smutna,czy mam doła,czy szczęśliwa.Nigdy nie chciała wiedzieć,co się dzieje w szkole interesowały ją tylko rezultaty.Tylko,że teraz to mnie zabolało,własna matka mówi do mnie takie rzeczy,byłam przyzwyczajona,że jestem traktowana jak powietrze,ale tym razem miarka się przelała.Może jeszcze zabroni mi spotykać się z przyjaciółką,bo pomyśli,że ma na mnie zły wpływ.Wylewałam jeszcze łzy przez chwilę do czasu,kiedy przedzwonił Michał.
Misiek:Halo....
Jak usłyszałam jego ciepły głos od razu zrobiło mi się lepiej,malutki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Ja:Halo,Michał słyszysz mnie?
Misiek:Tak już słyszę,Jula przepraszam cie bardzo,ale będę musiał przesunąć dzisiejsze kino,na kiedy indziej,najlepiej na piątek.
Ja:Aha..,nie no jasne nie ma sprawy.
Misiek:Nie gniewaj się na mnie,zrobili nam dziś dodatkowy trening i muszę na nim być.
Ja:Nie gniewam się,przecież sama wiem,jak to jest.
Misiek:A może jak chcesz, to wpadnij zobaczyć jak gramy.
Ja:No nie wiem, nie chcę wam jakoś przeszkadzać.
Misiek:Przeszkadzać? Mowy nie ma,jak się zdecydujesz to o 17 na hali sportowej.
Ja:Dobra dzięki,może wpadnę,ale nie obiecuję.
Misiek:To czekam na ciebie,może potem mały spacer?
Ja:Wiesz muszę już iść,chyba Fabian mnie woła, to cześć.
Misiek:Okej,p..
I rozłączyłam się,a może mama i miała rację,żeby zająć się swoim życiem,ja tylko komplikuje mu jego,zawsze najważniejsza dla niego będzie siatkówka.
Najgorszą rzeczą było powiedzenie Fabianowi,że nici z dzisiejszego kina,chłopak się trochę przejął,ale jakoś doszedł do siebie,gdy usłyszał,że wybierzemy się innym razem.
Położyłam się na łóżku i rozmyślałam.Nie miałam pojęcia,czy wybrać się na jego dzisiejszy trening.
Po pierwsze, musiałabym zobaczyć Piotrka,a tego by nie chciał ani on,ani ja.
A po drugie, nie widzieliśmy się z Kubiakiem prawie cały tydzień,brakowało mi jego rozmów i spacerów,można było powiedzieć,że się trochę stęskniłam za nim.
Długo bym pewnie tak siedziała w pokoju,gdyby nie moja przyjaciółka.Wywlokła mnie z niego siłą.
Wybrałyśmy się na zakupy,cieszyłam się,że jak wychodziłam to rodziców już w domu nie było,nie miałam ochoty rozmawiać z mamą.
Szwendałyśmy się po centrum handlowym,przechodząc z jednego sklepu do drugiego.Kilka rzeczy sobie kupiłam:dżinsy,sukienkę,bluzkę z cekinami. Weronika też nie oszczędzała. Zmęczone zatrzymałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni.
-To co zawsze?-spytała kelnerka.
-Tak-odpowiedziałyśmy chórem.
Po chwili pani przyniosła nam na stół, 2 cappuccino z pianką i szarlotkę.Rozmawiałyśmy długo,zwierzyłam się jej z dzisiejszej sytuacji.Ona nie wiedziała jak to jest, miała idealny dom,idealnych rodziców,po prostu idealne życie.Nie raz jej tego zazdrościłam.
-Ej Jula,ten trening nie zaczyna się na 17?
-Tak,a co też chcesz wpaść ?
-Bardzo bym chciała ale nie mogę.A w ogóle kobieto jest za 20, zbieraj się!
-No już idę spokojnie i tak nie wiem czy chcę.
-Nawet nie mów nie,bo zaciągnę cie tam siłą,a przecież wiesz że potrafię.
Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z kawiarni.Wera podprowadziła mnie pod samą halę,a później poszła w stronę swojego domu.Stałam chwilę na dworze,nie wiedziałam czy wejść tam,czy nie.W końcu wzięłam się za odwagę i znalazłam się już na sali.Chłopaki odbijali sobie luźno piłkami, gdyż trenera jeszcze nie było.Mierzyłam wzrokiem każdego po kolei,gdy zauważyłam Piotrka.. Siedział z Winiarskim i rozmawiali,nie wyglądał na załamanego,wręcz przeciwnie uśmiechał się i śmiał,jak była taka potrzeba.Najwidoczniej mnie jeszcze nie zobaczył.Siedziałam sobie na ławce obserwując ich wszystkich,gdy nagle ktoś ujął mnie ramieniem.
-Wiedziałem,że przyjdziesz.
Usłyszałam głos Miśka.
-Nie przyszłabym,zaciągnęła mnie przyjaciółka.
-Ale jesteś tu,a twojej koleżanki tu nie ma-powiedział i uśmiechnął się.
Miał rację to ode mnie zależało,czy tu będę,czy nie.
-A cieszysz się chociaż?-spytałam
-Jak diabli-powiedział i przytulił mnie mocno.
Wtedy zauważył nas Piotrek.Spojrzał tylko na mnie,a później na Kubiaka i odwrócił się napięcie,by dalej rozmawiać z Winiarem. Po chwili trener zwołał wszystkich siatkarzy i zaczęli trening. Patrzyłam się na Nowakowskiego,który rozmawiał cały czas z Kubiakiem,nie wiem,czy można było to nazwać 'rozmawianiem',wyglądało to tak,jakby mu docinał. W końcu Michał nie wytrzymał:
-Piotrek,o co ci do cholery chodzi ?!-krzyknął
-Mi?! To ty lepiej uważaj na to co robisz i pilnuj swoją dziewczynę!
-Nie jesteśmy jeszcze razem!
-No i pewnie nie będziecie, znając ciebie,każdej dziewczynie dawałeś takie nadzieję?
-Teraz to przesadziłeś!
Kubiak rzucił się na Piotrka,zaczęli naparzać się pięściami.Rozdzielili ich szybko koledzy,na szczęście nic poważnego się nie stało. Nowakowski miał tylko limo pod okiem,a Michasiowi krew leciała z nosa.
Miałam już dosyć,więc wyszłam,ale oni wcale nie zauważyli,że mnie nie ma.Dalej coś docinali sobie,ale za długo to nie trwało bo Andrea kazał im iść do domu i ochłonąć.
***
A jednak przyszła,pomyślałem sobie.Chciałem z nią dłużej zostać i pogadać,ale rozpoczął się trening.
Obserwowała nas z zaciekawieniem.
-Ej Kubiak,może skupił byś się na treningu,a nie oglądasz się za jakimiś dziewczynami-krzyknął do mnie Piotrek.
-Wyluzuj okej?
-To ty się ogarnij,myślisz,że ta dziewczyna cie kocha? Dla sławy jest z tobą albo dla pieniędzy.
-Opanuj się Piotrek.
-Ja mam się opanować to ty latasz za każdą laską.
-Piotrek,o co ci do cholery chodzi ?!
-Mi?! To ty lepiej uważaj na to co robisz i pilnuj swoją dziewczynę!
-Nie jesteśmy jeszcze razem!
-No i pewnie nie będziecie, znając ciebie,każdej dziewczynie dawałeś takie nadzieję?
-Teraz to przesadziłeś!
W końcu nie wytrzymałem,byłem bardzo cierpliwy ale do czasu.Rzuciłem się na niego z pięściami.Nakładaliśmy się po twarzy,dopiero koledzy zdołali nas rozdzielić.Skutkiem naszej bójki,jest podbite oko Piotrka i mój raczej złamany nos.Oczywiście chcieliśmy wracać na trening,ale trener szybko ostudził nasz zapał. Kazał nam iść do domu i ochłonąć.Nowakowski powiedział coś jeszcze do mnie i wyszedł.Ja spojrzałem w trybuny,lecz brunetki już nie było.Wyszła,a ja nawet nie widziałem kiedy.
__________________________________________________________________________
Hej kochani!
Już 6 rozdział,chciałam podziękować za wszystkie komentarze,to naprawdę miłe i motywujące.
Miłego czytania ;*
Pozdrawiam.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Dni mijały dosyć wolno,ale oparte były na :szkoła,dom,trening,dom i tak w kółko.Nic ciekawego się nie działo,oprócz klasówek z matmy,wyjścia do teatru z klasą,rozmów z Weroniką,zakupach i ciężkich treningach.
(...)
Nareszcie nastąpiła upragniona sobota.Obudziłam się dosyć szybko,bo już o 9 byłam na nogach,nie mogłam spać.Zeszłam po cichutku do kuchni i zrobiłam sobie tosty oraz herbatę z cytryną.Wszyscy w domu jeszcze spali.Usadowiłam się na kanapie i włączyłam telewizor.Leciałam po kanałach popijając herbatą,ale nic ciekawego nie znalazłam.W końcu natrafiłam na coś,co przykuło moją uwagę.W telewizji na żywo,puszczali wywiad z Michałem Kubiakiem.Opowiadał o swojej ciężkiej pracy,o tym,że nigdy się nie poddaję,że zawsze wierzy w zwycięstwo.Wtedy zrozumiałam,jak ważna jest dla niego siatkówka,ile miłości w nią wkłada,może to trochę głupie ale pomyślałam,że on nigdy nie pokocha nikogo tak,jak pokochał tą grę.
Nagle do salonu weszła mama.
-Hej skarbie-powiedziała chcąc dać mi buziaka.
-Obejdzie się bez czułości-odpowiedziałam i odsunęłam się na bezpieczną odległość od jakichkolwiek pieszczot.
-Chciałam tylko porozmawiać jak matka z córką -i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem..
-Ale nie wiem czy jest o czym.
-Kochanie,wiem że spotykasz się z niejakim Kubiakiem,tak? Tym siatkarzem,czy pływakiem?
-Mamoo...... siatkarzem,ale to...
Przerwała mi i mówiła już dosyć większym tonem:
-Chcę,żebyś była szczęśliwa,dlatego lepiej będzie jeśli ograniczysz swoje kontakty z nim.On cie tylko nie potrzebnie zrani,no bo wierzysz,że zakocha się w takiej osobie jak ty?Zajmij się swoim życiem.
-Aniby czego ja nie mam,co inne mają? Większy biust? Daruj sobie te udawanie troskliwej mamy,interesowało cie kiedyś moje życie?
Wstałam i zapłakana pobiegłam do swojego pokoju.Tym razem przesadziła,zawsze było tak,że nie obchodziło ją,czy jestem smutna,czy mam doła,czy szczęśliwa.Nigdy nie chciała wiedzieć,co się dzieje w szkole interesowały ją tylko rezultaty.Tylko,że teraz to mnie zabolało,własna matka mówi do mnie takie rzeczy,byłam przyzwyczajona,że jestem traktowana jak powietrze,ale tym razem miarka się przelała.Może jeszcze zabroni mi spotykać się z przyjaciółką,bo pomyśli,że ma na mnie zły wpływ.Wylewałam jeszcze łzy przez chwilę do czasu,kiedy przedzwonił Michał.
Misiek:Halo....
Jak usłyszałam jego ciepły głos od razu zrobiło mi się lepiej,malutki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Ja:Halo,Michał słyszysz mnie?
Misiek:Tak już słyszę,Jula przepraszam cie bardzo,ale będę musiał przesunąć dzisiejsze kino,na kiedy indziej,najlepiej na piątek.
Ja:Aha..,nie no jasne nie ma sprawy.
Misiek:Nie gniewaj się na mnie,zrobili nam dziś dodatkowy trening i muszę na nim być.
Ja:Nie gniewam się,przecież sama wiem,jak to jest.
Misiek:A może jak chcesz, to wpadnij zobaczyć jak gramy.
Ja:No nie wiem, nie chcę wam jakoś przeszkadzać.
Misiek:Przeszkadzać? Mowy nie ma,jak się zdecydujesz to o 17 na hali sportowej.
Ja:Dobra dzięki,może wpadnę,ale nie obiecuję.
Misiek:To czekam na ciebie,może potem mały spacer?
Ja:Wiesz muszę już iść,chyba Fabian mnie woła, to cześć.
Misiek:Okej,p..
I rozłączyłam się,a może mama i miała rację,żeby zająć się swoim życiem,ja tylko komplikuje mu jego,zawsze najważniejsza dla niego będzie siatkówka.
Najgorszą rzeczą było powiedzenie Fabianowi,że nici z dzisiejszego kina,chłopak się trochę przejął,ale jakoś doszedł do siebie,gdy usłyszał,że wybierzemy się innym razem.
Położyłam się na łóżku i rozmyślałam.Nie miałam pojęcia,czy wybrać się na jego dzisiejszy trening.
Po pierwsze, musiałabym zobaczyć Piotrka,a tego by nie chciał ani on,ani ja.
A po drugie, nie widzieliśmy się z Kubiakiem prawie cały tydzień,brakowało mi jego rozmów i spacerów,można było powiedzieć,że się trochę stęskniłam za nim.
Długo bym pewnie tak siedziała w pokoju,gdyby nie moja przyjaciółka.Wywlokła mnie z niego siłą.
Wybrałyśmy się na zakupy,cieszyłam się,że jak wychodziłam to rodziców już w domu nie było,nie miałam ochoty rozmawiać z mamą.
Szwendałyśmy się po centrum handlowym,przechodząc z jednego sklepu do drugiego.Kilka rzeczy sobie kupiłam:dżinsy,sukienkę,bluzkę z cekinami. Weronika też nie oszczędzała. Zmęczone zatrzymałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni.
-To co zawsze?-spytała kelnerka.
-Tak-odpowiedziałyśmy chórem.
Po chwili pani przyniosła nam na stół, 2 cappuccino z pianką i szarlotkę.Rozmawiałyśmy długo,zwierzyłam się jej z dzisiejszej sytuacji.Ona nie wiedziała jak to jest, miała idealny dom,idealnych rodziców,po prostu idealne życie.Nie raz jej tego zazdrościłam.
-Ej Jula,ten trening nie zaczyna się na 17?
-Tak,a co też chcesz wpaść ?
-Bardzo bym chciała ale nie mogę.A w ogóle kobieto jest za 20, zbieraj się!
-No już idę spokojnie i tak nie wiem czy chcę.
-Nawet nie mów nie,bo zaciągnę cie tam siłą,a przecież wiesz że potrafię.
Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z kawiarni.Wera podprowadziła mnie pod samą halę,a później poszła w stronę swojego domu.Stałam chwilę na dworze,nie wiedziałam czy wejść tam,czy nie.W końcu wzięłam się za odwagę i znalazłam się już na sali.Chłopaki odbijali sobie luźno piłkami, gdyż trenera jeszcze nie było.Mierzyłam wzrokiem każdego po kolei,gdy zauważyłam Piotrka.. Siedział z Winiarskim i rozmawiali,nie wyglądał na załamanego,wręcz przeciwnie uśmiechał się i śmiał,jak była taka potrzeba.Najwidoczniej mnie jeszcze nie zobaczył.Siedziałam sobie na ławce obserwując ich wszystkich,gdy nagle ktoś ujął mnie ramieniem.
-Wiedziałem,że przyjdziesz.
Usłyszałam głos Miśka.
-Nie przyszłabym,zaciągnęła mnie przyjaciółka.
-Ale jesteś tu,a twojej koleżanki tu nie ma-powiedział i uśmiechnął się.
Miał rację to ode mnie zależało,czy tu będę,czy nie.
-A cieszysz się chociaż?-spytałam
-Jak diabli-powiedział i przytulił mnie mocno.
Wtedy zauważył nas Piotrek.Spojrzał tylko na mnie,a później na Kubiaka i odwrócił się napięcie,by dalej rozmawiać z Winiarem. Po chwili trener zwołał wszystkich siatkarzy i zaczęli trening. Patrzyłam się na Nowakowskiego,który rozmawiał cały czas z Kubiakiem,nie wiem,czy można było to nazwać 'rozmawianiem',wyglądało to tak,jakby mu docinał. W końcu Michał nie wytrzymał:
-Piotrek,o co ci do cholery chodzi ?!-krzyknął
-Mi?! To ty lepiej uważaj na to co robisz i pilnuj swoją dziewczynę!
-Nie jesteśmy jeszcze razem!
-No i pewnie nie będziecie, znając ciebie,każdej dziewczynie dawałeś takie nadzieję?
-Teraz to przesadziłeś!
Kubiak rzucił się na Piotrka,zaczęli naparzać się pięściami.Rozdzielili ich szybko koledzy,na szczęście nic poważnego się nie stało. Nowakowski miał tylko limo pod okiem,a Michasiowi krew leciała z nosa.
Miałam już dosyć,więc wyszłam,ale oni wcale nie zauważyli,że mnie nie ma.Dalej coś docinali sobie,ale za długo to nie trwało bo Andrea kazał im iść do domu i ochłonąć.
***
A jednak przyszła,pomyślałem sobie.Chciałem z nią dłużej zostać i pogadać,ale rozpoczął się trening.
Obserwowała nas z zaciekawieniem.
-Ej Kubiak,może skupił byś się na treningu,a nie oglądasz się za jakimiś dziewczynami-krzyknął do mnie Piotrek.
-Wyluzuj okej?
-To ty się ogarnij,myślisz,że ta dziewczyna cie kocha? Dla sławy jest z tobą albo dla pieniędzy.
-Opanuj się Piotrek.
-Ja mam się opanować to ty latasz za każdą laską.
-Piotrek,o co ci do cholery chodzi ?!
-Mi?! To ty lepiej uważaj na to co robisz i pilnuj swoją dziewczynę!
-Nie jesteśmy jeszcze razem!
-No i pewnie nie będziecie, znając ciebie,każdej dziewczynie dawałeś takie nadzieję?
-Teraz to przesadziłeś!
W końcu nie wytrzymałem,byłem bardzo cierpliwy ale do czasu.Rzuciłem się na niego z pięściami.Nakładaliśmy się po twarzy,dopiero koledzy zdołali nas rozdzielić.Skutkiem naszej bójki,jest podbite oko Piotrka i mój raczej złamany nos.Oczywiście chcieliśmy wracać na trening,ale trener szybko ostudził nasz zapał. Kazał nam iść do domu i ochłonąć.Nowakowski powiedział coś jeszcze do mnie i wyszedł.Ja spojrzałem w trybuny,lecz brunetki już nie było.Wyszła,a ja nawet nie widziałem kiedy.
__________________________________________________________________________
Hej kochani!
Już 6 rozdział,chciałam podziękować za wszystkie komentarze,to naprawdę miłe i motywujące.
Miłego czytania ;*
Pozdrawiam.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)